Dziś wcielam w życie pomysł, który chodził za mną od dawna, a do realizacji którego zmotywował mnie w końcu ostatni wpis u Baglady: prezentuję się w wersji bez cenzury. Z zasady pokazuję w Szafie tylko ciekawsze, bardziej udane zestawy, czyli jak się ubieram, kiedy mi się chce. A kiedy mi się nie chce? Voila (i bynajmniej nie jest to strój wyłącznie po domu/po bułki!). Jak widać, jeszcze nie Jeff Lebowski, ale blisko.
Mamy więc superwygodne dresiki, buty, w których czuję się jak rasowa skater girl (albo nawet boy, bo chyba są męskie), oraz ulubioną bluzę z Ciasteczkowym. Krótko mówiąc, luz-blues tudzież total czilaut. A jakby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, Ulica Sezamkowa jest modna.
PS
Zdjęcie z sierpnia, dlatego takie zielone. Do tej pory go nie zamieszczałam, bo jakoś mi się nie podoba i wyglądam na nim na wyjątkowo zblazowaną. No ale skoro ma być naturalistycznie...
dresowe rybaczki - Everlast
buty - Etnies
okulary - C&A
torba na zakupy (superowa, bo wielka) - C&A
Ciasteczkowy też wygląda na zblazowanego ;P
OdpowiedzUsuńJeff Lebowski! Mój idol (zaraz obok Giovanny, jako przeciwwaga :-)).
OdpowiedzUsuńJa bym te spodnie czeńdżneła na szare szuwary, dresowe również, włosy bym natapirowała powiesiła jakieś gówienko typu agrafka na szyji... I chyba mamy oldschool o.O Rozumiem rozumiem że to tak specjalnie, tzn własnie nie specjalnie xD ale hmm chyba chciałabym Cię zobaczyć w oldschoolowym wydaniu ;)
OdpowiedzUsuńw stosunku obcasy a buty skater girl te drugie u mnie wygrywają jakąś 90% przewagą ;-) Też niedługo wrzucę tego typu notkę, czyli 'jak gdy mi się nie chce' ;-)
OdpowiedzUsuńŁoł, Ryfko no muszę przyznać, że nie wyobrażałam sobie Ciebie w skate butach i w bluzie z Ciasteczkowym Potworem, a tu proszę - wyglądacie cool :D Normalnie żółwik :D
OdpowiedzUsuńFajnie wiedziec, ze ryfka tez czasem wyglada jak przecietny ludz spotkany na ulicy:P.... ale twoje domowe wdzianko, jest i tak 100 X bardziej gustowne od mojego xD...pzdr!
OdpowiedzUsuńHmm... Może dlatego nieczęsto jesteś widywana na krakowskich ulicach, bo tak na prawdę zdarza CI się maskować w bluzie z ciasteczkowym potworem? ;)
OdpowiedzUsuńmoje wszelkie złudzenia, że istnieją ludzie idealni upadły.
OdpowiedzUsuńale może to i lepiej?
jeden kompleks mniej :P
pozdrawiam :)
fantastyczna bluza:)ciasteczkowy potwór rządzi:P
OdpowiedzUsuńOgólnie spoksiarsko, ale te drechy z wypchanymi kolanami... No, załamka trochę :( Po domu ujdą, ale na ulicę?! Bleee.
OdpowiedzUsuńsuper bluzaaa :)
OdpowiedzUsuńalbo ty czytasz w moich myślach, albo ja w twoich ;) Bo dzisiaj też chciałam dodać notkę w stylu: 'bez cenzury'. Bluza jest genialna
OdpowiedzUsuń@Mariis: Dawaj, dawaj! :)
OdpowiedzUsuńjak ja kocham Ciasteczkowego. Swoją drogą dobrze wiedzieć, że pani Ryfka wcale nie jest taka idealna ;)
OdpowiedzUsuńNawet w dresie wyglądasz świetnie!
OdpowiedzUsuńa to zaskoczenie! ;)
OdpowiedzUsuństrój jak strój, każdy, w którym czujemy się dobrze jest akceptowalny.
jedynie z tymi butami nie mogę się zgodzić. po tych wszystkich super butach: balerinach, kozakach, butach na obcasach...
