Zawsze mówiłam, że nigdy, przenigdy nie wystąpię przed kamerą. I do tej pory szło mi całkiem nieźle. Na wszelkie telewizyjne i youtube'owe zaproszenia odpisywałam, że "dziękuję, ale obawiam się, że mogłabym dostać zawału", i po krótkim, kurtuazyjnym namawianiu zwykle było po sprawie. No i taka byłam twarda, dopóki hasło "film" nie pojawiło się w pakiecie z "IKEA" oraz "szafa".
Nie mogłam uwierzyć, jakiego mam farta: jestem w trakcie urządzania mieszkania, ciuchy trzymam w pudłach, walizkach i na stojakach, a tu dzwoni jedna z moich ulubionych marek i mówi, że chętnie zafunduje mi "szafę Sztywniary". W ciągu sekundy moje standardowe "Nieeee, ja się wstyyydzę..." zastąpiło "Powiedzcie tylko, gdzie mam podpisać!" Oczywiście nadal bałam się występu przed kamerą, ale dla szafy byłam gotowa zrobić coś, czego zwykle unikam jak ognia, czyli wyjść ze swojej strefy komfortu.
Na szczęście okazało się, że nie muszę wychodzić zbyt daleko, bo film będzie się składał z krótkich ujęć oraz głosu z offu, nagrywanego później (czyli nie będę musiała mówić do kamery - uff). Jeszcze bardziej uspokoiłam się, kiedy zajrzałam na stronę Film Republic - firmy odpowiedzialnej za produkcję. Zobaczyłam, jakie reklamy mają na swoim koncie, i wiedziałam już, że jestem w dobrych rękach.
Całość kręciliśmy w sumie 3 dni: 2 dni w naszym mieszkaniu i 1 w sklepie IKEA; plus kolejnego dnia dogrywaliśmy głos. Przyznam, że zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, ile przy takim króciutkim filmiku jest roboty. Byłam w lekkim szoku, kiedy w sobotę rano pod mój blok zajechały 4 ciężarówki sprzętu (!) i 2 vany ludzi (!!), a w salonie pojawiły się tory z jeżdżącą kamerą. Zamieszanie było spore (dość powiedzieć, że w pewnym momencie moje buty znalazły się pod prysznicem, a krzesło balkonowe - przy windzie), ale super było móc poobserwować to wszystko od środka i poudawać aktorkę przy profesjonalnych okrzykach: "Kamera... Akcja!".
Z efektu jestem naprawdę zadowolona. Wydaje mi się, że film dość dobrze oddaje mój charakter i klimat bloga. No i najważniejsze - w końcu mam szafę, jaka mi się zawsze marzyła: z lustrzanymi drzwiami, mnóstwem schowków, przegródek i nawet oświetleniem w środku. Moja reakcja na widok świeżo zmontowanej szafy chyba powiedziała wszystko, bo ekipa, widząc moje zahipnotyzowane spojrzenie, postanowiła na chwilę wyjść z pokoju i zostawić mnie z nią sam na sam. Kiedy już doszłam do siebie i wszystko sobie elegancko poukładałam (w głowie i na półkach), to następnego dnia ledwo zmusiłam się, żeby iść do pracy. Miałam ochotę po prostu siedzieć i patrzeć na ten idealny porządek. O szafie będę jeszcze pewnie pisać na blogu, a dziś zapraszam na zapowiadany filmik oraz kilka zdjęć z planu.
A, i już na koniec, w ramach ćwiczeń do oscarowej mowy, która niechybnie mnie czeka, chciałabym jeszcze raz podziękować całemu dream teamowi z
IKEA,
Grey Group i
Film Republic. Jesteście najlepsi.
Sztywniara w wersji audio-video. Tego jeszcze nie było!
A więcej o szafach PAX z wyposażeniem KOMPLEMENT (teraz trwa fajna promocja) dowiecie się tutaj.
1 - Panowie oświetleniowcy w akcji.
2 - Salon piękności między magazynowymi półkami. / fot. Film Republic
3 - "Gdzie jest słonko, kiedy śpi..." Nagrywamy! / fot. Film Republic
4 - Noc w IKEA. Nie ma takiego zmęczenia, z którym nie poradziłby sobie profesjonalny makijaż. I odpowiedni filtr na Instagramie.
1 - Szafa z lustrem? Wiadomo, że bez słitfoci się nie obejdzie.
2 - Sceny łóżkowe też kręciliśmy (nie przeszły przez cenzurę).
3, 4 - Cyrk na kółkach, czyli plan filmowy w naszym mieszkaniu.