Od kiedy zaczęłam pisać o urządzaniu mieszkania i moich odchyłach związanych z porządkowaniem, układaniem i dbaniem o wizualne zen naszego otoczenia, w komentarzach na blogu i Fejsbuku jak bumerang powraca jedno pytanie: CO NA TO DZIÓBEK? Pomyślałam, że skoro ta kwestia wywołuje takie zainteresowanie, to zdecydowanie zasługuje na osobnego posta.
A więc jak Dzióbek reaguje na to moje przelewanie, przestawianie i inne dekoratorskie pomysły? Cóż, gdyby Dzióbek był Rhettem Butlerem, a ja Scarlett O'Harą, jego podejście do tematu można by podsumować słynnym: Frankly, my dear, I don't give a damn. W tłumaczeniu na język współczesny: Dzióbek ma po prostu wyjebane.
No dobra, może nie tak do końca. Ale po kolei. Po pierwsze, chciałam rozczarować wszystkich, którzy wyobrażają sobie, że jestem jakąś domową terrorystką, która rozstawia chłopa po kątach, każe mu się przebierać, jeśli jego koszulka nie pasuje do kanapy, i robi awantury o podniesioną deskę klozetową (swoją drogą, nigdy nie rozumiałam tego "problemu" - przecież to działa w dwie strony, a nie słyszałam, żeby jakiś facet skarżył się, że kobiety zawsze zostawiają deskę opuszczoną). Nic z tych rzeczy. Od 15 lat "wychowujemy się" wzajemnie zupełnie bezstresowo.
Po drugie, na całe szczęście ani ja nie jestem z Wenus, ani Dzióbek nie jest z Marsa. To znaczy, ja nie jestem typem kobiety, która rozkłada po domu pastelowe podusie, a w łazience trzyma milion kosmetyków, a on z kolei nie jest typem faceta, który wiesza na ścianie plakat z wyścigowym samochodem, a brudne skarpetki wrzuca pod łóżko. Mamy dość podobny gust wnętrzarski i podobne podejście do dbania o nasze siedlisko, co bardzo, ale to bardzo ułatwia sprawę.
Po trzecie, owszem, to ja jestem głównym inicjatorem wszelkich zakupów i zmian mieszkaniowych, ale to nie znaczy, że Dzióbek nie ma nic do powiedzenia. On po prostu w większości tych spraw woli zdać się na mnie, bo dla niego kolor ręcznika czy wzór na pościeli nie ma aż takiego znaczenia. Mimo to każdy nowy zakup zawsze z nim konsultuję. Kiedyś mój brat, słysząc, jak przez telefon pytam Dzióbka o opinię na temat czajnika, stwierdził, że trzeba być nienormalnym, żeby uzgadniać z chłopakiem taką pierdołę. A mnie po prostu zależy na tym, żeby obojgu nam dobrze się mieszkało. I tak jak wiem, że on zapytałby mnie o zdanie, zanim wparowałby do mieszkania z wielkim ceramicznym chartem, tak samo ja chcę mu dać szansę na veto przed zamówieniem lampy czy dywanu.
Czy zdarza się, że mój wybór się Dzióbkowi nie podoba? Pewnie. Co wtedy? Ano jak to normalni ludzie: dyskutujemy. Czasem przyznaję mu rację (tak było ze wspomnianym czajnikiem - Dzióbek uświadomił mi, że prawie 6 stów za taki sprzęt to jednak lekka przesada, nawet jeśli ma logo Smeg), a czasem udaje mi się go przekonać. Tak było na przykład ze ścianą tablicową w kuchni, na którą początkowo nie bardzo chciał się zgodzić. Co ciekawe, kiedy ostatnio o tym rozmawialiśmy, twierdził, że nigdy nie był jej przeciwny. Na szczęście w internecie nic nie ginie i na moim Fejsbuku mam zabezpieczony dowód. Teraz faktycznie ciężko w to uwierzyć, bo tablica okazała się świetnym pomysłem i korzystamy z niej non stop. Idealnie sprawdziła się do notowania wyników Euro 2016.
