Rzadko bywam na imprezach, pokazach i prezentacjach modowych. Na początku blogowania parę razy mi się zdarzyło, z czasem jednak zrozumiałam, że obcowanie z modą w wersji "na bogato", wśród błyskających fleszy i celebrytów pozujących na ściankach to zdecydowanie nie moja bajka. Dlatego modowego czerwonego dywanu programowo unikam, za to jeśli mam taką możliwość, chętnie wepchnę się na modowe zaplecze, które uważam za nieporównanie ciekawsze. Do dzisiaj wspominam odwiedziny w pracowni Łucji Wojtali i fabryce dzianin czy wizytę w pracowni kaletniczej de Mehlem, gdzie mogłam się przyglądać, jak powstają skórzane torebki. Natomiast ostatnio dzięki współpracy z firmą LPP miałam okazję dowiedzieć się trochę więcej o procesie projektowania kolekcji marek Reserved, Mohito, Sinsay, Cropp i House oraz o możliwościach pracy dla młodych projektantów w rodzinie LPP. Tak więc jeśli wiążecie swoją przyszłość z modą, myślę, że dzisiejszy post może Was zainteresować.
W niedzielę w krakowskiej Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru Anna Chęć-Sołtys - Dyrektorka Biura Produktowego Reserved w Warszawie oraz Martyna Ogerman - projektantka marki Mohito opowiadały o tym, jak wygląda proces projektowania w tak ogromnej modowej korporacji, jakie są wymagania w stosunku do kandydatów na projektantów i jak przebiega rekrutacja. Studenci SAPU wzięli też udział w warsztatach, w których mogli zmierzyć się z projektowaniem kolekcji na podstawie przygotowanych wytycznych. Ja się temu wszystkiemu przysłuchiwałam i przyglądałam, trochę żałując, że za moich czasów na moim kierunku (niezwiązanym z modą) pracodawcy jakoś nie garnęli się do kontaktu ze studentami. A szkoda, bo to na pewno bardzo ułatwiłoby nam start.
Ogólnie dobra wiadomość dla wszystkich projektantów in spe: LPP się rozwija i stale poszukuje nowych rąk (koniecznie podłączonych do kreatywnych umysłów) do pracy. Obecnie w działach projektowania odzieży wszystkich pięciu marek pracuje ponad 700 osób (wszystkich miejsc pracy jest ponad 22 000) i ta liczba będzie rosła wraz z wchodzeniem na kolejne rynki. Oprócz tego firma regularnie organizuje wykłady i warsztaty na uczelniach artystycznych, prowadzi program Fashion Starter (o którym dokładniej będę pisać za jakiś czas) i przyjmuje studentów na płatne, dwu- lub trzymiesięczne staże (każdy, kto pomyślnie przejdzie ten okres, otrzymuje ofertę zatrudnienia). Słowem, nie tylko nie zamyka swoich drzwi przed "młodymi wilkami" projektowania, ale jeszcze aktywnie ich poszukuje i chętnie dzieli się z nimi wiedzą (ponownie zazdrość).
W niedzielę w krakowskiej Szkole Artystycznego Projektowania Ubioru Anna Chęć-Sołtys - Dyrektorka Biura Produktowego Reserved w Warszawie oraz Martyna Ogerman - projektantka marki Mohito opowiadały o tym, jak wygląda proces projektowania w tak ogromnej modowej korporacji, jakie są wymagania w stosunku do kandydatów na projektantów i jak przebiega rekrutacja. Studenci SAPU wzięli też udział w warsztatach, w których mogli zmierzyć się z projektowaniem kolekcji na podstawie przygotowanych wytycznych. Ja się temu wszystkiemu przysłuchiwałam i przyglądałam, trochę żałując, że za moich czasów na moim kierunku (niezwiązanym z modą) pracodawcy jakoś nie garnęli się do kontaktu ze studentami. A szkoda, bo to na pewno bardzo ułatwiłoby nam start.
