"- Uprawiasz jakiś sport? - Po co? Przecież jestem chuda". Tak mniej więcej wyglądają rozmowy na sportowe tematy z moim udziałem. Moja nieruchawość jest wśród znajomych wręcz legendarna i stanowi źródło nieustającej szydery. Naprawdę niewiele jest czynności mających coś wspólnego z aktywnością fizyczną, które sprawiają mi przyjemność. W zasadzie mogę tu wymienić kręgle (no co? potem zawsze przez parę dni mam zakwasy, więc dla mnie to sport), "chodziarstwo" turystyczne (mam tu oczywiście na myśli zwiedzanie miast, a nie wycieczki po górach), no i rower.
Do tej pory roweru używałam głównie weekendowo, a przez ostatni rok wcale, ponieważ znalezienie czarodzieja, który mógłby mi zespawać pękniętą ramę, okazało się prawdziwą Mission Impossible (swoją drogą, trzeba być mną, żeby jeździć przez kilka miesięcy z pękniętą ramą i o tym nie wiedzieć). Kiedy w końcu udało mi się naprawić Rumburaka (tu wielkie brawa dla mojego kolegi - Rafała Złotej Rączki), z radości w mojej głowie powstała szalona myśl: a jakby tak na rowerze dojeżdżać do pracy? Przedstawiłam ten pomysł Dzióbkowi (który sam przez 3/4 roku roweruje do roboty), na co on uśmiechnął się tylko z politowaniem: "No co ty, przecież nie dasz rady!" To przesądziło sprawę. Cooo?! Ja nie dam rady?! Że niby 10-kilometrowy dystans i zerowa kondycja to jakaś przeszkoda? Pfff!
Wsiadłam, pojechałam i... tak mi mija już drugi tydzień. Jestem z siebie strasznie dumna, co mogą potwierdzić wszyscy znajomi i obserwatorzy na Facebooku, których niemal codziennie katuję opowieściami o moich rowerowych wyczynach (oczekując, rzecz jasna, okrzyków podziwu). I co najważniejsze: naprawdę mam z tego frajdę! Dojazd jest wręcz wymarzony, bo praktycznie od samego domu do pracy mam ścieżkę rowerową (a więc prawdopodobieństwo, że coś mnie zabije, jest dość niskie). Nie muszę się martwić, że nie zdążę na tramwaj (jeśli zdarzy mi się trochę później wyjechać z domu, to po prostu szybciej pedałuję). Nie muszę się kisić w dusznych autobusach. Nie muszę znosić całego bogactwa zapachów MPK. Wiatr we włosach, muzyczka w uszach, żelki w koszyku i JADĘ!
dżinsy - Levi's (+ moje łaty)
sandały - White Mountain
okulary - Moschino / TK Maxx
rower (zwany Rumburakiem) - Villiger / Hala Targowa
koszyk - BikeBelle (prezent od właścicielki)
Ryfka w kurtynie wodnej :) Super zdjęcia wyszły
OdpowiedzUsuńprawdziwe szaleństwo 4 zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńAle masz boski koszyk! Roweruj na zdrowie! ;D
OdpowiedzUsuńmam 2 pytania, całkiem na serio:
OdpowiedzUsuń1. czy czujesz się bezpiecznie ze słuchawkami na uszach? co prawda na ścieżce rowerowej, ale mimo wszystko jesteś uczestnikiem ruchu, drogowego, nie przeszkadza Ci lekko przytępiony:) zmysł słuchu?
2. może to głupie pytanie, ale czy przebierasz się po przyjeździe po pracy?
kurczę, naprawdę mam nadzieję, że te pytania nie są durne ani niegrzeczne;) pytam, bo sama nie jeżdżę na rowerze od dawna, a chciałabym zacząć. ech, te dylematy początkujących:)
1. Na początku jeździłam z jedną słuchawką, żeby drugim uchem ogarniać otoczenie, ale po rozmowach ze znajomymi, którzy od dawna jeżdżą, ośmieliłam się i zaczęłam jeździć z dwiema. Nie słucham muzyki na full, więc to nie jest tak, że nic do mnie nie dociera. Czuję się bezpiecznie :)
Usuń2. Kiedy jeszcze nie było tak gorąco, nie przebierałam się. Dzisiaj zastosowałam metodę mojego Dzióbka, czyli jedna koszulka na drogę, a druga do pracy. Bardzo dobry patent. Do tego mokre chusteczki i jest OK ;)
dzięki!
