29 grudnia 2009

Indiana Jones. Na Brokeback Mountain.

Dziś kolejny kapelusz. W czasach przedblogowych założenie kapelusza nawet przez myśl by mi nie przeszło, a teraz je uwielbiam, ba, uważam, że wyglądam w nich lepiej niż bez (wiadomo, twarz trochę zasłaniają ;) Szczególnie podobają mi się modele typowo męskie - czuję się w nich jak prawdziwy maczo. Od jakiegoś czasu polowałam na kapelusz a la Indiana Jones (to chyba wina tej kolekcji), aż w końcu znalazłam ten. Trochę przycięłam mu rondo, bo było szerokie i bardziej hippisowskie (a taki model już mam), i teraz jest prawie idealny. Prawie, bo zrobiony jest z miękkiego filcu i lekko faluje (jak zwieje wiatr, to wyglądam jak Napoleon, a niekoniecznie o taki efekt mi chodzi, chociaż z niego ponoć też niezły maczo był). Wolałabym coś sztywniejszego i trochę bardziej kowbojskiego. Znalazłam nawet w sklepie ideał, ale na razie cena trzyma mnie na dystans. Jak się złamię, to na pewno dam znać.

PS
Z tyłu coś jakby rozmazane tło :) Iiihaaa!


kapelusz - Accessorize - Vintage-Square.pl
kurtka - Orsay
chusta - s.Oliver (QS)
dżinsy - Arizona
kowbojki z frędzlami - Bronx (Butyk.pl)
torba - Ochnik

16 grudnia 2009

Wyniki konkursu Nikona

Odwlekałam ten moment, jak mogłam, ale nie ma rady, trzeba w końcu ogłosić wyniki. Dziękuję wszystkim za udział w konkursie "Ubranie to przebranie". Przyszło prawie 300 zgłoszeń (a zdjęć jakieś drugie tyle, bo wiele osób przysyłało po kilka propozycji). Przeglądanie nadesłanych zdjęć (i czytanie dołączonych opisów) było niesamowitą frajdą. Czułam się prawie jakbym oglądała rodzinny album z fotografiami szalonych kuzynów, wujków i ciotek. Gorzej było, kiedy przyszło do wybrania zwycięzcy. W końcu, po długich rozmyślaniach i konsultacjach z Panem Fotografem zdecydowałam się nagrodzić Vislava. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na zdjęcie. On się nie tylko przebrał. On się przeistoczył. Ba, on się przeniósł do innego świata! I jeszcze konia za sobą pociągnął :) Warto zaznaczyć, że cały strój wykonał własnoręcznie. Gratulacje, brawa i pokłony.

Niestety, nagroda jest tylko jedna, ale postanowiłam zaprezentować tu jeszcze kilka innych zdjęć, które najbardziej mnie rozśmieszyły, wzruszyły lub z innego powodu zapadły mi w pamięć (kolejność w kolażu przypadkowa!). I poważnie, serce mi pęka, że nie mogę ich nagrodzić.

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za wszystkie fantastyczne zgłoszenia!


Nikon contest winner
Vislav - zdobywca nagrody głównej.

  1. Chucheros - Przebrała się za swoich rodziców. Jednocześnie :)
  2. Marta - Jako Penélope Cruz w filmie "Vicky Cristina Barcelona". Wow.
  3. Marcel - Biały Batman. Czy trzeba dodawać coś jeszcze?
  4. Pani Niemodna - Napisała, że zawsze była typem chłopczycy, a to zdjęcie miało być prezentem dla jej chłopaka. "Dzieci wołały: "o popatrz, mamusiu, idzie księżniczka". Ale ja nie czułam się przebrana za księżniczkę... nie... Po prostu poczułam się "przebrana" za KOBIETĘ!"
  5. Anuszka - She will, she will rock you!, czyli Anuszka jako Freddie Mercury. Futro sztuczne.
  6. Kesko - Zawstydziłaby nawet TurboDymoMana :)
  7. Doris - Jako Cruella. Bo "czasem trzeba ze swoją wredną naturą wyjść do ludzi".
  8. Elaw - "I kto tu jest na miejscu?" :)
  9. Mała-Fi - Jako mała blachara :)
  10. Cashley - Grał księdza w szkolnym przedstawieniu. Ponoć do dziś udaje mu się wkręcić znajomych, że przez pewien czas był w seminarium :)
  11. Aivie - Bałwanek (wcześniej zadowolony ze swojego przebrania), widząc koleżanki w strojach księżniczek, po raz pierwszy przekonał się, jak bardzo ubranie może wpływać na nasze samopoczucie. Na zdjęciu moment oświecenia :)
  12. Karolina - Jako Krówka Ciągutka. Strój na imprezę pod hasłem "Zjedz mnie!"
  13. Magdalena - Długo kompletowała strój Marilyn na sylwestra pod hasłem "Hollywood". Efekt? "Dojeżdżam odszykowana. W korytarzu u A. stoją ludzie w dżinsach, zwyczajnie. Ale porażka! Przechodzę dalej. W kuchni widzę wnerwioną, wbitą w krzesło Kleopatrę. Uśmiechy. Raz byłam Marilyn. Ha!"
  14. Gabi - Strój na imprezę w stylu lat 20., który doskonale ilustruje to, jak bardzo nasza ciuchowa wizja rozmija się czasem z odbiorem otoczenia. "Założenie: Marlena Dietrich. Uzyskany rezultat (wg opinii zebranych): burdelmama" :)
  15. Modry - Razem ze znajomymi zorganizował w gimnazjum imprezę w stylu lat 70.. Sądząc po zdjęciach, klimat oddany w 150%.
  16. Wioletta - Nie była zbyt zadowolona z tego, że przypadła jej rola czarownicy w przedstawieniu dla przedszkolaków, zwłaszcza że rok wcześniej była królową. "Kiedy jednak założyłam ten kostium... poczułam się zupełnie inaczej - wspaniale było wcielić się w rolę złego charakteru. :) Nie musiałam być ładna i miła, miałam być wredna i złośliwa. Na przedstawieniu tak wczułam się w rolę, że dzieciaki z młodszych grup trochę się bały, zwłaszcza demonicznego śmiechu wiedźmy :)"
  17. Mateusz - Johnny Kukurydza. Jak popcorn - wystrzałowy.
  18. Łukasz - Jako Joker robi piorunujące wrażenie. Nic dziwnego, że na imprezie zdobył nagrodę za najlepsze przebranie.
  19. Natalia - 10 minut przed imprezą skonstruowała przebranie Robala. Ze śpiwora. Adam Słodowy wymięka.
  20. Sylwia - Wielki Ptak, wiele pracy (mamy), ale radość chyba jeszcze większa.
  21. Ania - Wcieliła się w 5 szafiarek. Najbardziej spodobał mi się strój inspirowany zdjęciem Aife - szczególnie pies w roli kota :)
  22. Aneta - "Bo czasem ubranie to tylko przebranie... Stara anegdota opowiada o pewnym lekarzu we Florencji, którego odwiedził pacjent z objawem klinicznej depresji. Medyk zalecił mu wizytę w cyrku, gdzie występował wtedy wielki klaun Grimaldi. „Ale to ja jestem Wielki Grimaldi” - odparł chory. (Źródło: Polityka, kwiecień 2007)"
  23. Monika - Gdybym miała jeszcze raz iść raz studniówkę, ubrałabym się właśnie tak.
  24. Ewa - Jako księżniczka na balu w przedszkolu. Strój idealnie oddaje uroki PRL-u: Sukienka uszyta z welonu ślubnego mamy, który sam uszyty został z zasłony :)

12 grudnia 2009

Gdzie jest Nemo?

Nemo jest tutaj, ma się dobrze i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie miał się zamienić w rekina fotografii. Ponieważ jednak kampania Nikona powoli dobiega końca, wypadałoby napisać, jak tam testy. Przez ostatni miesiąc systematycznie wynotowywałam sobie różne uwagi i wrażenia, i dziś - zgodnie z umową - zapodaję kolejną porcję.

Przede wszystkim, jeśli chodzi o jakość zdjęć, to wychodzą o wiele "czystsze", co - mam nadzieję - widać (ja w każdym razie widzę). Poza tym aparat bardzo dobrze oddaje rzeczywiste kolory fotografowanych obiektów. Nie muszę już uciekać się do obróbki w programach graficznych, żeby pokazać, jaki naprawdę kiecka czy bluzka ma odcień. Całkiem fajnie wychodzą też zdjęcia robione w nocy: wreszcie udaje się uchwycić to "ciepłe" światło, z czym nasz stary kompakt zupełnie sobie nie radził.