Od jakiegoś czasu obserwuje twojego bloga i do tej pory byłam pełna uznania dla stylu, sposobu pisania i ciebie jako szperacza ale to co jest pzedstawione w te notce trochę mie załamało, ponieważ lekko przechodzone spodnie dresowe 3/4 optycznie skracają ci nogi i wyglają nieestetycznie, no a buty...dla mnie totalne dno. Za to jak byś to tej bluzy i torby założyła "dresy" z dużym krokiem i ocisłe na łydkach do tego jakieś wesołe baleriny czy trampki może jąkąś chustę. Wyglądałabyś super z jednej strony strój był by wygodny i na luzie a z drugiej strony orginalny i ładny.
OdpowiedzUsuńP.S.
I oczywiśćie do tego twoje okulary :D
ale zmiana! nonono...:D widzę,że sztywniacki styl wyjątkowo został w domu ;D nonono... zatkało mnie:D nie byłam przygotowana na taką zmianę. chyba za bardzo przywiązałam się do tego Twojego sztywniactwa:D pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńfajne ale jak dla mnie by to miało być do ja nie przepadam za dresami... no chyba że biegam ;D
OdpowiedzUsuńbluza zawodowa :)
Valtornia
jak gwiazda przyłapana przez paparazzi w samym środku
OdpowiedzUsuńPiątej Alei !:)
Chciałabym powielić wypowiedź wcześniejszego anonima, że ideały upadły :P Chociaż nie, powinnam raczej napisać, że bogini pokazała swoją naturę śmiertelnika xD Zainspirowana Twoim blogiem pozbyłam się większości bluz/koszulek z nadrukami, a Ty nagle wylatujesz z czymś takim, no wiesz?
OdpowiedzUsuńpadlam, wiele razy wchodzac tu bylam zaskoczona, ale tego szoku chyba niepredko cos pobije
OdpowiedzUsuńno przecież zajebiście!
OdpowiedzUsuńa i ja dzisiaj w dresie po mieście chodziłam, choć tak uroczego ciasteczkowego na bluzie nie mam, ale chociaż kropki są.
OdpowiedzUsuń;)
Wyglądasz jak gwiazda przyłapana na porannym spacerze ;) Z tą minką :)
OdpowiedzUsuńoj, ja się wręcz z Ciasteczkowym utożsamiam! niestety, albo stety, ja swojego wydania bez cenzury nie ujawnię, bo dresu brak. och, miałam swego czasu cudną przetartą bluzę z lumpa, na rękawach tęcze miała, ale też poszła w śmieci i nic domowego nie zostalo, jeno jedna para dżins;(
OdpowiedzUsuńPokazałaś zupełnie coś innego, w takim stroju sobie Ciebie nie wyobrażałam :)
OdpowiedzUsuńNo załamka totalna. Nie dość, że nosi dresy, to pewnie czasem też je schabowe z ziemniakami, wynosi śmieci i nie chce się jej zmywać brudnych garów. Człowiek nie Szafiarka!
OdpowiedzUsuńChoć nie, w te brudne gary to jednak nie uwierzę...
pewnie, że jest modna, sama ostatnio zrobiłam zdjęcie dziewczynie w bluzie z ciasteczkowym, powinno być na e-lamie w ciągu tygodnia ;), ale właściwie to ja chciałam zapytać czy ryfka na feminotece to ty?
OdpowiedzUsuńczyli zostałam prawdziwą trendsetterka;)
OdpowiedzUsuń@Anonim 20:59: Jeśli chodzi o nadruki, to robię wyjątek tylko dla Ciasteczkowego i South Parku.
OdpowiedzUsuń@Mademoiselle: Nie, Ryfka z Feminoteki to nie ja (szczerze powiedziawszy, ja jakoś nie czuję tych femini-klimatów). Ta z Wizażu zresztą też nie.
@ Baglady: Dni Kate Moss są policzone!
czyli juz mogę sie nazywać polska kate moss,chociaż ona wygląda jak pól mnie:)a na serio to czytałam komentarze pod tym postem i troszkę przykre,ze niektóre reakcje takie niefajne.chociaż ja przypuszczałam,ze bardziej mi się dostanie za poplamione dresy ale widać kobiecie w ciąży nie wypada "jeździć".
OdpowiedzUsuńmam wrażenie,ze ryfka stajesz sie powoli taką netową celebrytką bo naprawdę zdziwiło mnie,ze kogos może dziwić twoje zwyczajne ubranie :)tak jakbyś była jakąś madonną:)oczywiście z calym szacunkiem to pisze.
Ryfka, własnymi rękami (własnym dresem właściwie) obaliłaś własny mit. Kurcze no, chodzi w dresach! I w eko-torbie pewnie nosi jakieś całkiem prozaiczne artykuły spożywcze bo wygląda na to, że nie tylko wygląda ale też je i oddycha. No ja nie wiem!