Usuń1. Ósmy sezon jeżdżę ze słuchawkami - głośność na poziomie 1-2 (z 10 możliwych), słyszę nawet jak ptaki się drą kiedy jadę przez Skałki Twardowskiego, słyszę też, kiedy ludzie do mnie mówią. Wierz mi, nie przytępia to słuchu bardziej niż wiatr szumiący w uszach. Uwaga, dużo zależy od słuchawek - ja używam zwykłych pchełek.
Usuń2. Ja się nie przebieram, bo pot wysiłkowy nie śmierdzi (przynajmniej na mnie ;-) sądząc po opiniach koleżanek z pokoju). Świetnym patentem są chusteczki z dezodorantem Cleanic Deo. Szczerze mówiąc, to mniej pocę się na rowerze niż w tramwaju.
Polecam :-)
hahah bez kitu kocham Cię kobito :D widzę, że z tym ruchem to podobnie jak u mnie ( jeżeli do ruchu zaliczają się spacery z psem to jestem usprawiedliwiona :D )
OdpowiedzUsuńja całe życie bałam się roweru, no po prostu coś nie do przeskoczenia jak dla mnie.. nie wiem czy wzięło się to z przykrych wspomnień z dzieciństwa czy ze strachu? tylko przed czym? mam nadzieję, że mi to kiedyś przejdzie i wsiądę bez napiny na rower :)
pozdrowieniaa :*
Boże, mam dokładnie tak samo!
UsuńTo chyba na pewno złe wspomnienia z dzieciństwa.
Ja w dzieciństwie bardzo lubiłam jeździć na rowerze. Potem (liceum, studia) miałam długą przerwę. Kiedy po kilkunastu latach z powrotem wsiadłam na rower, miałam radochę nie z tej ziemi. Normalnie "niech żyje woooolność, wolność i swobooooda"! ;) Mam nadzieję, że kiedyś też się przekonacie. Trzymam kciuki! :)
Usuńświetnie wyszły zdjęcia!!!!:)
OdpowiedzUsuńRyfcia w dżinsach w taką pogode?!?!?!?!!?!
OdpowiedzUsuńDoceń, że botków nie ma! ;)
UsuńJakie szaleństwo na zdjęciach! A rowerowanie zawsze w cenie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce na zdjęcia. Od razu mi chłodniej :)
OdpowiedzUsuńI chyba zmotywowałaś mnie do zabrania się za naprawę mojego roweru... Chyba...
a to gratuluję !
OdpowiedzUsuńwiem jak cięzko się zmotywować i potem utrzymac chwilowy zapał
a 10 km-to szacun
ja tak jak Ty wstałam i pobiegłam pewnego dnia i tak juz biegam całe
2 m-ce :))
Respekt! Bieganie to dla mnie kosmos totalny. Szczerze podziwiam :)
UsuńGratulacje. To bardzo zdrowo jeździć do pracy rowerem, bo zażywasz dziennie odpowiednią dawkę ruchu. Brawo za zapał.Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://balakier-style.pl/
Nie pedałuj w słuchawkach!!! Nagle wyskakujący piesi na ścieżce rowerowej, mali i duzi, zwierzęta i opętani rowerzyści, którym wydaje się, że są właśnie na zawodach rowerowych naprawdę potrafią czasem zaskoczyć. Wiem, że to fajniej z muzyką na uszach, ale naprawdę zrezygnuj. Jeżdżę po mieście rowerem do temperatury zero stopni, potem już mi za bardzo zimno i to naprawdę dużo przyjemniejsze niż miejskie środki transportu, szczególnie latem.
OdpowiedzUsuńSpoko, mam to szczęście, że moja trasa jest mało uczęszczana i przez większość czasu w zasięgu wzroku praktycznie nie ma ludzi. Nie wyobrażam sobie jechać 45 minut bez podkładu muzycznego. Nudno, no i w uszach strasznie szumi od wiatru ;)
UsuńBrak słuchawek przecież nie chroni przed wyskakującymi pieszymi i innymi zaskakującymi rzeczami :-) Dużo lepiej i skuteczniej mieć oczy dookoła głowy i rękę na hamulcu. Mam kontrę i ręczny z przodu, więc jestem w stanie się zatrzymać praktycznie w miejscu. Niezależnie od tego, co mi szumi w uszach.
UsuńÓsmy sezon w słuchawkach, ósmy sezon bez żadnych kolizji z mojej strony.
