Kiedy zabierałam się za urządzanie mieszkania, wyobrażałam sobie, że kiedy ten cały proces dobiegnie końca, spojrzę na swoje "dzieło", pokiwam głową i z dumą powiem: "No, gotowe!" Aha. Niedoczekanie. Dlaczego? BO URZĄDZANIE MIESZKANIA NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY! Nawet jeśli odfajkowuję kolejne pozycje na liście "do zrobienia", za chwilę dochodzę do wniosku, że koniecznie muszę zmienić coś, co już zostało zrobione. To tak jak z ciuchami: niektóre zakupy okazują się nietrafione, inne mi się nudzą, po drodze zmienia się mój styl czy potrzeby. Ktoś mógłby powiedzieć, że po prostu lubię wyszukiwać sobie problemy. Ja wolę myśleć o sobie jako o wiecznym poszukiwaczu optymalnych rozwiązań.
Dlatego kiedy dostałam zaproszenie do akcji "Śnieżka inspiruje do zmiany", stwierdziłam, że to coś w sam raz dla mnie. Pozostało tylko zdecydować, co poddać metamorfozie. Mając ograniczone zaufanie do moich umiejętności malarskich (ta krzywa linia na styku ściany tablicowej i sufitu mówi chyba sama za siebie), postanowiłam wybrać coś mniejszego kalibru. Ponieważ kremowo-beżowy kolor kuchennej lampy od pewnego czasu nie dawał mi spokoju i regularnie odgrażałam się, że kiedyś przemaluję ją na czarno, uznałam, że ta akcja to idealna motywacja do wprowadzenia moich pogróżek w czyn.
Do moich niecnych celów, czyli pokrycia metalowego klosza, specjaliści ze Śnieżki doradzili mi lakier ogólnego stosowania w sprayu. Wybrałam kolor czarny mat. Ponieważ nie mam wprawy w malowaniu czegokolwiek, trochę się bałam, czy wszystko nie zakończy się koncertową klapą. Na szczęście w całej tej zabawie najtrudniejsze okazało się... odczepienie lampy od sufitu. Samo malowanie poszło gładko. Zajęło to góra 5 minut, potem 40 minut na przeschnięcie, kolejna warstwa, ok. 2 godzin do całkowitego wyschnięcia i ta-daaam! - mam lampę, jaką chciałam. Zmiana w wyglądzie kuchni może nie jest spektakularna, ale ja jestem z siebie bardzo zadowolona. I nawet Dzióbek, który mój pomysł na początku skwitował krótkim "Wymyślasz!", stwierdził, że teraz faktycznie wygląda to lepiej. Warto było zafundować lampie lifting choćby po to, żeby móc teraz powiedzieć: "A nie mówiłam?"
Lepiej! :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej :)
OdpowiedzUsuńja też jestem na etapie urządzania mieszkania i... nie pociesza mnie stwierdzenie, że to się nigdy nie kończy! Serio? Ale serio serio? Bo ja po miesiącu chwilami mam dość!
Tak jest u mnie i u wielu znajomych: jeszcze nie wszystko urządzone, a już się chce cześć zmieniać :)
UsuńOczywiście że lepiej, ale mam jedno ale - kabel lampy jest za krótki ;-) m.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że ktoś się do tego kabla przyczepi :) Niestety, nie może być dłuższy. Po pierwsze dlatego, że wtedy lampa by nam przeszkadzała (jesteśmy raczej wysocy, do tego ja dużo macham rękami i w każdym mieszkaniu uderzałam o zbyt nisko wiszące lampy). Po drugie, gdyby lampa wisiała niżej, w kuchni byłoby ciemniej. Takie lampy na długich sznurach sprawdzają się nad blatami czy stołami (np. w knajpach). Do oświetlania całego pomieszczenia się nie nadają. No chyba że mieszka się w lofcie i ma się bardzo wysoki sufit ;)
UsuńNo lepiej. Ja mam szarą lampę na tle szarej szafki i choć kolor dobrałam idealnie, to jednak wszystko się zlewa ze sobą. Może też sobie przemaluję lampę?
OdpowiedzUsuńaleładnie!
