31 stycznia 2018

Zero waste bez fanatyzmu - moje podejście i wprowadzone zmiany

Odkąd dzięki książce Kasi Wągrowskiej wpadłam jak śliwka w kompost w zero waste (czy raczej, w moim przypadku po prostu less waste), za każdym razem, kiedy opowiadam o moich bezśmieciowych sukcesach i porażkach, dostaję mnóstwo komentarzy i wiadomości. Wiadomości te dzielą się na dwie grupy: jedni się cieszą, że o tym mówię i piszę, przybijają piątkę i donoszą, że dzięki mnie sami zaczęli stosować niektóre zerowaste'owe myki (co mnie zawsze zaskakuje i sprawia, że robi mi się cieplej na sercu), drudzy natomiast strofują, wytykają niekonsekwencję ("Pff! Taka niby ekolożka, a buty ze skóry nosi!") albo z troską (nie wiem, czy prawdziwą, czy udawaną) zwracają uwagę: "Ojej, Sztywniaro, ale przecież żelki / zakupy przez internet / cheeseburgery w Maku nie są zero waste!" Każdorazowe tłumaczenie wytykaczom i pouczaczom, że nie jestem bezśmieciową ekstremistką i że naprawdę nie oczekuję medalu za zasługi dla środowiska, trochę mnie już męczy, dlatego postanowiłam napisać post, do którego będę mogła ich wszystkich odsyłać. Tak więc dzisiaj będzie o moim podejściu do tematu zero waste oraz o bezśmieciowych rozwiązaniach, które udało mi się do tej pory wprowadzić. Zapnijcie pasy z organicznej bawełny, czuję, że to będzie długi wpis!

Zero waste essentials


MAŁYMI KROCZKAMI W DOBRĄ STRONĘ

Nie wiem jak u Was, ale u mnie wszelkie próby narzucenia sobie jakichś sztywnych zasad i ograniczeń zawsze kończyły się frustracją i zniechęceniem (bo nigdy nie udało mi się ich przestrzegać w 100%). Dlatego po prostu przestałam sobie cokolwiek narzucać. Również jeśli chodzi o zero waste. Robię tyle, ile mogę i ile chcę. Nie ścigam się z Beą Johnson, która produkuje słoik śmieci rocznie. Ścigam się sama ze sobą. Zamiast oglądać się na innych, staram się po prostu robić więcej, niż robiłam kiedyś. Do niektórych rzeczy nie jestem w stanie się przekonać (kubeczek menstruacyjny), z innych nie potrafię zrezygnować (słodycze w foliowych opakowaniach - sorry, ale suszone owoce to nie jest żadna alternatywa!). Wychodzę z założenia, że dbanie o środowisko nie może być dla mnie karą, poświęceniem i rezygnacją z wszelkich przyjemności. Nie chodzi o to, żeby od razu robić wszystko. Chodzi o to, żeby robić COŚ. I stopniowo robić CORAZ WIĘCEJ. Każdy z nas żyje inaczej, ma inne priorytety, przyzwyczajenia i w innym tempie dojrzewa do pewnych rzeczy. Po prostu daję sobie czas i...


NIE PRZEJMUJĘ SIĘ PORAŻKAMI

Nie biczuję się z powodu każdej przyniesionej do domu foliówki czy serka, który zapleśniał w lodówce. Nie kupuję wyłącznie produktów ekologicznych, wegańskich, bio, fair trade, bez GMO, bez polepszaczy, bez konserwantów, produkowanych lokalnie i niepakowanych w plastik, bo musiałabym spędzać godziny na analizowaniu etykiet, jeździć po całym Krakowie w poszukiwaniu produktów spełniających wszystkie eko-wyśrubowane wymagania, a i tak pewnie z większości zakupów wracałabym z pustym koszykiem. Wyrobienie nowych nawyków zajmuje trochę czasu. Cały czas się uczę. Ale "wtopy" i tak zawsze będą mi się przytrafiać i nie będę nikogo przepraszać, że zjadłam frytki w KFC albo że nie podcieram się liściem. Nie startuję w żadnym konkursie.


NIE MUSZĘ WSZYSTKIEGO ROBIĆ WŁASNORĘCZNIE

Jeśli zapytać typowego zerowastera, gdzie kupić jakiś produkt, najpewniej odpowie, że po co kupować, skoro można zrobić samemu. Pewnie, że można, ale absolutnie nie trzeba. Podziwiam osoby, które kręcą kremy, szyją torby z podkoszulków i robią własne środki czystości. Ja jestem leniwa i zazwyczaj wolę zapłacić komuś za produkt, nawet jeśli własnoręcznie mogłabym go wyprodukować taniej. Oszczędzam swój czas, a często przy okazji wspieram czyjś mały, rodzinny biznes. Kto bogatemu (i leniwemu) zabroni?


ZDROWIE ZAWSZE PRZED ZERO WASTE

Nie powinnam musieć tego pisać, ale na wszelki wypadek: zdrowie (również psychiczne) jest najważniejsze. Jeśli jest upał, a ja zapomniałam wielorazowej butelki z wodą, kupuję napój w plastiku. Jeśli marznę na dworze, a nie mam ze sobą termosu, kupuję herbatę w papierowym kubku. Bez dyskusji i bez wyrzutów sumienia.



CO UDAŁO MI SIĘ WPROWADZIĆ?

Wiele z poniższych rozwiązań stosowałam jeszcze zanim w ogóle dowiedziałam się o istnieniu "zero waste". Założę się, że Wy też. Nasi rodzice czy dziadkowie w PRL-u żyli bardzo w duchu zero waste, chociaż nie robili tego z powodów ekologicznych, tylko z musu (bo w sklepach prawie nic nie było, a jak było, to zdecydowanie nie w kolorowych folijkach). Niektórzy przestawili się na "nowe", a niektórzy, jak moi rodzice, cały czas żyją oszczędnie, przerabiają, naprawiają i nie wyrzucają.


1. NA ZAKUPY CHODZĘ Z WŁASNĄ TORBĄ
Oczywista oczywistość.


2. PAKUJĘ PRODUKTY DO WŁASNYCH WORKÓW I PUDEŁEK
Żeby unikać foliówek, w torbie na zakupy zawsze mam zestaw materiałowych woreczków (bawełniane z Naturofaktury i szyte ze starych firanek od Maruny), do których pakuję warzywa i owoce. Na pieczywo - ze względów higienicznych - mam woreczki specjalnie oznaczone, do których nie pakuję niczego innego. Wiele produktów, np. 2 cytryny czy pojedynczą paprykę ważę "na golasa", bez żadnego opakowania. Jak do tej pory przy kasie jeszcze nikt nigdy krzywo się na mnie nie patrzył, nie komentował i nie robił problemów. Oczywiście zamiast hipsterskich woreczków można równie dobrze używać woreczków strunowych albo zachomikowanych foliówek, które są chyba w każdej polskiej kuchni.

Oprócz woreczków staram się używać również innych własnych opakowań. Mąkę kupuję do puszki, mrożone warzywa na wagę - do torebki strunowej, a kapustę kiszoną, ser czy humus - do plastikowego pojemnika. W niektórych sklepach i knajpach za własne opakowanie można dostać rabat, np. 1 zł w Hummus Amamamusi. Trzeba sobie tylko wyrobić nawyk planowania zakupów, żeby nie zapomnieć o zabraniu odpowiednich pudełek, wychodząc z domu.

Bulk shopping


3. NOSZĘ W PLECAKU ZAKUPOWY ZESTAW AWARYJNY
Na wypadek niespodziewanych zakupów, zawsze noszę w plecaku awaryjną torbę na zakupy oraz kilka woreczków. Jeśli jesteście zmotoryzowani, taki zestaw warto wozić w samochodzie. Nie dajmy się zaskoczyć foliówkom!


4. UNIKAM PRODUKTÓW PAKOWANYCH W PLASTIK
O ile to możliwe, staram się wybierać produkty na wagę (do własnych woreczków i opakowań) bądź pakowane w szkło, papier lub metal.


5. PIJĘ WODĘ Z KRANU
Niektórym nadal trudno przyjąć to do wiadomości, ale w większości dużych i średnich miast Polski woda z kranu nadaje się do picia. Więcej fachowych informacji na ten temat znajdziecie tutaj. My od jakichś 6 lat nie kupujemy wody butelkowanej. Używamy dzbanka filtrującego, bo dzięki temu kamień w czajniku wolniej się osadza, no i Dzióbek twierdzi, że przefiltrowana woda bardziej mu smakuje (ja tam nie czuję różnicy i piję prosto z kranu). Latem zawsze nosimy ze sobą bidony.


6. ZIMĄ CHODZĘ Z KUBKIEM TERMICZNYM
Dzięki temu nie muszę kupować herbaty w jednorazowych kubkach. W niektórych kawiarniach (np. w Starbucksie) chętnie sprzedają napoje do własnych kubków i jeszcze dają 1 zł rabatu.


7. NIE UŻYWAM JEDNORAZOWYCH SŁOMEK
Ponieważ jednak wygodniej mi się pije przez słomkę (szczególnie jeśli górną połowę szklanki wypełniają kostki lodu), kupiłam na Allegro słomki stalowe (polecam te proste, nie wygięte, dla mnie są wygodniejsze). Jedną na wszelki wypadek noszę ze sobą w plecaku.

