Ten wpis powstał z czystego lenistwa. Często dostaję mejle z pytaniami o to, w których lumpeksach buszuję i jak udaje mi się znaleźć to czy tamto. Pomyślałam, że jeśli spłodzę na ten temat jakąś notkę, to może będę miała spokój :) Oczywiście to "poradnik" czysto subiektywny. Reklamacje nie będą uwzględniane. Mile widziane jednak inne rady, doświadczenia, osobiste techniki polowań oraz adresy ulubionych lumpeksów (nie tylko z Krakowa i nie tylko z Polski).
1. JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?
Dobry humor
To kwestia, którą uważam za absolutnie podstawową w lumpeksowych zakupach (i zresztą wszystkich innych). Kiedy poziom wkurzenia mam wyższy niż zwykle, nigdy nie udaje mi się niczego znaleźć. Wszystko jest brzydkie i we wszystkim wyglądam beznadziejnie. W moim przypadku nie ma czegoś takiego jak "zakupy na poprawienie humoru". Udane zakupy muszą wypływać z dobrego humoru.
Czas
Czas
Nie umiem kupować w pośpiechu. Muszę się zastanowić, wszystko dokładnie obejrzeć, przymierzyć. Przede wszystkim jednak najpierw znaleźć, a to w przypadku lumpeksów wymaga sporo czasu. Dlatego warto wygospodarować sobie na ten cel wolny dzień albo chociaż popołudnie.
Ekwipunek
- duża torba, którą można przewiesić przez ramię - żeby nie przeszkadzała w grzebaniu i żeby można było do niej wrzucić łupy z innych sklepów. Wolne ręce to podstawa!
- ciuchy, które łatwo można zdjąć i założyć (podczas polowania człowiek przebiera się milion razy). Latem świetnie sprawdza się obcisła koszulka na ramiączkach (ubrania można mierzyć na nią, co bardzo przyspiesza cały proces).
Brak towarzystwa
Jestem zakupowym samotnym wilkiem. No dobra, egoistą. Nienawidzę chodzić po sklepach z kimś - doradzać, czekać, dostosowywać swoje tempo i trasę do współszperacza. Nie lubię też, kiedy ktoś musi czekać na mnie - strasznie się wtedy stresuję. Moim najlepszym kumplem od zakupów jest Święty Spokój.
2. GDZIE SZUKAĆ?
Nie wierzę w stwierdzenia typu: "u mnie nie ma fajnych lumpeksów". Fajne lumpeksy są wszędzie. Albo inaczej: fajne rzeczy są we wszystkich lumpeksach. Wiem, co mówię, bo w swojej karierze polowałam zarówno w małych, jak i większych miejscowościach. Trzeba tylko dobrze poszukać.
Sama w wyborze sklepów stosuję jedną zasadę: odzież musi być na wagę. Nie wiem, na czym to polega, ale te wycenione, "wyselekcjonowane" ciuchy na wieszakach to zazwyczaj "totalna poracha" (no i ceny...). Za to z boksów prawie zawsze można wykopać jakiś skarb.
Warto oczywiście dowiedzieć się, kiedy są nowe dostawy. Sama jednak nigdy nie chodzę na godzinę otwarcia. Pomijając fakt, że tak wcześnie nie wstaję, to tłok, kolejki do przymierzani, babki upychające do koszyków, ile się da (na handel, albo na "potem się zobaczy") to dla mnie sport zbyt ekstremalny. Mam swoją godność, dlatego zwykle przychodzę grzebać w stertach używanych ciuchów w dniach dostaw, ale po godzinach szczytu ;) Zresztą w pozostałe dni też można się nieźle obłowić, często za ułamek ceny pierwotnej.
No dobra, nie wymądrzaj się, ciociu, tylko dawaj konkrety. Proszę bardzo, oto kilka moich ulubionych krakowskich adresów:
- ul. Kalwaryjska - jak długa i szeroka, jest tam chyba ze 20 lumpeksów, szczególnie godne polecenia są Roban (nr 25) i Smok (nr 39).
- Dawo na ul. Limanowskiego 28 i Wawrzyńca - dwa ulubione, ale lubię wszystkie lumpeksy z tej sieci.
- Ciuchy, ul. Długa 72 - ogromny ciucholand w starej fabryce, podzielony na dwie części: z odzieżą wycenioną i na wagę.
- Odzież na wagę, ul. św. Filipa 10
- Hala Targowa - w każdą niedzielę rano pchli targ, na którym co prawda fajnych ciuchów nie widziałam, ale za to można tam kupić skórzany kufer, rower czy stare radio :)
- Plac Nowy - w niedziele tonie pod stertami najróżniejszych ciuchów i dodatków. Potrzeba sporo samozaparcia, żeby z morza diorów made in China wyłowić coś fajnego, ale warto się trochę pomęczyć, bo trafiają się prawdziwe cuda.