OdpowiedzUsuńLepiej :)
OdpowiedzUsuńlepiej! piękna kuchnia
OdpowiedzUsuńPewnie, że lepiej :) Z tym niekończącym się urządzaniem mam podobnie. Ledwo minął rok odkąd cieszę się własnym gniazdkiem, a już mi wystrój sypialni nie odpowiada. I przymierzam się do przemalowania 1 ściany na biało. A salon też do końca wciąż nie jest urządzony eh.... :)
OdpowiedzUsuńKolor na plus, ale kabel niestety wizualnie psuje efekt :( Ale skoro Wam nie przeszkadza, to OK. Jeśli nie chcecie długiej lampy to fajnie wyglądałaby tu jakaś listwa. Tak czy owak, kuchnia bardzo przyjemna!
OdpowiedzUsuńNam to nie przeszkadza. Ale przyznaję, że zastanawiałam się, czy nie uciąć zdjęcia tak, żeby nie było widać, jak długi jest kabel, bo czułam, że będzie na ten temat sporo komentarzy. No ale zdecydowałam się przyjąć je na klatę. Tak więc przyjmuję!
UsuńJa tam w ogóle nie zwróciłam uwagi na długość kabla, dopóki nie przeczytałam komentarzy. I nadal mnie nie razi. :)
UsuńJa też myślę, że jest spoko. Sama też jestem wysoka i jak kiedyś trąciłam lampę w kuchni ręką, to było to tak okropne uczucie, że kuchnia jest za mała dla mnie i jako że jestem z tych diy, to pół godziny później wisiała już u mnie lampa z uciętym kablem prawie do zera:-D
UsuńA mam jeszcze pytanie: taka puszka że sprayem na ile starcza? Na dwie warstwy takiej lampy i koniec, czy zostało jeszcze? Na ikeowski stolik do kawy styknie?;-)
O, to, to! Jak Alicja w Krainie Czarów po zjedzeniu tego ciasteczka, po którym się rośnie ;)
UsuńA co do wydajności farby, to na stronie piszą, że jedno opakowanie (400 ml) starcza na 0,8 - 1,2 m2. Myślę, że na stolik (przy założeniu, że chcesz dać 2 warstwy) spokojnie starczy.
No, dokładnie jak Alicja po ciasteczku ;-) Albo jak Susan w Potwory konta Obcy, która podczas ślubu urosła do tego stopnia, że rozsadziła sobą dach kościoła :-P
UsuńDzięki za info o wydajności, będę działać. Mmm, uwielbiam zapach lakieru, już nie mogę się doczekać :-D
Wooow, niesamowite że kolor lampy może taki efekt robić!
OdpowiedzUsuńPS jestem też bardzo ciekawa, co będziecie pakować do czarnego kartonu, brzmi złowieszczo:D
OdpowiedzUsuńKarton akurat jest mi potrzebny nie do pakowania, tylko jako tło do plakatu z Nową Hutą (ramka jest trochę za duża, a biały brzeg dookoła nie wygląda dobrze) :)
UsuńRada na wystający brzeg pod plakatem - czarna taśma izolacyjna - ma szerokość ok. 1,5 cm, wystarczy wykleić wszystkie boki.
Usuńwyraziście ;]
OdpowiedzUsuńAaaa kto sprytny ten zauważy Dzióbka w lampie! Mówcie mi Sherlock.
OdpowiedzUsuńMuszę też zrobić coś z moją lampą. Niech mnie Śnieżka jakoś zainspiruje do zmiany, no! ;)
OdpowiedzUsuńAle po - brawurowo kuchnia wygląda.
Lepiej ☺
OdpowiedzUsuńZmiana na plus! :)
OdpowiedzUsuńLepiej. I tak jakoś jaśniej nawet
OdpowiedzUsuńA ja totalnie nie rozumiem o co chodzi zza krótkim kablem :( Według mnie po, jest idealnie!
OdpowiedzUsuńMam takie same skarpetki! :D A lampa kozacka :D
OdpowiedzUsuńTwinnings Earl Grey :)
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo Dzióbka odsłoniła ta lampa...;)
OdpowiedzUsuńTeraz lampa jest piękna, tak trzymać:)
OdpowiedzUsuńMała rzecz, a cieszy. Fajnie to wyszło, i żadnych mazów nie ma, czy nierówności a tego bym się obawiała.
OdpowiedzUsuńA jak Wam się sprawdza tablicowa ściana? Używacie jej intensywnie (do codziennych notatek, wiadomości), czy rysujecie (piękna;) ) rybę raz na jakiś czas? Nie pyli się?