Zero waste bottles and tumblers


8. OGRANICZAM MIĘSO
Nie zostałam co prawda weganką, ale w 2017 roku zjadłam chyba najmniej mięsa w życiu. Okazało się, że kuchnia weg(etari)ańska potrafi być naprawdę smaczna, a do tego tania. Szykuję osobny wpis, w którym opowiem więcej na ten temat.


9. STARAM SIĘ NIE MARNOWAĆ JEDZENIA
Zawsze robię listę zakupów, żeby nie dublować produktów. Kontroluję zawartość lodówki i staram się zużywać wszystko na bieżąco, żeby nic się nie zepsuło. Z brązowych bananów, których już nikt nie zje, robię dziecinnie prosty chleb bananowy (polecam dodać kilka pokruszonych kostek czekolady deserowej - pychota!). Obierki warzyw (dokładnie wcześniej umytych), łupiny czosnku i cebuli, omdlałe marchewki czy zmaltretowane pomidory mrożę, a kiedy uzbiera mi się pełny worek, robię z nich bulion (tutaj przepis). Jeśli wiem, że czegoś nie zjem, zanoszę to do jadłodzielni.

Wegan cookbook


10. WALCZĘ Z ULOTKAMI W SKRZYNCE POCZTOWEJ
Na naszej skrzynce pocztowej umieściłam karteczkę: Prosimy nie wrzucać ulotek. Staramy się żyć ekologicznie. Dziękujemy :) Uznałam, że grzeczna prośba ma większe szanse do kogoś przemówić niż "UWAGA! ZAKAZ!!! NIE WRZUCAĆ!", ale i tak nie miałam wielkich nadziei. Zabieg okazał się jednak zadziwiająco skuteczny. Od czasu do czasu trafi się jakaś ulotka, ale jest ich zdecydowanie mniej niż wcześniej.


11. NIE DRUKUJĘ BILETÓW ITP.
Gdzie się da, wybieram bilety elektroniczne (kino, PKP, warsztaty itd.), a przy zakupach zawsze odmawiam drukowania potwierdzenia.


12. ZBIERAM OPAKOWANIA PREZENTOWE, WSTĄŻKI, KOPERTY ITP.
Opakowania, torebki po prezentach i niezapisane koperty po kartkach z życzeniami odkładam do ponownego wykorzystania. Mam taki zapas, że w ostatnie święta nie musiałam kupić nawet kawałka papieru do pakowania :)


13. ZBIERAM FOLIOWE WORKI, TOREBKI PAPIEROWE ITD.
Jeśli przyplącze mi się jakaś foliówka, nie drę włosów z głowy. Odkładam ją i potem wykorzystuję do mrożenia pieczywa czy jako worek na śmieci. Zbieram też papierowe torebki (np. po ciastkach na wagę), worki kurierskie, worki po ubraniach czy sprzętach AGD. Nie zajmują wiele miejsca, a zawsze do czegoś się przydają.


14. UŻYWAM JEDNOSTRONNYCH WYDRUKÓW DO ROBIENIA NOTATEK
Kiedy ma się w domu grafika, drukowania nie da się całkiem uniknąć, ale wszystkie próbne jednostronne wydruki odkładam i potem zadrukowuję je na drugiej stronie albo tnę na mniejsze karteczki i wykorzystuję do bazgrania. Podobnie robię ze wszystkimi innymi niepotrzebnymi papierami (np. listami przewozowymi). Oficjalne dokumenty typu umowy zawsze drukuję dwustronnie.


15. PRZERZUCIŁAM SIĘ NA MYDŁO I SZAMPON W KOSTCE
Naturalne i bez plastikowych opakowań. Mydła w kostce (do ciała) były kiedyś na porządku dziennym, ale do niedawna nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak szampon w kostce. Przy okazji dowiedziałam się, że są też mydła w kostce do włosów, ale to zupełnie co innego niż szampony w kostce i po umyciu włosów takim mydłem trzeba ponoć stosować jakieś płukanki zakwaszające (dla mnie nawet odżywka to za dużo roboty, więc zupełnie sobie tego nie wyobrażam). Moich kostkowych szamponów z Kremolandu jeszcze nie używałam (na zdjęciu to te okrągłe), bo chcę najpierw wykończyć płynny, który mam, ale czytałam o nich tyle pozytywnych opinii, że jestem dobrej myśli. Aktualizacja (14.03.2018): Myję włosy szamponem w kostce od miesiąca - jest super! Nie widzę żadnej różnicy między nim, a takim w płynie. Żegnajcie, szampony w plastikowych butelkach!

Zero waste bathroom


16. NIE UŻYWAM PŁATKÓW KOSMETYCZNYCH DO TONIKU
Ten myk podpatrzyłam na Fejsie Kiehl's Polska. Konsultantka polecała psikanie toniku prosto na dłonie i delikatne wklepywanie w twarz. Nie marnujemy produktu (bo nie wsiąka w płatek), nie marnujemy płatków (ja oszczędzam w ten sposób 60 płatków miesięcznie) - same korzyści.


17. WYBIERAM BEZŚMIECIOWE ŚRODKI CZYSTOŚCI
W krakowskiej drogerii Jeju znalazłam Simple as that - naturalne środki czystości pakowane w słoiki, które można po wykorzystaniu odnosić do sklepu w zamian za rabat 10%. Może kiedyś pokuszę się o zrobienie własnych, ale na razie nie spinam się w tej kwestii.

Zero waste cleanng


18. KUPUJĘ PAPIER TOALETOWY Z MAKULATURY
Wybieram papier toaletowy z recyklingu, sprzedawany na sztuki, bez folii (co prawda w sklepie on i tak stoi w wielkich foliowych workach, ale lepsze takie 20- czy 40-sztukowe wory niż foliowe opakowania po 4 czy 8 sztuk). Polecam te z Biedronki i Lidla - są mięciutkie. Ten z Carrefoura jest gruby i sztywny, przez co mniej wygodny w obsłudze (niektóre arystokratyczne tyłki w naszym gospodarstwie były niepocieszone).


19. ODKOPAŁAM MATERIAŁOWE CHUSTKI DO NOSA
Zanim powiecie "bleeee", dajcie mi szansę :) Też z początku wydawało mi się to niehigieniczne, ale przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że: Po pierwsze, bez przesady, dawniej przecież takie chustki były czymś normalnym. Po drugie, teraz też noszę w kieszeniach płaszcza czy spodni chusteczki higieniczne, których nie wyrzucam po każdym wytarciu nosa, więc co za różnica, jeśli będą materiałowe? Po trzecie, OK, jeśli zachoruję i będę tonąć w smarkach, to nie będę używać chustek materiałowych, bo nie nadążyłabym z praniem i suszeniem, ale do takiego codziennego użycia, kiedy trzeba otrzeć łzy w kinie albo wytrzeć wilgotny nos po wejściu z mrozu do ciepłego pomieszczenia, nadają się idealnie.


20. ROBIĘ PRZEMYŚLANE ZAKUPY, CZĘSTO Z DRUGIEJ RĘKI
Zanim sprowadzę jakąś nową rzecz do mieszkania, 10 razy się zastanawiam. Pisałam o tym w tym poście. Staram się kupować używane meble i dodatki do domu, chociaż przyznaję, że robię to nie z powodów ekologicznych, tylko po prostu dlatego, że moim zdaniem są o wiele fajniejsze niż takie "sterylne" nowe :) Jeśli chodzi o ubrania, to ostatnio niestety nie mam szczęścia do lumpeksów, ale nie poddaję się!


21. ZNAJDUJĘ NIEPOTRZEBNYM RZECZOM NOWY DOM
Biorę udział w charytatywnych zbiórkach ubrań i innych przedmiotów, oddaję niepotrzebne rzeczy znajomym albo wystawiam na OLX czy fejsbukowych grupach. Robię, co mogę, żeby tylko nie wyrzucać ich na śmietnik. Szerzej pisałam o tym tutaj (punkt 4).



GDZIE ROBIĆ ZAKUPY ZERO WASTE?

W większych miastach zaczynają się pojawiać sklepy bez opakowań albo z produktami eko, w których jest możliwość kupienia wielu produktów na wagę. Najbardziej znane to Kooperatywa Dobrze w Warszawie, BIOrę w Poznaniu (mają też sklep internetowy) i Bez pudła we Wrocławiu. W Krakowie na razie nie ma typowego sklepu zero waste, ale spory wybór bezśmieciowych produktów ma sklep Dubai Food na Rynku Kleparskim 4 (mnóstwo przypraw, herbat i bakalii) oraz delikatesy azjatyckie AsiaDeli (m.in. tofu, makarony chińskie, a nawet płatki drożdżowe).

Oczywiście bezśmieciowe zakupy spożywcze zrobicie też na lokalnych targach, w osiedlowych sklepach i zwykłych supermarketach (Piotr i Paweł na swojej stronie zachęcał niedawno do używania własnych pojemników). Najłatwiej pójdzie na stoiskach z owocami i warzywami, mrożonkami, pieczywem, bakaliami czy słodyczami na wagę. Z nabiałem czy wędlinami bywają problemy, ale coraz więcej supermarketów (m.in. Carrefour, Auchan, Kaufland) wprowadza oficjalną możliwość pakowania ich do opakowań klientów (przy okazji polecam wywiad z rzecznikiem prasowym Sanepidu na ten temat).