W inne rejony się nie zapuszczałam, ale chętnie się dowiem, gdzie warto się wybrać.
3. JAK SZUKAĆ?
Pewnie każdy ma własny sposób. Niektórzy przeglądają wszystko po kolei, inni pogrzebią to tu, to tam, na chybił trafił. Jedno jest pewne: liczy się kreatywne podejście. Wiadomo, lumpeks to nie "normalny" sklep, gdzie każda rzecz dostępna jest w różnych rozmiarach. Dlatego zamiast odrzucać coś, co jest fajne, ale za szerokie albo za długie, warto się zastanowić, czy nie da się tego jakoś podrasować. Ciuch zawsze można przecież skrócić lub zwęzić, spódnicę nosić jako sukienkę, z kawałka materiału coś uszyć, wydłużyć za krótkie rękawy, przeszyć guziki, brakujący pasek zastąpić innym, coś odpruć, coś doszyć... Możliwości jest mnóstwo, a blogi szafiarek są pod tym względem prawdziwą kopalnią pomysłów. Niektórych przeróbek można łatwo dokonać samemu, za inne zapłacimy u krawca 15-30 zł.
Na koniec chyba najważniejsze: kluczem do lumpeksowego sukcesu jest wytrwałość. Grunt to się nie zrażać, kiedy po raz kolejny wracamy z polowania z pustymi rękami. W moim przypadku na 10 wypadów w teren tylko 2-3 okazują się zwycięskie, więc chcąc nie chcąc, musiałam wyrobić w sobie cnotę cierpliwości.
I to z grubsza tyle. Ode mnie. Na gazetowym forum Ciucholandy i komisy można znaleźć adresy lumpeksów z różnych miast, ale forum jest niezbyt aktywne i pewnie wiele z nich będzie już nieaktualnych. Dlatego mam nadzieję, że inne szperaczki dorzucą coś od siebie w komentarzach :)
A to takie zdjęcie bez związku (no, niezupełnie, bo na szyldzie "Salon mód"), zrobione 2 lata temu. Za każdym razem, kiedy tamtędy przechodzę, nie mogę uwierzyć, że teraz wygląda to tak.
Nie prowadzę co prawda lumpiarskiego bloga, ale na ciuchach ubieram się od stóp do głów od lat 5 i proszę bardzo, spostrzeżenia wszystkie podzielam. Też nie lubię towarzystwa na polowaniu w lumpach, ale bardziej egoistycznie - jeszcze by mi koleżanka coiś sprzed nosa ładnego sprzątnęła i co?
OdpowiedzUsuń@ Cwojdzin: Trochę głupio mi było o tym wspominać, ale co racja, to racja. Konkurencji trzeba się pozbyć ;)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, przepraszam wszystkich, że notka wyszła taka długa. Robiłam, co mogłam.
oo ja także wolę sama polować :D :)
OdpowiedzUsuńhihi i wiesz co Ryfko, właśnie dzisiaj byłam na zakupach w lumpie i tak myślałam że może by na forum szafiarek ułożyć właśnie poradnik polowania w sh. wchodzę do Ciebie na bloga a tu proszę jaka niespodzianka ;p telepatia, czy jak? ;)
najlepszy ciuch w Krakowie jest na ulicy długiej bodajże na 3 pietrze starej fabryki,to tuz przy kleparzu..ogromna hala strefy wagowe i nie,kiedyś też peruki i stroje karnawałowe :)
OdpowiedzUsuńDroga Ryfko Twój blog uzależnia jak słońce :)
OdpowiedzUsuńJesteś zjawisko internetowe, inteligentne dialogi i wyczucie stylu,a kompletowane ubrania jak malowane obrazy
pzdr z Warszawy
Olga
Ja chodzę sama na zakupy, bo boję się, że w fajnej rzeczy, która mi się podoba, ktoś ładniejszy/ szczuplejszy etc. będzie wyglądał lepiej niż :>
OdpowiedzUsuńja tez ciuchy kupuje tylko w lumpach. co dziwne w krakowie nigdy nie mogłam nic znaleźć (może nigdy nie miałam właściwego nastawienia) za to w rzeszowie mogę polecić mini sieć (3 sklepy) dyskontów odzieżowych - największy znajduje się w budynku NOT. ciuchy wycenione ale bardzo tanie, jedyną wadą strrraszny tłok i panie rzucające się na donoszone szmaty ;).
OdpowiedzUsuńale długo wyszło
ja również wole polować samotnie, choc między bogiem a prawdąjedyna osoba jaka toleruje jest moja mama.Ma genialne oko :)i zawsze coś swietnego wypatrzy:P.Poza tym z natury bedac osobą szczerą powie mi czy wygladam dobrze czy nie.
