No to wróciłam. Czasem było słońce, czasem deszcz, zimna woda, straszny wiatr, ale i tak cieszyłam się jak dziecko, że mogę znowu zobaczyć morze. Aha, żeby nie było - nie opaliłam się, czyli wszystko w normie.
Jeśli chodzi o modowo-zakupowe doświadczenia, to ciucholandów brak (wszędzie te sklepy pamiątkarskie), a moje "paris-hiltonki" zostały kilka razy bezczelnie obśmiane przez autochtonów. Ignoranci.
Na zdjęciu sukienka w białe kropki, wiązana na ramionach. Jakiś śliski, sztuczny materiał, ale idealny na wyjazdy, bo można wepchnąć w najmniejszą szparę w walizce i w ogóle się nie gniecie. No i pięknie układa się na wietrze, kiedy Sztywniara wyłania się z morskiej piany...
paris-hiltonki niedocenione przez autochtonów - American Eagle
zdjecie sie nie wyswietla ;(
OdpowiedzUsuńHmmm... U mnie się wyświetla. Sprawdziłam też po wylogowaniu, na innym komputerze i w innej przeglądarce (normalnie używam Mozilli, ale otworzyłam też Explorera) - wszystko gra.
OdpowiedzUsuńPięknie! Kropek nie widzę, ale błękit fantastyczny!
OdpowiedzUsuńswietnie piszesz...az milo poczytac!
OdpowiedzUsuńBardzo lubie ludzi z dystansem do swojej wlasnej osoby.
dziś będzie krótko: łaaaaaaaadnie.
OdpowiedzUsuńze zdjęcia wydaje mi się,ze to rulex-materiał,za komuny zastępował prawie wszystko łacznie z getrami bo się rozciągał:), pozdrawiam serdecznie,świetny blog-świetny masz styl, zazdroszcze swobody, dystansu i dobrego gustu, twoja przyszłość powinna być związana z modą, szkoda takiego talentu, buziaki anita :)
OdpowiedzUsuńJa też nie widzę kropek. Ładne zdjęcie, ale sukienka kontrowersyjna, musiałabym ją dotknąć.
OdpowiedzUsuńnie ma żadnych kropek
OdpowiedzUsuń