Dokładnie tak samo działa to w drugą stronę. Chociaż Dzióbek rzadziej wychodzi z inicjatywą w sprawach urządzania mieszkania (wyjątkiem jest wszelka elektronika), to jednak czasem mu się to zdarza i wtedy bywa, że to ja ustępuję. Sama pewnie nie wybrałabym tych dwóch plakatów, które on zaproponował, ale teraz muszę przyznać, że prezentują się naprawdę fajnie. Z całą pewnością kupiłabym też inny dozownik na mydło niż ta biała kulka, ale Dzióbek się uparł, bo kulka robi pianę. No i spoko (zwłaszcza że dzięki temu zużywamy o wiele mniej mydła).
Po czwarte, mimo że wielu z Was ma mnie za świruskę, tak naprawdę moje estetyczne obsesje nie wymagają od Dzióbka żadnych poświęceń. Jak na zlewie w kuchni leży szara gąbka, to po prostu używa szarej. Jak w łazience wisi czarny ręcznik, to wyciera się czarnym. I tyle. Przelewaniem środków czystości do ładnych pojemników nie musi się martwić, bo to moja rozrywka (dla wszystkich, którzy przewracają oczami, że mi się chce: serio, zajmuje to minutę raz na kilka miesięcy). Zdaję sobie sprawę, że jestem trochę dziwna, ale absolutnie nie oczekuję, że Dzióbek się w te moje dziwności wkręci i będzie latał po sklepach w poszukiwaniu idealnego mopa. Chociaż kilka razy udało mu się mnie zaskoczyć, na przykład kiedy sam z siebie kupił czarną zapalarkę czy płyn do kąpieli w czarnej butelce, bo pamiętał, że nie lubię pstrokacizny (to musi być miłość, nie?).
Po piąte, większość moich domowych wymysłów ma podłoże czysto praktyczne - po prostu staram się maksymalnie ułatwić nam życie. Dlatego tak ustawiam meble, montuję wieszaki i przechowuję graty, żeby było nam jak najwygodniej: żeby nie zawadzały, żeby był do nich łatwy dostęp, żeby wszystko było logicznie zorganizowane. I co tu dużo mówić, jestem w tej "optymalizacji systemów" zajebista, więc trudno żeby Dzióbek narzekał. On na szczęście też lubi porządek, nie ma problemu z odkładaniem rzeczy na miejsce, a cotygodniowe sprzątanie zawsze robimy wspólnie. Słowem, ta nasza domowa maszynka działa sprawnie i bezawaryjnie. Kiedyś podsłuchałam, jak mówi do swojej mamy, że "lubi nasze mieszkanie, bo zawsze może w nim wszystko znaleźć". Czy może być lepszy komplement dla takiego psychola jak ja?
Temat porządkowania i organizacji niedługo powróci na bloga w bardziej rozbudowanej formie. A tymczasem ciekawa jestem, jak to wygląda u Was. Różne gusta i wieczna wojna, harmonia i symbioza czy "daj mi spokój, rób co chcesz"?
Temat porządkowania i organizacji niedługo powróci na bloga w bardziej rozbudowanej formie. A tymczasem ciekawa jestem, jak to wygląda u Was. Różne gusta i wieczna wojna, harmonia i symbioza czy "daj mi spokój, rób co chcesz"?
plecak - Medicine / answear.com
koszulka Grafik płakał jak poprawiał - CK Dizajnerzy
portfel - Ochnik
zegarek - Diesel / answear.com
okulary przeciwsłoneczne - Timberand / TK Maxx
"Monty Python - Autobiografia według Monty Pythona"
"Tadeusz Różewicz" - Stanisław Burkot
Pearl Jam - Lightning Bolt
A książki i płyty w pstrokatych kolorach? Widziałam kiedyś trend na układanie książek na półkach wg kolorów ale mnie nie porwała ta koncepcja :/
OdpowiedzUsuńO nieeee, widziałam to na kilku blogach, ale to już za duży odjazd nawet jak dla mnie. Pokazywałam kiedyś nasz regał (a właściwie ścianę) z książkami (płyt też jest tam trochę). Okładki są we wszystkich kolorach tęczy, ale akurat podoba mi się ten ksęgarsko-biblioteczny klimat.