OdpowiedzUsuńRównież polecam przeznaczenie sporej ilosci czasu-zwłaszcza jezeli ma się skłonnośc do kupowania nie potrzebnych rzeczy. Wtakiej sytuacji doradzam długie przymierzanie, zastanawianie sie itp.
Ha! Kalwaryjska to jest to. Jako mieszkanka tej ulicy - potwierdzam. Polecam zakupy w sobotnie przedpołudnia, unikamy wtedy tłoku. Mój ulubiony to szmateks koło żabki z wystawą z indyjskimi rzeźbami /czy czymś takim/. Polecam też Robana na skrzyżowaniu dietla i stradomskiej.
OdpowiedzUsuńW innych miejscowościch:
Bielsko-Biała: duża hala w Wapienicy
Płock: szmateks na rogu niedaleko Championa i lump na piętrze przy głównym deptaku/dobrze oznaczony, nie można nie trafić/
Warszawa: Praga.
Na pierwszy rzut to chyba tyle.
Czy ktoś może polecić outlety w Krakowie? Znam tylko ten przy Tesco.
Dzięki za odzew. Na tę Długą muszę się koniecznie wybrać.
OdpowiedzUsuń@ Gośka: Wielkie umysły myślą podobnie ;)
@ Kasia: Ten koło Żabki to właśnie wspomniany przeze mnie Smok :)
Mnie nigdy w okolice Kalwaryjskiej nie zawiało - za to często chadzam na Długą. To tuż przy Nowym Kleparzu.
OdpowiedzUsuńJa lubię chodzić z towarzystwem. Może dlatego że chodzę z osobami ode mnie szczuplejszymi, mającymi mniejsze stopy.. wtedy co najwyżej o torebkę się z nią pobiję xD
OdpowiedzUsuńmurderous
a ja tak do sh jestem nastawiona różnie.
OdpowiedzUsuńtutaj zdecydowanie się zgadzam, że trzeba mieć nastrój. do szału doprowadza mnie tłok. kobiety z obłędem w oczach podążające za tym co mi się zaczyna podobać... zgroza... poza tym jeśli coś dla siebie wynajdę to raczej torebkę, apaszkę :)
pOlecam biga styl, na łagiewnikacch tzn do wilgi, ułanów, na Bieżanowie i teraz na hucie otwarty nowy..;} 10 zł za kilo wycena tez odpowiednia
OdpowiedzUsuńze wszystkim się zgadzam! też w sumie samej mi się łowi najlepiej, gry zespołowe to nie moja bajka:)
OdpowiedzUsuńOj ja się nie ze wszystkim zgodzę. Na zakuoy bardzo często chodziłam ze swoim chłopakiem, który mi doradzał i na odwrót. Dogadywaliśmy się, on szedł na męski, ja na damski, a do przymierzalni oczywiście razem :D Kilka razy mu nawet coś wyszukałam :> Co do czasu... Jeden lump to 40 minut do godziny, po dostawie i żeby przejrzeć wszystko. Muszę przyznać, że czasem biorę do mierzenia rzeczy na "zobaczy się", albo w większych rozmiarach. Tylko po to, żeby zobaczyć cudo na sobie. I jeszcze jedna uwaga, rzeczy z wyceny też kupuję. Te wyselekcjonowane i wycenione to czasem cudeńka z kolekcji sprzed roku czy dwóch, więc tak naprawdę po co przepłacać? A poza tym mam wrażenie, że teraz wycena zaczyna dominować... A szkoda. PS. Dodałam zdjęcie płaszcza, był właśnie wyceniony. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńja jetem totalnie uzależniona od lumpów...niestety ryfko w te wakacja przeniosłam się z krowodrzy w twoje rejony...całe szczęscie, że choć rozmiarem się różnimy, ale wracając do sprawy...:
OdpowiedzUsuń1)też zawsze chodzę sama,
2)nigdy nie nastawiam się, że dziś kupie sobie np. spódnice, bo wiadomo najgorzej jest się rozczarować...przeszukuje wszystkie wieszkaki i czasami ze zdziwieniem stwierdzam, że jak ja mogłam żyć bez długiego kardigana do tego z wełny w kolorze zniłej zieleni z robana na kalwaryjskiej nomen omen za 3 zety
3)sprawdzam metki...a raczej skład materiału...np. wełniane swetry są lżejsze, w zimie lepiej spełniają swoją funkcję no i jakość...w dawo (na limanowskiego są dwa..jeden koło robana tego przy rynku podgórskim, drugi bliżej placu bohaterów getta) np. kupiłam jedwabne spodnie i halkę...