Ogólnie dobra wiadomość dla wszystkich projektantów in spe: LPP się rozwija i stale poszukuje nowych rąk (koniecznie podłączonych do kreatywnych umysłów) do pracy. Obecnie w działach projektowania odzieży wszystkich pięciu marek pracuje ponad 700 osób (wszystkich miejsc pracy jest ponad 22 000) i ta liczba będzie rosła wraz z wchodzeniem na kolejne rynki. Oprócz tego firma regularnie organizuje wykłady i warsztaty na uczelniach artystycznych, prowadzi program Fashion Starter (o którym dokładniej będę pisać za jakiś czas) i przyjmuje studentów na płatne, dwu- lub trzymiesięczne staże (każdy, kto pomyślnie przejdzie ten okres, otrzymuje ofertę zatrudnienia). Słowem, nie tylko nie zamyka swoich drzwi przed "młodymi wilkami" projektowania, ale jeszcze aktywnie ich poszukuje i chętnie dzieli się z nimi wiedzą (ponownie zazdrość).
JAK SIĘ PRACUJE W TAKIEJ DUŻEJ FIRMIE MODOWEJ?
NIE MA NUDY
Jedno jest pewne, projektanci LPP nie mogą się nudzić. Nowe minikolekcje wchodzą do sklepów co miesiąc, co jakiś czas powstają nowe marki, niektóre znikają (R.I.P. Tallinder), otwierają się nowe rynki i nowe możliwości. Dzięki tym ciągłym zmianom i wewnętrznej różnorodności (bo każda z 5 marek to inna historia, inny styl i inny klient) można pracować w firmie kilka lat, przechodząc kolejno przez różne działy i marki, ciągle się rozwijając i zdobywając nowe doświadczenie (najpierw damskie akcesoria w Reserved, potem buty w Croppie, następnie płaszcze i koszule w Mohito - możliwości jest naprawdę sporo).
PRACA ZESPOŁOWA
W LPP pracuje się w zespołach. Interakcje, wymiana opinii i szybkie reagowanie na zmiany są w procesie projektowania bardzo ważne, podobnie jak współpraca z innymi działami. Łączenie fantazji i indywidualizmu twórcy z wymogami pracy w tak dużej firmie oraz dopasowanie swojej wizji do oczekiwań klienta nie jest łatwe, ale w tej pracy niezbędne. W końcu wszystko musi się złożyć w jedną spójną całość zgodą z charakterem danej marki.
ATMOSFERA
Atmosfera w pracy jest luźna, nie obowiązuje dress code, można przychodzić do biura nawet w piżamie. Rzeczniczka LPP Marta Chlewicka mówi jednak, że na korytarzu łatwo poznać po stylu kto pracuje dla której marki. Na warsztatach miałam małą próbkę tej różnorodności, bo obecni byli przedstawiciele różnych marek i każdy z nich rzeczywiście wyglądał, jakby zszedł z witryny własnego sklepu: pan z Reserved miał marynarkę, eleganckie buty i kolorowe skarpetki, pani z Mohito - pudroworóżowy żakieto-płaszcz, a pan z House'a - bluzę z nadrukiem i czapkę z daszkiem. Przyznam, że strasznie mi się ta wizja mijających się w pracy "modowych gangów" podoba.
Projektanci LPP mają dostęp do narzędzi, o jakich zwykły pasjonat mody może tylko pomarzyć. Do ich dyspozycji są internetowe bazy trendów, takie jak WGSN, trendbooki, szkolenia, konsultacje na londyńskiej uczelni Saint Martins, targi i pokazy mody, wyjazdy inspiracyjne. Całą tę wiedzę oraz doświadczenie związane z praktyczną stroną funkcjonowania na rynku mody projektanci mogą (później lub równocześnie) wykorzystać do tworzenia własnej marki i prowadzenia własnej firmy.
LOKALIZACJA
Marki Reserved, Cropp i Sinsay mają swoją siedzibę w Gdańsku, natomiast w Krakowie mieści się projektowa baza House'a i Mohito. Niedawno w Warszawie powstało także biuro produktowe Reserved.
OK, a jak z zarobkami? Konkretne kwoty oczywiście na spotkaniu nie padły, ale Anna Chęć-Sołtys zapewniła, że firma stara się również w tej dziedzinie być liderem w branży. Tę informację trzeba więc zweryfikować na rozmowie kwalifikacyjnej we własnym zakresie ;)
JAK WYGLĄDA PROCES REKRUTACJI?