Z tym sportem to jest w ogóle tak, że albo zaczynasz go z marszu albo nie zaczynasz nigdy. Ja jeźdze rowerem zawsze gdy nie jade do pracy (wtedy mam kupe sprzetu ktora balabym sie dzwigac tylko na plecach), czyli do mamy, na fitness, na jakas kawe. O ile nie pada, nie snieguje albo nie jest nieprzyjemnie zimno i wietrznie albo zbyt goraco (udar od radosnej jazdy rowerowej słaba opcja). Najgorzej, ze na poczatku boli wszytsko od siodełka ale potem jest juz tylko radocha z wiatru we włosach :)) Foty przeobłędne!!! :) Niektore wygladaja wrecz na wklejone taka jest roznica swiatła miedzy woda a Toba :)) i to chyba rekordowa ilosc zdjec ciebie samej na blogu :D
OdpowiedzUsuńTeż dziś zaliczyłam kurtynę wodną. Chyba nawet tą samą. :)
OdpowiedzUsuńPozdrowery!
nie dojeżdżasz przypadkiem z okolic Małego Płaszowa?
OdpowiedzUsuńZ okolic i W okolice - zależy, o jakiej porze dnia ;)
Usuńo to tam ścieżka rowerowa jest faktycznie elegancka :)
UsuńCzad! Dobra decyzja :-)ja jeżdżę codziennie, gdy tylko pogoda dopisuje, nie przebieram się i słucham muzyki po drodze, ale tak, żeby nie zagłuszała miasta.
OdpowiedzUsuńFajna sprawa ten rower :-)
piąteczka!;) tez dojeżdżam do pracy rowerem, nawet w zimie poniżej zera;)
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia, mam tylko jedno pytanie, co ma wspólnego twój rower z Arabelą?
M.
Wspólnego nie ma za wiele (jest czarny jak czarny charakter?). Po prostu tak go nazwałam :)
Usuń- Uprawiasz jakiś sport? - Po co? Przecież jestem chuda.
OdpowiedzUsuńpo prostu moje motto :) moje przyjaciółka ciągnie mnie non stop a to na squasha a to na siłownię. A ja się pytam: PO CO? :D
Fajne zdjęcia/
pozdrawiam
Hehe, co do siłowni, to wsławiłam się też inną odpowiedzią:
Usuń- Może poszłabyś ze mną na siłkę?
- Ale przecież już kiedyś byłam! :D
Natomiast co do squasha, to - o dziwo! - wydaje mi się, że może to być całkiem fajne i planuję się wybrać :)
Przepraszam,że się wtrącę, ale bycie chudym/szczupłym nie jest argumentem by nie ćwiczyć - sport uprawia się dla zdrowia i na przyszłość. Po to, gdy jak będzie się miało te "-dzieści" lat mieć fajne jędrne ciało, a nie zwisy.
UsuńOsobiście uważam, że fajnie wygląda szczupła dziewczyna, która ma jędrne (lekko umięśnione ciało) a nie taką "obłą galaretę", ale to moje upodobania.
Każdy żyje i wygląda jak chce.
Pozdrawiam
(PS- mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, bo nie taki był mój cel)
Anonimko, myślisz, że ja tego nie wiem? :)
UsuńOczywiście, że na przyszłość dobrze byłoby poćwiczyć. Tylko szczupłym jakoś ciężej motywację znaleźć. :D Ja osobiście to po górach np. lubię chodzić, bo to przyjemne z pożytecznym (w odróżnieniu od siłowni).
UsuńCo do 'obłej galarety' - przeprowadziłam oględziny - nie ma mi się z czego zrobić ta galareta :D raczej 'worek zwisający z kości' albo coś w ten deseń ;)
Wiem, że z muzyką jest dużo fajniej, ale niestety muszę przyznać rację osobom, które pisały to wcześniej - nie powinno się jeździć na rowerze w słuchawkach. Na mało uczęszczanych drogach tym łatwiej jest o "zaskoczenie" w postaci innego użytkownika drogi, a słuch pozwala tez na lepsza ocenę odległości, nie podam naukowych danych, ale tak z doświadczenia mi się wydaje. Niestety fakt że Ty czujesz się bezpiecznie nie gwarantuje, że inni czują się bezpiecznie jeżdżąc obok osoby w słuchawkach ;) Wiem że żadna krucjata nie ma tutaj sensu i każdy ma swoje argumenty, tak tylko chciałam dorzucić swoje 3 grosze. Abstrahując, podziwiam że jeździsz codziennie, mi zazwyczaj udaje się 2-3 razy w tygodniu, bo mam aktualnie za blisko i często stwierdzam, że po prostu mi się nie opłaca targać z rowerem... ;D
OdpowiedzUsuńAmen! Za jazdę w słuchawkach sypałabym mandaciki aż miło, gdyby się tylko dało.