4) nigdy nie idę w dzień dostawy, to jak słusznie ryfko zauważyłaś pomiżej mojej godności lumpeksowej...te szarpaniny, podbieranie z koszyków...brrr
5)szukam wszędzie, również w koszach z butami (ostanio kupiłam 3 pary prawdziwych vintage butów...szczegół, że jedne za duże i trochę klapią, no ale czego nie robi się by być piękną)w koszach z szalikami i chustam, nawet przeszukuje te z obrusami...
6)nie ma złych lumpeksów....ale nie da się wejść do lumepsku i po prostu sobie kupić gotowy zestaw ciuchów...według mnie kluczem do udanych łowów jest częste odwiedzanie lumpeksów...tych samych...wiem np. że w jednym są fajniejsze buty, w innym warto oglądać paski, a jeszcze inny ma prawdziwe sukienki nawet z lat 60. czy 70.
7)generalnie dla mnie lumpeksiarstwo to sport ekstremalny i dlatego im tańszy i bardzej obskurny lump tym lepiej...większa satysfakcja i mniejsza ilość chłamu z metką atmosphere
8) najlepsza pora na grzebanie to pora obiadowa...panie na emeryturze warzą zupę, panie z pracy jeszcze nie dotarły...spokój, zero tłoku, można ze sprzedawczynią pogadać, na spokojnie poprosić o coś z wystawy itd.
9)nie kupuję jak leci...tzn. tylko dlatego, że w dobrym stanie, bądź w moim rozmiarze bądż tanie, bo później rzecywiście mozna się sfrustrować w domu, że w sumie bez sensu te ciuchy...długo myślę, macam, oglądam, czasami warto kupić coś do czego nie jesteśy przekonane, ale tylko jeśli jest to tanie, dobrej jakości...w najgorszym razie jeśli mama, siostra bądź przyjaciółka nie będą chciały można wystwić na allegro bądź oddać na dary
ufff to chyba tyle...choć na temat lumpeksiarstwa i uzależnienia od niego mogłabym chyba książke napisać...
pozdrawiam ciepło z okolic pl. bohaterów :)
uwielbiam Cię czytać droga Ryfko! masz talent pisarski i powinnaś pisać pisać i pisać jak najwięcej!!
OdpowiedzUsuń@ Say_say: Amen, siostro. Rzeczywiście, na temat lumpeksów można gadać i gadać... Napisałaś wszystko to, co chciałam jeszcze dodać, ale stwierdziłam, że wyjdzie mi już prawdziwa epopeja i dałam spokój :)
OdpowiedzUsuńNie kupować tylko dlatego, że niezniszczone i tanie - święte słowa.
A Dawo wiem, że są dwa, ale w tym mniejszym jakoś mi się nie wiedzie. Za to z większego pochodzi średnio co trzecia rzecz prezentowana w Szafie. Niestety, niedawno się przeprowadziłam i do mojego lumpeksowego zagłębia mam teraz kawał drogi :/
@ Asiu: Miło słyszeć, chociaż ja jak siebie czytam, to jestem wiecznie niezadowolona (dlatego non stop coś poprawiam). A dziś to byłam pewna, że ludzie usną gdzieś przy trzecim akapicie :)
Gliwice:a dworcu PKP-drogu, ale vintage
OdpowiedzUsuńnad plusem za bibrohutem tanio=super
Też preferuję samotne zakupy bez zadnych "pomocników".
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą we wszystkim z wyjątkiem jednego: ja nie omijam szmateksów/wieszaków, gdzie są rzeczy "lepsze", już wycenione. Tam też wygrzebuję, i to cuda z absolutnie najwyższej półki (versace, dolce & gabana, calvin klein). Jeśli jednak cena przekracza granice przyzwoitości (czytaj: włącz mi się wewnętrzny skąpiec), to nie kupuję. No bez przesady, za 50 zł mogę mieć nową rzecz gdzie indziej.
OdpowiedzUsuńPonieważ w Warszawie ciuchlandy wyrastają ostatnio jak grzyby po deszczu (są całe sieci), to mogę jedynie poradzić warszawiankom i gościom, aby omijali te w centrum. Raz, że tłok o każdej porze; dwa - wyższe ceny; trzy - tak naprawdę niewiele można znaleźć, bo towar jest błyskawicznie "przebierany". No i last but not least, szmateksy w centrum mają ohydne wystawy i loga, i generalnie szpecą. Ostatnio na swoim blogu wspomniała o tym Modesty i całkowicie się z nią zgadzam. Nie mogę wybaczyć takiego psucia publicznej przestrzeni mojego miasta. Nie to, żeby szmateksy miały się wstydliwie chować, ale może mogłyby się jakoś minimalnie dostosować do kanonów estetycznych otoczenia.