No właśnie, powiedzmy, że jestem młodą, utalentowaną studentką lub absolwentką projektowania, której marzy się praca w zawodzie. Jak wygląda rekrutacja? Czy muszę mieć jakieś doświadczenie? Czego mogę się spodziewać na rozmowie kwalifikacyjnej?
1. CV + PORTFOLIO
Jak w każdej pracy, wszystko zaczyna się od przesłania CV i portfolio. Doświadczenie w zawodzie nie jest konieczne (to pocieszające, bo wydaje się, że w niektórych branżach najlepiej byłoby być 25-latkiem z 20-letnim doświadczeniem). Trzeba po prostu pokazać swoje umiejętności i zainteresowanie modą. Chwalimy się więc ukończonymi kursami, odbytymi stażami, udziałem w konkursach, projektami wykonanymi na studiach czy prywatnymi szkicami (NIE jest ważne, czy projekty są "sprzedażowe" czy totalnie odjechane; liczy się talent i kreatywność). Martyna Ogerman z Mohito (która ukończyła SAPU) podkreśla, że w pracy projektanta niezbędna jest bardzo dobra obsługa programu graficznego Corel, wiedza na temat podstaw konstrukcji ubioru oraz znajomość angielskiej terminologii modowej (opisy modeli tworzone są w języku angielskim, więc trzeba wiedzieć, jak nazywają się poszczególne części i rodzaje ubrań, tkaniny, detale, wykończenia itd.).
2. ZADANIE DOMOWE
Jeśli nasze CV zrobi dobre wrażenie, dostajemy do wykonania zadanie domowe. Polega ono na stworzeniu 3 projektów. Podobno wielu kandydatów robi ten błąd, że stara się dostosować swoje projekty do stylu marki, w której chcą pracować. Natomiast na tym etapie rekruterzy chcą przede wszystkim sprawdzić warsztat i poznać indywidualny styl kandydata. Tak więc zamiast próbować się przypodobać, pokazujemy, że jesteśmy niepowtarzalnym płatkiem śniegu!
3. ROZMOWA
OK, zadanie wykonaliśmy na piątkę. Co dalej? Przed nami ostatni etap, czyli ok. 4-godzinna rozmowa. Podczas niej dostajemy do oceny 10-15 produktów (musimy wśród nich wskazać sprzedażowe hity i kity), tworzymy 3 stylizacje na zadany temat, które następnie musimy obronić, plus oczywiście oczarowujemy wszystkich naszą znajomością branży, trendów oraz aktualnej kolekcji marki (to bardzo ważne!). Teraz pozostaje tylko czekać na telefon z dobrą nowiną.
***
Uff. Dużo informacji, ale mam nadzieję, że dla kilku z Was okażą się pomocne. Aktualne oferty pracy znajdziecie na stronie lppsa.com/kariera. Jeśli macie jakieś pytania, strzelajcie, postaram się zdobyć odpowiedzi u źródła. Możecie też skontaktować się mailowo z Rafałem Talarem z Działu Personalnego LPP: rafal.talar@lppsa.com.
Blogerkę gdzieś wysłać, to zaraz jakieś gadżety wyłudzi ;)
Rzeczniczka LPP Marta Chlewicka (po prawej) przepytuje Dyrektorkę Biura Produktowego Reserved Annę Chęć-Sołtys (po lewej).
Warsztaty projektowania z Martyną Ogerman z Mohito.
fot. LPP
fot. LPP
fot. LPP
fot. LPP
fot. LPP
fot. LPP
fot. LPP
Szkoda że reklamujesz tę markę, mam nadzieję że wynika to z niewiedzy. Młodzi projektanci w takich firmach są wykorzystywani, ich praca jest odtwórcza i polega głównie na przetwarzaniu kolekcji znanych domów mody. Nie bez powodu gdańskie ASP nie prowadzi projektowania ubioru, choć współpracuje z LPP przy innych projektach. Nawet wykładowcy otwarcie mówią dlaczego nie polecają tam pracy ;)
OdpowiedzUsuńCo do odtwórczości, to taki już "urok" sieciówek. Tam się raczej nie odkrywa Ameryki, tylko produkuje to, co jest modne i co się sprzedaje ¯\_(ツ)_/¯
UsuńTrochę nie rozumiem tego fragmentu o braku kierunku projektowania na gdańskim ASP. Możesz wyjaśnić, jaki to ma związek z pracą w LPP?
