30 kwietnia 2018

Wenus z Huty

O, bogini! Trochę mnie tu nie było, co? Pory roku zdążyły się zmienić, włosy zdążyły mi urosnąć... No ale już jestem, z boską pomocą, czyli moją nową kumpelą Wenus. W świątecznym prezentowniku polecałam Wam koszule Lucky Shirt, zdobione ręcznie haftowanymi gołymi babkami. Niedawno dziewczyny wprowadziły do oferty również bluzy - z Mona Lisą, Meduzą, no i właśnie Wenus z Milo. Co prawda ostatnio przywiozłam sobie od Rodziców mój stary tamborek i planuję własnoręcznie poozdabiać sobie ciuchy jakimiś fajnymi haftami, ale ponieważ u mnie czas od pomysłu do realizacji liczy się w miesiącach, a czasem nawet latach, stwierdziłam, że lepszy jeden haft na klacie teraz niż dwadzieścia innych nie wiadomo kiedy.

Dolną partię Sztywniary zdobią natomiast dżinsy, które dostałam równo rok temu od polskiej marki Tova, a dopiero dzisiaj pojawiają się an blogu (mimo że nosiłam je w zeszłe wakacje prawie non stop). Są cieniutkie, w sam raz na lato (bo kto by tam latem nosił szorty!), mają wygodny wysoki stan, a po tym, jak niedawno wciągnęłam do nich gumkę, leżą wprost idealnie. A, no i oczywiście nie ma ich już w sklepie. Hasztag: #slowblogging

PS
Postaram się, żeby kolejny wpis pojawił się szybciej niż za 2 miesiące, ale gdyby ktoś z Was się za mną stęsknił, to donoszę, że codziennie udzielam się na Insta stories (teraz można je oglądać również z poziomu komputera - wystarczy kliknąć w okrągłe zdjęcie profilowe).

Venus de Milo
Venus de Milo
Venus de Milo
Venus de Milo
Venus de Milo
Venus de Milo
Venus de Milo
bluza z wyhaftowaną Wenus - Lucky Shirt (ciekawostka: jakiś czas temu w kolekcji Medicine pojawiła się koszula z golaską zaprojektowana przez dziewczyny)
dżinsy - Tova (prezent od marki... sprzed roku)
buty - Tommy Hilfiger
plecak - Fjallraven Kanken (dokładniej pisałam o nim tutaj)