Co do samej obsługi, to sprzęt bardzo szybko reaguje: po włączeniu jest błyskawicznie gotowy do pracy i robi zdjęcia od razu po pstryknięciu, bez opóźnienia. Przeczytałam gdzieś, że, jak na lustrzankę, model D3000 jest dość mały i lekki, ale ponieważ ja byłam przyzwyczajona do kompaktu, to kiedy po raz pierwszy wzięłam go do ręki, wykrzyknęłam mniej więcej coś w stylu: "ło matko, ale krowa!" Szybko się jednak przestawiłam i teraz te gabaryty zupełnie mi nie przeszkadzają. Przeszkadza natomiast trochę brak podglądu na wyświetlaczu (można na nim przeglądać tylko już zrobione zdjęcia). Nie mówiąc już o tym, że idealnie by było, gdyby wyświetlacz był ruchomy, jak w modelu D5000. No ale, jak to mówią, darowanej krowie... ;)

Z uwag zupełnie od czapy [foto-speców prosi się w tym momencie o opuszczenie sali], to strasznie kręci mnie dźwięk migawki i ten "profesjonalny" sposób trzymania aparatu (jedna rączka na korpusie, druga na obiektywie). Jest w tym coś tak fajnego, że aż ma się ochotę robić zdjęcia (np. kiedyś przez pół godziny siedziałam na Rynku i fotografowałam gołębie - chociaż szczerze bestii nie cierpię!).

Św. Nikon ma też zbawienny wpływ na relacje w naszym blogowym teamie. Wcześniej musiałam Fotografa wyciągać na "sesję" niemal wołami (nie wiem, skąd mi się dzisiaj ten zwierzyniec bierze, to chyba magia świąt), natomiast odkąd mamy nową zabawkę, jest nawet chętny do współpracy, jakby mniej marudzi, a i więcej zdjęć robi. Myślę, że teraz dla podtrzymania temperatury w związku raz na jakiś czas wystarczy dokupić jakiś nowy gadżet: obiektyw, lampę czy inny bajer, i widzę przed nami świetlaną przyszłość.

PS
Przypominam, że jeszcze tylko do poniedziałku można przysyłać zgłoszenia na konkurs.







10 grudnia 2009

Cosmo(s)

Uwaga, uwaga, temat szafiarek trafił do styczniowego Cosmo. Na stronę, jakby nie było, 69, pomiędzy porady z serii Miłość & Seks oraz reklamę zapowiadającą rok 2010 jako "Rok jędrnej pupy". Jeśli to kogoś jeszcze nie przekonuje, żeby przelecieć się do kiosku, to informuję, że do numeru dołączono "kalendarz z przystojniakami"!

Co do samego artykułu, to bardzo podoba mi się przytoczona w nim wypowiedź Marty Klimowicz, która stwierdza, że "Blogi szafiarskie (...) pokazują, że nie ma jednego słusznego wzorca mody, wyglądu czy stylu. Dowodzą, że moda to przede wszystkim zabawa". Lepiej bym tego nie ujęła. Jeśli chodzi o reprezentację szafiarek, występują: Aife, Robaczek, Rurzowa, Styledigger, Villk oraz najbardziej nieCosmo laska, jaką znam, czyli ja. Z góry przepraszam wszystkich, którzy pomyśleli sobie: "O nie, znowu?". Obiecuję, że jeszcze tylko Playboy i dam sobie spokój.

Cosmopolitan, January 2010

4 grudnia 2009

With a Little Help from My Friends

Dzisiaj znowu ubrały mnie koleżanki. Kapelusz dostałam w prezencie od Baglady (należał do jej babci, a więc najprawdziwszy vintage!). Spódnicę odkupiłam od Mme Brzydkiej (nic to, że muszę ją zakładać górą, bo nie chce mi przejść przez biodra - których przecież nie mam - i tak jest piękna). Z kolei do butów (w)zdychałam prawie od roku, ale kupiłam je dopiero pod wpływem Pani Mruk, która postraszyła mnie, że mogą mi wykupić mój rozmiar. I tak się teraz zastanawiam, jak ja w ogóle mogłam funkcjonować w czasach przedszafiarskich? No jakoś przecież żyłam. Ale co to było za życie... ;)


kapelusz - prezent od Baglady
szalik - ciucholand
kurtka - Orsay
spódnica - H&M (odkupiona od Mme Brzydkiej)
rajstopy - H&M (dział dziecięcy)
rękawiczki - C&A
kozaki - Bronx (Butyk.pl - z kartą Elle zniżka 10%)


30 listopada 2009

A dla odmiany: sowa

Moje stare płaszcze i kurtki trzymają się mocno, stwierdziłam więc, że w tym roku nie będę kupować nic nowego. No dobra, oprócz płaszcza poniżej, ale on jest z lumpeksu, więc się nie liczy. Żeby jednak nie było nudno [powiedziała osoba, która od roku chodzi z tą samą torbą], postanowiłam stare ciuchy trochę podrasować. Futrzane kołnierze, które zobaczyłam u Alice i Styledigger, wydały mi się genialnym sposobem na odnowienie mojego wierzchniego odzienia. Zanabyłam więc futrzaka w lumpeksie i tym oto sposobem zyskałam w szafie pięć "nowych" płaszczy. Za 13 zł! I kto jest cwaniakiem?

Sweter z sową również zawdzięczam koleżankom po ciuchu. Link do niego podesłał mi Strachulec podczas blipowej pogawędki o obciachowych swetrach. Zaniemówiłam i oczywiście zamówiłam. Po fakcie skontaktowała się ze mną Aga - właścicielka sklepu i zaproponowała, że wyśle mi go w prezencie. No takie zakupy to ja rozumiem :)


welurowy płaszcz - Charlotte Halton - ciucholand
kołnierz ze sztucznego futra - ciucholand

sweter - prezent od
Vintage-Agi.pl
dżinsy - Arizona

kozaki - Ash (e-bay)

torba - Ochnik

28 listopada 2009

Ptasia grypa

Na świecie szaleje świńska grypa, ale ponieważ ja zwykle trybię z pewnym opóźnieniem, to mnie dopiero niedawno dopadła ptasia - w swojej sowiej odmianie. I chyba nawet wiem, od kogo ją załapałam. Te blogi to prawdziwa zaraza.

Jeśli chodzi o nasze zmagania z nowym aparatem, to zdjęcia robiliśmy wczoraj, ale niestety wyszły strasznie ciemne. Lekko się załamałam i dzisiaj mieliśmy iść robić dubel, kiedy przypadkiem, przeglądając instrukcję, odkryłam funkcję rozjaśniania cieni: D-Lighting. Poprawiliśmy fotki i mimo że nie jest idealnie, to na pewno dużo lepiej.

Co do mojego wymarzonego rozmazanego tła, to niestety okazało się, że nie ma tak dobrze. To znaczy owszem, wychodzi, ale tylko na zdjęciach portretowych (do pasa), robionych z bliska. Na typowych blogowych (całopostaciowych) - nie bardzo. Czyli jednak trzeba będzie kiedyś zainwestować w lepszy obiektyw. Jakieś rady? Chodzi mi o uzyskanie takiego efektu.


broszka sowa - Pakamera.pl (Gravika)
żakiet - Rinascimento (Allegro)

bluzka - ciucholand

dżinsy - Arizona

kozaki - Miu Miu (e-bay)
torba - Ochnik

20 listopada 2009

Po drugiej stronie lustra

Przystępując do kampanii Nikona, dostałam informację, że dla producenta istotna jest recenzja "z punktu widzenia amatora, użytkownika niezwiązanego zawodowo z fotografią". No to chyba lepiej nie mogli trafić, bo zarówno ja, jak i Pan Osobisty Fotograf jesteśmy totalnymi nemo jeśli chodzi o bardziej zaawansowany sprzęt fotograficzny. Do tej pory naszym jedynym aparatem była "małpka" Kodaka (DX6490), której właśnie stuknęło 5 lat. Lustrzanki zawsze wzbudzały we mnie dziwny respekt - wydawały mi się strasznie skomplikowane i wręcz bałam się jakąkolwiek wziąć do ręki, żeby przypadkiem nie zepsuć. Nikon D3000 reklamuje się jako "najprostsza i najłatwiejsza w obsłudze lustrzanka cyfrowa formatu DX", co brzmi bardzo pocieszająco, choć oczywiście nie mam tego jak sprawdzić, bo innej lustrzanki nigdy nie używałam :) Ale pierwszymi wrażeniami podzielić się mogę.