OdpowiedzUsuńAle niektórzy depresję złapali po tym jak to zobaczyli. Nie wiedziałam że takie wrażliwe społeczeństwo mamy. :D
OdpowiedzUsuńOhh mój ukochany ciasteczkowy :))) Uwielbiam go! I już powiedziałam mojemu lubemu, że jak mi da bluzke z ciasteczkowym to za niego wyjdę :) Pozdr. Asia
OdpowiedzUsuń"ideały upadły" haha!
OdpowiedzUsuńa mi właśnie podobasz się w takiej wersji; teraz jeszcze bardziej pokazujesz że jesteś prawdziwą, 100% kobietą :)
Chyba nie wszyscy zrozumieli, że nie o to tutaj chodzi, żeby narzucać na siebie jeszcze fajną chustę, przebrać buty i zastąpić spodnie innymi...
OdpowiedzUsuńCóż mogę rzec? Chyba tylko, że ja mam brązowy dresik...
Nie wiem, skad te komentarze o upadku idealow;-). Nie ma obowiazku wygladac zawsze tip-top przeciez. Bluza jest rewelacyjna, ale przyznam szczerze, ze spodnie mi sie nie podobaja. Maja najgorsza z mozliwych dlugosc. Nie ukrywam poza tym, ze mnie zadna sila nie wygnalaby z domu w dresowych spodniach:-)
OdpowiedzUsuńJak widzę, la donna e mobile. Sympatycznie i zwyczajnie, Ciasteczkowy Potwór dodaje smaku całemu strojowi. Jedyny minus to dla mnie spodnie, są zapewne wygodne, ale wyglądają nijako.
OdpowiedzUsuńJa albo biegam w dresie, albo chodzę w nim po domu. Lubię!
OdpowiedzUsuńKompletnie nie rozumiem krytycznych uwag tu zamieszczonych. Czy wszyscy ci ludzie nie mają ani jednej wyciągniętej piżamy, zmechaconego ciepłego swetra, dresików domowych? Chodzą po domu w pełnym makijażu i na obcasach? I może stylizują się starannie do gotowania zupy mlecznej? Gratulacje ;->
OdpowiedzUsuńNo z tymi ideałami to nie przesadzajmy, nie kazdemu musi się chcieć codziennie ;)
OdpowiedzUsuńAle wersja rzeczywiście inna od wszystkich ;)
Przy moich powyciąganych spodniach od piżamy w misie polarne na snowboardzie Twój zestaw to kreacja co najmniej wyjściowa. Komentarze w stylu "ideał sięgnął bruku" trochę mnie śmieszą, ale i tak nic nie pobije kabanosa:)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że główną przyczyną szoku jest to, że upadł mit Ryfki - wiecznie perfekcyjnej sztywniary.
OdpowiedzUsuńTwoje stylizacje były do tej pory tak idealne, sugerujące, że jesteś sztywniara nawet, kiedy śpisz, a tu się okazuje, że Ryfka też człowiek. Szok!
I dobrze, bo nawet sztywniactwo musi mieć kres ;)
Chociaż mnie zboczenie estetyczne nie pozwoliłoby wyjść w takim zestawie na ulicę; spodnie + jakiś long - ok; bluza(cudowna!) + jeansy - jak najbardziej.
Ale ja domowe spodnie muszę mieć dopasowane i współgrające z resztą stroju ;)
styledigger: a co powiesz na spodnie w brokatowe śnieżynki i niebrokatowe pingwinki?
OdpowiedzUsuńIdeał nie sięgnął bruku, ideał wyszedł po bułki...
Do Szafy trafiłam całkiem niedawno, przez jakiś stary TS. I od tamtej pory bywam tu naprawdę regularnie. Sukcesywnie też czytam Archiwum.
OdpowiedzUsuńNie wszystkie Twoje kreacje mi się co prawda podobają, ale to przecież kwestia gustu, prawda? :) Niektóre za to są wręcz rewelacyjne! I kocham większość Twoich butów :-)
Przede wszystkim gratuluję odwagi w publikowaniu swoich pomysłów. Oby tak dalej :-) Zyskałaś właśnie nową czytelniczkę :-)
Pozdrawiam serdecznie,
M.
Jestem większą sztywniarą niż Ty - nigdy nie wyszłabym z domu w dresie. Zawsze jestem wysztafirowana na tip-top :-)
OdpowiedzUsuńCzułabym się zaniedbana.