A o wykorzystywaniu projektantów piszesz z własnego doświadczenia?
Kierunek "projektowania" jest na Gdańskiej ASP i nazywa się "Wzornictwo". Wśród wielu specjalizacli takich jak projektowanie okrętów, produkt seryjny, mebel itd. nie znajdziesz po prostu ubioru. ;)
UsuńHmm.
OdpowiedzUsuńZabrakło wizyty w szwalniach w Bangladeszu. "Wypuszczanie" mini-kolekcji raz w miesiącu sprawia,że ciężko uwierzyć, że ubrania będą dobrze zaprojektowane i tak też wykonane. Niestety taka rzeczywistość przemysłu odzieżowego. Szkoda, że firma odeszła od produkcji w Polsce. Warunki pracy dla projektantów na plus,biorąc pod uwagę wolną amerykankę rodzimego rynku odzieżowego. Chociaż tyle.
Jeśli dobrze pamiętam, Pani z Mohito mówiła na warsztatach, że 20% ubrań jest szytych w polskich szwalniach.
UsuńO, to ciekawa informacja. Dzięki Ryfko. Nie odbieraj wszystkich sceptycznych komentarzy jako hejtu. Wygląda na to, że LPP wzbudza wiele emocji. Swoją drogą ciekawe ile osób wypowiada się rzeczywiście mając doświadczenie we współpracy z LPP, a ile wypowiedzi jest pokłosiem kampanii z Wojtkiem (o której ja np. zupełnie zapomniałam). Kolejną sprawą jest krytykowanie jednej marki, a konsumowanie produktów z innych, które nie różnią się procesem projektowania (ściąganie/kupowanie gotowych wzorów, o czym wspomniano już niżej), czy dbaniem o pracowników (zarówno w szwalniach jak i sklepach), środowisko naturalne, również uciekających do tzw. rajów podatkowych.
UsuńSerdeczności,
Anka
Po pracy i poznaniu firmy od wewnątrz nie dołożę złotówki do ich rozwoju, skoro rozwijają się w taki a nie inny sposób. Szkoda, że ich reklamujesz, ale rozumiem, że na takich spotkaniach wszystko jest piękne i ładne. Niestety, nawet takowi projektanci są źle traktowani, nie wspomnę już o innych pracownikach.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów, pracowałam za młodu na studiach, jako sprzedawca w kilku sklepach tej marki i to była tragedia, nieprzestrzeganie zasad, śmiesznie niska pensja, traktowanie ludzi przedmiotowo. Brak słów. Dlatego mając teraz inną o niebo lepszą i normalną pracę omijam te sklepy szerokim łukiem i nic w nich nie kupuję, bo wiem jaki jest tam wyzysk i niemiła atmosfera. Pozdrawiam J.
OdpowiedzUsuńReserved ma słabą jakość ubrań i wygórowane ceny- zwykły sweter w sezonie kosztuje około 100 zł, co jest przerostem formy nad treścią (czasami kupuję coś na wyprzedażach). Z Sinsay mam dwie spódniczki i są całkiem całkiem:) Od chłopaka dostałam na Święta sweterek z Mohito i ma się całkiem dobrze, zero zmechacenia :)
OdpowiedzUsuńMoże i projektanci zarabiają dużo i LPP wiedzie w tej kwestii, ale przeciętny pracownik sklepu jeszcze rok temu zarabiał 7,80 na rękę. Teraz i owszem, jest 13 brutto, ale zaraz wchodzą umowy o pracę, żeby tak dużo pieniędzy przypadkowo nie wypłacać! :D A niektóre zasady rządzące tym koncernem, moim zdaniem są absurdalne.