Zaskoczenie numer jeden: zdjęcia da się robić tylko przez wizjer, a nie "przez" wyświetlacz. Godzinę kombinowaliśmy, jak to przestawić, aż w końcu nas oświeciło: nie da się. No wiecie co!? W związku z tym, żeby zrobić szafiarskie zdjęcie, Pan Szanowny Fotograf musi zdejmować okulary i kucać, z czego nie jest specjalnie zadowolony ;) To jakby minus. Trochę też przerażają mnie te dziwne literki i cyferki, które pojawiają się na wyświetlaczu po włączeniu aparatu - totalny Star Trek, nic z tego nie czaję.

Ogromnym plusem jest natomiast tryb przewodnika, który każdego nemo-kompaktowca prowadzi za rączkę. Świetnie jest to pokazane na mikrostronie tego modelu, w zakładce Sample Images - wystarczy wybrać rodzaj zdjęcia, aby dostać gotowy "przepis", co i jak wcisnąć, żeby takie zrobić. Genialna sprawa.

Co prawda nadal jesteśmy trochę jak dzieci we mgle, ale już teraz widać, że zdjęcia wychodzą o wiele lepsze niż p.e.n. (przed erą Nikona). To bardzo cieszy, jednak dla mnie najważniejsza była jedna kwestia: czy będzie się dało robić "rozmazane tło, jak na Sartorialiście". I tu wiktoria na całej linii: rzeczywiście, da się!!! Testowaliśmy dzisiaj i kiedy się okazało, że to naprawdę działa, prawie że odtańczyłam taniec radości na środku wawelowego dziedzińca.

Następnym razem już normalna notka szafowa, a póki co kilka fotek z naszego pierwszego "pleneru". Celowo ich nie edytowałam (tylko niektóre przycięłam), żeby pokazać realne efekty. Jak na pierwszy raz, wyszły moim zdaniem całkiem nieźle.

PS
Dziękuję Xymoksowi za podsunięcie pomysłu na tytuł notki :)





18 listopada 2009

Konkurs - do wygrania Nikon D3000

Jak pewnie niektórzy zauważyli, niedawno odkurzyłam stary podtytuł mojego bloga: "ubranie to przebranie". To hasło chyba najlepiej odzwierciedla moje podejście do ciuchów. Bo jak się tak zastanowić, to każde ubranie jest w pewnym sensie kostiumem - czasami narzucanym przez okoliczności (np. na rozmowę o pracę lepiej "przebrać się" za godnego zaufania pracownika ;), a czasem zakładanym dobrowolnie (bo na przykład mamy akurat ochotę na kreację w stylu retro). Sama zauważyłam, że zależnie od tego, co na siebie zakładam, staję się trochę inną osobą - inaczej się czuję, ba, nawet inaczej się zachowuję. W trenczu i butach na obcasie wydaję się sobie taka elegancka i dorosła, a w bluzie z kapturem i adidasach z miejsca ogarnia mnie "amerykański" luz i nawet zaczynam się lekko bujać podczas chodzenia :)

Dobra, ale do czego zmierzam tym pseudofilozoficznym wstępem? Ano do zapowiadanego przedwczoraj konkursu :) Jak już pisałam, do wygrania lustrzanka cyfrowa Nikon D3000.
  • Aby wziąć udział w konkursie, należy przysłać zdjęcie będące interpretacją hasła "Ubranie to przebranie". Mogą to być zdjęcia zrobione specjalnie na okoliczność konkursu bądź archiwalne, wygrzebane z albumu czy dysku komputera (strój z balu przebierańców w przedszkolu, szkolnego przedstawienia, imprezy tematycznej, Juwenaliów lub po prostu taki, w którym czuliście jakoś inaczej niż zwykle - pełna dowolność) .
  • Do zdjęcia można (ale nie trzeba) dołączyć krótki opis (w jakich okolicznościach powstało itd.).
  • Uwaga: przysyłajcie zdjęcia przedstawiające Was samych (a nie np. rodzinę czy znajomych). Jeśli na zdjęciu jest ktoś jeszcze oprócz Was, zaznaczcie, którzy to Wy - inaczej zgłoszenie zostanie zdyskwalifikowane (muszę przecież wiedzieć, które przebranie mam oceniać!).
  • Zgłoszenia należy przysyłać na mój adres do 14 grudnia włącznie. Autor(ka) najciekawszego / najzabawniejszego / najbardziej zaskakującego ubrania-przebrania otrzyma w nagrodę aparat :) Wyniki 16 grudnia. Powodzenia!
[Pełny regulamin konkursu]
Nikony można też wygrać na czterech innych blogach - szczegóły tutaj.

16 listopada 2009

Mam nowy aparat i nie zawaham się go użyć!

Miesiąc temu żartowałam na Blipie, że św. Nikon (poważnie, jest taki!) wydaje się być idealnym adresatem próśb o nowy sprzęt fotograficzny. Najwyraźniej święci podczytują mojego bloga, bo moje modły zostały wysłuchane :) Nie kto inny, jak właśnie firma Nikon postanowiła sprezentować mi nowiutki aparat - lustrzankę cyfrową D3000! Tak jest, na własność i za darmo! No, może nie tak zupełnie za darmo, bo w zamian za to przez miesiąc będę wyświetlać na blogu ich baner, opisywać, jak sprzęt sprawdza się w praktyce, a na zdjęciach zrobionych w tym czasie umieszczać ich logo. Myślę jednak, że to całkiem uczciwy układ. W dodatku na tym nie koniec. Drugiego Nikona D3000 będzie można wygrać u mnie w konkursie! :)

Cały czas jestem w lekkim szoku. Człowiek pisze bloga o głupotach (nie bójmy się tego słowa ;) i jeszcze mu za to aparaty dają! O tempora, o mores :) Zwykle do wszelkich propozycji reklamowych podchodzę bardzo ostrożnie, a nawet podejrzliwie: analizuję, rozważam wszystkie za i przeciw, a w końcu najczęściej albo rezygnuję, albo zgadzam się, by w ostatniej chwili jednak się wycofać. Tym razem nie wahałam się ani sekundy. Od dawna marzyłam o porządnym aparacie, bo mimo że mój stary kompakt spisuje się całkiem nieźle (jak na moje potrzeby), to jednak w gorszych warunkach nie daje rady. A jesień/zima to wyjątkowo paskudny okres na szafoblogowanie. Nowy sprzęt naprawdę z nieba mi spadł! Mam nadzieję, że ja i mój Fotograf w miarę szybko opanujemy podstawy obsługi i już niedługo będziemy mogli za znajomymi fotospecjalistkami powtarzać, że "nie ma złych warunków do robienia zdjęć, są tylko różne" :)

PS
Jeśli czyta to św. Monitor, to oczywiście też pozdrawiam ;)


13 listopada 2009

Na leżance u ciuchoterapeuty

Tak sobie niedawno rozmyślałam przy okazji Dnia Spódnicy (na którego obchody niestety się nie załapałam) o tym, jak diametralnie zmieniło się moje podejście do tej części garderoby. Przez jakieś 20 lat prawie w ogóle nie nosiłam spódnic i sukienek, bo wszyscy mi powtarzali, że mam za chude nogi. Sama się dziwię, jak mogłam być takim małym bezkręgowcem i tak się tym przejmować, zwłaszcza że zwykle wszystko lubiłam robić po swojemu, a wręcz na przekór (w rodzinie do dziś krąży opowieść o tym, jak kiedyś podczas zabawy Mama powiedziała mi, żebym nie tarła głową o dywan, na co ja specjalnie zaczęłam trzeć tak długo, aż zdarłam sobie skórę, i potem przez dwa tygodnie nosiłam na czole efektowny "stygmat"). Na szczęście w końcu się opamiętałam i teraz "dzień spódnicy" obchodzę średnio co drugi dzień. Ba, żeby nadrobić stracone lata, zamierzam śmigać w mini co najmniej do pięćdziesiątki! Lojalnie uprzedzam :)


coś, co nie wiem, jak nazwać (narzutka?) - Camaieu
koszulka - Zara
naszyjnik - H&M
spódnica z absolutnie przepięknym wzorem - Carrot and Parrot
rajstopy - Calzedonia
podkolanówki - Calzedonia
kozaki - Ash (e-bay)

9 listopada 2009

Modnisie w Levi'sie

Dzisiaj kolejny wpis z serii "z życia VIP-a". Tym razem zawiało mnie i inne szafiarki do siedziby Levi'sa. Firma zaprosiła nas, żeby poznać naszą opinię na różne dżinsowe tematy, a przede wszystkim na temat nowej kolekcji, która wejdzie do sklepów w przyszłym roku. Moje ego aż mruczało z zadowolenia, ponieważ modele, które miałyśmy okazję oglądać i mierzyć, są ponoć trzymane niemal w sejfie i byłyśmy pierwszymi osobami z zewnątrz, którym je udostępniono (ha!). Z uwagi na ściśle tajny charakter operacji nie mogę zaprezentować zdjęć ciuchów, ale za to mam kilka niusów z pierwszej ręki :)

Po pierwsze, Levi's szykuje rozmiarową rewolucję. Wiele kobiet ma problem ze znalezieniem odpowiednich dżinsów: jak dobre w pasie, to za szerokie w biodrach, jak dobre w biodrach, to z kolei z tyłu tworzy się odstająca "kieszeń" itd. Dlatego firma opracowała całkiem nową rozmiarówkę, którą mogłyśmy na spotkaniu przetestować. Zostałyśmy wszystkie komisyjnie zmierzone, a następnie dostałyśmy do przymiarki spodnie dobrane do naszych typów sylwetek. Ja miałam okazję wskoczyć w dwie pary dżinsów i faktycznie, leżały idealnie (chociaż akurat moim największym problemem nie jest dopasowanie w okolicy talii i bioder, tylko znalezienie nogawek odpowiedniej długości).