1. Dobry humor - A ja właśnie, żeby poprawić sobie humor często ląduję w lumpeksach :-)
OdpowiedzUsuńWychodzę z domu / szkoły wściekła, a do domu wracam podbudowana i często biedniejsza :-)
Czas - zgadzam się. Żeby objechać wszystko w moich rodzinnych stronach potrzebuję całego popołudnia.
Co do ekwipunku nie ma dyskusji.
Często jednak zdarza mi się zapominać o wygodnych ciuchach i szamotam się w przebieralni jak słoń w składzie porcelany :P
Brak towarzystwa: No właśnie, punkt kluczowy. Mam tak, jak wielu ludzi - kiedy jestem z kimś, ten ktoś zaprząta moją uwagę na tyle, że nie widzę zwykle nic fajnego.
Wszystkie łupy i skarby wykopałam, będąc sama.
Wyprawy w 2-3 osoby były bezowocne.
2. Odzież na wagę: szczerze mówiąc, nie mam do tego raczej cierpliwości - u mnie jest sort na zasadzie: brudne, podarte, wytarte - na wagę, reszta na wycenę.
Wyjątek robię dla torebek.
Chociaż przyznam, że np w Smoku czy Robanie zdarzają się ciekawe, prawie że nowe rzeczy w dziale wagowym.
Też nigdy nie chodzę zaraz po dostawie - nie lubię przepychać się z koszykiem.
Dostać koszykiem w łokieć czy łeb też nie należy do przyjemnych doświadczeń.
Trzeba go też bardziej pilnować.
Ulubione: Biga na os. Strusia, koło Lidla :D (patriotyzm lokalny :P )
Ciucholand na os. Złotej Jesieni (w dawnej stołówce pracowniczej),
Os. na Lotnisku, w budynku Eden Fitness Klub- często można mnie tam spotkać,
os. Teatralne, dwupiętrowy Roban - można trafić na wspaniałe torebki z lat 40, 50.
Na ul. Szczepańskiej w Robanie też można trafić na fajne rzeczy, szczególnie zaraz po dostawie (bluzki, sukienki)
No i tradycyjnie Dawo na Limanowskiego.
Wyspa Skarbów.
Co do zdjęcia... bez komentarza.
Ten budynek wygląda teraz jak betonowy komunistyczny kloc z dodatkami z lat 30.
dobra ale moze niech ktoś napisze w wwa jakies adresy nie w centrum :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam polowanie w ciucholandach, dzięki czemu mam coś, czego raczej nie spotkam w kopii na ulicy;). Z racji zamieszkania, mogę polecić tylko znane mi w Warszawie, czyli moje ulubione przy ul. Odyńca - tam jest cały ciąg, nazywany na użytek własny 'zagłębiem szmatexów' a najfajniejszy, to taki mały przy skrzyżowaniu na początku wejścia na bazarek-przeurocza Pani, a dostawy w poniedziałek. Dziś wybrałam sie na Pragę i nie polecam, przynajmniej ja nie umiem sie w 'obcych' szmatexach poruszać i niczego nie upolowałam, szczególnie, ze w jednym, w miarę ok wisiała mi na plecach starsza pani, co odebrało mi przyjemność szperania...
OdpowiedzUsuńot to tyle ode mnie
Myślę, że o sposobach na udane łowy powiedziano tutaj już wszystko, od siebie zatem dorzucam tylko linka:
OdpowiedzUsuńhttp://www.lumpeksy.pl/
Mam nadzieję, że okaże się przydatny dla osób, które nie znają tego portalu, a szukają ciekawych miejsc na zakupy w swoim mieście.
Ewjaa: polecam ciuchlandy w Hali Mirowskiej (zwłaszcza ten droższy - naprawdę jest droższy, ale są w nim takie rzeczy, że nigdy nie wyszłam jeszcze z pustymi rękami) i w okolicach Górczewskiej/Płockiej na Woli. W tych ostatnich wygrzebałam przynajmniej 1/3 ze swojego pokaźnego taboru torebkowego. Dzięki za info o Odyńca, wybiorę się tam - tylko gdzie dokładnie to jest, bliżej czego, jakieś skrzyżowanie?
OdpowiedzUsuń[Ach, uwielbiam taką giełdę informacji]
Bardzo dobre, sama bym tego lepiej nie spisała.;)
OdpowiedzUsuńChociaż w moim przypadku, jedyną osoba, z którą chodzę "w te mniejsca" jest moja córka (19 lat), a to dlatego, że coś ostatnio nie mogę jej trafić w gust, a jak wiadomo "w tych miejscach" zwrotów raczej nie przyjmują (chociaż bywają wyjątki). Ewentualnie czasem (ale to naprawdę czasem) można wybrać się z kimś, kto ma skrajnie inny rozmiar, wtedy trudno jest sobie coś "podkradać".