Jeśli chodzi o sprawy drogeryjne, to sprawdźcie BetterLand.pl - znajdziecie tam półprodukty do przygotowania domowych środków czystości, wielorazowe pieluchy, podpaski, płatki kosmetyczne, bambusowe szczoteczki do zębów itd. Sklep wysyła zamówienia wyłącznie w pudełkach z drugiej ręki (sama dzisiaj wysłałam do nich 6 kg opakowań) i umożliwia wybór opcji opakowania zero waste.


***

Dotrwaliście do końca? No to teraz Wasza kolej! Macie jakieś bezśmieciowe zwyczaje i patenty? Znacie przyjazne zerowasterom marki kosmetyczne albo fajne sklepy w Waszych miastach? Podzielcie się!


150 komentarzy:

  1. Na gorąco pierwsza myśl: żelki nie muszą być zamieniane na suszone owoce, żeby było bardziej eko! W wielu Biedronkach i w każdej IKEI jest taka półka z żelkami na wagę; sypiesz do swojego woreczka i już jesteś o krok dalej! ;) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, żelki w tym całym wpisie najważniejsze! ;)
      Wiem, że można kupić słodycze na wagę, ale to nie są TE żelki. Ja uznaję tylko Śmiejżelki, które mają optymalny smak i konsystencję (nie ma nic gorszego niż zbyt miękkie żelki). Mam nadzieję, że kiedyś będzie je można kupować na kilogramy ;)

      Usuń
    2. Na stoisku z jedzeniem i artykułami spożywczymi, zazwyczaj zlokalizowane są przy wyjściu z Ikea.

      Usuń
    3. Ale żelki mają zazwyczaj żelatynę, a hodowla zwierząt nie jest ekologiczna. Zawsze lepiej niż w plastikowym opakowaniu, ale żelki z żelatyną nie są do końca spoko.

      Usuń
    4. Ewa: No i właśnie cały mój wpis jest o tym, że nie jestem w 100% zero waste, bo np. jem mięso i inne produkty odzwierzęce :)

      Usuń
    5. PS Jakby co, znalazłam listę wegańskich żelek. Okazuje się, że jest ich całkiem sporo i są dość łatwo dostępne :)

      Usuń
  2. Bardzo przydatny (jak dla mnie) wpis. Dzięki! :)

    Z mojej strony dorzuciłabym herbatę sypaną na wagę, przekazywanie książek do dalszego obiegu, albo pożyczanie ich od znajomych lub z biblioteki, zastąpienie książek papierowych ebookami. I tyle.

    Właśnie też jestem przed momentem spróbowania szamponu w kostce, i ciekaw jestem co to będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wlasnie zaczelam uzywac tego z Lush i jestem bardzo zadowolona. Nie sadzilam ze to bedzie takie proste.

      Usuń
  3. u mnie takie bardziej "lesswaste" staram się wprowadzać, przez nie branie jednorazówek w sklepach np na owoce czy coś, po prostu wrzucam je do mojej szmiacianki wraz z innymi produktami, i staram się wyjadać z lodówki, to co mam, robiąc jakieś nowe połączenia. No i nie daję się złapać na promocje typu 2+1 czy coś w tym stylu, robię zakupy z listą
    a tak a jeśli chodzi o meritu - żelki - ja uwielbiam kwaśne ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do toniku polecam buteleczkę z pompką spieniajacą - sprawdza się o wiele lepiej niż psikanie, waciki itp. Super wydajność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja używam po prostu butelki z aerozolem - spryskuje twarz i czekam aż się wchłonie (czyli kilka sekund, bo spryskanie jest równomierne i daje optymalną ilość produktu). Jestem bardzo zadowolona, płatków kosmetycznych używam tylko do zmywacza do paznokci :) Karolina

      Usuń
    2. A jak ze zmywaniem makijażu z oczu? Też ręką?

      Usuń
    3. Ja używam olejku do demakijażu (olej słonecznikowy, bo najtańszy + emulgator), także do oczu. Po prostu rozprowadzam olejek po twarzy dłonią, delikatnie masuję, a potem spłukuję wodą. Żadne płatki kosmetyczne nie są potrzebne. Taki olejek świetnie radzi sobie z podkładem, tuszem do rzęs i mocniejszym makijażem oczu.

      Usuń
    4. Anonim: No i super, że u Ciebie się to sprawdza. Ja nienawidzę mieć niczego tłustego na oczach, więc olejek do zmywania twarzy - spoko, ale do oczu tylko i wyłącznie płyn micelarny (plus płatki).

      Usuń
    5. Do usuwania makijażu polecam wielorazowe "płatki? szmatki?" ze starych skarpetek. Odcinam gumkę i piętę. I zostaje idealna ilość materiału do wytarcia twarzy. No a potem siup do prania. I baaardzo mi się sprawdza olej kokosowy (jak go zetrzesz to po tłuszczu ani śladu, a rzęsy rosną odżywione na potęgę;) )

      Usuń
  5. Abeego - folie z wosku pszczelego zastepujące folie spozywczą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od dzisiaj będę odsyłać czepialskich do tego wpisu. Już nie chce mi się czasami dzielić pomysłem less waste, bo prawie zawsze włącza się u drugiej strony instynkt detektywa, który wypluje mi co robię nieekologicznego i na nic późniejsze tlumaczenia, że ja się tylko staram. Wykorzystam kilka pomysłów. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zastanawiam, skąd to się bierze. Zakładam, że dla części tych osób środowisko jest autentycznie bardzo ważne, mają poczucie misji i boli ich każde "waste" u innych. To jeszcze jestem w stanie W PEWNYM STOPNIU zrozumieć. Ale wydaje mi się, że u niektórych takie wytykanie to mechanizm obronny. Może wydaje im się, że jak ktoś się "lansuje" z woreczkami na zakupy, to czuje się lepszy i przez to uważa ich za gorszych? Więc odbijają piłeczkę: "Hola, wcale nie jesteś taki zajebisty, jak ci się wydaje! Widziałem, że wczoraj kupowałeś banany w folii! A Twój termos jest made in China!" ;)

      Usuń
    2. Też mnie to irytuje, do radykalnych zmian i zero waste'owego czy wegańskiego rygoru jest zdolny jakiś tam % społeczności, a do ograniczenia się w zużyciu plastiku/ spożyciu mięsa wszyscy. Nie trzeba być matematykiem by dostrzec co będzie miało większy wpływ na środowisko ;D Do wszystkich"True"cieszcie się, że ktoś bierze przykład i wprowadza zmiany, a nie szczujcie ludzi, że są źli. To tylko zniechęca. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Wow, jestem pod wrażeniem! Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
  8. Też próbuję podążać tą drogą, ale tak jak i Ty, bez fanatyzmu. Ostatnio moje firankowe woreczki były powodem wybuchu śmiechu i ogromnych oczu wśród znajomych... Dla mnie to super rozwiązanie.
    Bardzo pomocny i ciekawy post!!
    Powodzenia i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo sobie cenię Twoje zdroworozsądkowe podejście :) nie tylko do zero waste zresztą :D
    Mięsa nie jem od kilku lat, jedzenia wyrzucać nie lubię, więc staram się wykorzystać wszystko co kupuję (już kiedyś pisałam... zdechłe marchewki, pomidory, papryki itp. przerabiam na przeciery - mogą służyć do sosu czy jako podkład do zupy-kremu), foliówki (bo miewam takie) składam w trójkąciki i wykorzystuję ponownie (do różnych celów), uszyłam sobie worki podróżne i w walizce czy w torbie zawsze mam wszystko posegregowane :) No i nie wyrzucam ciuchów (chociaż trochę ich produkuję ;-) ) tylko staram się znaleźć im nowy dom. No i książki to już w zasadzie tylko na czytniku mam (ale to bardziej z wygody niż ekologii :) )

    OdpowiedzUsuń
  10. Robisz dobrą robotę :)
    nie przekonuje mnie tylko punkt o wacikach. Po przetarciu twarzy wacikiem on robi się brudny. Czyli jeśli tylko wklepię tonik, to to czego chcę się pozbyć i tak zostanie na skórze... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tonik nie służy do oczyszczania! :) Od tego są żele, oleje i płyny micelarne. Tonik tylko tonizuje = przywraca odpowiednie pH. Stosuje się go na oczyszczoną skórę. Polecam wpis na blogu PiggyPEG na ten temat.

      Usuń
    2. Zamiast toniku i waciku nie trzeba ;) https://drogeriapigment.pl/twarz/1262-gorvita-zyworodka-w-plynie-115-ml-5907636994923.html

      Usuń
    3. Czyli wyjdzie dokładnie na to samo, bo do toniku też nie potrzeba wacików :)

      Usuń
  11. Ja przy zamawianiu czegokolwiek przez internet piszę w uwagach, że „w miarę możliwość proszę o zapakowanie zakupów w duchu zero waste”. Praktycznie zawsze jest to uwzględniane. Przy zamawianiu jedzenia na wynos na wszelki wypadek też zaznaczam, że proszę o dostarczenie tylko jedzenia, bez dodatkowych serwetek czy plastikowych sztućców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. serio, to działa? nigdy bym nie pomyślała, a wkurza mnie często nadmiar opakowań. Od dzisiaj też będę tak pisać.