UsuńJa robiąc swój regał stwierdziłam ze za duzo rożnych kolorów robią mi książki, wiec stoją "stronami" do przodu ;) lubię patrzec jak znajomi maja wewnętrzne rozterki czy jest to zajebiste czy jednak słabe :D
UsuńGabster: Widziałam takie zdjęcie w internetach. Wygląda to super, ale takie rozwiązanie sprawdza się chyba tylko u osób, które książki traktują wyłącznie jako dekorację, a nie jak... książki. No bo jak tu cokolwiek znaleźć? Jeszcze pół biedy, jak ktoś ma małą półeczkę z kilkunastoma książkami, ale nie wyobrażam sobie czegoś takiego na mojej książkowej ścianie :)
UsuńChociaż zastosowanie tego triku tutaj uważam za całkiem pomysłowe ;)
Ryfko, z jakiego sklepu jest biała kulka robiaca pianę? Nie wiedziałam, że jest coś takiego!
OdpowiedzUsuńZ Leroy Merlin. Kupiona dawno (jeden z naszych pierwszych mieszkaniowych zakupów), ale one chyba cały czas są dostępne.
UsuńTeż zainteresowała mnie ta kula i znalazłam na stronie Leroy Merlin coś podobnego: http://www.leroymerlin.pl/akcesoria-lazienkowe/dozowniki-mydelniczki-dystrybutory/zestawy-akcesoriow-stawianych/dozownik-mydla-ivory-center-plus,p179259,l2146.html
UsuńW opisie nie ma jednak ani słowa o funkcji spieniania mydła. Czy to faktycznie ten model?
Tak, to ta :) W sklepie jest na niej naklejka "robi pianę" czy coś w tym stylu. Ważne, żeby stosować się do instrukcji, tzn. 20% mydła, 60% wody i 20% powietrza - inaczej nie będzie działać.
Usuńpodnosisz klapę - opuszczasz, dla mnie jest to logiczne, dlaczego ja mam to robić za kogoś (teraz taki facet przychodzi do pracy, nie dość, że toaleta gdzie pracuje kilkunastu mężczyzn i ja nie jest za cudowna, co nawet im już zaczęło przeszkadzać i raz na spotkaniu działu było to pierwszym punktem do omówienia, tak miałabym za każdym razem na dzień dobry i tak już w niezbyt fajnym stanie dotykać klapy, żeby zrobić siusiu - Panowie proszę nie idźcie tą drogą.
OdpowiedzUsuńTeraz czeka mnie przeprowadzka i aranżacja przestrzeni, nawet oglądałam Twój filmik z szafą IKEA, co by zobaczyć czy o to mi chodziło ;D Dla mnie poza stołem,kuchnią ze sporą ilością szafek(tego niestety teraz nie dostanę :) WYGODNYM łóżkiem, wielką, pakowną szafą, sporą półką na książki nie jest zbyt wiele rzeczy ważnych i męczę się bardzo jak myślę, że muszę to wszystko wybrać - przydałby się teraz w domu ktoś taki jak, Ty ;)
barbara
Ale jak facet wchodzi po kobiecie, to też musi dotknąć deski, żeby ją podnieść, tak więc obie strony są poszkodowane ;) Najlepiej by było, gdyby wszyscy po prostu opuszczali klapę (w sensie to "wieczko" toalety) - i po problemie ;)
UsuńTeż nie rozumiem o co chodzi z tą klapą. Masz rację Ryfka :)
UsuńHmm, tu chyba chodzi o to żeby po spuszczeniu wody bakterie nie "wylatywały" z sedesu i nie osiadały np. na szczoteczkach do zębów ;) Klapa (jak napisałaś, Ryfko, "wieczko" toalety) skutecznie przed tym chroni.
UsuńNiestety Pogromcy Mitów w jednym że swoich odcinków dowiedli, że bakterie kałowe są wszędzie, bez względu na zamykanie (lub nie) tej klapy. Mikrobiolog znalazł je nawet na szczoteczkach w innym pomieszczeniu. Jak żyć?
UsuńU nas problem zamykania klapy nie zaistniał dzięki temu, że mamy kota i od razu uznaliśmy, że sedes trzeba za każdym razem zamykać ;)
UsuńTylko jak do nas przychodzą znajomi i zostawiają deskę w górze, to mnie irytuje. Wychodzę z założenia, że gdy jestem u kogoś, to zostawiam toaletę (kuchnię/przedpokój/salon) w takim stanie, w jakim ją zastałam i wkurza mnie, gdy muszę po znajomych zamykać kibel :D
To jest deska sedesowa... Żadna klapa :) Niektórzy faceci też sikają na siedząco, więc wtedy problem odpada. Chyba że ktoś jest fanem obsikanych desek, to powodzenia ;) A dodatkowo przy otwartej desce czasem "wraca" zapach, to zależy jak dobrze jest zrobiona instalacja.