Pozdrawiam
ag-su
Podpisuję się wszystkimi kończynami. Na polowania chodzę tylko i wyłącznie sama, inaczej zupełnie nie mogę się skupić, rozprasza mnie obecność kogos znajomego. Też zwracam uwagę głównie na ubrania na wagę (rym!), jakoś nie mam zaufania do gustów pań selekcjonerek. Mój krakowski obszar poszukiwań to okolice Kleparza- z tej prostej przyczyny, że mieszkam tuż obok. Ale planuję w najbliżyszym czasie wypuścić się w dalsze lumpowe rejony.
OdpowiedzUsuńJako fanka targów staroci zerwałam się dzisiaj z łóżka o 8 rano, żeby
trafić na nieprzebrany jeszcze ze wszystkich perełek towar pod Halą Targową. Opłaciło się- wyszperałam 2 stare skórzane torebki, w tym jedną wymarzoną, taką góralską i stos gazet o modzie z 1947/48r. Jestem strasznie zadowolona, bo ceny w porównaniu do pchlich targów w Wiedniu, Paryżu czy Londynie są bardzo niskie- widocznie polscy sprzedawcy nie zdają sobie jeszcze sprawy z szału na vintage...co ja skrzętnie wykorzystuję:)
Tak tak..to święta racja Kalwaryjska ma swoje mocne strony. Ale zapraszam też do centrum. Ulice Długa i okolice Nowego Kleparza czy cały Kazimierz. Tam jest moje zagłębie mody. Tak naprawdę wszystko jest uzależnione od tego gdzie jest danego dnia przecena. Jeśli jest 1 zł za sztukę to prawdopodobieństwo że znajdę się w tym miejscu wzrasta! A na zakupy zawsze chodzę z siostrą...ma lepsze oko i inny rozmiar ;-)
OdpowiedzUsuńOlesia301 (och, zapomniałam hasła) :
OdpowiedzUsuńCześć. Troche niepokoi mnie zdjęcie porównanie - otynkowali ten budynek z szyldy te same? Trochę kolor nie teges, choć za odnowienie plus.
Co do lumpów - cóż, zgadzam się z wszystkim.
Lubię chodzić sama.
Lubię też w dzień dostawy - może nie w minutę otwarcia, trochę przerażają mnie tłumy przed sklepem. Idę tak ok 1 godz po otwarciu. Szał trochę mija a perełki są. W inne dni też można coś trafić, ale jednak w dzień dostawy to chyba moje najlepsze łupy.
Co jeszcze?
Nie lubię lustrującej mnie sklepowej. To zwykle jest w małych sklepikach. A dobija mnie pytanie czy Pani czegoś potrzebuje? No kurde, w lumpie to nie ma czegoś, co się akurat potrzebuje.
Uwielbiam lumy na wagę z koszami z różnymi dodatkami, torbami, zabawkami.... och, cuda przywlekłam już do chałupy :-)
Ja zgadzam się z Santaną :) i też polecam w Rzeszowie sieć tych trzech dyskontów odzieżowych. Często tam się wybieram gdy tylko mam wolny czas ;) np. wczoraj wrócilam z 4 parami butów i 2 bluzeczkami. I z wszystkimi spostrzeżeniami się zgadzam w 100 %, to własnie dzięki Tobie zaczęłam patrzeć inaczej na ciuchlandy. Tak bardziej kreatywnie- wyobrażam sobie np. co z tej dluugiej bluzki można zrobić, jak zmienić te trampki, jak skrócić itd. i wydaje mi się, ze wychodzą całkiem niezłe efekty ;) Na zakupy lubię chodzić z moją siostrą (pomaga mi wybierać, często zamienia się zdobyczami, ma podobne tempo wyszukiwania i ogólnie z nią mi się dobrze robi zakupy) albo sama- z nikim innym. No a tak poza tym to chyba tyle. Przepraszam, że się tak rozpisałam. Niestety nie mam własnego "szafiarkowego" bloga, bo czasu trochę brakuje no i więcej poświęcam na fotografię :) Czasami bywam w Krakowie i mam ogromną nadzieję, że kiedyś jak Cię spotkam będę mogła z Tobą porozmawiać. :))
OdpowiedzUsuńWg mnie najlepszy jest Biga (na bieżanowie, do wilgi, wieczysta) waga 10 zł, więc bardzo tanio, a ciuchy są naprawdę dobrej jakości i często zdarzają się cudowne ciuchy. Wycena też bardzo dobra, ceny nie tak tragicznie jak w przypadku Robana, którego nie znoszę i rzadko udaję mi się natrafić na coś przyzwoitego.