Na tym nie koniec. Dowiedziałyśmy się również, że Levi's idzie w ślady innych marek i planuje stworzenie limitowanej kolekcji przy współpracy ze znanym projektantem. Będzie to - uwaga, uwaga - Jean Paul Gaultier. Na pewno wypytam go o szczegóły, kiedy zaprosi nas na podobne spotkanie ;)


Na szczycie: Justyna - nasza Levi'sowa gospodyni
Góra: Areta, Sara, Harel, Ciuchomanka, Sprężnyna, Sandra, Mekinking, Kaka Bubu, moja siostra Emilia :)
Dół: Basia z Aliganzy, Sonia z Urban Chic, Ewa, Charlize, Capaciuous Box, ja, Magda z Aliganzy
(na zdjęciu brakuje Robaczka, który wyszedł wcześniej)

PS
Gdyby ktoś jeszcze nie słyszał, Dzień Dobry TVN wyemitowało w czwartek krótki reportaż o szafiarkach - można go obejrzeć tutaj. Wielkie brawa dla dziewczyn, które wzięły w nim udział!

27 października 2009

Być jak Koralina Jones

Wiem, że wyglądam jak rybak, który właśnie wrócił z połowu dorsza (i ten efekt bardzo mi się podoba), jednak pierwotną inspiracją dla mojego stroju była bohaterka pewnego filmu dla dzieci. Zestaw może niezbyt efektowny, ale za to idealny na łażenie po mokrych krzaczorach. Tak właśnie spędziłam ostatni weekend. To znaczy spędziłam go głównie na wielkim żarciu (wiwat chleb ze smalcem, kiełbasa z grilla, golonka, makowiec i szybka przemiana materii), ale były też przerwy na tarmoszenie psa, uczenie kota aportować oraz takie oto krajoznawcze spacery po błocku.


granatowa czapka - ciucholand
kurtka - Cotton Traders - ciucholand

dżinsy - Arizona

kalosze - Hunter

23 października 2009

Chanel dla ubogich

Taki oto artystowski szyk zapodałam na początku miesiąca na pierwszym w mojej karierze pokazie mody. Nie mogłam się zdecydować, czy ubrać się bardziej elegancko, czy bardziej na luzie, więc na wszelki wypadek ubrałam się i tak, i tak. Żeby nie było, że wdarłam się na jakieś salony, śpieszę donieść, że pokaz odbywał się w ogródku piwnym (!) jednej z krakowskich restauracji, a modelki paradowały pomiędzy parasolami Lecha. Mało tego, tuż obok otwarty był sklep, w którym - niezrażona bliskim sąsiedztwem wielkiego świata - pani w średnim wieku sprzedawała gazety i papierosy. Kontrast pomiędzy głosem prowadzącej pokaz, mówiącej o "ubraniach podkreślających piękno kobiecego ciała", a znudzonym "trzy pięćdziesiąt" pani kasjerki naprawdę nie do podrobienia.

Ale wracając do ciuchów. Prawie spadłam ze stołka, kiedy kilka dni później odkryłam, że wyglądałam prawie identycznie jak ten pan z najnowszego pokazu Chanel (który odbywał się w stodole - to tak a propos ciekawych miejsc). Raczej mało prawdopodobne, że Karl Lagerfeld zerżnął ode mnie pomysł (za mało czasu), więc pozostaje mi traktować ten zbieg okoliczności jako kolejny dowód na to, że "wielkie umysły myślą podobnie".

PS
Pobiłam rekord świata, jeśli chodzi o ilość biżuterii, ale niestety na zdjęciu słabo to widać. Tutaj zbliżenie.


aksamitny żakiet - Motiv (z mojej obrony :)
koszula - ciucholand
złoty naszyjnik - A&E Vintage Store
perły długie - Jablonex (Galeria Centrum)

perły krótkie - od Mamy

torebka - od Mamy

dżinsy - Arizona

buty - A&E Vintage Store

okulary - Pomberger


11 października 2009

Moi, (Gothic) Lolita?

W moim przypadku zakupy rzadko kiedy są prostą sprawą, jednak zdecydowanie najgorzej wygląda sytuacja z bluzkami. Od pewnego czasu rozglądam się za jakimiś ciekawymi wzorami i nadrukami, ale ciężko mi znaleźć takie, które by mi się podobały, a jednocześnie nie były zbyt oblatane. I pewnie nie przyszłoby mi do głowy, żeby poszukać ich w sklepie Restyle.pl, gdyby nie napisała do mnie jego właścicielka - Ewelina. Przyznaję, kiedy po raz pierwszy weszłam na jej stronę, lekko się przeraziłam, bo powiało mrokiem, a to klimaty, których zupełnie nie czuję. Jednak po przejrzeniu asortymentu okazało się, że osoby z jasnej strony mocy też mogą tam znaleźć coś dla siebie. Koszulkę z dziewczynką w klatce od razu wyobraziłam sobie na własnej (wątłej) klatce i wiedziałam, że musi być moja. Swoją drogą, to ciekawe, jak się człowiekowi zmieniają upodobania - kiedyś unikałam nadruków, a teraz gładkie bluzki wydają mi się nudne. Tak więc kto wie, może przyjdzie dzień, kiedy wyskoczę tu w lateksowym gorsecie. Nie odchodźcie od komputerów!


koszulka - prezent od Restyle.pl
spódnica - ciucholand
płaszcz - A&E Vintage Store

buty - A&E Vintage Store
torba - Ochnik

kwiaty - różne dziwne sklepy z kapeluszami i dodatkami

rajstopy - Calzedonia

30 września 2009

Trend: sweterstwo

Od dawna chodził za mną wielki, przytulny i zupełnie niepoważny sweter. Nieustannie wzdycham do ideału z samochodem, który wypatrzyłam kiedyś na Face Hunterze (a który - jak niedawno odkryłam - jest dziełem naszej rodzimej projektantki Bereniki Czarnoty). Niejedno oddałabym też za tygrysa prezentowanego kiedyś przez Czerwoną Łasicę, kolorowy pasiak Cudaka, świąteczne misie Łucji czy którąś z niezapomnianych kreacji Marka Darcy'ego. Do tej pory jednak moje poszukiwania "obciachowego" swetra nie przynosiły rezultatów. Aż tu pewnego wieczoru dostaję mejla od czytelniczki Szafy - Kasi z linkiem do czegoś, co "jakoś dziwnie skojarzyło jej się ze mną". Klikam raczej bez przekonania, a tam... swetrowy święty graal! Który cztery nanosekundy później był już mój :)

Sweter jest ręcznie robiony, ciepły (moher plus wełna), ma kieszenie, podszewkę, no i najpiękniejsze na świecie aplikacje (z przodu i z tyłu), ozdobione dodatkowo koralikami. Mimo tego - z nieznanych mi powodów - jakoś nie wzbudza powszechnego zachwytu. Już myślałam, że wszyscy oślepli albo powariowali, ale wczoraj los się odmienił: sweter zrobił prawdziwą furorę wśród kucharzy i kucharek w barze mlecznym, w którym kupowałam obiad. Specjalnie przylecieli do okienka, żeby obejrzeć i pochwalić. Czyli jednak polski naród potrafi docenić prawdziwą modę! :)

Przy okazji chciałabym uprzedzić, że nie jest to moje ostatnie słowo w temacie obciachowych swetrów (które są ponoć teraz bardzo trendi - no wiecie co?). Mam jeszcze w zanadrzu cudną sowę, ale o tym w następnych odcinkach.


norweski swetro-płaszcz - Decobazaar.com
szalik - ciucholand
dżinsy - Arizona
buty - A&E Vintage Store
torba - no Ochnik
...

