Ponieważ czasem trafiają mi się mejle z pytaniami "Jak zacząć?", postanowiłam zebrać kilka wskazówek dla początkujących/niezdecydowanych szafiarek. Niech mnie jednak drzwi do H&M ścisną, jeśli chcę tu występować w roli mentorki. Po prostu myślę, że takie podsumowanie może się komuś przydać. No i lubię robić listy :)
Poniższe wskazówki to rzecz jasna tylko
moje osobiste przemyślenia na temat
technicznych stron szafo-blogowania. Nie wnikam w zestawy ciuchów czy zakres tematyczny bloga (wpisy pozaszafiarskie itd.). Kiedyś na forum dyskutowałyśmy o tym, jaka powinna być idealna e-szafa, i niektóre opinie były całkowicie sprzeczne. Wiadomo, każda szafiarka ma trochę inny pomysł i podejście. I całe szczęście, bo inaczej byłoby strasznie nudno :) Ja widzę to tak:
1. DOMENA I NAZWA
Pierwsza decyzja dotyczy
serwisu, w jakim chcemy założyć bloga. Wybór jest spory. Ja polecam
Blogspot i
Wordpress (uwaga: ten ostatni nie pozwala na zamieszczanie reklam). Wiele szafiarek używa
Bloksa, ale sama raczej bym go nie wybrała, bo często się zawiesza (potrafi "zjeść" wpis lub komentarz przed jego opublikowaniem). A już pod żadnym pozorem nie zdecydowałabym się na
Onet, który jest moim zdaniem wyjątkowo niewygodny i nieczytelny.
Kolejna kwestia to
nazwa bloga. Dobrze, jeśli jest w miarę
krótka i
łatwa do zapamiętania. Blogów są tysiące, a w Polsce samych szafiarskich chyba ok.
200 400 700 (niech mnie ktoś poprawi), więc warto wybrać taką, która nie pozwoli nam zginąć w tłumie. Idealnie, jeśli nick autorki można powiązać z jej blogiem - bardzo ułatwia to identyfikację.
Tak naprawdę wcale nie musimy zakładać bloga. Prostszą - i mniej zobowiązującą - alternatywą może być profil na którymś z serwisów fotograficznych/modowych, np.
Stylio,
Lookbook czy
Flickr (gdzie działa modowa grupa
Wardrobe Remix).
2. SZATA GRAFICZNA
Blog powinien być
wygodny i przyjazny dla oka odwiedzającego. Przejrzysty i konsekwentny układ, czytelna czcionka, niezbyt jaskrawe kolory. Fajne
szablony i
dodatki do blogspotowych blogów można ściągnąć np. z
Blogger Bustera.
3. ZDJĘCIA
To najważniejszy element blogów szafiarskich. Dobrze, jeśli są
jasne,
wyraźne,
odpowiedniej wielkości (tzn. nie tak małe, że ledwo co widać, ale nie tak duże, że nie mieszczą się na ekranie), a do tego szybko się ładują.
Oczywiście przydaje się porządny
aparat, najlepiej lustrzanka, którą można wyczarować takie cuda jak u
Kaka Bubu czy
Styledigger, ale i bez dobrego sprzętu da się żyć. Ja używam starego kompaktu (Kodak DX 6490) i chyba nie jest najgorzej, a Enso świetnie sobie radzi zwykłym telefonem komórkowym! Dużą pomocą są tu
programy do obróbki (np. darmowy
Pixlr i
Photoscape), w których możemy nasze zdjęcia przyciąć, rozjaśnić, poprawić kolory czy dodać ciekawe efekty. Gorąco polecam przed wklejeniem na bloga załadowanie ich najpierw na
Flickr, który wyraźnie (i automatycznie) poprawia jakość.
Zmorą wielu szafiarek jest brak
fotografa. Można wykorzystać chłopaka, siostrę lub koleżankę, ale jeśli nie mamy nikogo pod ręką, zawsze zostaje
samowyzwalacz. Jak dowodzi
blog Magdalene czy niektóre sesje
Pyzy, szafiarka może być samowystarczalna :)
Co do samego wykonania zdjęć, to warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Po pierwsze, aparat powinien znajdować się mniej więcej
na wysokości pasa, inaczej proporcje sylwetki zostają zaburzone (zdjęcia robione z góry są wyjątkowo niekorzystne, bo skracają nogi, wydłużając np. nos). Po drugie, najlepiej fotografować się na powietrzu, w świetle dziennym (na blogu
Fabriklandia przeczytałam kiedyś, że
najlepszym malarzem w fotografii jest słońce - święte słowa!). Po trzecie, dobrze jest wybierać
jasne, jednolite tło (zwłaszcza gdy mamy na sobie ciemne ubrania). Oczywiście nie ma jak
ciekawy plener, ale pusta ściana pokoju czy balkon też mogą się świetnie sprawdzać. Po czwarte, nie ma się co łudzić, że dobre zdjęcie uda się zrobić od razu -
trzeba się trochę napstrykać. Wreszcie jeśli chodzi o
pozowanie, to ja lubię, kiedy poza "modelki" jest w miarę statyczna, naturalna i pozwala zobaczyć, jak ciuchy się układają, ale dynamiczne, zakręcone zdjęcia też się fajnie ogląda. Nie zaszkodzi również uśmiech - na przeszkolenie wysyłam do specjalistek:
Aife i
Morven. A więcej porad dotyczących pozowania można znaleźć
u Vintage Girl.