OdpowiedzUsuńRyfko, polecam Ci lekturę "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo" autorstwa Marka Rabija. Autor był w Bangladeszu i jego relacja stamtąd naprawdę daje do myślenia. Na tyle, że trudno potem założyć na siebie ubranie "made in Bangladesh". Lektura jest gorzka i - co charakterystyczne dla dobrych reportaży - nie ocenia i nie daje gotowego rozwiązania. Mnie zastanawia jedno. Mówimy o sobie "cywilizowany świat", o krajach azjatyckich mówimy "kraje rozwijające się" itp., mówimy, jakie to ubrania szyte w Polsce są drogie. Ale sprowadza się to do tego, że nasz cywilizowany świat nie jest w stanie się sam ubrać i sam uszyć sobie dobrych ubrań. To jest zadziwiające, że "cywilizowany świat" chodziłby nago, gdyby nie tania azjatycka siła robocza.
OdpowiedzUsuńZaczęłam tę książkę czytać jakiś czas temu. Muszę do niej wrócić.
UsuńRyfko, a dla mnie to przykład bardzo udanej współpracy, w ciekawym obszarze jakim jest promocja marki pracodawcy :) Niestety Reserved nie ma teraz łatwych czasów, stąd i negatywne komentarze sypią się z prawa i lewa...
OdpowiedzUsuńDzięki :) No właśnie widzę, że hasło "LPP" u niektórych wywołuje bardzo silne emocje. O ile rozumiem, że po tragedii w Rana Plaza można i trzeba stawiać pytania o warunki produkcji ubrań sieciówkowych (wszystkich zainteresowanych odsyłam na tę stronę, na której można przeczytać, co LPP robi w tej sprawie), to przy okazji oberwało mi się na FB za najnowszą akcję z Wojtkiem i tylko czekam, aż ktoś zhejtuje mnie, bo kiedyś sprzedawczyni w Croppie była dla niego niemiła.
UsuńJa zdecydowałam się na tę współpracę, bo mimo że kończyłam studia 12 lat temu, to dobrze pamiętam swoje zagubienie i frustrację związaną z poszukiwaniem pierwszej pracy. Takie warsztaty, możliwości i ogólna otwartość na studentów i absolwentów ze strony biur tłumaczeń, jakie wykazuje LPP w stosunku do młodych adeptów sztuki projektowania, byłoby dla mnie w tamtych czasach spełnieniem marzeń. Przyznam, że trochę tego moim młodszym kolegom i koleżankom zazdroszczę.
Piszesz ogólnie o jakiejś idei. Tymczasem reklamujesz konkretne miejsce pracy. Ludzie mieli styczność z tym pracodawcą i piszą, jak to wygląda.
UsuńRyfko, pamiętaj tylko, że "krytycznie skomentuje" nie zawsze znaczy "zhejtuje" :) A skoro ostatnia kampania z Wojtkiem była oparta na kłamstwie i wysilonej kontrowersji, to siłą rzeczy dziś Ty promujesz markę, która reklamowała się kłamstwem i wysiloną kontrowersją. Rozumiem, że taki skrót myślowy wydaje Ci się krzywdzący - i osobiście widzę tysiąc różnic między pseudowiralową kampanią a Twoim artykułem - ale ciąg skojarzeń u czytelniczek jest dla mnie czytelny i nie potępiałabym go. "Wojtek" był kampanią reklamową, Twój tekst jest publikacją reklamową - więc z punktu widzenia odbiorcy, strzelacie do tej samej bramki.
UsuńMyślę, że to stałe ryzyko kontaktów z koncernami - nie ma się pełnej kontroli nad ich działaniami na każdym polu, a angażując się we współpracę reklamową, stajesz się (w pewnym zakresie) twarzą marki. Naturalnie, że pozostajesz uczciwą blogerką, naturalnie, że piszesz tylko o pewnym aspekcie działania firmy - z zaangażowaniem, szczerością, a nawet pasją - i naturalnie, że przyświecają Ci dobre intencje (wsparcie absolwentów) - ale naturalne jest także to, że złe zdanie czytelniczek o koncernie będzie rzutowało również na Ciebie. Sama mam jak najgorsze zdanie o etyce pracy LPP, więc nie będę powtarzać argumentów, które już padły - więc dodam tylko, że trzymam kciuki za Twoje kolejne teksty i pewność dobrych wyborów :)
P.S. Celowo się zalogowałam - żałuję, że większość komentarzy płynie z kont anonimowych, to z pewnością nie ułatwia Autorce udziału w dyskusji.