24 września 2009

Grypownik ubiera się u Prady

Ostatnio przekonałam się, że grypa może być wyjątkowo sprzyjająca dla działalności szafiarskiej. Po pierwsze, wreszcie miałam pretekst, żeby się polansować w kaftaniku od Prady, który wyłowiłam w lumpeksie na początku wakacji. Kupiłam go z myślą o zimowych nocach i awariach ogrzewania, bo ma długie rękawy i jest taaaki milutki. W czasie choroby spisywał się znakomicie, a do tego dzięki ozdobnemu czerwonemu paseczkowi wprost idealnie komponował się z zakatarzonym nosem. Zdjęcie poglądowe sobie daruję, ale zapewniam, chorowałam w naprawdę wielkim stylu.

Po drugie, przez kilka dni leżenia z laptopem w łóżku upolowałam na aukcjach i w sklepach internetowych tyle cudności, że warto było trochę pocierpieć. Zwłaszcza że dostawa nowych ciuchów podziałała na mnie lepiej niż wszystkie leki razem wzięte. Dziś przedstawiam cudo numer jeden - kwiecistą sukienkę, która jest chyba najidealniej układającą się kiecką w mojej szafie. U góry była trochę za szeroka i miałam ją zanieść do krawcowej, ale lenistwo (trzeba iść), niecierpliwość (trzeba czekać) i skąpstwo (trzeba płacić) okazały się niezwykłymi stymulatorami kreatywności i jednak zwęziłam ją sama. Wyszło chyba nie najgorzej.

The Cure
sukienka w kwiatki - Love Vintage Shop
szalik - ciucholand
sweter - Zara
okulary - Pomberger
rajstopy - Calzedonia
buty - A&E Vintage Store

torba - zgadnijcie :D

19 września 2009

Wyniki konkursu na jesienną chcelistę

Szanowni Państwo, dziękuję serdecznie za wszystkie konkursowe chcelisty. Zgłoszeń było bardzo dużo (150!), a wybór o wiele trudniejszy niż się spodziewałam. Na początku zawsze (no dobra, drugi raz dopiero) wydaje mi się, że konkurs to taki fajny pomysł, a jak potem przychodzi do wybrania zwycięzców, to jakoś przestaje mi być tak wesoło. Ale dobra, nie ma co przedłużać. Zrodzona w bólach lista nagrodzonych wygląda następująco:

Nagroda główna (200 zł):
- Bombowiec za Jesienną przygodę Banana z Szafiarką (genialny scenariusz - tylko patrzeć, jak zgłosi się jakiś młody reżyser z propozycją współpracy ;)

Wicenagrody (po 100 zł):
- Czarnulek za Jesienną listę antybłotnistą (Takiej listy nie nagrodzić? Trzeba gburem się urodzić!)
- Szkarłatny Pumpernikiel za Jeśzbędnik (minimum formy, maksimum jesiennej treści :)

Zwycięzcom serdecznie gratuluję (zaraz otrzymacie wiadomość na Chce.to ze szczegółami dotyczącymi przekazania nagród), pozostałych 98% (obliczyłam!) uczestników proszę o wybaczenie i życzę powodzenia w kolejnych konkursach (będą, będą), a wszystkich pozdrawiam i życzę dużo zdrowia, bo mnie samą niestety właśnie dopadło pierwsze jesienne choróbsko.

Aktualizacja: Zgodnie z radą pewnej mądrej osoby, zamieszczam listę uczestników, których nie nagrodziłam, a których chciałabym wyróżnić i pogratulować im pomysłowości (wiem, wiem, marna pociecha ;) Są to:
Alexisplexis, Baassskka, Bumbum, Catalinka, Dvno, Ewelina-Julia, Ewiszon, Freta, Linge i Modnakomoda.

17 września 2009

HOT. Or not?

Wiadomość z ostatniej chwili: w najnowszym numerze miesięcznika Viva! HOT znalazł się przegląd polskich blogów modowych. Obok Vintage Girl, Pani Mruk, Ani z Fashion my Passion (którą miło w końcu zobaczyć :), Styledigger, Jagny, Harel i Alice Point jestem tam również i ja. Nie miałam o niczym pojęcia, więc jest to bardzo miła niespodzianka. Co prawda złapałam się za głowę, kiedy zobaczyłam, jakie zdjęcie wybrali, i tylko z tego względu żałuję, że nie wiedziałam o niczym wcześniej, bo chętnie przesłałabym jakieś bardziej reprezentacyjne. Ale cóż, przyjmuję to z [cytuję] wyrafinowanym poczuciem humoru i umiarkowaną autoironią [koniec cytatu] ;)

Całość można przeczytać tutaj.

HOT, October 2009

11 września 2009

O czym marzą faceci

Nie wiem, jak sytuacja wygląda u koleżanek po ciuchu, ale mój Osobisty Fotograf rzadko wypowiada się na temat tego, co mam na sobie. Owszem, czasem rzuci jakimś fajnym tekstem (np. że w żakiecie przypominam mu świerszcza, a w swetrze - pokemona), ale zwykle ani nie krytykuje, ani nie komplementuje - po prostu olewa :) Tak więc kiedy na widok poniższego kloszardziego zestawu zawołał: "Ło, ale fajnie wyglądasz!", przez chwilę myślałam, że pomyliłam matriksy. Gdy jednak okazało się, że wszystkie wskaźniki w normie, naprawdę się ucieszyłam. W końcu kto jak kto, ale gość, który swojego czasu chodził na wykłady w spodniach od piżamy, na pewno wie, co mówi.

swetrzysko - George (ciucholand)
szalik - ciucholand

sukienka -
Rebel Vintage Shop
lansiarskie gumiaki - Hunter (Asos - tak, wysyłają do Polski :)

2 września 2009

Konkurs - jesienna chcelista

Dziś mam przyjemność ogłosić drugi w historii Szafy konkurs, tym razem organizowany wspólnie z serwisem Chce.to. Myślę, że z zadaniem konkursowym żadna szanująca się zakupoholiczka nie będzie miała najmniejszych problemów, ponieważ polega ono na stworzeniu "chcelisty" na zbliżający się sezon jesienny. Spośród zgłoszonych list jednoosobowe jury w sztywnym składzie wybierze trzy najciekawsze, których autorki (lub autorzy) otrzymają nagrody pieniężne w wysokości 200 zł (nagroda główna) i 100 zł (dwie wicenagrody) na realizację swoich "chceń".

Jak wziąć udział w konkursie?
  1. Rejestrujemy się/logujemy się w serwisie Chce.to.
  2. Tworzymy (jedną!) zakładkę Konkurs - Moja nazwa listy, np. Konkurs - Jesienna lista antydepresyjna albo Konkurs - Niezbędnik zmokłej kury. Im ciekawszy pomysł, tym lepiej!
  3. Dodajemy do zakładki konkursowej maksymalnie 10 elementów ze stron internetowych, sklepów i aukcji Allegro. Zakres nieograniczony - ubrania, dodatki, kosmetyki, książki, sprzęt kuchenny, elektronika... (do końca trwania konkursu zakładkę można dowolnie edytować).
  4. Wklejamy link do swojej chcelisty w komentarzach pod tym postem.
  5. Nie ma potrzeby podawania żadnych danych. Ze zwycięzcami skontaktuję się przez wiadomość na Chce.to.
  6. Listy można zgłaszać do 16 września włącznie. Ogłoszenie wyników 18 19 września.
Powodzenia! :)

31 sierpnia 2009

Re: Szafiarki w showroomie

Rok temu nie wiedziałam nawet, co to "showroom". A teraz nie dość, że wiem, to jeszcze w sobotę miałam okazję się w takim znaleźć. Firma LPP (właściciel marek Reserved, Mohito, Cropp i House) zaprosiła ok. 30 szafiarek i modowych blogerek na przedpremierowe obczajanie nowych, jesienno-zimowych kolekcji. Może przesadzam, ale wydaje mi się, że to wydarzenie można śmiało uznać za historyczne. Po raz pierwszy duża firma odzieżowa doceniła siłę polskich blogów modowych. Ba, przyznała nawet, że są dla niej jednym ze źródeł inspiracji.