UsuńDla mnie to kwestia wychowania i kultury osobistej - moja rodzina i wszystkie mi znane wychowywały przy zamkniętej desce klozetowej.
S
S: No właśnie chciałam odróżnić te dwie części, tzn. deskę (czyli to siedzisko z dziurą) od klapy (czyli tej pokrywy). W sklepach budowlanych "deską" najczęściej określa się cały pakiet, ale są też przecież deski bez klapy (np. w publicznych toaletach). Na stronie jednego z producentów znalazłam określenia "siedzisko deski" i "pokrywa deski" - brzmi sensownie (swoją drogą, co za cudowna dyskusja :D ).
UsuńAle tak w ogóle to masz rację - opuszczać wszystko i problem z głowy!
Update: Po wizycie w mieszkaniu kolegów i walorach zapachowych jakich tam doświadczyłam stwierdzam, że klapa + deska czy jakiekolwiek inne zamknięcie sedesu powinno być zawsze zamykane ;) S
UsuńI love you Ryfka. Ten wielki ceramiczny pies... You made my day
OdpowiedzUsuńA ja bym nie przesadzała, że Ty jesteś takim pedantycznym dziwakiem, Ryfka. Możliwe, że dlatego, bo ja jestem takim samym ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam tę książkę z liceum, jak pisałam pracę olimpijską o Różewiczu. Dzióbek jest polonistą?
Tak, z wykształcenia polonista i historyk, a z zawodu grafik / DTP-owiec. Logiczne ;)
Usuńo, to tak jak ja :)
UsuńOdnośnie mopa, to obecnie w IKEA dostępny jest beżowy zestaw! http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/70251113/
OdpowiedzUsuńKasia
Piękny, ale ja jakoś nie ufam tym płaskim mopom (czy ta głowica w ogóle zmieści się do tego wiadra? jak wyżąć z niej nadmiar wody? jak taką krową dotrzeć do małych zakamarków?). Jestem wierna tradycyjnym mopom typu "czupryna".
UsuńCo tam mop, Ryfko, czy widziałaś ich nową miotłę z zamiataczką? http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/70332256/ Piękna!
UsuńWidziałam, ale już mam inną. Poza tym trochę za duża dla mnie, nie miałabym jej gdzie trzymać.
UsuńTo ja mam na odwrót - zdecydowanie wolę te płaskie mopy (plus ściereczka do trudnych zakamarków). Przy tych tradycyjnych mopach mam wizję, że tam w środku nigdy nie wysycha i jest jedno wielkie siedlisko wszelkiego paskudztwa ;)
UsuńA mnie bardzo interesuje podkład, na którym spoczywa Dzióbkowe królestwo w wycinku. Czy jest to cienki dywan tkany na płasko? Jeśli tak, to skąd pochodzi?
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź i od razu zaznaczam, że jest to moja pierwsza w życiu reakcja na cokolwiek w internecie. Pierwsza i od razu jaka petarda: dywan – uwierz mi, Ryfko, musiało mnie coś mocno poruszyć, żebym zdecydowała się na taką brawurę :)
Pozdrawiam
Agata
YES, YES, YES!!! 9 lat starań i w końcu udało mi się wydusić z Ciebie komentarz! ;)
UsuńTak jest, to dywan tkany na płasko, 100% wełna. Pochodzi z Westwing.pl. Niestety, to jest klub zakupowy, który działa na zasadzie krótkich, tygodniowych kampanii, tak więc dywanu na stronie już nie ma. Ale wiem z doświadczenia, że produkty lubią co jakiś czas wracać, więc może się jeszcze pojawi. Jakby co, na stronie był podpisany jako "Dywan „Luisa Light Blue Natural”, 155 x 240 cm Bakero". A na metce jest nazwa Paramount Carpet India.
Bosko – że odpowiedź
UsuńBosko 2 – jaka wyczerpująca, to nie będzie Ci zapomniane :)
Ag
Też lubię porządek, jako i moja druga połowa, jednakoż wraz z pojawieniem się trzeciej połowy, a niedawno i czwartej, o porządku możemy zapomnieć na jeszcze parę ładnych lat. I to jest dopiero wyzwanie. A ile się człowiek uczy, gdy trzeba zapamiętać miejsce przebywania wszystkich kinderniespodzianek, które rzucone są randomowo do szuflady tej czy tamtej, albo zostały już zapomniane i odpamiętanie przychodzi po miesiącach...