Mialam kolezanke ktora pracowala w LPP. Ciagle jezdzila po swiecie na zakupy w innych sklepach. A potem to co bylo najlpesze zabierali do szwalni w Chinach Indiach itd i robili kopie .
OdpowiedzUsuńNikt sie nie przejmowal robieniem nawet kostrukcji. Konstrukcje robily szwalnie.
Tak niestety robi wiekszosc sieciowek, nie tylko LPP.
UsuńPotwierdzam, konkurencja również tak robi.
UsuńA to wyjaśnia - czemu niektóre ubrania - są takie złe.
UsuńDlaczego np - w koszuli kołnierzyk - lewy koniec jest mniejszy od prawego - gdzie powinien być zrobiony z " symetrii" i być odbiciem lustrzanym - anie jest - albo dlaczego rękawy ciągną - albo dlaczego w biuście za małe itp itd.
Dwie moje znajome pracowały w LPP w Gdańsku kilka miesięcy. Obie mówiły to samo: najgorsze miejsce pracy w ich życiu - atmosfera, zarobki, zawodowo.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł :) Niestety wielu ludzi nie trawi tej marki, wiec hejt się posypie.. Bardzo dużo negatywnych komentarzy się teraz pojawia, chociaż znam kilka osób pracujących w Gdańsku, które są zadowolone z pracy :) Oczywiście, że kupcy kupują za granicą to co modne i tak powstają kolekcje.. towar musi się sprzedawać, nie rozumiem tych komentarzy :) Wchodząc do galerii handlowej co rusz widzę podobne rzeczy, ale nikt tego nie komentuje, bo nie dotyczy to polskiej marki. Pozdrawiam, Paulina
OdpowiedzUsuńAkurat większość rzeczy Reserved/Mohito, CroppTown/House są na jedno kopyto.
UsuńJa też, tak jak wiele osób wypowiadających się wyżej, nie lubię LPP ze względu na prawa człowieka łamane podczas produkcji odzieży.
OdpowiedzUsuńJa też od ciuchów LPP trzymam się z daleka, odkąd wyczytałam, że podatki płacą nie w Polsce, a w rajach podatkowych :D
OdpowiedzUsuńInicjatywa rzeczywiście bardzo fajna z punktu widzenia kogoś, kto szuka pracy w takim zawodzie, chociaż ja tak jak i większość komentujących wolałabym sobie wyobrażać że taki absolwent szkoły artystycznej raczej rozpocznie własną działalność, skrzykując się z kolegami, używając polskiej siły roboczej i korzystając np. z lnu, który wybujał w naszym rodzimym kraju i zużywa na dodatek dużo mniej wody niż bawełna :D ot, takie hipsterskie fantazje :)
(A tak na serio, czy ktoś zna jakiś fajny polski sklep, który sprzedaje ładnie zaprojektowane ciuchy z lnu? Odkryłam ostatnio całą masę takich internetowych butików z Litwy, i zastanawiałam się czy nasi też wpadli na taki pomysł :))
Myślę, że urzeczywistnienie takiej "hipsterskiej fantazji" może być łatwiejsze po spędzeniu czasu w dużej firmie. Bo jednak szkoła, własne marzenia i wyobrażenia swoją drogą, a realia rynku swoją. Trochę praktyki biznesowej i poznanie procesu tworzenia kolekcji od podszewki (nomen omen) to naprawdę fajny pakiet startowy dla wszystkich młodych gniewnych.
UsuńMasz rację Ryfko, dodałabym jeszcze jedno: urzeczywistnienie takiej hipsterskiej fantazji wymaga sporej inwestycji finansowej. Trzeba te pieniądze gdzieś wcześniej zarobić lub znaleźć finansowanie które jest dużo łatwiej uzyskać kiedy nie jest się anonimową twarzą.