Jeśli chodzi o mnie, to fanką ubrań spod szyldu LPP nigdy nie byłam. Mam kilka dodatków z Reserved, ale zazwyczaj ciężko mi tam znaleźć coś dla siebie (za to mój Fotograf nie ma z tym najmniejszych problemów). Kolory jakieś smutne, fasony nieciekawe, jakość też nie najlepsza (choć to akurat cecha większości sieciówek). Okazało się, że w LPP zdają sobie z tego sprawę i szykują zmiany. Jak dowiedziałyśmy się z prezentacji, w nowej kolekcji (przygotowanej przez odświeżony zespół) ma być więcej inspiracji z "catwalków" - sporo ciekawych "shape'ów", słynne "power shoulders", no i mój niekwestionowany faworyt: "zgrungeowane printy". W sensie, będzie tak trendy, że wszyscy z krzeseł pospadacie. Ubrania, które widziałam w showroomie, potwierdzają, że nie są to tylko puste promises... tfu, obietnice ;)

Co do przebiegu imprezy, to organizatorom należą się wielkie gratulacje. Zostałyśmy przyjęte tak serdecznie, że nawet będąc modowym nemo, już od progu czułam się swobodnie i "na miejscu". Do tego jedzonko - palce lizać! O szafiarkach nie będę się rozpisywać, bo ileż można wałkować, że fajne, piękne i wyluzowane - w razie wątpliwości odsyłam do relacji z wcześniejszych zlotów. Trzy godziny minęły bardzo szybko. Na pożegnanie każda z nas dostała płytę ze zdjęciami nowych kolekcji Reserved i Mohito, kupony zniżkowe na zakupy, drobny upominek w postaci bransoletki, paska czy apaszki oraz zapewnienie, że nie było to ostatnie takie spotkanie. Trzymamy za słowo!

Update (25.09.2009): Tutaj trochę więcej o moim stroju i o mnie.


Cudak, ja i Morven / fot. Harel

Nie samym szafiarstwem człowiek żyje / fot. Harel

27 sierpnia 2009

Trzy kolory. I zasmażka.

Dzisiaj mogłabym powiewać na maszcie* przed francuską ambasadą, gdyby nie to, że biel, czerwień i granat okrasiłam jak zwykle karmelową zasmażką. To chyba odpowiedni moment, żeby podziękować wszystkim za wyrozumiałość (a może bardziej rezygnację?) i dyplomatyczne milczenie na temat tego, że ta torba występuje tu prawie od roku, praktycznie post w post. Nie miałam tak jeszcze z żadnym ciuchem ani dodatkiem. W ogóle chyba przestałam ją traktować jak "dodatek" i rozpatrywać w kategoriach "pasuje - nie pasuje". To już niemal część mnie, jak ręka czy noga - po prostu jest ;)

Za to buty to zupełna nowość (przynajmniej na blogu, bo kupiłam je jakieś półtora roku temu). To jedna z tych rzeczy, które człowieka zachwycają, a na które - jak się okazuje po zakupie - zupełnie nie ma pomysłu. Nie pasowały mi do żadnej sukienki ani spódnicy. Dopiero niedawno wpadłam na to, że można je przecież nosić do spodni. Jak widać, kiedy mówię, że wolno myślę, to naprawdę nie żartuję.

* Kto ogląda "Hożych doktorów", ten wie, że jest to możliwe.


lakierki z kwiatkiem - Allegro (ponoć Gabor, ale napis się starł, więc nie ma dowodów) - wszystkie pięciolatki mi ich zazdroszczą
żakiet z atrapą kamizelki - Zara
koszulka na ramiączkach - H&M
dżinsy - Big Star
okulary - Reserved

zasmażka - Ochnik
poza - na klaczkę
fryzura - na Kilowata :)

24 sierpnia 2009

(Prawie jak) Żyleta

I proszę nie pozbawiać mnie złudzeń i nie pisać, że "prawie" robi wielką różnicę. No dobra, wiadomo, skórzana spódnica jeszcze nie czyni ze mnie Pameli (ona zresztą spódnicy nie nosiła), ale myślę, że nadrabiam machiną, bo gdzie tam ten jej marny motorek do mojej lokomotywy!

PS
Po napisaniu tego posta odkryłam, że "moja" lokomotywa ma nazwę. Zwie się... Żyleta! :) No jeśli to nie jest znak...


bluzka (a właściwie tunika) - Topshop (e-bay) - całe lato szukałam czegoś tak kolorowego - lepiej późno niż wcale
skórzana spódnica - ciucholand
pasek - ciucholand
naszyjnik - H&M
torba - Ochnik
legginsy - Gatta
baleriny - Topshop (e-bay)


14 sierpnia 2009

Ja tu tylko sprzątam

Ostatnio praktycznie nie kupuję nowych ciuchów. Chciałabym móc powiedzieć, że to wynik mojej silnej woli, ale prawda jest taka, że chodzę po tych sklepach, ale nic mi się, kurde, nie podoba. Dobrze, że są jeszcze sklepy internetowe, bo od zakupowej abstynencji można się przecież rozchorować! A tak upolowałam dżinsową sukienkę, która kojarzy mi się trochę z PRL-owskimi fartuchami sprzedawców, dozorców albo jakichś innych "sił porządkowych". Idealnie pasowałyby do niej "buty woźnej", jednak do nich jeszcze nie dojrzałam ;)

Ale co tam sukienka! Dziś zdarzył się cud - występuję bez mojej domyślnej torby! Żeby nie było za dużego szoku, nowa też jest skórzana i też karmelowa. Dostałam ją jakiś czas temu od właścicielki pewnego internetowego sklepu (ach, jak fajnie mieć bloga!). Zwykle unikam zamszu, ale jak za darmo, to można potestować ;) Z góry przepraszam modową policję za idealne dopasowanie torebki do butów - nie dość że kolor taki sam, to jeszcze podobne sploty. Nie planowałam tego, tak jakoś wyszło... W ramach pokuty już sobie zadałam dziesięć seksów-w-wielkim-mieście.


torba - Mango - prezent ze sklepu internetowego (jest nowiutka, te "wytarte" plamy to od słońca)
sukienka - Levi's - Vintage Square (pierwszy raz mi się zdarzyło, że używany ciuch przyszedł wyprany i pachnący!)
rajstopy - Calzedonia
sandały - Topshop (e-bay)

2 sierpnia 2009

Foliówki - nie biorę

Dziś w ramach kolejnego szafiarskiego pospolitego ruszenia, tym razem zainicjowanego przez Robaczka, prezentuję jedną z moich toreb na zakupy. Od razu zastrzegam, że nie chcę się tu lansować na żadną ekomisjonarkę. Święta nie jestem, ale kran zakręcam, śmieci segreguję, no i zawsze mam ze sobą materiałowy worek. Za każdym razem proszę przy kasie, żeby mi "nie pakować", co często wymaga niezłego refleksu, a czasem i zdolności negocjacyjnych ("może jednak dam pani siateczkę"). Na szczęście coraz więcej sklepów wycofuje foliówki albo każe za nie płacić. I dobrze, bo nagle niektórzy się zorientowali, że dwa batoniki można schować do torebki albo kieszeni.

Żeby nam się jednak nie zrobiło za poważnie na tym niepoważnym blogu, to teraz trochę o ciuchach. Bluzkę (ptaaaszkiii!) kupiłam bez mierzenia, bo do przymierzalni była kolejka, a do kasy akurat nie. W domu stwierdziłam, że dekolt jest jednak za szeroki i już ją miałam zdegradować do roli piżamy, kiedy mnie oświeciło, że to jest bluzka typu "seksi ramionko". Znaczy się, seksi w założeniu, nie konkretnie w moim przypadku (no chyba że ktoś lubi kości). Być może niektórzy się zastanawiają, jak ja - wielbicielka symetrii - znoszę psychicznie krzywą górę i krzywy dół. Sama nie wiem. Powiedzmy, że to moja interpretacja "wakacyjnego szaleństwa". Zresztą podwójna asymetria to już prawie symetria, nie?

