Ten wpis powstał z czystego lenistwa. Często dostaję mejle z pytaniami o to, w których lumpeksach buszuję i jak udaje mi się znaleźć to czy tamto. Pomyślałam, że jeśli spłodzę na ten temat jakąś notkę, to może będę miała spokój :) Oczywiście to "poradnik" czysto subiektywny. Reklamacje nie będą uwzględniane. Mile widziane jednak inne rady, doświadczenia, osobiste techniki polowań oraz adresy ulubionych lumpeksów (nie tylko z Krakowa i nie tylko z Polski).
1. JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?
Dobry humor
To kwestia, którą uważam za absolutnie podstawową w lumpeksowych zakupach (i zresztą wszystkich innych). Kiedy poziom wkurzenia mam wyższy niż zwykle, nigdy nie udaje mi się niczego znaleźć. Wszystko jest brzydkie i we wszystkim wyglądam beznadziejnie. W moim przypadku nie ma czegoś takiego jak "zakupy na poprawienie humoru". Udane zakupy muszą wypływać z dobrego humoru.
Czas
Nie umiem kupować w pośpiechu. Muszę się zastanowić, wszystko dokładnie obejrzeć, przymierzyć. Przede wszystkim jednak najpierw znaleźć, a to w przypadku lumpeksów wymaga sporo czasu. Dlatego warto wygospodarować sobie na ten cel wolny dzień albo chociaż popołudnie.
Ekwipunek
- duża torba, którą można przewiesić przez ramię - żeby nie przeszkadzała w grzebaniu i żeby można było do niej wrzucić łupy z innych sklepów. Wolne ręce to podstawa!
- ciuchy, które łatwo można zdjąć i założyć (podczas polowania człowiek przebiera się milion razy). Latem świetnie sprawdza się obcisła koszulka na ramiączkach (ubrania można mierzyć na nią, co bardzo przyspiesza cały proces).
Brak towarzystwa
Jestem zakupowym samotnym wilkiem. No dobra, egoistą. Nienawidzę chodzić po sklepach z kimś - doradzać, czekać, dostosowywać swoje tempo i trasę do współszperacza. Nie lubię też, kiedy ktoś musi czekać na mnie - strasznie się wtedy stresuję. Moim najlepszym kumplem od zakupów jest Święty Spokój.
2. GDZIE SZUKAĆ?
Nie wierzę w stwierdzenia typu: "u mnie nie ma fajnych lumpeksów". Fajne lumpeksy są wszędzie. Albo inaczej: fajne rzeczy są we wszystkich lumpeksach. Wiem, co mówię, bo w swojej karierze polowałam zarówno w małych, jak i większych miejscowościach. Trzeba tylko dobrze poszukać.
Sama w wyborze sklepów stosuję jedną zasadę: odzież musi być na wagę. Nie wiem, na czym to polega, ale te wycenione, "wyselekcjonowane" ciuchy na wieszakach to zazwyczaj "totalna poracha" (no i ceny...). Za to z boksów prawie zawsze można wykopać jakiś skarb.
Warto oczywiście dowiedzieć się, kiedy są nowe dostawy. Sama jednak nigdy nie chodzę na godzinę otwarcia. Pomijając fakt, że tak wcześnie nie wstaję, to tłok, kolejki do przymierzani, babki upychające do koszyków, ile się da (na handel, albo na "potem się zobaczy") to dla mnie sport zbyt ekstremalny. Mam swoją godność, dlatego zwykle przychodzę grzebać w stertach używanych ciuchów w dniach dostaw, ale po godzinach szczytu ;) Zresztą w pozostałe dni też można się nieźle obłowić, często za ułamek ceny pierwotnej.
No dobra, nie wymądrzaj się, ciociu, tylko dawaj konkrety. Proszę bardzo, oto kilka moich ulubionych krakowskich adresów:
- ul. Kalwaryjska - jak długa i szeroka, jest tam chyba ze 20 lumpeksów, szczególnie godne polecenia są Roban (nr 25) i Smok (nr 39).
- Dawo na ul. Limanowskiego 28 i Wawrzyńca - dwa ulubione, ale lubię wszystkie lumpeksy z tej sieci.
- Ciuchy, ul. Długa 72 - ogromny ciucholand w starej fabryce, podzielony na dwie części: z odzieżą wycenioną i na wagę.
- Odzież na wagę, ul. św. Filipa 10
- Hala Targowa - w każdą niedzielę rano pchli targ, na którym co prawda fajnych ciuchów nie widziałam, ale za to można tam kupić
skórzany kufer,
rower czy
stare radio :)
- Plac Nowy - w niedziele tonie pod stertami najróżniejszych ciuchów i dodatków. Potrzeba sporo samozaparcia, żeby z morza diorów made in China wyłowić coś fajnego, ale warto się trochę pomęczyć, bo trafiają się prawdziwe cuda.
W inne rejony się nie zapuszczałam, ale chętnie się dowiem, gdzie warto się wybrać.
3. JAK SZUKAĆ?
Pewnie każdy ma własny sposób. Niektórzy przeglądają wszystko po kolei, inni pogrzebią to tu, to tam, na chybił trafił. Jedno jest pewne: liczy się
kreatywne podejście. Wiadomo, lumpeks to nie "normalny" sklep, gdzie każda rzecz dostępna jest w różnych rozmiarach. Dlatego zamiast odrzucać coś, co jest fajne, ale za szerokie albo za długie, warto się zastanowić, czy nie da się tego jakoś podrasować.
Ciuch zawsze można przecież skrócić lub zwęzić, spódnicę nosić jako sukienkę,
z kawałka materiału coś uszyć,
wydłużyć za krótkie rękawy, przeszyć guziki,
brakujący pasek zastąpić innym, coś odpruć, coś doszyć... Możliwości jest mnóstwo, a blogi szafiarek są pod tym względem prawdziwą kopalnią pomysłów. Niektórych przeróbek można łatwo dokonać samemu, za inne zapłacimy u krawca 15-30 zł.
Na koniec chyba najważniejsze: kluczem do lumpeksowego sukcesu jest wytrwałość. Grunt to się nie zrażać, kiedy po raz kolejny wracamy z polowania z pustymi rękami. W moim przypadku na 10 wypadów w teren tylko 2-3 okazują się zwycięskie, więc chcąc nie chcąc, musiałam wyrobić w sobie cnotę cierpliwości.
I to z grubsza tyle. Ode mnie. Na gazetowym forum
Ciucholandy i komisy można znaleźć adresy lumpeksów z różnych miast, ale forum jest niezbyt aktywne i pewnie wiele z nich będzie już nieaktualnych. Dlatego mam nadzieję, że inne szperaczki dorzucą coś od siebie w komentarzach :)
A to takie zdjęcie bez związku (no, niezupełnie, bo na szyldzie "Salon mód"), zrobione 2 lata temu. Za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, nie mogę uwierzyć, że teraz wygląda to tak.