UsuńZastanawiam się nad dwoma sprawami: po pierwsze dziwi mnie, że tak bezkrytycznie wierzysz w deklaracje PR-owców LPP oraz w to co podane na linkowanej przez Ciebie stronie - polecam obejrzenie w ramach cyklu "Tajemnice korporacji" odcinka "Toksyczne metki" - może wtedy pojawią się wątpliwości jak deklaracje takich firm jak LPP mają się do rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńPo drugie opinie o pracy w Polsce w LPP są w większości negatywne - często pojawia się wątek wykorzystywania pracowników, więc to nie tylko problem Bangladeszu. Na Twoim miejscu sprawdziłabym z kim chcę nawiązać współpracę - w dobie internetu nie jest to trudne. Bo być może praca projektanta jest tam ciekawa i dobrze płatna. To nie zmienia jednak faktu, że dobre i uczciwe traktowanie pracowników nie jest priorytetem. Pojawia się zatem pytanie, czy to dobrze pomagać takiej firmie w rekrutacji kolejnych? Bo nawet jeśli im będzie tam dobrze, to co z resztą, która jest zwyczajnie wyzyskiwana? Świata oczywiście nie zmienisz, ale wpływ na to co jest w Twoim kawałku wirtualnego świata jednak masz.
Mogę się wypowiedzieć na temat pracy na stanowisku grafika (informacja sprzed kilku lat) - zarobki były niewielkie a firma wykorzystywała młodych ludzi chcących zdobyć trochę doświadczenia. Mam nadzieję, że sytuacja uległa poprawie.
OdpowiedzUsuńHehe... Już wyobrażam sobie sceny rozgrywające się w dziale social media marketing LPP:)) uciekaj, Ryfko, uciekaj. Nie odtrujesz wizerunku tej marki i jeszcze na tym ucierpisz.
OdpowiedzUsuńo pracy projektanta w lpp dużo słyszałam od znajomej, która tam pracowała (jako projektantka dla dwóch marek). mówiła o złym traktowaniu, śmiesznie niskich zarobkach, żyłowaniu pracowników i fatalnym klimacie do pracy. to by było na tyle. lpp ma fatalną prasę i wydaje się, że w dużej mierze bardzo zasłużenie, niestety.
OdpowiedzUsuńTo tak odnośnie "inspirowania się" Reserved inną marką: http://label-magazine.com/reserved-plagiatuje-polska-marke-ezp-7103.html
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ryfka ma rację co do pierwszej pracy - każda inicjatywa, która pomaga absolwentowi wejść na rynek pracy, jest dobra. Nikt nam przecież nie każe kupować tam ubrań, tyle że nie każdego stać na polskiej produkcji, dobre jakościowo (lub słabe, zależy) dresy, sukienki, torebki i buty. Ubrania dla dorosłych to może mniejszy problem, ale szyte ręcznie ciuszki dla dzieci? Mnie w każdym razie na takie nie stać, i niestety kupuję je w sieciówkach.
Cieszę się czytając te komentarze, bo widać, że rośnie w nas świadomość konsumencka :) z drugiej strony, cieszy mnie artykuł, bo widać, że LPP jest świadom swojego problemu wizerunkowego i nad nim pracuje. Może nie jest dobrze, ale kierunek jest ok i to napawa nadzieją
OdpowiedzUsuńByłam w Bangladeszu, mój mąż tez jest z tego kraju i uwierzcie, pisanie komentarzy, jakie lpp jest słabe, jest słabe. Nie tylko lpp ma tam fabryki i jestem przekonana, że masz kilka rzeczy made in Bangladesh. Sami nakrecamy szybką modę i albo coś z tym zrobimy, albo nie piszmy w ogóle. Ludzie pracujący w fabrykach często nie mają innego wyboru i jeśli stracą tam prace, to albo prostytucja albo samobójstwa. Ale to prawda, lpp spiep... sprawę i nadal niewiele robi z poprawa wizerunku w Bangladeszu, bo ważniejsze jest, aby sprzedaż nie spadła.