      Usuń
  12. Pytanie trochę obok: co to za jamniczek na pierwszym zdjęciu, do czego służy i skąd pochodzi? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest torba na zakupy (tzn. w jamniku, który jest pokrowcem). Dostałam ją kilka lat temu od koleżanki. Niestety nie wiem, gdzie ją kupiła.

      Usuń
    2. Dziękuję! A tekst bardzo mądry i pożyteczny. Ja podobnie podchodzę do wegetarianizmu. Gdy mam wybór (albo sama gotuję), unikam mięsa. Ale mojej 90-letniej babci nie będę zmuszać, żeby wszystkie dania dla gości gotowała w dwóch wersjach...

      Usuń
    3. Zmuszać babci nie trzeba, ale na rodzinnym obiedzie można zamiast schabowego czy mielonego usmażyć sobie sadzone jajko. Babcia nawet tego nie musi robić, można samemu :) Babci też raczej nie będzie przykro, a i sama może zobaczy, że da się nie jeść mięsa i wyjdzie to tylko na zdrowie, bo nie ukrywajmy, że 70% chorób z którymi zmagają się ludzie starsi są spowodowane tym, że w ich diecie jest za mało warzyw, a za dużo mięsa i nabiału (bo mleko wcale nie wpływa lepiej na układ kostny, wręcz przeciwnie). Nie chcę krytykować ani nic, nie wiem też, co jest Twoją "siłą napędową", czyli główną motywacją, żeby nie jeść mięsa, ale mnie nie przekonuje to, że ktoś jak sam gotuje to nie je mięsa, ale jak wychodzi ze znajomymi czy jak idzie na obiad do rodziny to "nie chce robić problemu" i je mięso. Do takich kwestii trzeba chyba podchodzić trochę egoistycznie, czyli trzymać się swoich zasad. Podobnie jest w przypadku jak ktoś nie pije alkoholu, bo nie chce/nie może,to wychodząc do restauracji zamówi sobie sok, a nie piwo czy wino, bo inni zamawiają i nie chce być inny, chociaż miałby to później "odchorować".

      Usuń
  13. segreguje papiery, butelki, baterie, uzywam wielorazowych opakowan, sloikow, butelek, szmacianek etc
    ale jednego problemu z workami nie przeskocze: zbieranie psiej kupy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale możesz kupić woreczki biodegradowalne albo papierowe - takie od razu z tekturową łopatką, jak dla mnie wygodniejsze i mniej "obrzydliwe", bo nie trzeba psiego urobku ręką (nawet przez woreczek) tykać :)

      Usuń
    2. Też o tym myślałam ostatnio i albo staram się używać foliówki, które już i tak przyniosłam do domu, albo np. (Ponoć) biodegradowalne woreczki http://www.earthrated.com/en/products/, dość często są dostępne w TKmaxx. Są dodatkowo fajne, bo pachnące :D i ruloniki są dostępne w dużych opakowaniach (papierowych), które wychodzą znacznie taniej niż ruloniki ze sklepów zoologicznych. I rolka w środku jest tekturowa, a nie plastikowa :)

      Usuń
  14. Ha! Wychodzi na to, że jestem całkiem niezła w less waste! Oczywiście sporo można jeszcze poprawić, ale też uważam, że małymi i skutecznymi kroczkami do celu.
    Ryfko, "na dwór" w Krakowie :) Człowiek z Mazowsza i tej samej opcji językowej pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. A co jest nie tak z mąką w papierowej torebce? To nie plastik i można potem taką czystą torebkę użyć np. do trzymania ziół czy zapakowania kanapek na drogę.

    Poza tym dobre podejście. Tak trzymaj.

    Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie jest nie tak :) I na pewno jest lepsza niż mąka w plastikowej torebce. Ale skoro mam w okolicy możliwość kupienia mąki bez żadnego opakowania, to kupuję :)

      Usuń
  16. Świetny tekst! Jestem pod wrażeniem i wieloma rzeczami na pewno sie zainspiruje!
    Ja mam podobne podejście, ale muszę popracować jeszcze nad zakupami i ich planowaniem.
    Próbuję z rodziecielskim less waste - pieluchy wielorazowe, karmienie piersią, przemywanie wielorazowa myjka. Dla starszakow ograniczamy na maksa kupowanie pierdółek.
    Do tego mało kosmetyków i przechodzę powoli na kostki, uzywam płatki kosmetyczne wielorazowe, widziałam ze czteryszpaki myślą o wprowadzeniu szklanych opakowań wielorazowych na kosmetyki, to by było super.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szacun! Najbardziej rozsądne podejście - wybrałaś to co nie czyni Cię bziko zero waste. Napisz proszę co było dla Ciebie takim konkretnym bodźcem, czy ksiazka Kasi czy już wczesniej podchodziłaś do tego tematu w bardziej praktyczny sposob?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie książka Kasi :) To znaczy wcześniej i tak sporo robiliśmy, ale niekoniecznie z powodów eko, np. z wody butelkowanej zrezygnowaliśmy, bo nie chciało nam się dźwigać ciężkich zgrzewek, a kubek termiczny to był zakup wynikający z bycia zmarźlakiem i trochę skąpcem :D

      Usuń
    2. Jaka książka jakiej Kasi?

      Usuń
  18. zainspirowalas mnie napisem na skrzynce o czym wspomnialam tutaj http://bezplastiq.blogspot.com/2018/01/nie-od-razu-rzym-zbudowano-czyli.html#more :) u mnie skutecznosc nadal wynosi 100% od czasu wywieszenia :) chociaz nie zmienia faktu, ze osoby roznoszace ulotki jak dzwonia do mnie i prosza o otworzenie drzwi - mam wtedy mieszane uczucia, ale otwieram im.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak byś im nie otworzyła, a inna sąsiadka już tak to mogliby się zemścić i nasypać ulotek potrzykroć ;)
      W Holandii są takie oficjalne naklejki które się nakleja na drzwi z napisem NEE/JA lub NEE/NEE (foldery reklamowe, ulotki/darmowe gazety) które określają to co można wrzucić do konkretnej skrzynki. Ja mam nee/nee i dostaję wyłącznie listy adresowane imiennie. I raczej się przestrzegają tych zasad, bo można zgłoscić delikwenta z ulotki i są za to kary.

      Usuń
  19. Spróbuj szampon w kostce zanim zużyjesz stary ja sobie kupiłam w 4szpakach mydło do włosów i zaliczyłam wtopę,sztywne włosy i brak połysku jeszcze przeżyłam ale gdy pojawił się łupież wróciłam do resztek szamponu i byłam przeszczesliwa że trochę go miałam. A post fajny i bez oszołomstwa na zerowaste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mydło do włosów w kostce i szampon w kostce to są zupełnie inne produkty. Napisałam o tym wyżej. Aż chyba jutro z ciekawości przetestuję :)

      Usuń
    2. też zakupiłam to mydło do włosów z 4 szpaków i też się przejechałam - mam suche włosy, które nigdy się nie przetłuszczają, a tu nie dość, że bardzo szybko stały się nieświeże, to jeszcze nie do okiełznania

      Usuń
    3. Tak rozumiem że szampon w kostce jest bardziej zaawansowany w składnikach niż mydło, daj znać jak działa. Ja jakoś do mydła się nie przekonałam, łupież mnie wystraszył, może brakło mi cierpliwości...
      Produkty od 4szpakow są fajne i polecam tylko to mydło u mnie się nie sprawdziło.

      Usuń
    4. OK, dziewczyny, melduję, że dzisiaj po raz pierwszy umyłam włosy szamponem w kostce :) Na moich Instagram Stories więcej szczegółów (w tym widok mojej czupryny po umyciu), ale w skrócie: to działa, elegancko się pieni, dobrze myje, żadnych płukanek ani odżywek nie potrzeba i ogólnie nie widzę żadnej różnicy między szamponem w kostce a szamponem w płynie :)

      Usuń
  20. Ryfko, dawno nie przeczytałam tak fajnego posta, dzięki :) już Ci kiedyś pisałam na insta, że wlazłaś mi gdzieś z tyłu głowy z tym zero waste i serio zaczyna się boleć ilość śmieci i plastiku, który mnie otacza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś w tym jest :) ostatnio w sklepie byłam świadkiem, gdy klientowi każdy produkt zapakowywano w osobną foliówkę, mocno irytujące ^^

      Usuń
  21. czy masz jakiś pomysł na te szajsowe doniczki, w których sprzedawane są kwiaty? jak przesadzam, to niestety nie mam pomysłu i wyrzucam do śmieci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy pewnie poradziliby Ci coś w stylu "zrób z nich perkusję dla dziecka" ;) Ja niektóre składam, bo czasem przydają mi się do przesadzania albo rozmnażania kwiatków (chociaż ponoć kwiatki powinny mieszkać w doniczkach glinianych / kamionkowych), a niektóre po prostu wyrzucam :/

      Usuń
    2. ja je tnę na kawałki i układam na spodzie doniczki zamiast kamyków, żeby korzenie nie gniły w za dużej ilości wody

      Usuń
    3. nie wyrzucajcie. zbierzcie trochę i po prostu oddajcie do ponownego wykorzystania-ja zanosze przewaznie na targ/ plac i oddaje albo komus kto sprzedaje kwiaty, albo czesto stoją u mnie takie babcie ktore sprzedaja np szczypiorek wyhodowany w kubeczku po smietanie:-P

      Usuń
    4. Ja ich używałam w dużych donicach na balkonie czy np. w kontenerach w których sadziłam warzywa. Układałam je na spodzie do góry dnem a potem zasypywałam ziemią. Teoretycznie na dno takich dużych donic powinno się sypać takie specjalne kulki, lub żwir (żeby woda miała się gdzie zatrzymać) ale z oszczędności używałam plastikowych oslonek i zdały egzamin. Donica w której była tylko ziemia stała się totalnym bagnem. Ale to tylko moje wskazówki amatora :) PS.na swoją obronę powiem, że tym sposobem wychodowałam m.in. 30 centymetrowa cukinię!