OdpowiedzUsuńNo tak, zapomniałam, że mieszkanie może być zasiedlane przez więcej niż dwie osoby (#klasycznaRyfka) i wtedy sprawa jest nieco bardziej skomplikowana.
UsuńNo, to zależy od osób, oczywiście, ale jeśli są to takie osoby o wzroście i złośliwości kobolta, albo co gorsza posuwają na czworaka i wszystko wpychają pod meble, to sory, ale żadne magiczne kulki na mydło nie pomogą :(
UsuńRyfko, nie wiedziałam, że masz brata... No to już wiem :-)
OdpowiedzUsuńPozdrów Dzióbka, bo jam jest polonistką, a pracuję na składzie ;-) i grafików mam za kolegów ;-)
U mnie z urządzaniem mieszkania było podobnie, raczej się zgadzamy, a jak nie, to dyskutujemy, myślimy, czekamy, i przeważnie wychodzi to nam i naszemu mieszkaniu na dobre. Gorzej jest z utrzymaniem porządku, to ja go utrzymuję i niestety jest to dla mnie dość wkurzające i przykre. Ale ponieważ żyć w syfie nie umiem, ogarniam te porozrzucane rzeczy. Cóż począć...
Ja z mężem też się zgadzam w kwestii układu w mieszkaniu, i gusta mamy podobne, gorzej, że dzieci się wyłamują;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Ryfko inspirujesz:D Bardzo czekam na różne organizacyjne posty, bo widzę, że jesteś w tej dziedzinie naturalnym geniuszem, a ja mam charakter bałaganiarski i wielu rzeczy się ciągle uczę:)
Po co te wulgaryzmy? Brzmią naprawdę słabo.
OdpowiedzUsuńMotyla noga! Słabo? A mnie w tym kontekście brzmią właśnie zaje...fajnie. Co tu robić! Psia kostka.
UsuńPS
Przymiotnik "zajebisty" ma w słowniku PWN (i to co najmniej od 2010 roku) określenie "pospolity", a nie "wulgarny".
PS 2
Proszę, nie mów mojej mamie.
A niech to piorun! A ja Ci podziękuję za ten "zajebisty", bo akurat mi brakowało czegoś takiego do pewnego tekstu, nad którym właśnie pracuję, więc niejako mię natchłaś:)
UsuńMnie też to jakoś uderzyło. Czytam Cię (z przyjemnością:)) od jakiegoś czasu i dotychczas dawałaś radę bez wulgarnych ozdobników (czy się mylę?). Jakoś to zazgrzytało.
UsuńPS. W SJP "wyjebać" ma jednak określenie "wulgarny".
Tak jak napisałam wyżej, te określenia pasowały mi po prostu do kontekstu. Rozumiem, że niektórych to może razić, ale ja uwielbiam język polski we wszelkich jego odmianach, a w ta potoczna i wulgarna jest chyba najciekawsza (emocje!).
UsuńOk,w takim razie mamy odmienne zdanie. Ja akurat uważam, że stosowanie wyrazów typu "zajebisty" ostatecznie prowadzi do zubożenia języka (bo to słowo zastępuje wiele innych), a emocje można wyrażać i bez wulgaryzmów. Ale rozumiem, że ktoś żywi do nich upodobanie:) Tylko zaskoczyło mnie to u Ciebie, jakaś zmiana w życiu, czy co? ;)
Usuń"Zajebista" zwulgaryzowało i zubożyło, a nie wzbogaciło tekst, taka prawda. Do Ciebie to po prostu - mówiąc językiem hydraulika - nie pasuje. Pozdrawiam :).
UsuńAnonim: Nie, ja na co dzień dużo przeklinam (jest o tym informacja nawet w zakładce FAQ). Ba, pisałam pracę magisterską o slangu i wulgaryzmach :) Na blogu się hamuję, ale tutaj po prostu inaczej się nie dało ;)
UsuńMarek: Tak jakbyśmy się nie znali ;)
Znamy się i właśnie dlatego ten wulgaryzm wydał mi się rażący. Ale może po prostu idealizuję przeszłość :-). A sam tekst czyta się przyjemnie. Po polsku piszesz całkiem przyzwoicie, a nawet lepiej.