Ściana tablicowa jest super! Używamy jej cały czas. Trochę pyli przy ścieraniu, ale pod ścianą nie mam żadnych mebli, blatu ani niczego takiego, a podłoga jest jasna, więc pyłu nie widać. Ponoć można kupić kredę niepylącą w postaci pisaków (używają jej np. w kawiarniach do wypisywania menu), ale jeszcze nie próbowałam.
UsuńW tym kolorze, dobrze wpisuje się w tę czarną ścianę, która swoją drogą też jest fajna.
OdpowiedzUsuńLepiej. Też jestem taki DIY Ma(j)ster;-)
OdpowiedzUsuńJest lepiej, teraz wygląda jak moja ;-). A co do kabla to szkoda, ale mówi się trudno.
OdpowiedzUsuńtaka miłośniczka porządku, a zegarki nie zsynchronizowane hehe
OdpowiedzUsuńwidać ile zajęło malowanie i że zdjęcie "nowej" lampy powstawało na raty
pozdrowienia
Ależ wnikliwa obserwacja! Nic się przed Wami nie ukryje ;)
UsuńTak, zdjęcie całości powtarzałam na drugi dzień rano przy lepszym świetle.
Hmmm, nie zauważyłam wcześniej.
UsuńJa to chyba nie jestem jednak przesadnie błyskotliwa ;-)
mój post brzmi może ironicznie, ale powstał z sympatii i podziwu dla wszelkich Twoich objawów sztywniactwa
OdpowiedzUsuńsama pracuje w branży filmowej i obsesyjnie sprawdzam jedność czasu i miejsca akcji. wariujące wskazówki między ujęciami to znak firmowy polskich produkcji. pozdrawiam !
Ryfka, Ty jesteś spoko babka. Chodź na piwo.
OdpowiedzUsuńSztywniara? Na piwo? No proszę Cię!
UsuńNa mleko :)
UsuńLepiej! A i możesz być z siebie dumna, że odmieniłaś kuchnię.
OdpowiedzUsuńMasz stuprocentową rację z tym ciągłym robieniem czegoś w mieszkaniu. My do nowego domu wprowadziliśmy się 6 lat temu, a też ciągle jest coś do zrobienia...
Nie wiem,czy wiesz,ale fajnym sposobem na to, by sciana tablicowa byla idealnie czarna jest rozproqadzenie po niej gabka coca-coli:)
OdpowiedzUsuńŚwietny lifting, jak najbardziej na plus :) Teraz taka ekskluzywna się wydaje :)
OdpowiedzUsuńSztywniaro, widzę Cię często jak jeździsz w okolicach Płaszowa! Ostatnio chciałam zagadać, uśmiechnąć się, pomachać, cokolwiek, ale skubana tak śmigasz na rowerze, że bałam się, że Cię zdekoncentruję i dojdzie do tragedii:D tak czy siak pozdrowionka, może uda się pomachać następnym razem:D
OdpowiedzUsuńHaha, no powiem Ci, że obawy w pełni uzasadnione. Zawsze kiedy moi znajomi wpadają na genialny pomysł, żeby drzeć się na mnie z samochodu, przyprawiają mnie o zawał ;)
UsuńSUUUUUPER!! <3
OdpowiedzUsuńJak pięknie. A jak odczepia się lampę od sufitu w bezpieczny i nierażący ;) sposób?
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to my złamaliśmy chyba wszystkie przepisy BHP ;)
UsuńNa pewno warto wyłączyć światło, a najlepiej korki.
Za to ja poczułam, że jestem w ekskluzywnym blogowym kółku Twiningsa - najpierw Caroline Hirons, teraz Ty ;)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to w tej puszce trzymam torebki do zaparzania herbaty :)
UsuńŚwietny pomysł :) Lampa wkomponowuje się teraz idealnie
OdpowiedzUsuńI kto tu ma talent :):)
OdpowiedzUsuńTaka mała zmiana, a duża. Super !
OdpowiedzUsuńGenialna jest ściana-tablica. Jak zarobię na własne mieszkanie ^^ to też w kuchni koniecznie ona będzie. A jak z jej czyszczeniem ? Czy z czasem zostają takie białe smugi, których nie da się domyć do idealnej czerni czy nie ma z tym problemu ?
Pozdrawiam ! :)
www.hoydenn.blogspot.com
Jak widać na zdjęciach - smugi są. Ale nie po to mam ścianę tablicową, żeby mieć idealną czerń ;) Mnie się ten efekt podoba i nawet mi do głowy nie przyszło, żeby próbować to doczyścić.
Usuń