      Usuń
    5. Ja takie doniczki zbieram i oddaję na pobliskim targu. Handlarze bardzo chętnie je przyjmują (sprzedają sadzonki w sezonie).

      Usuń
    6. Zebrać i oddać w kwiaciarni lub na ryneczku. Choć jeśli ma się daleko warto wcześniej zapytać czy chcą. Chociaż u mnie zawsze się z tego cieszą, podobnie jak z wytłaczanek po jajkach.

      Usuń
  22. Ryfko, a jaki masz stosunek do ręczników papierowych? Przyznam, że rozstanie się z nimi jest dla mnie nie lada wyzwaniem (korzystam z nich także przy wycieraniu twarzy).

    Odnośnie płatków kosmetycznych - przymierzam się do zakupu i przetestowania wielorazowych płatków.

    serdeczności,
    O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie myślę nad tymi ręcznikami. Bo jak się woda wyleje, to załatwiam to materiałową ścierką, ale już jak coś kolorowego albo gęstego (sos, zupa, sok), to jednak ręcznik papierowy.
      Do twarzy mam osobny ręczniczek wielorazowy.

      Do wielorazowych płatków kosmetycznych też się przymierzam. Zużywam 4-6 dziennie, więc żeby miało to sens, tzn. żebym ich nie musiała codziennie prać, musiałabym kupić kilkadziesiąt sztuk. Słabo to widzę, ale może kupię najpierw kilka na próbę i zobaczę, gdzie mnie to zaprowadzi :)

      Usuń
    2. Można również poczytać o gąbkach konjac ;)

      Usuń
    3. Ryfko, a można - z ciekawości - widzieć, do czego Ci tyle płatków? Ja używałam do demakijażu i toniku. Teraz tonik rozpylam atomizerem prosto na twarz, a do demakijażu używam wielorazowych lub glov.

      Usuń
    4. 2 do przetarcia twarzy płynem micelarnym (1 rano i 1 wieczorem, po umyciu twarzy olejkiem) i kolejne 2-4 do demakijażu oczu (w zależności od intensywności zmalowania).

      Usuń
    5. Demakijaż można wykonać olejkiem, skoro już i tak myjesz nim twarz. Ja tak właśnie robię: myję całą twarz olejkiem, włącznie z oczami. Potem olejek ścieram wilgotnym ręczniczkiem (mam taki specjalny, malutki, który kiedyś kupiłam razem z olejkiem resibo)i piorę od razu w rękach ten ręczniczek (to jest dosłownie chwila). Od kiedy używam olejku do demakijażu (będzie ze dwa lata) nigdy nie miałam podrażnionych oczu. Mam do tego skłonność i wcześniej mi się to zdarzało praktycznie przy każdym produkcie do demakijażu, nawet najbardziej delikatnym, hypoalergicznyym, dla skóry wrażliwej itp.
      Maga

      Usuń
    6. Ja akurat nie lubię mieć niczego tłustego na oczach. Nawet te dwufazowe płyny do demakijażu są dla mnie nie do zaakceptowania.

      Usuń
    7. To ja bym do tego wszystkiego polecała Ci wielorazowe. Ja po użyciu przepieram na szybko mydłem z Aleppo (schodzi tusz doskonale), a raz na tydzień wrzucam do pralki.

      Usuń
  23. Przyznam, że to głównie dzięki Tobie i Twoim postom coraz bardziej wkręcam się ostatnio w ograniczanie śmieci, więc super, że taki podsumowujący post się u Ciebie pojawił - parę tipów już zapisuję :) Dzięki za namiar na wrocławski sklep z żywnością na wagę, nawet nie wiedziałam, że coś takiego u nas jest - szkoda tylko, że mam tam kompletnie nie po drodze :/

    U mnie póki co małymi kroczkami - od zawsze materiałowe torby na zakupy, od niedawna też butelka filtrująca i kubeczek menstruacyjny (początkowo podchodziłam do tematu jak pies do jeża, ale... miłość od pierwszego okresu ;)), planuję też w końcu uszyć sobie wielorazowe woreczki na warzywa. No i nie jestem może wybitną kosmetyczną minimalistką, ale naprawdę kupuję tylko to, co będę używać i zużyję. Strasznie mnie boli serducho, jak muszę wyrzucić coś przeterminowanego.

    OdpowiedzUsuń
  24. to najlepsze o ZW co przeczytałam od 4 miesięcy , dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  25. No to mamy sporo wspólnych punktów!

    OdpowiedzUsuń
  26. Jestem na podobnym etapie. Bez spiny :) W końcu i tak nawet mała rzecz robi różnicę!

    OdpowiedzUsuń
  27. Napisałam długi komentarz i nie opublikował się :) no w każdym razie odkąd mam niemowlaka w domu to jestem przerażona ilością śmieci jakie się przy nim produkuje.z ppanpersow nie zrezygnuje ale stałam się bardziej gorliwa w segregacji śmieci i ogólnie w mniejszej ich produkcji.a więc kupiłam dzbanek filtrujący wodę.soki kupuje tylko w 3 i 5 l opakowaniach.nie dość że zdrowsze to i śmieci mniej.reczniki papierowe kupuje z makulatury ale też powiesiłam zwykły bawełniany ręcznik do rąk w kuchni żeby w niego ręce wycierać a nie w papierowe.a przy dziecku ręce często się myje ;) zużywamy dużo mleka wiec chodzę do Tesco zamiast do biedry bo tylko tam mam mleko w szkle.papier toaletowy też kupuje z recyklingu.myje i wycieram dokładnie jakieś plastikowe opakowania żeby je wrzucić do śmieci do recyklingu.ubran nigdy nie wyrzucam do śmieci tylko do kontenerów tzw PCK.warzye i owoców to ja w torebki od 10 lat nie pakuje i krzyczę na męża jak mi cebulę w torebce znosi do domu :)oprocz pieluch które uznaje za swój grzeszek to mam ekspres na kapsułki ale jak je zużywam to je płucze i wrzucam do śmieci do recyklingu. Rzeczy których nie potrzebuje wystawiam na olx za darmo.zbikaja w mgnieniu oka :)ogólnie to mąż nazywa mnie ekoterrorysta ale jak mu wytłumaczylam że ja to robię dla naszych dzieci żeby w plastiku nie utonęły to chyba dotarlo:)a wogole to mleko mojego syna jest w metalowych 400g puszkach.zjada 3 na tydzień.jakies pomysły co z nimi zrobić :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w nich przechowuję sól, ryż, kaszę i inne sypkie produkty.
      Mój tata je składowal i oddawał zbieraczom złomu, można wrzucać do kontenerów z plastikim i pójdą do recyklingu.

      Usuń
    2. Takie puszki moja ciotka decupagowa przerobiła na małe dziela sztuki. Cała rodzina i znajomi mają w nich mąki, kasze, orzechy, grzyby suszone, herbaty ziolowe i zwykłe. W dużych puszkach makarony a ja mąkę bo dużo jej używam Są odpowiednio oznaczone motywami i ładnie wyglądają. Moi znajomi zawsze pytają co to i są zaskoczeni ze to puszka po dziecięcym mleku

      Usuń
  28. A jeszcze się pochwalę że mam wózek dziecięcy 💯 procent eko.wykonany z butelek plastikowych:)

    OdpowiedzUsuń
  29. dzbanek brity używam już od 2 lat i jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mnie też zainspirowałaś Ryfko! Bez słodzenia, ale serio wiele pomysłów zaczerpnęłam od Ciebie. Nie mam jeszcze co prawda woreczków na warzywa, ale póki co staram się większość ważyć luzem albo choć w jednej wspólnej siatce. Dzbanek filtrujący mamy od kilku miesięcy i jestem zachwycona wygoda i brakiem konieczności nieustannego kupowania butelek. Na zakupy nie wychodzę bez toreb materiałowych, a jak się zdarzy to często biorę kartonik ze sklepu albo kupuje siatkę, która zużywamy później na worek na śmieci. Małymi kroczkami, ale jak będzie nas coraz więcej, można naprawdę dużo zdziałać :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mieszkam w Szwajcarii, a tutaj dla wielu osób (nie wszystkich, nie, nie) to jest normalny styl życia i to od dziesięcioleci. Zwłaszcza kantony niemieckojęzyczne są bardzo zaawansowane w recyklingu, energiach odnawialnych i ogólnie takiej szwajcarskiej oszczędności.
    Myślę, że to słowo warto by tutaj dodać: oszczędność. Nie jest ono modne, szczególnie w Polsce, która jeszcze ciągle nie może się nacieszyć wolnym rynkiem i wszystkomaniem, ale myślę, że to jest bardzo dobre słowo i bardzo ważne w optyce "zero/less waste".

