Jako wielbicielka robienia list, od dawna spisuję sobie w notesie pomysły na posty. Do tej pory ich realizacja postępowała w zawrotnym tempie kolejki na poczcie, ale teraz, w moim nowym, poetatowym życiu nastąpiła wyraźna poprawa (chciałabym zauważyć, że to już czwarty post w tym miesiącu!). Wpis o moim ubraniowym niezbędniku miałam na liście co najmniej od roku. Ostatecznie zmobilizowało mnie Zalando (które jest partnerem tego wpisu) oraz ich nowy Kurs z klasyków mody, czyli strona, na której możecie obejrzeć naprawdę fajnie zrealizowane filmiki z 4 podstawowymi elementami garderoby (białą koszulą, ramoneską, małą czarną oraz sztybletami) wystylizowanymi na 3 różne sposoby.
A jakie są moje klasyki? Co noszę najczęściej i bez czego nie wyobrażam sobie swojej szafy? Wynotowałam 8 takich elementów, które złożyły się na zestaw typu #klasycznaSztywniara, w którym - z niewielkimi modyfikacjami - można mnie zobaczyć w zasadzie przez cały rok (poza sezonem upałów i mrozów). Gdybyście akurat szukali czegoś w tym stylu, to pod każdym z punktów znajdziecie link do wybranych przeze mnie podobnych propozycji z Zalando. No to jedziemy!
1. BIAŁA KOSZULA
Uwielbiam koszule. Najbardziej białe, męskie i dużo za duże. Są luźne, przewiewne (bo oczywiście wybieram tylko naturalne materiały) i po podwinięciu rękawów idealnie sprawdzają się latem. Egzemplarze bardziej dopasowane zwykle noszę zapięte na ostatni guzik i zawiązuję pod szyją czarną aksamitkę. Ten pensjonarsko-kowbojski efekt chyba nigdy mi się nie znudzi.
2. BAWEŁNIANA BLUZA
Kiedyś w mojej szafie królowały swetry, ale kiedy zaczęłam dojeżdżać do pracy na rowerze, przeszłam na zbluzowaną stronę mocy. Bawełniana bluza to najwygodniejsza rzecz na świecie. Fakt, nie wygląda się w niej specjalnie elegancko, ale na szczęście akurat na tym nigdy mi nie zależało. Zresztą, jeśli jest jednokolorowa, to wystarczy, że założę pod spód koszulę z aksamitką i od razu robi się trochę "dostojniej".
3. DŻINSOWE RURKI
Miękkie, dopasowane rurki z dodatkiem elastanu - czy muszę dodawać coś więcej? Mam kilka par, ale najbardziej lubię ciemnoszare, które pasują mi naprawdę do wszystkiego (chociaż najczęściej i tak noszę je z koszulą albo bluzą). Co jeszcze? No dobra, napiszę to: uważam, że w tym fasonie moje nogi wyglądają naprawdę nieźle.
4. SZTYBLETY
Wiecie, że uwielbiam botki w męskim stylu. W sumie 90% moich butów wygląda, jakby należała do faceta. Sztyblety to od paru miesięcy najczęściej noszone przeze mnie buciory. Wyglądają trochę "rockowo", są miękkie, lekkie, megawygodne, a dzięki gumie po bokach błyskawicznie się je zakłada i zdejmuje (duży plus dla człowieka wychodzącego z domu zawsze na ostatnią chwilę).
5. LUŹNY PŁASZCZ
Mam ściśle sprecyzowane wymagania w stosunku do płaszczy. Muszą być miękkie, oczywiście dłuższe (bo nawet kiedy byłam nastolatką, nie lubiłam, żeby mi wicher hulał po nerach), luźne i co najważniejsze, z szerszymi rękawami (wąskie rękawy cisnące pod pachami to jakaś plaga - co niby wkładać pod taki płaszcz? koszulki na ramiączkach?). A najlepiej, jak jeszcze mają duże kieszenie i są w moim ulubionym granatowym kolorze.
6. DUŻA CHUSTA
Jestem strasznym zmarźluchem i przez większą część roku chodzę opatulona. Duża chusta (wiadomo, że najlepiej w azteckie wzory) bywa więc moim szalikiem lub peleryną, a podczas podróży pociągiem czy samolotem doskonale sprawdza się jako kocyk (hasztag: #emerytka).
7. DUŻA MATERIAŁOWA TORBA
Dawniej nosiłam tylko skórzane torebki, ale parę lat temu przesiadłam się na wielką dżinsową torbę ze skórzanymi uchami i od tego czasu rzadko można mnie zobaczyć z inną. Jest pojemna, jest lekka, jest zamykana na suwak, można do niej wrzucić zakupy ze spożywczaka, no i kluczowa sprawa: bez problemu mieści się do rowerowego koszyka.
8. KAPELUSZ
Do kapeluszy przekonałam się jakieś 6 lat temu i od tamtego czasu można chyba powiedzieć, że brązowa fedora to mój znak rozpoznawczy. Niestety, w kapeluszu nie bardzo da się jeździć na rowerze, więc od kiedy wciągnęłam się w codzienne pedałowanie, noszę go rzadziej, ale nadal nie wyobrażam sobie bez niego mojej szafy. W moim przypadku ma naprawdę magiczną moc. Nic tak nie dodaje mi pewności siebie.
Tak to wygląda u mnie. Uniseksowo i wygodnie (szok). A jak jest u Was? Gdybyście mieli stworzyć zestaw własnych klasyków, to z czego by się składał?