13 czerwca 2011

Torebki do kochania

Z wizytą do warszawskiego studia Pola La wybierałam się od stycznia. Jedyne pół roku i w końcu się udało. Jedyny miesiąc od wizyty i udało się opublikować relację. Jeśli kiedyś powstanie moja blografia, będzie miała tytuł: "Sztywniara - zawrotna szybkość".

Czyli dzisiaj znowu o torebkach. O torebkach "do kochania". Tak mówi opis na stronie Pola La i trudno się z nim nie zgodzić. Ja zakochałam się w nich na zabój. I nie to, że spodobał mi się jeden czy dwa modele. Z nimi jest jak z pokemonami: chciałabym mieć je WSZYSTKIE. No dobra, 90% ;) Co w nich takiego jest? Są po prostu... inne niż inne.

Soczyste kolory, nietypowe wzory, zaskakujące połączenia - Pola La to torebki wywrotowe. Projektantka Marianna Tomaszko mówi, że klasyki na rynku nie brakuje. Ona wybrała zupełnie inną drogę: w jej studiu znajdziemy torebkę w kształcie ananasa, torbę z pomarszczonej skóry wyglądającej jak stopiony plastik, "jutowy" worek ze wściekle różowym napisem, czy kopertówkę - zebrę ozdobioną wielkimi ćwiekami przypominającymi naparstki krawieckie. A jeśli trafi się taka, która wygląda nieco spokojniej, to można być pewnym, że nadrabia bajecznie kolorową podszewką.

Torby powstają w pojedynczych egzemplarzach lub w krótkich limitowanych seriach. Każda jest małym dziełem sztuki dopieszczonym w najmniejszych szczegółach (sprawdziłam). Oprócz tego Marianna tworzy torebki na indywidualne zamówienie oraz wykonuje kaletnicze przeróbki (jeśli Wasza ulubiona torba potrzebuje nowego paska albo naszywki, która zamaskuje paskudną plamę, walcie do niej jak w dym).

Ale co ja się tu będę produkować, to po prostu trzeba zobaczyć. Poniżej zdjęcia, które zrobiłam w studiu (chyba najbardziej kolorowe w historii bloga). Jeśli komuś mało, to polecam ciekawą rozmowę z projektantką tutaj oraz odsyłam do sklepu internetowego i na Facebooka Pola La. A najlepiej do warszawskiego studia na ul. Solec 85, gdzie można pooglądać, podotykać i poprzymierzać.


W imieniu wszystkich niezorientowanych w terenie dziękuję za wyraźne oznakowanie, które dostrzegłam już z autobusu :)

Róż, turkus i karmel - nie mogę przestać myśleć, jaka cudna byłaby z tego torba.

Większość widocznych torebek pochodzi jeszcze z poprzednich kolekcji, ale na ścianę już powoli wdrapują się nowe, wiosenno-letnie modele.

Marianna to kobieta renesansu - nie tylko projektuje torebki, ale też maluje...

...i projektuje wnętrza.

Miłość od pierwszego wejrzenia (i dotknięcia):
Sisi z najnowszej kolekcji. Piękne kolory, mięsista, cieniowana skóra, a w dodatku można ją nosić na kilka sposobów.

Torba po lewej wygląda jak zrobiona z papierków po czekoladkach. Mniam.
A ta po prawej jeszcze ciepła, bo dopiero przed chwilą skończona.

Moja miłość numer 2. Aż nie wiem, co napisać. Przepiękność.

Torba podróżna - chyba największy model w rodzinie.

Nie przepadam za kopertówkami, ale dla takiej Zebry mogłabym zrobić wyjątek.

Wór pokutny - zdecydowanie wart grzechu.