UsuńHmm w sumie jakby tak spojrzeć na moja rodzinę z boku to tez wychodze na szajbusa z ta różnica ze... to ja jestem balaganiara i za cholerę nie potrafię zorganizować przestrzeni a co za tym idzie utrzymać porządku. Bajzel robie z prędkością światła podobnie z reszta jak Mezowski który z uporem maniaka zostawia na środku przejścia gitarę buty albo torbę. Problem polega na tym ze on nie cierpi bałaganu i na niego wszedobylski nieład działa jak plachta na byka. Dlatego jak chcę mu się przypodobać to sprzątam a teraz kiedy nasza przestrzeń zawalona jest zabawkami ciuchami itp nie jest to takie łatwe ;)
OdpowiedzUsuńa mnie ciekawi czy planujecie dzieci? :)
OdpowiedzUsuńciekawska :D
Na Fejsie ciągle ktoś mi pisze "adoptuj mnie", ale sama nie wiem. Dam znać, jakby co.
UsuńNie wiem, czy już o tym wiesz - pomyślałam, że tu podrzucę - film o kobietach w street art: http://www.openculture.com/2016/07/female-graffiti-street-artists-will-be-celebrated-in-street-heroines.html
OdpowiedzUsuńO, ciekawe! Wielkie dzięki za cynk :)
UsuńCzy Ty serio posiadasz szarą gabke w kuchni...? Jeśli tak proszę podziel się wiadomością gdzie takie cudo znaleźć! Mam nadzieję że nie będą to te szaro-biale cosie z Ikei które rozpadły mi się na 3 części po kilku dniach użytkowania (a korzystam mało bo jest zmywarka). Niektórych Twoich wariactw kompletnie nie rozumiem (np po co mi mop dopasowany stylistycznie do mieszkania jak trzymam go w szafie? Chociaż dziwnym zbiegiem okolicznosci mój mop jest biało-zielony a w salonie białe meble i zielone ściany hmmm) ale z większością zgadzam się całkowicie - sama ciągle ubolewam nad pstrokatymi gąbkami do mycia naczyń i kolorowymi opakowaniach kosmetyków pod prysznicem... Niestety nadal nie znalazłam godnych zastępców :(
OdpowiedzUsuńEch, te gąbki z Ikei też miałam. Były spoko, więc jak pojechałam następnym razem, to kupiłam zapas: 12 sztuk. WSZYSTKIE porozklejały się przy drugim myciu :(
UsuńPorządne ciemnoszare gąbki znalazłam w Auchan. Pokazywałam je tutaj. Są dość długie, więc przecinam je na pół, na 2 kwadraty. Te skurczybyki są nie do zajechania :)
Jedna z czytelniczek doniosła mi, że w Jysk mają jasnoszare gąbki, o, takie. Niestety, nie we wszystkich sklepach są dostępne (w moim nie ma), ale może akurat trafisz.
Dzięki wielkie!! Coś mi świtało że pokazywałas takie cuda na blogu ale było to jeszcze za czasów kiedy moja kuchnia nie była skończona i czytałam Twoje posty z lekkim niedowierzaniem nie sądząc że to mnie dopadnie... Ruszam na polowanie po Jyskach i Auchanach :) i wtedy pozostanie mi już tylko przemalowalanie drewnianego bloku na noże który również nigdzie mi nie pasuje:p
UsuńRyfko, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu dotarłam! Jesteś moją bratnią duszą porządkowo-mieszkaniową :) Jednak nie jestem jedyną osobą, która potrzebuje mieć estetyczne pudełko na kapsułki do prania... mój mąż twierdzi, że jestem wariatką. Miesiąc temu wprowadziliśmy się do własnego mieszkania i teraz intensywnie nad nim pracujemy (nie mam jeszcze większości mebli).
OdpowiedzUsuńZdradź, proszę jak przechowujesz leki, przybory do szycia, artykuły biurowe, ściereczki kuchenne, przyprawy... Dziękuję!!