    OdpowiedzUsuń
  32. @baglady co do metalowych puszek to można zebrać większą ilość i sprzedać w skupie złomu.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ryfko, a jak się kupuje szampon w Kremolandzie? Bo na stronie www nie ma żadnej zakładki "sklep"... Ja od jakiegoś czasu co miesiąc kupuję jeden zamiennik wielorazowy/nieplastikowy, np. w grudniu wielorazowe owijki na kanapki, a w styczniu bambusowe szczoteczki, a w lutym znów coś wymyślę. I każdego opakowania staram się użyć 2 razy - chowam je i zawijam potem coś innego w każdą torebkę papierową czy foliową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sklep ponoć jest w planach. Na razie trzeba napisać mejla do właścicielki i umówić się na wysyłkę albo odbiór w Krakowie:)

      Usuń
  34. Czy butelka z filtrem jest z Rossmanna? Długo ją masz? Chciałam ją kupić, ale plastik, z którego jest zrobiona wydał mi się bardzo miękki - sprawiał wrażenie ze pęknie przy lekkim zgnieceniu... Jak Ci się sprawdza ta butelka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Butelki (bo mamy dwie) kupiliśmy jakoś w wakacje (w Rossmannie na promocji). Latem używaliśmy ich bardzo intensywnie, teraz mniej - wiadomo, bo zimno. Plastik jest rzeczywiście dość giętki, ale butelki są lekkie, nie przeciekają i jak na razie spełniają swoje zadanie.

      Usuń
    2. U nas przez jakiś czas dobrze się sprawdzały bobble, ale ostatnio dużo częściej używamy szklanych butelek retap. Powód jest dość głupi - bobble wydają dźwięk, kiedy się z nich pije (takie ciche jakby siorbanie, bo woda się przeciska przez filtr) i używanie ich podczas wykładów albo różnych zawodowych spotkań, kiedy zwykle jedna osoba mówi naraz i poza tym jest cisza, było dla mnie krępujące. No i retapy są śliczne!

      Usuń
    3. W sprawie butelki z Rossmanna, jak ją myjesz, bo przecież ma wąską szyjkę, używasz szczoteczki czy masz jakiś inny sposób ?

      Usuń
    4. Mam kilka szczotek do butelek, ale te butelki raczej tylko przepłukuję, bo używa się ich do wody, więc w sumie nie mają się od czego ubrudzić :) Częściej za to myję ustniki.

      Usuń
    5. Odnośnie trwałości plastiku butelki z Rossmanna, to parę dni temu miałam wypadek i spadłam na nią z dość dużej wysokości napierając ciężarem całego ciała i ma tylko trochę wgnieciony dół. Zero pęknięć.

      Usuń
  35. Jestem Twoją czytelniczką już od łaaaadnych kilku lat i przeszłam bardzo podobną przemianę — od zainteresowania modą, przez minimalizm, aż do ekologii. I masz w tym swój udział, dziękuję! :)

    Jeśli chodzi o wprowadzanie zero waste, to ja najchętniej przeprowadziłabym u siebie domową rewolucję — ale nie mieszkam sama, więc jest to prawie niemożliwe. Może poruszyłabyś też kwestię jak przekonać/zachęcić domowników, przyjaciół, rodzinę do zero waste (ale nie tylko — także do jedzenia mniejszej ilości mięsa czy kupowania polskich produktów)? Masz jakieś swoje sposoby?
    Poza tym, zauważyłam Wink Bottle na zdjęciach — jak Ci się sprawuje?

    Pozdrawiam,
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja np. moich Rodziców nie muszę przekonywać, bo oni są bardziej zero waste ode mnie :D Mają te same meble od 30 lat, od lat kompostują odpadki, wszystko naprawiają i niczego nie wyrzucają (co mnie zresztą strasznie wkurzało, kiedy z nimi mieszkałam).

      Zresztą ja w ogóle nie mam potrzeby nikogo przekonywać. Jeśli ktoś się zainspiruje czymś, co robię - super. Ale nie jest to moją misją :) Z Dzióbkiem mieszkam, więc siłą rzeczy musi wysłuchiwać moich wykładów o zero waste, ale na szczęście sam też jest dość eko-uświadomiony, więc nie mamy w tym temacie żadnych spięć. Nie bardzo mu się uśmiechał kompostownik w domu, ale dał się przekonać, bo widział, że mi zależy. Teraz żałuję, że go nie posłuchałam, bo eksperyment okazał się niewypałem ;)

      O diecie roślinnej na pewno napiszę i zdziwisz się, kto tu kogo ciągnie w stronę wege ;)

      Butelkę Wink dostałam od koleżanki, która je sprzedaje, i póki co nie używałam jej zbyt często, bo jestem przywiązana do mojego kubka termicznego z Duki (jest mniejszy i wygodniej się z niego pije, bo ma plastikowy ustnik, a nie metalową szyjkę). Ale testowałam ją i rzeczywiście trzyma ciepło przez 12 godzin :)

      Usuń
    2. Do jedzenia mniejszych ilości mięsa nic tak nie zachęca jak gotowanie wege pyszności. Zajrzyj na blogi wegańskie, ja dużo czerpię od Marty Dymek, szczególnie że nie mogę jeść mleka i jajek, więc takie przepisy mi bardzo pomagają. Bo rzeczy bezmięsne trzeba się nauczyć dobrze przyprawiać, żeby smakowały. I często słyszę od znajomych, którzy nas odwiedzają, że chętnie byliby na mojej diecie razem ze mną, bo wszystko jest pyszne.

      Usuń
  36. Ryfko, bynajmniej nie zamierzam kwestionować kupowania biletów online jako lepszej opcji, ale zastanawia mnie czy rzeczywiście przerzucenie się na bilety online jest bardziej przyjzne dla środowiska? :) przede wszystkim serwerownie, które muszą utrzymać systemy zakupowe, ale i kolejne powstające aplikacje, to jest ogromna ilość prądu potrzebnego do ciągłego utrzymywania systemów i zapewnienia niskiej temeratury dla serwerów. Czy masz może jakieś info, albo zagłębiałaś temat, czy cyfryzacja i rezygnacja z biletów dla środowiska rzeczywiście wychodzi na plus, bo ja przyznaję, że mam mieszane uczucia :) pozdrawiam Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale te systemy zakupowe i tak są stale utrzymywane w gotowości, więc to czy my kupimy, czy też nie bilet on-line chyba nic tu nie zmieni. Co do kupowania biletów na pociąg, to ostatnio zaszokowało mnie Intercity, w którym
      konduktor na widok biletu kupionego on-line zażądał dowodu osobistego - okazuje się, że to są bilety imienne i warto o tym wiedzieć i uważać.
      Mnie za to bardzo interesuje co będzie z tej dyni - mam taki sam okaz w domu i brak weny kulinarnej. Pomóż Ryfko, żeby się nie zmarnowała ;-)

      Usuń
    2. Z tego, co się orientuję na bilecie wyraźnie napisane jest, że przy kontroli wymagane jest okazanie dowodu osobistego. Po to też podaje się imię, nazwisko, serię i nr dowodu.

      Usuń
    3. Beata: Nie, nie mam twardych danych na ten temat. Przejście na e-bilety doradza wiele eko-poradników (choćby Kasia Wągrowska w swojej książce) i tak na zdrowy rozum wydaje się to mieć sens. Ale powiem Ci szczerze, że dla mnie czynnikiem decydującym jest tu przede wszystkim wygoda :) Mamy XXI wiek, nie będę stała w kolejce na dworcu, żeby kupić bilet, skoro mogę to zrobić z domu albo przez telefon. Taka jestem rozpieszczona ;)

      Usuń
    4. Ja gdzieś czytałam o e-bookach. Że właśnie z powodu utrzymywania infrastruktury, zużycia prądu, produkcji urządzeń (serwery, ale również czytniki) wcale nie są bardziej eko niż papierowe książki. Jednak bilans podobno wychodzi na plus dla papieru.
      Maga

      Usuń
    5. Marry: Co do dyni, to zwykle robię z niej albo krem z przepisu Lidla (jest pycha!), albo tnę na małe kawałki, smaruję olejem zmieszanym z solą, tymiankiem i rozgniecionym czosnkiem i piekę w piekarniku (20 min. w 200 stopniach), a potem zjadam z sałatką :)

      Usuń
  37. Dwa razy w tygodniu wpadam w Krakowie na Targ Pietruszkowy na starym Podgórzu - u niektórych sprzedawców za przyniesienie opakowania na jaja, słoika na zakwas, etc. dostaje się rabat. Pakowanie warzyw, owoców we własne siatki kikogo nie dziwi. Produkty świetnej jakości od lokalnych dostawców.