Niektóre torby z czasem zupełnie zmieniają swoje oblicze. Po prawej osobista torebka Marianny - kiedyś ciemnoniebieska, dziś przypomina poprzecierany dżins (rewelacyjny efekt).
Z kolei torby uszyte z brązowej skóry widocznej po lewej będą kiedyś całkiem czerwone :)

Cytrynowa "ropucha". Oglądałam ją na stronie i czytałam o niej u Harel, ale ani słowa, ani zdjęcia nie są w stanie oddać tej dziwacznej faktury na dole. Wyobrażałam sobie, że to coś jakby gąbka, a tymczasem okazało się, że to twarda lakierowana skóra, która w dotyku przypomina stopioną folię.

Inna torba z podobnymi efektami - tutaj skóra wygląda, jakby była poprzeszywana od wewnątrz siecią gumek.

Po lewej: klientka wpadła po odbiór swojej starej torby, do której Marianna dorobiła skórzany pasek.
Po prawej: teczka zamówiona przez inną klientkę na prezent dla chłopaka :)

Koko w kolorze ugru ma wewnątrz tak śliczną różową podszewkę, że chyba chodziłabym z otwartą.

Torebka - ananas. Gabarytowo bardziej odpowiadałby mi arbuz albo dynia, ale i tak nie mogę przestać się zachwycać.

Po lewej pikowana torba - materacyk. W pociągach zawsze śpię na torbie - na tej byłoby mi wreszcie wygodnie.

Zielony Żeglarz. Trudno sobie wyobrazić bardziej wiosenne połączenie kolorów. A że wiosną z pogodą bywa różnie, podłużna kieszeń przyda się na parasolkę.

Bakłażanowa torba wygląda dość poważnie, ale w środku to prawdziwa wariatka!

Do Marianny wpadła w odwiedziny znajoma - oczywiście już uzbrojona w torbę z najnowszej kolekcji.

A tego cuda nie było jeszcze na świecie
podczas mojej wizyty. Odkryłam je kilka dni temu na stronie. Coś niesamowitego! Gdybym w kolejnym wcieleniu miała być torbą, to chyba właśnie taką.
Mały bonus. Warszawa była tego dnia tak fotogeniczna, że nie mogłam się powstrzymać :)





9 czerwca 2011

Smerfy rządzą

Właśnie się dowiedziałam, że 25 czerwca w Warszawie odbędzie się Dzień Smerfa, czyli próba utworzenia największego w historii zgromadzenia smerfów i tym samym pobicia rekordu Guinnessa. Pomysł jak najbardziej popieram, chociaż ja swój osobisty Dzień Smerfa już miałam - w Dzień Dziecka, bo właśnie wtedy zafundowałam sobie taką oto koszulkę. Trochę dziwnie się czułam, oglądając smerfową kolekcję razem z dwiema o połowę (co najmniej) młodszymi ode mnie dziewczynkami, ale postanowiłam się nie zrażać. Dopiero w drodze powrotnej dopadły mnie wątpliwości i stwierdziłam, że Smerf jednak wróci do sklepu. Tylko że jakimś cudem zgubiłam rachunek.

A co oprócz Smerfa nowego w mojej dzisiejszej "stylizacji", czy jak kto woli "secie"? Po pierwsze, Motaniel, czyli kardigan/jebotko/coś z elastycznej dzianiny i jedwabiu. Fantastyczna rzecz, która na wietrze żyje własnym życiem i kojarzy mi się z jakimś mrocznym ptakiem albo nietoperzem (czyli że jak mam ją na sobie, to rządzę). I po drugie, upragnione motocyklowe buty, które marzyły mi się od ponad roku. Ta pogoda zrobiła się chyba specjalnie po to, żebym mogła je założyć. Na premierowe wyjście przezornie zabrałam baleriny na zmianę, ale choć buciory wyglądają na ciężkie i groźne (idealne do rządzenia), smerfuje się w nich nadspodziewanie wygodnie.

Smurf'd
motaniel - Selektornia (prezent od Pakamera.pl)
koszulka - House
dżinsy - Levi's Curve ID
torba - Ochnik
buty - prezent od Vagabond (uwaga na nietypową rozmiarówkę - ja musiałam wziąć o numer mniejsze niż normalnie)