UsuńIza: No właśnie nie da się, bo przepisy tego nie zabraniają :) Podobnie jak słuchania muzyki w samochodzie.
Usuńhttp://ibikekrakow.com/2012/08/05/marek-dworak-a-kwestia-jazdy-w-sluchawkach/ myślę, że tu znjdują się wszelkie odpowiedzi na temat słuchawek
Usuńświetnie nazwałaś swój rower! :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia, zwłaszcza dwa ostatnie-bardzo fajne!
A ja zauważyłam jeszcze jedną parę kół :) w uszach! No proszę, najpierw bransoletka...(już dwie?) teraz kolczyki... widzę duży postęp :D
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądasz, widać szczęcie na twojej twarzy ;)
OdpowiedzUsuńzainspirowałaś mnie;D więc czekam z jeszcze większą niecierpliwością,
OdpowiedzUsuńaż z moim mężczyzną skończymy malować i składać mój rower ii....
bziuuum na wycieczkę;D niejedną!
życzę jeszcze więcej przyjemności z ''rowerowania''
i satysfakcji z pokonywanych kilometrów^^
kurcze nareszcie post!:D
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia...jejku jak ja bym chciała mieć porządny aparat..;(
Muszę się spytać, muszę! Jaki aparat Ty byś poleciła(jakie masz w swojej szafie)?
A ja osobiście nie czuję potrzeby ciągłego okabelkowania(jakaś taka moda, wszyscy latają ze słuchawkami w uszach, (na uszach):P)
Pozdrowienia dla wszystkich rowerzystów, rolkarzy, deskorolkarzy...:D
Mam tylko 1 aparat: Nikon D3000 (od listopada 2009). W kwietniu 2012 dokupiłam do niego obiektyw Nikkor AF-S 50 mm f/1,8G), którym robionych jest większość zdjęć (m.in. z tego posta). Ale np. zdjęcia z Rzymu czy łódzkiego Fashion Weeku robiłam zwykłym, standardowym (tzw. kitowym) obiektywem.
UsuńNie jestem ekspertem, nie miałam w rękach wielu aparatów, więc nie będę Ci niczego doradzać. Ale mogę powiedzieć, że w moim brakuje mi trochę ruchomego wyświetlacza, podglądu na wyświetlaczu (robiąc zdjęcia, trzeba zawsze patrzeć przez wizjer), no i możliwości kręcenia filmików (czasem by się przydała).
Świetne zdjęcia, a rower to świetna sprawa w taki upał, zdecydowanie więcej wiatru we włosach niż w komunikacji miejskiej ;)
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś tak miałam - zero sportu, ruchu itp. Nawet rower mnie nie przekonywał. Ale niedawno postanowiłam wziąć się za siebie. Od tego czasu pokochałam rower, badminton, bieganie, koszykówkę, siatkówkę. Sport sprawia wiele radości i poprawia samopoczucie :) A zdjęcia są świetne! Na prawdę ślicznie ci w aparacie :)
OdpowiedzUsuń"Ślicznie" to chyba za dużo powiedziane, ale muszę przyznać, że bardzo lubię siebie w aparacie :)
UsuńWszystko juz bylo: polatane portki, koszulka, te same klapki od lat!!!
OdpowiedzUsuń(niezniszczalne czy co?),nawet rower byl i aparat na zeby! A jednak jest to blog o modzie i przyjemnie popatrzec, ze mozna nosic cos "kilka razy" i nie musi to byc nudne, nie trzeba do kazdej sesji mowego "zestawu".
Nawet sie Ryfka nie pochwalila co kupila na wyprzedazach.
A moze to wpis o modzie na sport, tego jeszcze nie bylo.
P.S. z przyjemnoscia odnotoweje czestsze wpisy, prosze nie zwalniac tempa.
pozdrawiam
Ania
To akurat nie jest typowy wpis ciuchowy, bo chciałam przede wszystkim zaszpanować moim "rowerowaniem" ;) Ale rzeczywiście, wszystko już było i zestaw jest całkiem zwyczajny. No ale nie będę udawać, że jeżdżę na rowerze w romantycznej sukience i z bukietem kwiatów w koszyku ;)
UsuńWaśnie tak zwykle wyglądam, kiedy jadę do pracy. Cała prawda i tylko prawda!