PS
Więcej otorbionych szafiarek oczywiście na blogu Robaczka :)

PS 2
Na wypadek gdyby to komuś umknęło, jest już nowy, wakacyjny numer Dilemmas Magazine - a w nim m.in. właśnie o ekotorbach.

okulary - Reserved
asymetryczna (!!!) bluzka w ptaszki - Bershka
skórzana torba - Ochnik
 

spodnie - Ralph Lauren (TJ Maxx)
japonki - White Mountain
torba z Wrocławia (w którym nigdy nie byłam - jeszcze) - prezent od Pana Fotografa

29 lipca 2009

Bon Jovi 4 ever

O ile z modą żyję w tak zwanym wolnym związku i zdarza mi się przeskakiwać z kwiatka na kwiatek, o tyle muzycznie jestem wierna jak pies i w moim sercu od kilkunastu lat niezmiennie gra Bon Jovi. Mieszanka rocka, popu, country i rozczochranych włosów - tego nic nie przebije. Słucham ich piosenek na okrągło i jakoś nie mogą mi się znudzić. Zwłaszcza te starsze, z przełomu lat 80. i 90., jak Livin' On A Prayer, Bad Medicine czy I'll Sleep When I'm Dead. No i wiadomo - ballady... Wstyd się przyznać, ale 8 lat temu dałam się zbajerować tekstem pt.: "Ja też uwielbiam Always!" [wszyscy razem: "O, ludzka naiwności!"]. No ale dzięki temu przynajmniej ma mi kto robić zdjęcia na bloga ;)

W świetle powyższych wynurzeń naprawdę nie wiem, jak to możliwe, że do tej pory nie miałam w szafie koszulki mojego ulubionego zespołu. Dopiero kiedy niedawno zobaczyłam to zdjęcie i omal nie umarłam z zazdrości, postanowiłam naprawić to karygodne niedopatrzenie. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję założyć ją na koncert Bon Jovi w Polsce. A zaraz potem zdjąć i wrzucić na scenę! ;)

Więcej w temacie:
Strona zespołu
Oficjalny fanclub Bon Jovi
Oficjalny fanclub Bon Jovi w Polsce

kapelusz - H&M, dział męski
naszyjnik ten co wszyscy - H&M

koszulka Bon Jovi - Diesel (Allegro)

spodnie - Levi's

torba - Ochnik

japonki - White Mountain

7 lipca 2009

A jednak się kręci - już drugi rok

Kilka dni temu Szafa obchodziła drugie urodziny. 2 lata, 2 przerwy, 110 postów i około 5500 komentarzy - kawał blogowej historii. Szkoda, że przed pierwszą rocznicą mi odbiło i blog był "nieodwołalnie" zamknięty. Dziś sobie tego nie wyobrażam. Za dużo radości mi to sprawia, mimo że nie dodaję nowych wpisów zbyt często (a może właśnie dlatego?).

Kiedy dwa lata temu zaczynałam, nawet mi się nie śniło, że tak się to wszystko rozkręci. Rozkręciło się, ale wiem, że to tylko częściowo moja "zasługa". Nic by z tego nie wyszło bez mojego Fotografa, a właściwie Współautora Bloga i jednocześnie Najwierniejszej Szafowej Cheerleaderki. Mimo że rzadko go tu opiewam (bo własnych brudów nie należy prać publicznie ;), to jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że od samego początku mi kibicuje, że do naszych "sesji" zawsze podchodzi z entuzjazmem i cierpliwością, że nie marudzi, nie krzyczy, nie wzdycha, nie przewraca oczami i nie mówi: "O Jezu, ale wymyślasz"... ;) Szafa nie istniałaby też bez Czytelników, bo pisanie w próżnię to żadna frajda. Dlatego dziękuję wszystkim za odwiedziny, komentarze, hektolitry wazeliny, cenne informacje, zakupowe podpowiedzi, a przede wszystkim za kumanie cza-czy :)

No i niech się dalej kręci!

melonik - Allegro
plisowana sukienka - Troll (
ma paryski wzór, normalnie układa się tak i jest żywym dowodem na to, że nie należy programowo omijać żadnych sklepów, zwłaszcza w czasie wyprzedaży)

sweter - Zara
 
legginsy - Gatta (już nigdy nie będę marudzić, że w Calzedonii wszystko jest dwa razy droższe - teraz wiem dlaczego)
baleriny - Topshop (e-bay)

6 lipca 2009

Szafiarki w Newsweeku

Kto żyw do kiosku po najnowszego Newsweeka! W dzisiejszym numerze (28/2009) znalazł się całkiem spory artykuł o szafiarkach (autorstwa Mai Gawrońskiej). Naszą sektę reprezentują w nim Aife, Alice, Harel, Styledigger i ja. Wypowiada się też socjolog Marta Klimowicz, która od dłuższego czasu przygląda się szafiarkom jako społeczności.

Artykuł w całości można przeczytać tutaj :)

Aktualizacja: Na stronie Newsweeka pojawił się również mały bonus w postaci krótkiego przeglądu naszych blogów. Wygląda na to, że kariera Pierwszej Bikejki RP stoi przede mną otworem ;)


25 czerwca 2009

New York Street Style

W Krakowie (na Brackiej i nie tylko) pada deszcz, a ja do mojego zestawu potrzebowałam słonecznego (a przynajmniej suchego) pleneru. Długo się nie zastanawiając, wsiadłam więc w pierwszy samolot do Nowego Jorku, zrobiłam kilka zdjęć na rogu 8. i 42., i już jestem z powrotem. Impossible is nothing ;)

A teraz do rzeczy. Jak widać, i ja nie oparłam się słynnemu naszyjnikowi, który mógłby się chyba znaleźć w poradniku "Po czym poznać szafiarkę?". Nie było łatwo go zdobyć, ale na szczęście zawsze można liczyć na szafiarską samopomoc (dzięki, Blu!). Pasuje mi naprawdę do wszystkiego, a już z moją nową bluzką w tęczowe paski tworzy po prostu duet doskonały.

Spodnie a la "nie zauważyłam tabliczki ZŁY PIES" dostałam niedawno w prezencie od Levi'sa. Model miał być niespodzianką i uczciwie przyznaję, kiedy rozpakowałam przesyłkę, miałam chwilę zawahania (podarte dżinsy? nie nosiłam takich od... nigdy takich nie nosiłam). Pierwsza jazda próbna jednak wystarczyła, żebym się do nich przekonała - nie dość, że niemożliwie wygodne, to w dodatku z klimatyzacją. Aha, uprzedzając ewentualne oskarżenia o kopiowanie gwiazdy: ja w spodniach mojego "Toma" - oryginalnych, zgniłozielonych boyfriend cords - chodziłam jeszcze w czasach, kiedy Katie była z Dawsonem ;)

PS
Czasem po prostu trzeba stanąć jak słup.


bluzka Lux (ponoć Urban Outfitters) z wiązaniami na ramionach - A&E Vintage Store
słynny naszyjnik (zdaniem niektórych przypominający mechanizm maszyny do pisania
) - H&M
torba - Ochnik
dziurawe pińcetjedynki - Levi's
sandały - Topshop (e-bay)


21 czerwca 2009

Córka rybaka / Chłop z Mazur

Bo bohaterki "PS Kocham Cię" miały takie gumiaki. Bo Pani Mruk podrzuciła mi link do sklepu. Bo ostatnio ciągle pada. Bo jestem skrytolanserką?

kurtka pamiętająca czasy liceum (rozmiar 46!) - ciucholand
chusta - prezent od Babci
dżinsy - Arizona
parasol - H&M
kalosze Hunter - (Asos.com) (W recenzjach klientów wyczytałam, że lepiej wziąć o numer mniejsze niż się normalnie nosi. Tak zrobiłam i pasują idealnie. A do czyszczenia białych plam, które powstają podczas użytkowania, gorąco polecam Hunter UV Tech - działa cuda.
)

17 czerwca 2009

Wieści z ciuchowego frontu

W kątach Szafy pajęczyny, a nowych zdjęć jak nie było, tak nie ma. Nie żebym uważała, że to jakaś wielka strata dla blogosfery, ale już sama źle się z tym czuję. No to żeby całkiem nie wylecieć z obiegu, chociaż ogłoszenie dam.

Otóż. Czasem dostaję albo znajduję informacje o różnych fajnych modowych imprezach. Choć sama nie biorę we wszystkich udziału, to chętnie przekazuję takie wieści dalej. Do tej pory zamieszczałam je na Blipie, ale tam szybko giną wśród innych moich bredni. Dlatego niedawno wymyśliłam, że wygospodaruję dla nich oddzielne miejsce w postaci nowego gadżetu: Wiadomości z ciuchfrontu (po prawej, pod moim Blipem).

I w związku z tym mam prośbę: jeśli macie informacje o jakimś kiermaszu, wymianie ciuchów, warsztatach czy innym ciekawym modowym przedsięwzięciu (bądź też sami coś takiego organizujecie), dajcie znać w komentarzach lub na mojego mejla - chętnie je tam umieszczę. Co prawda nie wiem, na ile ten cały bajer może być faktycznie przydatny, ale radość z próby usystematyzowania kawałka internetu - bezcenna. Z góry dzięki.

PS
No i obiecuję, że niedługo zrobię coś w sprawie tych pajęczyn :)

24 maja 2009

Klocek drewna ożył!

Szanowni Pasażerowie, prosimy zapiąć pasy. Przewidujemy serię fototurbulencji. Może również bardziej niż zwykle powiać narcyzmem.

Poniżej moje ulubione zdjęcia z sesji dla Dilemmas Magazine. Tak jest, to ja. Vel druidka. Vel Jesus Christ Superstar. Vel... hmm... średniowieczny kmieć? Autorkami są oczywiście Aife i Villk, czyli tandem Bubble Factory, któremu należą się wielkie brawa za profesjonalną robotę i wyrozumiałość dla nieprofesjonalnej (i wyjątkowo sztywnej) modelki. Zaręczam, że nie jestem łatwym materiałem. Jednak dobry fotograf nawet takiego klocka jak ja potrafi ożywić. A jak dobrych fotografów jest dwóch, to klocek przeistoczy się nie tylko w Pinokia, ale i samą Lindę Evangelistę!