A Ty nawet nie wiesz, jak mnie cieszą takie komentarze :) Na początku wydawało mi się, że może głupio o takich pierdołach pisać, ale teraz wiem, że nie tylko ja zwracam uwagę na takie drobiazgi i jest więcej osób, które drażni pstrokata gąbka do naczyń w ładnie urządzonej kuchni :)
UsuńA odpowiadając na Twoje pytania:
- leki trzymam w specjalnej puszcze - pokazywałam ją kiedyś na Instagramie
- przybory do szycia - w szarej długiej puszce z białym napisem Coca-Cola (chyba ze świątecznych darów losu)
- artykuły biurowe: długopisy, ołówki itd. - w nieużywanym ceramicznym kubku i w puszce (takiej po groszku czy innej kukurydzy), a taśmy, karteczki, zszywacze itd. - w drewnianej miniszafeczce z Ikei (podobnej do tej)
- zapasowe ściereczki kuchenne są w specjalnym (nawet podpisanym!) pudełku, w kuchennej szafce, a ściereczka w użyciu - na wieszaku z boku kuchenki (wieszak jest między wyspą a ścianą, więc ściereczki nie widać i nie psuje mi fengszui ;)
- przyprawy trzymam w szufladzie, w pojemniku z Ikei; nie przesypuję ich do niczego, bo zajmowałyby wtedy więcej miejsca
Voila :)
Dzięki za odpowiedź :) Chcę podobną apteczkę, tylko większą, jeszcze jej nie kupiłam bo nie mogę się zdecydować czy na być z czerwonym czy z szarym krzyżem heh... ;)
UsuńUwielbiam poszukiwanie fajnych rzeczy do domu :D
a ja bym chętnie przytuliła takiego charcika :D
OdpowiedzUsuńKocham Cię za te wpisy, bo okazuje się, że można mieć podobne rozterki jak ja i przelewać środki czystości/żele pod prysznic do ładnych butelek i chcieć mieć szare gąbki! I nie siedzieć w pokoju bez klamek tylko móc to nazywać porządkowaniem przestrzeni i mieszkaniowym zen :D
OdpowiedzUsuńpastelowe podusie i miliony kosmetyków - wszystko na temat innych wpisów na innych blogach ;) przynajmniej jak dla mnie. Dobre! Czekam na Twoją książkę Ryfko.
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku jest chyba tak samo :) Najważniejsze to się uzupełniać i dobrze z tym czuć. Ja po prostu fruwam ze szczęścia, kiedy wracamy razem do domu od znajomych i słyszę "uwielbiam nasze mieszkanie bo jest czyste, minimalistyczne i mało w nim rzeczy" :)
OdpowiedzUsuńprzeczytalam i pierwsze wrazenie jest takie, ze Ryfka ma kompleks osoby maniakalnie przestrzegajacej porzodkow i systemow. Zupelnie nepotrzebnie! Kazdy, ale to kazdy lubi miec czysto i posprzatane (choc wielu potrafi zyc w totalnym balagenie). Czy pamietasz Ryfka poczatek filmu "Telma i Luisa" kiedy kazda z nich wychodzi z domu zostawiajac za soba porzadek??? A co do Dziubka i kazdej innej polowy, jak sie juz zyje w jakiejs symbiozie i ma to dalej funkcionowac to kompromisy sa na porzadku dziennym. Jezeli sie nie zgadzamy co do zrobienia lub kupienia czegos to taka idea umiera smiercia naturalna i moze po jakims czasie urodzi sie nowa. A tak na koniec, kiedys wkurzal mnie kazdy zostawiony kubek i kazda skarpetka. Dzisiaj tez czasami mnie poniesie ale czasami biore gazete albo ide skubac do ogrodu albo patrze w niebo bo dzien czy dwa tez w tym balaganie przezyje.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ania
Nie no, kompleksem bym tego nie nazwała, bo ja się tego w ogóle nie wstydzę :) Po prostu przyzwyczaiłam się do pytań, jak mi się chce zajmować takimi "pierdołami", i wolę od razu uprzedzić takie komentarze. O porządkach i systemach będzie jeszcze na blogu sporo, więc jeśli kogoś ten temat drażni, to dla własnego dobra powinien ewakuować się już teraz ;)
UsuńOfftop: Piękny plecak :) Jak to jest, że ubrania z męskiego działu (nie tylko w MEDICINE) podobają mi się o wiele bardziej niż damskie ;)
OdpowiedzUsuńRacjonalne wyjaśnienie - męskie rzeczy często są szyte z lepszych tkanin, a rozmiarówka ubrań nie kończy się na 42 ;)
Mam to samo. Męskie ubrania mają zwykle lepszą jakość i są często normalniejsze - w neutralnych kolorach i bez żadnych badziewnych ozdóbek.
Usuń