Ale czasem chodzę w kalesonach po domu, jak nikt nie widzi ;-)
To najwygodniejsze spodnie na "po domu", jakie mam. :P
Ryfka, gratuluję, +10 do odwagi ;) A zestaw - jak zestaw, nic szczególnie odrzucającego, nic szczególnie pociągającego. Wyglądasz normalnie, i pewnie to jest dla niektórych szokujące i przerażające ;)
OdpowiedzUsuńSkądinąd, jeśli na codzień nosisz się tak, jak na tym zdjęciu, to w takim razie lepiej teraz rozumiem motto Twojego bloga ;] No, chyba że częściej Ci się chce, niż nie chce...
Ryfka, jak mogłaś?! Teraz miliony czytelników straciło idola, upadły ideały, zasiałaś chaos w ich sercach, wywróciłaś światopogląd do góry nogami... Krach prawie tak duży jak na giełdzie w usa ;)
OdpowiedzUsuńI tak dla zaspokojenia własnej ciekawości: Wy tu na jakimś forum działacie, tak? Podzielcie się adresem :-)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że idea Szafy i blogów o modzie jest mi ostatnio coraz bliższa, chcę więcej o tym poczytać :-)
@ Mało-wielkomiejska: Zgadza się, mamy swoje zamknięte forum. Link (z zasadami przyjęcia) w zakładkach.
OdpowiedzUsuńaaa czyli to wszystko to tak naprawde sciema i gdybym Cie kiedys spotkala na ulicy to bys miala bluze z ciasteczkowym potworem, a nie sukienke Green Establishment? ;) no zartuje oczywiscie, uroczy ten dresik.
OdpowiedzUsuńśledzę Twojego bloga od jakiegoś czasu (hmmm blog o modzie, tego bym się po sobie nie spodziewała..) i naprawdę mi sie podoba - ale nie o tym. Wreszcie ktos napisał o zjawisku, które jest mi bliskie, a nazywa się"niechcemisię". Na codzień musze dbac o to jak wyglądam, a z racji zawodu pewne wymogi nie są raczej kompatybilne z moim luzackim (a nie sztywniackim-ha!) podejściem do ubrań i mody. Po pracy zawsze mam ochote odreagować i kończę, podobnie troszkę jak ty- w bluzce z myszka miki z sh, albo dziwacznych rybaczkach, starych balerinach, spodniach w kratke z niewielką dziurą itp.I czuje sie dobrze.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nasze społeczństwo jest dosyć mało wyluzowane w tej kwestii. Rozbawiły mnie komentarze w stylu" a przecież mogłabys miec chuste i obcisłe w łydce, do byloby modnie" albo "te spodnie to ohydne są". Współczuje (szczerze!) osobom, które nie umieją wyluzować. I pobawić sie trochę stylem Lebowskiego..Zawsze nosicie "wysmakowane zestawy"?
Ja akurat uznaje zdolnosc do ubieranie się niedbale "po bułki", za efekt tego, ze jestem w jakims otoczeniu (mojej dzielnicy) zadomowiona.
Przepraszam za długi komentarz, pozdrawiam i nastepnym razem sie zaloguje:)
Anonimko kochana, dzięki za ten komentarz!
OdpowiedzUsuńTak jak piszesz, w takim stroju czuję się właśnie "zadomowiona". Powiedziałabym nawet, że wolna i wyzwolona od własnej próżności, ale nie przesadzajmy z tym filozowaniem, w końcu to tylko ciuchy, nie? ;) Poprzestańmy na tym, że czasem po prostu człowiekowi dokumentnie wisi, jak wygląda.
Na blogu pokazuję zestawy, które uważam za szczególnie udane, którymi chcę się pochwalić (m.in. dlatego tak rzadko pojawiają się tu nowe zdjęcia). Ale chyba nikt nie sądził, że dzień w dzień mam ciuchową wenę. Kurde, nawet Sarę Jessikę Parker widziano ponoć w dresie i japonkach!
Faktycznie super teraz z tymi komentarzami ;-) Tak testowo jednego u Ciebie pozwoliłam sobie umieścić ;p
OdpowiedzUsuńMasz niesamowite wyczucie koloru. Cud miód. Ciekawe; chciałabym zobaczyć Cię we fraku i w długich, szaro-brązowych, pumpowato-męskich spodniach w prążki. To byłby hicior.