Większa dawka zdjęć oczywiście na łamach Dilemmasa i na blogach szafiarek, które wzięły udział w sesjach. A jeśli ktoś miałby ochotę na własne bajkowe fotki (z okazji ważnej okazji lub zupełnie bez), odsyłam na stronę dziewczyn z Bubble Factory oraz ich bloga, na którym można zobaczyć, jak taka zabawa wygląda od kuchni.

Dilemmas Magazine photoshoot
Dilemmas Magazine photoshoot

zdjęcia: Bubble Factory, czyli Geppetto w dwóch osobach (boskich)
stylizacja: Coco-shka
makijaż: Kaja Krosnowska

22 maja 2009

Już jest! DILEMMAS - najbardziej szafiarski z magazynów

Nadszedł wreszcie szumnie zapowiadany i dłuuugo oczekiwany dzień. Od dziś w sieci dostępny jest (zupełnie za darmo!) zerowy numer nowego partyzanckiego magazynu modowego - DILEMMAS! Dilemmatką, czyli pomysłodawczynią, lokomotywą całego przedsięwzięcia, a jak niejednokrotnie dowiodła, również cudotwórczynią, jest Ewa Kosz - autorka bloga Kostki cukru.

W powstaniu magazynu pomagało wiele osób, nie tylko szafiarek, chociaż trzeba przyznać, że stężenie tych ostatnich na stronę jest niespotykanie wysokie. Szafiarki w Dilemmasie piszą, redagują, stylizują, pozują i fotografują. Jestem pewna, że wielbiciele blogów modowych będą mieli niezłą wyżerkę.




20 maja 2009

Liczy się wnętrze

Miałam się dzisiaj nie wywewnętrzniać, ale pozazdrościłam dziewczynom biorącym udział w akcji Miriam i rzutem na taśmę przyłączam się i ja. Nie będę szczegółowo opisywać wszystkich przedmiotów, które noszę w wiadomej torbie, bo jaki jest koń (a w zasadzie jego bebechy), każdy widzi (a jak nie widzi, to może sobie powiększyć). Okulary, portfel, klucze, telefon (prawie vintage!), torba na zakupy... - standard. Z ważniejszych / ciekawszych rzeczy:
- śmiejżelki
- podstawa mojej diety
- mapy Krakowa i centrów handlowych
- bo potrafię zabłądzić absolutnie wszędzie, a w Galerii Krakowskiej bez planu w ręce trafiam tylko do Zary, H&M i budki z lodami przy Saturnie (swoją drogą, żyję w ciągłym strachu, że ktoś się kiedyś opamięta i przestaną dawać takie ogromniaste gałki za marne 2,20 zł)
- książka o jajku, zakupiona pod wpływem recenzji pewnej blogerki (właśnie zaczęłam czytać i faktycznie zapowiadają się niezłe jaja).
Zza kalendarza wyziera jeszcze lista mazideł poleconych mi jakiś czas temu w komentarzach (kiedyś sobie ten tusz kupię!). A to dziwne coś w czerwono-białe wzory to worek uszyty przez zaprzyjaźnioną przyszłą panią prokurator, w którym trzymam różne takie, co to ich nie wypada wszem i wobec pokazywać. Reszta chyba w miarę czytelna.

Co mówi o mnie moja torba? Chyba tyle, że jestem pozbawioną orientacji w terenie, zdziecinniałą babą, która bardzo niezdrowo się odżywia. Czyli szczerą prawdę :)


12 maja 2009

Trashion, czyli Sztywniara - śmieciara

W dzisiejszym odcinku ciocia Sztywniara radzi, jak zrobić profesjonalne szafiarskie zdjęcie. Po pierwsze, ładnie się ubieramy. Po drugie, szukamy tła, które kolorystycznie podkreśli nasz strój (np. kontenera na śmieci, który zgra się z ciapkami na sukience). Po trzecie, przybieramy naturalną, niewymuszoną pozę (zupełnie nie przejmując się przechodniami zdziwionymi, że wyginamy się przy śmietniku, naprzeciwko publicznego szaletu). Po czwarte, fotograf robi "pstryk". Et voila, stworzyliśmy kolejne arcydzieło sztuki szafiarskiej. 
 
okulary - Pomberger 
ciemnoszary sweter - Zara  
sukienka - H&M torba - Ochnik 
rajstopy - Calzedonia  
(dzisiejszy wpis znowu sponsoruje poza z nóżką)

9 maja 2009

Moda - Sztywniara 3:0

Dzisiejszy zestaw to najlepszy dowód na to, jakie pranie mózgu robi ludziom ta cała moda i szafiarskie blogi. Po pierwsze, kolczyki. Leżały u mnie w szkatułce prawie dwa lata i pewnie leżałyby dalej, gdyby do akcji nie wkroczyły szafiarki: Styledigger - na żywo (nie będę wchodzić w szczegóły, napiszę tylko, że wyglądała jak zwykle fenomenalnie, a ja miałam na sobie dres i góralskie kapcie) i Enso - na blogu (materiał dowodowy tutaj). Może to inspiracja, może zwykła babska zazdrość, fakt faktem, moje pawie oka doczekały się wreszcie premiery. Po drugie, pas. Podśmiewałam się z mody na ciężkie, "agresywne" paski (zwłaszcza te z ćwiekami, do których nawet Carrie nie zdołała mnie przekonać), a tu proszę. Wystarczyło trafić na odpowiedni, lekko gorsetowy egzemplarz i już mi wszystko pasi. Po trzecie, buty. Wojownicze sandały i tym podobne wynalazki w stylu sado-maso jakoś do tej pory zupełnie mnie nie kręciły, ale widać, tak jak w przypadku paska, musiałam po prostu znaleźć "swój" model. Okazało się nim skrzyżowanie poczciwych trzewików Mary Poppins z diabelskimi sandałami Karli. Czysta modowa perwersja! Tak więc póki co w starciu z modą sromotnie przegrywam. A co będzie dalej? Suwaki? Marmurkowy dżins? Sterczące ramionka? Bandicoooot prorokuje, że "dopadną mnie znienacka jak ośmiornicza macka". Naprawdę zaczynam się bać. 
 
kolczyki z pawich piór - Allegro  
męska koszula Seidensticker - ciucholand  
dżinsowe rurki - Big Star  
sado-maso (Marina Riva) - A&E Vintage Store

4 maja 2009

Uwaga, szafiarki na drodze!

Dziś na blogach w roli głównej nie ciuchy, a rowery. Sezon rowerowy w pełni, postanowiłam więc namówić znajome szafiarki do zaprezentowania swoich dwukołowców.

Czyżby świat stanął na głowie i patentowany leń oraz wielbiciel czipsów i hot-dogów chciał propagować modę na sport i zdrowy tryb życia? Nie, po prostu w zeszłym roku - po jakiejś piętnastoletniej przerwie - przypomniałam sobie, jaką niesamowitą frajdą jest jazda na rowerze. Na pewno duża w tym zasługa jednego z moich ulubionych blogów: Copenhagen Cycle Chic. Naoglądawszy się fantastycznych zdjęć kopenhaskich rowerzystów (a zwłaszcza rowerzystek), poczułam, że jeśli nie kupię sobie roweru, to będzie źle. Niedługo później pedałowałam już (powoli, coby się przypadkiem nie zmęczyć) na moim nowym-starym Rumburaku. Ponieważ okazało się że w roweromanii nie jestem osamotniona, pomyślałam, że fajnie byłoby urządzić z innymi szafiarkami wspólną wirtualną majówkę.

Serdecznie dziękuję wszystkim dziewczynom, które wzięły udział w akcji. Poniżej kolaż z naszych zdjęć (można go powiększyć). Niezłe szprychy, co? ;)


Aktualizacja1 (5.05.2009): Dojechałyśmy z naszym kolażem na kultowy Copenhagen Cycle Chic! Thank you, Mikael!

Aktualizacja 2 (14.07.2009): Sierpniowy Twój Styl zamieścił małą wzmiankę o naszej akcji. "Trochę" nagięli fakty, ale liczy się gest ;)


Polish Bloggers Cycle Chic

okulary - Reserved, bluzka - H&M, chusta - ciucholand, spodnie - Ralph Lauren, japonki - White Mountain, rower - Villiger (niektórzy próbują mi wmówić, że "Villiger" znaczy "Wieśniak", ale to źli, zazdrośni ludzie, których postanowiłam ignorować)