    OdpowiedzUsuń
  38. Ryfko, ja dzięki Tobie odkryłam bulion x obierkow i jestem zachwycona. Dużo częściej gotuję zupy obecnie. Staram się ograniczać foliówki, ale niestety często robię nieplanowane zdliiybi nie zawsze jestem przygotowana. Oprócz tego postanowiłam sutym roku wszystkie ubrania (oprócz bielizny i butów) kupować w ciucholandach. Albo od jakiś blogerek, np. czarny płaszcz z wełną kupiony od pewnej Ryfki 😏 pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, mam nadzieję, że płaszcz się dobrze nosi :)
      Od zeszłego roku mam podobne postanowienie. Tylko jako człowiek słaby z natury, chcę po prostu kupować CZĘŚCIEJ w ciucholandach (bo jestem pewna, że zakupy wyłącznie w ciucholandach nie mają u mnie szans). Dodatkowo w zeszłym roku wszystkie ciuchowe zakupy notowałam, żeby sprawdzić, ile tego się u mnie pojawia, no i mimo że wydawało mi się, że jestem taka powściągliwa, przybyło aż 31 rzeczy (z czego 7 z drugiej ręki). Ale też pozbyłam się pewnie ok. 40, więc w sumie i tak wyszłam na minus ;) Zobaczymy, jak będzie w tym roku :)

      Usuń
  39. Witaj! Ten wpis jest tak świetny, że przeczytałam go od deski do deski z otwartymi ustami (dobrze, że w zimie nie ma much, bo na pewno kilka by wleciało) :P Ja również staram się żyć zgodnie z naturą, choć nie udało mi się wprowadzić aż tylu zmian. Gratulacje! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  40. O,to ja mam pytanie. Foliówki zawsze zużywałam do wynoszenia zużytego kociego żwirku, bo najwygodniej się do nich go przesypywało z kuwety. Nie wyobrażam sobie latać z pełną kuwetą do kosza przed blokiem, a składować go nie mam gdzie. Idiotyczne wydaje mi się specjalne kupowanie foliówek na wyrzucanie żwirku. Na razie jadę na zapasach, ale macie jakiś pomysł w czym go wyrzucać potem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się jeszcze nie zdarzyło, żebym nie miała w domu ani jednej foliówki. Te cholery zawsze jakoś się przyplątują ;) Ale na wszelki wypadek polecam oprócz foliówek zbierać też worki kurierskie po przesyłkach, worki po ubraniach czy innych kupionych sprzętach (wiele produktów, zwłaszcza zamawianych przez internet, jest pakowanych w folię), a nawet worki po niektórych produktach spożywczych (makaronach, sałatach). Jeśli pracujesz w biurze, to warto rozejrzeć się też tam. Biura to kopalnie niepotrzebnych pudeł, papierów, worków i innych tego typu odpadów.

      Usuń
    2. Jeśli ty i twój kot macie wystarczająco stalowe nerwy to gdzieś w internecie mignął mi zestaw WCkici, ma stopniowo uczyć kota załatwiania się do toalety ludzkiej. Mój zwierz jest tradycjonalistą, dlatego takie wymysły się u nas nie sprawdzą (brak ducha zero waste u kota :/). Masz żwirek zbrylający?

      Usuń
    3. Może jednak warto opróżniać kuwetę prosto do osiedlowego śmietnika? Ja już od jakiegoś czasu tak robię z własnymi śmieciami, chadzam z wiaderkiem i co komu do tego :)

      Usuń
  41. Ja wytykaczom i pouczaczom odpowiadam, że robię tyle ile na daną chwilę mogę zrobić, ze względu na czas, budżet czy siły.

    Od siebie dorzucam ocet spirytusowy jako środek czyszczący każdy wytrącający/osadzający się kamień.

    Pozdrawiam,
    Oelc

    ps.Odnośnie punktu 5. - chwali się patriotyzm konsupcyjny, zwłaszcza,że to jedyny mi znany producent dzbanków szklanych.

    OdpowiedzUsuń
  42. Hej, mam pytanie:) Bo obserwowalam Cie na instagramie a juz Cie nie obserwuje i w sumie nie wiem dlaczego. Czy to jest mozliwe ze mnie wyrzucilas? a ja przysiegam nigdy nie napisalam nic obrazliwego, ani nic wogole poza lajkami pod Twoimi smiesznymi zdjeciami;P Moj login na ig to trzmielowa. Czy to jest mozliwe,ze Twoj insta sam mnie nie lubi? Pozdrawiam:) Wiem wiem problemy 3 swiata :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, rzeczywiście miałam Cię zablokowaną :) Nigdy nie musiałam nikogo zablokować za obraźliwe komentarze na IG (jeszcze!), ale zablokowałam już kilkadziesiąt osób za spam, np. tagowanie mnie w konkursach typu: "polub zdjęcie, otaguj 3 osoby, a wygrasz coś tam". Może byłaś wśród nich? A może to po prostu jakaś pomyłka i palec mi się omsknął? Tak czy siak, odblokowałam Cię, ale lojalnie uprzedzam - dla spamu nie mam litości!

      Usuń
    2. Ej nie! Bo ja nie biore udzialu w takich rzeczach:) Raz tylko pytalam Cie o ksiazke i tyle! Przysiegam:p Ale dziekuje bardzo za odblokowanie :)

      Usuń
  43. Cześć,
    Świetny wpis. Sądzę, że jeśli choć część społeczeństwa zacznie pracować na less waste, to środowisko będzie nam wdzięczne. Kiedyś nie segregowalismy. Teraz, segregując śmieci produkujemy mniej niż kubeł śmieci miesięcznie na czteroosobowa rodzinę. Reszta na kompost albo do recyklingu :)
    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  44. Podpisuję się wszystkimi kończynami. Rozsądnie ale bez fanatyzmu - też tak się staram. Robić cokolwiek to więcej niż nic a ty widzę robisz już sporo:). Mój mały kamyczek - co do płatków kosmetycznych ja wieczorem używam tonik i ten czysty wacik odkładam i kolejnego dnia zmywam nim makijaż. A rano spryskuję twarz hydrolatem z atomizera. Dobry atomizer do toniku to inny sposób na ograniczenie użycia płatków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, ja zarówno płyn micelarny (do którego nadal używam płatków), jak i tonik (który rozpylam bezpośrednio na dłonie) od dawna przelewam do buteleczek z atomizerem :) Ze skąpstwa bardziej niż z powodów ekologicznych, bo po prostu zużywa się w ten sposób mniej produktu ;)

      Usuń
  45. Ryfko, bardzo dzięki za ten wpis:) Moja ulubiona autorka od porad życiowych, a przy okazji weganka, Victoria Moran, pisała kiedyś, że nawyki trzeba zmieniać nie na dobre, bo to obciążające i zniechęcające, a na lepsze, bo w odróżnieniu od tego pierwszego to zawsze działa:)

    A po drugie, to bardzo użyteczny post także dla kogoś niewkręconego w ZW. Odkąd zaczęliśmy segregować, czuję autentyczny dyskomfort w związku z ilością plastiku, którą generujemy, i kombinuję, co z tym zrobić, choć mój mąż dostaje drgawek na myśl o kupowaniu rzeczy w wielorazowych opakowaniach - w odróżnieniu od chyba większości komentujących tu i mnie samej, on dość mocno załapał się na PRL i siermiężność do tej pory wzbudza w nim chęć ucieczki. Na razie szczytem nawracania go jest to, że nosi przy sobie torbę wielorazową na zakupy. A, i dzięki Tobie zaczęłam używać produktów Ginger organic, dzięki za polecenie:)

    OdpowiedzUsuń
  46. nie wiem czy wiesz ale picie przez słomkę przyczynia się do powstawania zmarszczek wokół ust więc tu byłabym ostrożna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A śmianie się, na przykład podczas czytania takich komentarzy - do powstawania zmarszczek wokół oczu. Mam przerąbane ;)

      Usuń
  47. A ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek dam radę żyć bez folii spożywczej. Kanapki wkładane do papierowej torebki, albo do pudełka rozwalają się w mgnieniu oka. Pakujecie w oldskulowy papier śniadaniowy, czy macie jeszcze inne pomysły? I jak pakować resztki jedzenia, żeby się nie zeschły. Bo ja zawsze zakrywam talerz z jedzeniem właśnie folią spożywczą. DO metody przykrywania talerza drugim talerzem, mam wstręt z dzieciństwa , bo moja mama tak robiła, a ja te góry talerzy musiałam zawsze zmywać (były to czasy przed zmywarkami). Nie mówiąc już o tym, że często te talerze zsuwały się i roztrzaskiwały przy otwieraniu lodówki. Jakieś inne pomysły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle nie używam folii spożywczej :) Resztki przekładam do zamykanych plastikowych pojemników albo wstawiam do lodówki w garnkach z pokrywką.

      Czasem używam folii aluminiowej do przykrycia jakiegoś niewymiarowego naczynia, ale staram się to robić rzadko i zawsze wykorzystuję ją później ponownie (zwykle jest czysta, więc szkoda wyrzucać).