OdpowiedzUsuńJa dla oszczędności czasu zwykle patrzę po tkaninach (metoda mojej mamy) i dopiero jak coś mi wpadnie w oko to oglądam dokładnie, a potem mierzę. Poza tym do koszyka pakuję wszystko co mi się podoba, bez patrzenia na rozmiar, bo czasem coś nieoczekiwanie okazuje się idealne. Nigdy nie kupuję rzeczy zniszczonych - bo wiem, że już długo w nich nie pochodzę, a jak coś jest używane i w dobrym stanie, to nieźle świadczy o jakości. No i zawsze przeglądam dodatki: mam mnóstwo apaszek i szaliczków, jedna torebkę, a nawet 3 maskotki z lumpeksów :)
OdpowiedzUsuńTeż nie mogę uwierzyć,ze tak ta uluca wygląda ;) Akurat Miodową nie chodzę codziennie,ale inne części Kazimierza np plac (za mojej młodości :P tjprzedszkola nazywany żydowskim,obecnie-nowy),Józefa,Meiselsa...I mszę przyznać,ze wolałam ten stary Kazimierz-a nie tylko te ogórki na każdym chodniku i masa turystów...
OdpowiedzUsuń10 zł za kg, nie mogę w to uwierzyć! W Wwie jest już 50 zł/kg w dniu dostawy... Wycena jeszcze droższa.
OdpowiedzUsuńTo co zrobili z tym budynkiem zwalilo mnie z krzesla ! Pamietam jak chodzilam tamtedy 2 lata temu , lazka mi sie z oku kreci jak widze co sie z nim stalo ! Jest mi cholernie przykro...
OdpowiedzUsuńA moze tak ktos mi powie co w bialymstoku, bo fatalaszek sie przejadl
OdpowiedzUsuńja mam właśnie ten problem, że w moim miasteczku na zadupiu naprawdę (!) nie ma fajnych lumpeksów... bo nie interesuje mnie chłam typu atmosphere, o vintage to nikt tu nawet nie słyszał. poza tym większość rzeczy jest wycenianych przez ekspedientki ze 'wspaniałym' gustem... i co ja mam robić? nic tylko płakać.
OdpowiedzUsuńZ atmosphere też trafiają się prawdziwe perełki, coś o tym wiem bo mam kilka. Całe szczęście ja mam znajomą panią posiadającą lumpeks i zazwyczaj jestem godzinę przed otwarciem w dniu dostawy. ;) Ale wiadomo jak to w lumpeksie czasem 10 rzeczy a czasem ani jednej. A ceny przyzwoite, najdrożej ok. 20zł za płaszczyk. Urok mieszkania w małym mieście. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z morven, Płocka i Hala Mirowska jest ok. ciuchy przy Odyńca, to blisko skrzyżowania z Wołoską, przy bazarku - popsuły się, ale czasem coś upoluję. Ja teraz chodzę Puławską, od Woronicza do Rakowieckiej, jest tam z 10 lumpeksów (po lewej idąc w stronę centrum). Nie lubię tego z wycenionymi ciuchami na rogu Madalińskiego, więc go omijam.
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie (bez związku) jest fantastyczne. A "teraz" jest dowodem na to, że zmiany bywają tragiczne.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoje podejście do szperania i mam podobne - co do chodzenia w samotności (Villcze odruchy) - są jednak wyjątki - Pinio (brat mój) i Aife, którzy są niezwykłymi towarzyszami wręcz animatorami grzebania i z którymi lubię chodzić na zakupy! Może dlatego, że sami wpadają w wir szukania, zamiast snuć się mętnie po sklepie.
I nie cierpię, gdy w końcu uda mi się wybrać do SH (a szybko wtedy przerzucam ubrania - celując w ulubione kolory czy detale), jak mi jakaś baba się przypnie i zacznie zadawać pytania...
"Bo widzę, że tak tu Pani obraca, tu są też damskie spodnie?". Wrr wtedy budzi się wilk...
w krakowie na ulicy balickiej, sklep w poziemiu pewnego blaszaka, jest fajny, wszystko na wieszakach, podzial na damskie- meskie, polowa sklepu z rzeczami wycenionymi, i druga polowa z cenami zaleznymi od wagi, tam znalazlem 2 pary super starych lyzew, jak i mnostwo koszul, spodni dobrych marek w swietnym stanie!Polecam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co do dużej torby.... mam takową, a wczoraj na polowaniu paniusia mi powiedziała, żebym ją w rączce nosiła, bo jej przeszkadza....
OdpowiedzUsuńSzmateksy znają tez takie typy klientek: zamiast samemu grzebać, a to przecież męczy, upatrzą sobie jakąś ofiarę w ich rozmiarze i wyrywają jej z rąk wszystko co sobie upatrzy. Modliszki.
