Ze zdjęć w moim albumie wynika, że ostatni raz miałam na sobie legginsy z lycry w roku Pańskim 1993. Nie myślałam, że ta moda kiedykolwiek wróci. Podobnie zresztą było z rurkami (które pamiętam jeszcze jako "gumki"): kiedy kilka lat temu przeczytałam gdzieś, że mają być znowu modne, potraktowałam to jako dobry żart ("Jasne, już widzę, jak cała ulica przerzuca się na wąskie spodnie, hahahaha!"). Ma się ten szósty zmysł modowy.
Ale wracając do legginsów... Zdołałam się oprzeć popularnym
(niby)lateksom vel
"mokrym" gaciom i już miałam się ustawiać w kolejce po medal za trendoodporność, kiedy plany pokrzyżowały mi dziewczyny z
A&E. Przed ich
Lookbookiem musiałam skapitulować i przyznać, że bez kwiecistych legginsów z
tej (absolutnie genialnej!) stylizacji moja szafa nie ma sensu (ba, przez tę sesję
prawie przekonałam się do marmurkowego dżinsu). Od razu wystosowałam do nich mejla z pytaniem, czy legginsy będą do kupienia. Ania i Ewa odpisały, że nie planowały wstawiać ich do sklepu, bo są trochę rozciągnięte, ale jeśli chcę, to mogą mi je podarować. Ma się rozumieć, że chciałam! Legginsy okazały się nie tyle rozciągnięte, co po prostu o kilka rozmiarów za duże (zwłaszcza w górnych partiach), jednak po zakryciu newralgicznych miejsc wyglądają moim zdaniem całkiem nieźle.
Ale, ale! Na tym nie koniec nowości. Jak widać, zdobyłam w końcu upragniony melonik. Wszystko przez
Keirę Knightley oraz koleżankę
Marzymską.
Steven Tyler chyba takiego nie nosił, ale i tak czułam się w tym zestawie, jakbym jechała w trasę koncertową z Aerosmith. W sumie nie wiem dlaczego.
upragniony melonik - Allegro (na razie w fazie oswajania)
wielkie szlafrokowate swetrzysko George - ciucholand
zwykła koszulka - Target
niespodziewany łańcuch - C&A (no ja pierniczę, prawie dwa lata szafowania, a Fotograf nadal nie wie, że jeśli coś się przekrzywi, to trzeba mi powiedzieć)
kwieciste legginsy - prezent od A&E Vintage Store
spódnica z pseudoskóry - ciucholand
skórzane botko-kaloszo-kozaki - ciucholand