PS A na wyprzedażach nie kupiłam nic :)
Swiat sie konczy, to o czym bedzie tu Rafka pisac jak nie polowala na wyprzedazach???
UsuńDo wszystkich co sie im szafa nie domyka i nie maja sie w co ubrac:
bierzcie przyklad z Ryfki, w tym samym, a jednak inaczej.
Swiec na Ryfko przykladem!
ania
Tak, szał kupowania na wyprzedażach zatacza coraz szersze kręgi. Coraz więcej kobiet temu ulega. Jakby działał jakiś przymus. Nie przypominam sobie, żebym na wyprzedaży kupiła coś ciekawego. Jeśli nawet już uległam pokusie, to taka rzecz trafiała najczęściej do zalegających w szafie. Ryfka odsłania nowy styl życia, przełamuje siebie i nie kupiła niczego na wyprzedażach. Ma charakter.
UsuńW moim przypadku to żadne przełamywanie się. Ja ogólnie nie kupuję dużo ani często i wyprzedaże to nigdy nie był dla mnie jakiś szczególny okres pod tym względem :)
UsuńPisząc, chyba jednak niezbyt jasno, że przełamujesz siebie miałam na myśli aktywność fizyczną. To, że nie szalejesz z ciuchami widzę i podziwiam na blogu.Bo to prawdziwa rzadkość -blogerka, która nie prezentuje częstych postów i oszczędnie dawkuje stylizacje, cieszy się taką popularnością. Pozdrawiam
UsuńAaa, OK, teraz wszystko jasne :)
UsuńPrawdopodobieństwo, że coś Cię zabije jest dość wysokie, zwłaszcza na przejazdach dla rowerów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam rowerowo.
Eee, chyba jednak sporo mniejsze, niż gdybym jeździła po ulicach. Ale oczywiście, wiadomo, memento mori!
Usuńrower jest, motyw wakacji jest. A gdzie KOŃ??! :P
OdpowiedzUsuńmayka
Fuck... Czyli zadanie niezaliczone? ;)
UsuńDla niewtajemniczonych: zrobienie zdjęcia z rowerem, motywem wakacji i koniem było jednym z zadań, jakie musieliśmy wykonać podczas sobotniej gry miejskiej organizowanej przez Styledigger: http://styledigger.blogspot.com/2013/07/my-urban-game-in-cracow.html
:-) ha! stąd drugie miejsce.
Usuń/tak, znów zdradzam szczegóły ;P
mayka
Podróże rowerowe to świetna sprawa ;) na pewno potwierdzisz ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://youbeefashion.blogspot.com/
No to pozazdrościć...Ja jestem w sumie szczupła, ale mam za wolny metabolizm i jak pofolguje to się odkłada tam gdzie nie powinno... A rower to jedyna forma rekreacji na jaką nie trzeba mnie namawiać..oczywiście jak znajdę wieczorem jeszcze na niego siłę...
OdpowiedzUsuńzdjęcia rewelacyjne :) ślicznie wyglądają a i ty na rowerku też ;)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywny post :D Gratuluję, 10 km to niezły wyczyn, oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńGenialne zdjecia. :)) rzeczywiscie chudzinka z ciebie ;)) uwielbiam jazde na rowerze.. teraz jest zreszta na to idealna pogoda :)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie. ;*
jesli mozesz, powiadom mnie o kolejnym poscie ;))
genialne! :)
OdpowiedzUsuńJaki to rozmiar koszulki? Czy cheap monday ma zawyżone rozmiary czy standardowe?
OdpowiedzUsuńRozmiary są większe niż sugeruje metka. To jest XS, a jest dość luźna.
UsuńWspaniałe zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńHaha! Jakbym widziała siebie sprzed jakichś...8 lat, jak zaczynałam krakowskie rowerowe wojaże z akademika na uczelnię :) Przestrzegam jednak - bakcyl rowerowy rozwija się bezlitośnie - tydzień temu wróciłam z wyprawy rowerowej Irun - Santiago de Compostela (900km w 12 dni):))) Mój chłopak przechodząc i widząc Twój post i zdjęcia powiedział "Ooooo...Twój prototyp!" Powodzenia!
OdpowiedzUsuńMagda
szalone zdjecia i mnostwo pozytywnej energii!
OdpowiedzUsuń