Mieszkam w Białej Podlaskiej. W sh tłok jest umiarkowany.Ja mam opisywaną dużą torbę, ale na lumpeksowe zakupy często chodzę z moją Mamą. Nosimy całkiem różne rozmiary. Rodzielamy się i obie nurkujemy w ciuchach. Szukamy czegoś dla mnie i dla niej. A później wymiana, wielka przymiarka i ocena. Zazwyczaj wychodzimy z upchanymi torbami :) Mój Tato i mój chłopak też maja kilka ładnych koszul i jedwabnych krawatów. Po zakupach ciastko, w domu kolejna przymiarka i pranie :)
OdpowiedzUsuńWymieniacie tutaj te wszystkie miejsca. Glupota. Wejdziecie kiedys i bedzie tyle ludzi ze juz nawet same sie nie dopchacie! Artykul jest ciekawy i jak najbardziej prawdziwy- istotą jest cierpliwosc wytrwalosc i dobre oko. Ale nikt nie wspomnial ze zeby byc prawdziwym lowca nalezy byc tez EGOISTĄ! To jedno- zabrac ze soba kolezanke czy dwie, a drugie wymieniac swoje perelki na ogolnodostepnym forum!!!!! Lumpeksy staja sie coraz bardziej popularne i jak ktos chce i tak sam znajdzie..Ale po co samemu pchac tam dodatkowe TŁUMY ludzi?
OdpowiedzUsuńGlupota i jeszcze raz glupota. Zadna szanująca sie kucharka nie rozpowszechni w internecie tejemnego skladnika ktore sprawia ze jej ciasto jest najlepsze w miescie..zastanowcie sie troche zanim cos napiszecie.
A tymczasem chyba napisze kolezance z Krakowa gdzie moze chodzic na zakupy...jestem pewna ze zarazi tym wiele osob...
Pozdrawiamy
Druzyna B.
witam,
OdpowiedzUsuńczy wie ktoś może gdzie znajdę lumpeks w Krakowie z serwetkami lub obrusami, ale oprócz Długiej? dzięki
patina327
Słuchajcie, czy znacie jakieś fajne lumpeksy w Białymstoku? Ciężko jest u nas cokolwiek znaleść i taniego i fajnego...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że miejsce z powyższego zdjęcia pojawiło się w filmie (to było dwa lata temu?) z Adamczykiem i Żmudą Trzebiatowską w rolach głównych? Tylko co to był za tytuł, "Nie kłam kochanie"? Bodajże.
OdpowiedzUsuńUff, nawet nie wiesz, jak jestem szczesliwa, ze dotarlam do Twojego bloga, a konkretnie do tego posta. Wybieram sie jutro do Krakowa i mam w planie zostac tam na kilka dni. W zwiazku z tym korzystajac z czasu wolnego i mozliwosci samodzielnego poruszania sie po Miescie Idealnym (wczesniej rodzice mi jej nie dawali. Dziwie sie, ze tym razem sie udalo...:)), chcialam troche pobuszowac.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze podane adresy sie przydadza. Dzieki.
Ja bardzo lubię lumpki BIGASTYL np:na BIEŻANOWIE Mała Góra ostatnio tam kupiłam sobie śliczny kożuszek z kapturem za 20 zł.Zdaję sobie sprawę że że to drugi koniec Krakowa ale BIGASTYLE są też na Azorach,Podgórzu a na ul.Długą muszę się przejechać.Dzięki za dobre rady
OdpowiedzUsuńwitaj:) bardzo lubie czytac Twoje wpisy ,podziwiam wyszukany styl,sama szukam swojego stylu,a dzieki innym blogerkom powoli go odnajduje :)
OdpowiedzUsuńpolecam sh na oś. teatralnym 19 sa tam 2 duze sklepy odzież na wage :)
pozdrawiam i zapraszam na http://pokrzyfa.bloog.pl/
UWIELBIAM kupować w lumpeksach. To jak powrót do naszych korzeni, bo bardzo przypomina polowanie :D Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że ciuszki wycenione są beznadziejne. Ale fakt, ciężko jest trafić na coś ładnego, a jak już się trafi, to często jest drożej. Ja z moim szczęściem trafiłam na kilka perełek :) Pozdrawiam! Aha - świetny blog!!! :D
OdpowiedzUsuńWybieram się jutro na polowanie, trzymaj kciuki!
OdpowiedzUsuńA ja mam takie dość nietypowe pytanie - czy jako znawczyni tematu orientuje się Pani może, co to za marka torebek damskich "Felice"? Ostatnio trafiła mi się taka ładna i w korzystnej cenie przypadkiem przy szperaniu właśnie w lumpeksie, ale ktoś był szybszy, bo po zachodząc po pracy na "planowane miejsce zbrodni" - już jej nie było. W internecie zaś żadne konkretne informacje na jej temat nie wpadły mi w oko... A dręczy i męczy mnie ten model listonoszki i wierci dziurkę w brzuchu... :P
OdpowiedzUsuń