OdpowiedzUsuńDobrze płaca, zabawne. Chyba, ze chodzi tylko o wyższe stanowiska. Bo 7zl/h to raczej słaba pensja.
OdpowiedzUsuńhttp://strajk.eu/nazistowska-kolekcja-bedzie-wycofana-reserved-ustapil-pod-presja-spoleczna/ #aniemówiliśmy
OdpowiedzUsuńWidziałam to. I w głowie mi się nie mieści, jak taka stylizacja, w dodatku na tym konkretnym modelu mogła znaleźć się na stronie. Jakim cudem nikt w firmie nie wychwycił tego podobieństwa? Bo nie chce mi się wierzyć, żeby to było działanie celowe. Chyba żadna firma (pomijając te dziwne marki, które szyją odzież dla "prawdziwych polskich patriotów") nie chce być kojarzona z naziolami.
Usuńhttp://fashionrevolution.org/get-involved/countries/
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=KN1AcWXecg0
To akcja, która pasuje do Ciebie, a nie jak powyższe.
ps. Zapewnienia LPP, że dbająi kontrolują "swoje" szwalnie, jest jak zapewnienia naszego rządu, że w Polsce nie ma dyskryminacji kobiet (bo przecież mamy premiera - kobietę)
Dla zainteresowanych: wczoraj LPP opublikowało List otwarty Marka Piechockiego, prezesa LPP SA na temat działań w Bangladeszu.
OdpowiedzUsuńJest to dość dziwna sprawa. Wolą inwestować tyle pieniędzy w poprawienie warunków pracy w Bangladeszu, niż szyć w polskich szwalniach i oszczędzić na transporcie i wspierać gospodarkę w Polsce? To pokazuje tylko jak cenowo wygląda sytuacja w Azji, faktycznie t-shirt szyty za złotówke... smutne to bardzo :(
UsuńMiałam do czynienia z LPP, a dokładniej - dostałam do wykonania te "zadania rekrutacyjne". Po przejściu wszystkich etapów został tylko ogromny niesmak... Tak jak jedna z moich przedmówczyń napisała: firma żeruje na czyichś pomysłach". Jest wręcz karygodne wymagać od kandydata wykonywania jakichkolwiek projektów za friko "żeby się pokazać". Do "pokazania się" służy portfolio, a jeżeli firma chce żeby zrobić dla niej jakiekolwiek dodatkowe zadania, to powinna wiedzieć, że wypadałoby zaproponować coś więcej niż krzywe spojrzenie prezesa (tzn. umowę o dzieło, która reguluje choćby temat prawa autorskiego i pola eksploatacji projektu). A tak firma z zadaniem rekrutacyjnym (przygotowanym za darmo) może zrobić, co jej się podoba, czyli może wykorzystać, może "podrasować" wg swoich potrzeb, może cokolwiek... Serdecznie dziękuję, bojkotuję tą firmę i wszystkie jej pokrewne.
OdpowiedzUsuńWitam. Możesz powiedzieć po jakim czasie dostałaś te zadania do wykonania od wysłania cv? Ma ktoś pojęcie ile wynoszą zarobki na stanowisku asystenta projektanta? Dziękuję.
UsuńTeż jestem ciekawa jak to wygląda z rekrutacją w LPP. Ja czuję niesmak po rekrutacji dla 4F w Warszawie. Do wykonania zadanie, zaprojektowanie odzieży wraz z dokladnym opisem inspiracji, a potem informacja, że niestety nie udało się. Po dwóch dniach zamieścili ogłoszenie, że przyjmą stażystów. Czyli dostają pomysly od ludzi z wiedzą i kwalifikacjami, a nie zatrudniają. Tu jest wstyd totalny, bo to niby firma, duma, bo ubierają olimpijczyków, naszywają orzełki, a ludzi traktują w obrzydliwy sposób. Koleżanka tam pracowała, zwlaniają bez podania powodu po 6 miesiącach, albo po macierzyńskim, albo po poważnym chorobowym. Podobno odział w Warszawie to porażka, rządzi się własnymi prawami.
Usuń