OdpowiedzUsuńPS Komentarz ogólny, odnośnie wszystkich strojów, a nie jednej notki jeno ;)
OdpowiedzUsuńChylę czoła...
OdpowiedzUsuńŻeby jednym kliknięciem unicestwić własną legendę, to trzeba mieć nieprzeciętną odwagę i dystans do siebie. Mało kogo na to stać.
Ale ten szalik, tak poza dresami, ten który pokazałaś na blipie jest po prostu wspaniały! Taki gruby, długi, cudowny! Chociaż osobiście wolałabym fioletowy :) Jak można sobie taki zrobić?
OdpowiedzUsuńPamiętam że strasznie mnie intrygowały te skejciarskie buty, jak o nich wspominałaś jakoś w zeszłym roku, ale nie sądziłam, że kiedyś zaprezentujesz. A Ciasteczkowy piękny, taki radosny :)
OdpowiedzUsuń@ Mało-Wielkomiejska: Nie mam zielonego pojęcia, jak się takie szaliki robi, ale mam nadzieję, że moja koleżanka spojrzy i będzie wiedziała :) W zasadzie sam wzór nie jest tak istotny, tylko te bąble na końcach. Tu sklep pani, która te szaliki robi. Może i dość drogie, ale macałam ten zielony na żywo (niestety, nie na sprzedaż) - gruby, długi i naprawdę przepięknie wykonany.
OdpowiedzUsuńPrzestań! Nie mów mi, że faktycznie jest gruby, cieplutki i długi bo mi się będzie śnił w nocy :) Kocham szaliki. Wszelkiej maści i rodzaju. Ostatnio od mamy na urodziny dostałam przecudny szalik z H&Mu, właściwie to taka duża chusta, w moim kolorze (czyt. fioletowym) i tak strasznie mi się podoba, że aż szkoda jej nosić :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę znaleźć zdjęcia, może kiedyś przy okazji...
Sportowo, lecz nadal z klasą.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga, mmm...
OdpowiedzUsuńdlatego też mam pytanie,
co sądzisz o butach emu australia?
wzbudzają kontrowersje
i jestem ciekawa Twojej opinii na ich temat
Dzięki Ryfka,wielkie dzieki!!!
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu zaglądam do Twojej Szafy (uwielbiam to miejsce!)i trochę się załamałam,że nie zawsze wyglądam super (bo mi się nie zawsze chce). Okazuje się, że nawet taka zajefajna Szafiarka jak Ty, nie zawsze ma ochotę na super przebranie.Bardzo mnie to podbudowało!!!
@ Brum-brum: Z tym frakiem to się nawet udało ;)
OdpowiedzUsuń@ Przedostatni Anonim: O emu pisałam w komentarzach pod tym postem.
OOO, kochaneńka, jak byś jeszcze do tego przywdziała wełniany płaszcz za kolanka, noszony w konwencji luźnego szlafroka, z wyciągniętym na wierzch kapturkiem bluzy, to byś wyglądała, nie przymierzając, jak bapcia, czyli że ja :)
OdpowiedzUsuńdla miłosniczek SATC, gwoli przypomnienia, w drugim sezonie w odcinku "Old dogs, new dicks" Carrie miała podkoszulek z Ciasteczkowym :) coś w nim jest, w tym Cookie monster :)
OdpowiedzUsuńcarolinah
Carolinah, dzięki za cynk! Myszkę Mickey pamiętam, ale Ciasteczkowego coś nie kojarzę. Jak będę oglądać SATC po raz tysiąc-nie-wiem-który (a na pewno będę), to specjalnie się przyjrzę :)
OdpowiedzUsuńwalk walk fashion baby :D
OdpowiedzUsuńPrzychodzę z instagrama(mu?). Pamiętam ten post, mnie twoja stylówka wtedy nie ruszyła, jako, że sama pozwalałam sobie i wtedy, i teraz na "dresy". Za to ruszyło mnie, (I do tej pory rusza, bo zazwyczaj potrafię rozpoznać prawie każde zdjęcie z Krakowa) że tego miejsca że zdjęcia za nic nie potrafię umiejscowić na mapie. Po tylu latach już nie dręcz i zdradź proszę - gdzie to jest?? :-D
OdpowiedzUsuńTo ja, Ryfka :) Nie wiem, o co chodzi, ale od wczoraj nie jestem w stanie komentować z mojego konta, tylko muszę jako niezalogowana :/
OdpowiedzUsuńTak czy siak, to ulica Miechowska.