4. TEKSTY
Zdjęcia mówią zwykle same za siebie, ale opis może być ich świetnym uzupełnieniem. Podawanie
źródeł ubrań to już szafiarska tradycja. Część dziewczyn dodaje też
ceny.
A co powinno być w notkach? Moim zdaniem
to, czego nie widać na zdjęciach. Zamiast pisać, że "do czerwonej sukienki założyłam białe rajstopy", lepiej chyba wyjaśnić, skąd pomysł na strój, zalinkować zdjęcie, które było inspiracją, opisać krawieckie przeróbki czy dramatyczne polowanie (po nauki odsyłam do Cioci
Fretki i Cioci
Harel). Dobrze też, jeśli tekst
nie jest zbyt długi (ten przekracza wszelkie normy unijne!) oraz... nie zawiera
błędów ortograficznych (
Firefox automatycznie je podkreśla i nieraz zaoszczędził mi wstydu).
5. KOMENTARZE
Ostatnio ciągle to powtarzam i powtórzę raz jeszcze: uważam, że
dzięki komentarzom blog żyje. To nie tylko sposób na poznanie opinii innych, ale także (a dla mnie
przede wszystkim) na lepsze poznanie odwiedzających, rozwinięcie tematu poruszonego w poście, czy po prostu taka "towarzyska herbatka". Nie wszyscy decydują się na włączenie tej opcji, jednak jeśli już to robimy, przyda się sporo
dystansu. Każdy lubi komplementy, ale trzeba się też przygotować na słowa krytyki. Nie ma jednak co popadać w depresję z powodu niepochlebnych opinii (ani w samozachwyt z powodu pozytywnych). Wszystkim nigdy się nie dogodzi, a już na pewno nie w sprawach mody. Oczywiście co innego krytyka, a co innego zwyczajne chamstwo. Na pocieszenie dodam, że komentarze poniżej pewnego poziomu zdarzają się niezwykle rzadko. Przed nimi, podobnie jak przed spamem i reklamami, uchroni nas włączenie
moderacji.
6. BŁĘDY
Szafowanie to nie matematyka i trudno tu chyba mówić o "błędach", ale jest kilka rzeczy, które
mnie - jako odwiedzającą - rażą: ciemne, niewyraźne zdjęcia, byki w notkach, dająca po oczach kolorystyka bloga, zamalowywanie twarzy (lepiej po prostu uciąć zdjęcie na wysokości szyi), fotografowanie się na boso (halo, buty to często podstawa kreacji!). Nie jestem też fanką nagłówków zajmujących cały ekran, konieczności ciągłego "jeżdżenia" suwakiem w dół i w górę (albo nie daj Boże jeszcze na boki), układu typu jeden post na stronie (utrudnia to przeglądanie wcześniejszych wpisów) i zamieszczania zbyt wielu zdjęć (oczywiście nie mówię tu o sesjach, gdzie każde zdjęcie stanowi część pewnej opowieści, tylko o wklejaniu kilku(nastu) niemal identycznych ujęć).
7. POCZĄTKI
Dobra, powiedzmy, że mamy już bloga. Co dalej? Warto poprosić o dodanie go do
Listy Polskich Szaf (oczywiście jeśli na blogu jest już kilka postów, a nie tylko jeden pt. "Zakładam szafę"). Komentowanie u innych to dobry sposób na zaznaczenie swojej obecności w sieci i zyskanie odwiedzających, jednak nachalna reklama ("u mnie nowa notka - zajrzyj koniecznie!" itp.) odnosi zazwyczaj wprost przeciwny skutek. Umiar i cierpliwość wysoce wskazane.
8. A PO CO TO WSZYSTKO?
No właśnie, po co w ogóle prowadzić e-szafę? Pewnie każda szafiarka ma własne powody. Ja mogę mówić za siebie: Bo pozwala mi być częścią fantastycznej społeczności ciuchowych wariatek. Bo daje mi możliwość "artystycznego" wyżycia się. Bo to naprawdę świetna zabawa. Bo jestem próżna i lubię się chwalić :)
Uff... Wpis mi się rozwinął jak rolka papieru toaletowego, a i tak pewnie wiele rzeczy pominęłam. Liczę, że inne ciotki szafiarki uzupełnią :)