      Co do pakowania kanapek, to tutaj niestety bez folii aluminiowej nie umiem się obyć. Słyszałam o owijkach woskowych (Bee's Wrap), ale jakoś mnie nie przekonują (podejrzewam, że ten wosk się lepi, a gdzieś czytałam, że może się kruszyć). Całkiem spoko wydają się za to opakowania More Than Bag: z zewnątrz bawełna, w środku folia, zamykanie na rzep - wydaje się to solidne. No i są produkowane w Polsce. Kasia Wągrowska używa, więc chyba też spróbuję :)

      Usuń
    2. Ja kanapki pakuję w papier śniadaniowy, a potem do pudełka. Nie rozwalają się. Te More Then Bag bardzo fajnie wyglądają.
      Maga

      Usuń
    3. A wie ktoś może gdzie takie owijki można kupić? Bo s,ułamał i nigdzie nie ma :(

      Usuń
  48. Rzeczywiście fajnie te opakowania wyglądają. Może nawet więcej niż 1 kanapkę można w nie wcisnąć. Daj znać jeśli przetestujesz:)

    OdpowiedzUsuń
  49. Nie na temat zero waste, ale nie mam fejsa, żeby Ci podlinkować;)
    Już dawno chciałam Ci to wysłać, może w sumie już widziałaś.
    A mianowicie zatem do sedna - reklamę Ci polecam:D chyba Ci się spodoba, nawet nieco zahacza o Twój walentynkowy wpis :)
    https://www.youtube.com/watch?v=7nz6CP2CiQY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to powiedział ojciec Touli z "Mojego wielkiego greckiego wesela": nieważne, czy pomarańcze, czy jabłka, wszyscy jesteśmy po prostu owocami ;)

      Usuń
  50. Pokazałam mojej mamie Twój wpis - powiedziała, że potrzebowałaby lat żeby to wszystko wdrożyć, ale zaraz wykopie stare firanki i maszynę do szycia i od teraz będzie chodzić z ekologicznymi woreczkami na zakupy. Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, te zmiany nie są jakieś bardzo rewolucyjne i wymagające nie wiadomo jakich nakładów pracy, ale ja też nie wdrożyłam ich w jeden weekend, tylko trochę mi to czasu zajęło ;) Tak więc powolutku, bez pośpiechu. A woreczki to idealny start! Brawo Wy! :)

      Usuń
  51. Pytanie niezwiązane z treścią postu, ale pilny #problempierwszegoswiata. Ostatnio przeglądałam Twoje posty mieszkaniowe i jak (albo czym?) zrobiłaś, że taboret-schodek z Ikei tak fajnie wygląda? To jakiś olej lub lakier do drewna? Jaki konkretnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że maznęłam go bezbarwnym impregnatem do drewna, którym malowałam balkon. Ale na pewno nie kupowałam żadnego środka specjalnie w tym celu.

      Usuń
  52. Ryfko, polecam woreczki z organzy. Przezroczyste, więc widać, co w nich jest, lekkie, całkiem trwałe i tanie:-) ja kupuję do nich nasiona, suszoną żurawinę, bułki i różne inne:-)

    OdpowiedzUsuń
  53. Brawo ty! Zdtoworozsadkowe podejście. Gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  54. Ja niehigieniczne (jak twierdzi chłopak szydera) chusteczki wprowadziłam właśnie podczas choroby i kataru roku, jedyne nie podrażniały nosa, mam ich milion (mama chomik), więc nie ma problemu z praniem

    OdpowiedzUsuń
  55. Wow, Ryfka, dawno do Ciebie nie zaglądałam, kojarzę Twego bloga jeszcze z czasów gdy byłam w liceum (zatem było to, bagatela, ponad 10 lat temu). Fajnie, że dalej blogujesz, a teraz jeszcze promujesz zero waste. +1!

    OdpowiedzUsuń
  56. Do krakowskich miejscówek z jedzeniem na wagę dodam niezastąpiony Stragan Ekologiczny na Placu na Stawach. Wszystkie kasze, strączki, mąki i bakalie, jakie się człowiekowi tylko zamarzą. To było pierwsze miejsce, gdzie udało mi się zrobić zakupy zero waste i to bardzo dodało mi odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  57. Bardzo sie ciesze, ze trafilam na ten wpis, bo od jakiegos czasu mialam walczylam sama ze soba zastanawiajac sie jak to naprawde jest z ta moja walka o ochrone srodowiska naturalnego, czy mowienie, ze staram sie byc "eko" to aby czasem nie hipokryzja. Czytajac wpisy na grupie Zero Waste polad nie raz mialam dola myslac sobie "no tak, wydawalo mi sie, ze jest juz tak dobrze, ale w porownaniu z innymi i tak generuje ogromna ilosc smieci". Dlatego fajnie, ze napisalas o tym szczerze, bez przesady. Tak, zeby kazdy zaczal robic cos po prostu, malymi kroczkami, to juz jest bardzo dobry poczatek. Pewne rozwiazania o jakich piszesz byly dla mnie naturalne od zawsze, uwazam, ze nigdy nie wiodlam przesadnie konsumpcyjnego zycia, ale sklamalabym mowiac, ze podejmowalam te wybory swiadomie - tak po prostu bylo, tak mnie wychowano. Umowmy sie, jeszcze kilkanascie lat temu jak doraslalismy edukacja o ekologii w Polsce byla zerowa. U mnie przelomem okazala sie byc przeprowadzka do Australii 2.5 roku temu i kurs nurkowania. Od tamtej pory, odkad zobaczylam jak to wszystko wyglada pod woda i co plastik robi z oceanem nie ma juz odwrotu, bardzo sie przejmuje tymi problemami. Na szczescie mieszkam w miejscu, gdzie ocean to integralna czesc zycia, wiec ludziom raczej zalezy. Ale wszyscy ponosimy porazki, Australia jest jednoczesnie wielkim pionerem rozwiazan przyjaznych srodowisku jak i krajem rozwinietym, ktory produkuje ogromne ilosci smieci rocznie. Jest jednak nadzieja i przy odrobinie wysilku wiele da sie zrobic. Np. plastikowe siatki jednorazowego uzytku, jesli juz wyladuja w moim domu a czasem jest to nieuniknione, zbieram i raz na jakis czas zawoze do specjalnego skupu, gdzie siatki sa potem przetwarzane na mebelki dzieciece dla przedszkoli i na place zabaw. Zauwazylam, ze przez ostatni rok zdecydeowanie ograniczylam ilosc zakupow. Szafa zrobila sie bardziej przejrzysta, ok. 70% pochodzi z rewelacyjnym moim zdaniem australijskich second handow. Tak samo jak meble - mam tak jak ty, lubie przedmioty "z dusza" i oryginalny, stary drewniany stol przemawia do mnie duzo bardziej niz swiecace nowoscia szklo na wysoki polysk. Wyznaje tez zasade, ze otaczanie sie przedmiotami wykonanymi z naturalnych skladnikow ma dobra energie i dziala na nas kojaco - inaczej czujemy sie przeciez przebywajac sie w drewnianym domku niz w betonowym biurowcu. W kieszeni pozostaje wiecej oszczednosci, ktore moge wydac... na nurkowanie chociazby wlasnie.

    OdpowiedzUsuń
  58. Świetny post, nawet nie wiedziałam, że aż tyle zasad sama stosuję, nie narzucając sobie wielkiego rygoru. Wpis o ważeniu papryczek "na golasa" powalił mnie na łopatki - popłakałam się że śmiechu. :-D Masz niesamowity styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  59. Z innej beczki : jaki to model plecaka? :D

    OdpowiedzUsuń
  60. W ramach zero waste przekonałam moje 2 koty do drewnianego żwirku - pelletu. Taniej, czyściej, surowiec pochodzi z Polski, w całości biodegradowalny, nie śmierdzi, nie roznosi się po całym domu, nie kurzy się. Niestety do tego potrzebna jest specjalna kuweta, którą zamówiłam z Niemiec 0_0 ... Poza tym drobnym faktem wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni ze zmiany :)

    OdpowiedzUsuń
  61. WOW! Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego zaangażowania w tę sprawę. Jesteś super!

    OdpowiedzUsuń
  62. Super. Wiele punktow z opisanych przez Ciebie juz stosuję, ale jak zwykle w zyciu bywa - zawsze moze byc lepiej.
    Ponad tym, co napisalas, polecam takze stosowanie pieluszek wielorazowych dla maluszkow, uzywanie wielorazowego nocnika w podrozy i na codzien, prowadzenie ogrodka ziolowego i warzywnego jesli tylko mamy taka mozliwosc.
    Ekologiczne weganskie mydla, szampony i swiece kupuje tylko pd Wilczej Jagody (mozna szukac na fb) bo ufam im bezgranicznie.
    Od jakiegos czasu staram sie jesc wegansko. Na razie jest 100%wegetariansko, niemal wegansko ;)
    Pozdrawiam i zycze wszystkim powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  63. https://www.tastemade.com/videos/edible-straws?utm_source=facebook&utm_account=tastemade&utm_content=post_08-24-2018 widząc te przepisy na słomki od razu przypomniałam sobie Twoje dążenia do zero waste:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  64. Ale super! Właśnie myślałam, by napisać do Ciebie i zapytać o ścierki do mycia itd., ale głowa ma wpadała na pomysł, by (jak radzisz) przeszukać blog i już wiem! Pędzę do sklepu! Dziękuję :-) I tak nawiasem, jak dobrze, że piszesz o świadomym życiu i mądrych wyborach. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
  65. Mega fajny wpis, wracam do niego co jakiś czas:D Mogę zadać pytanie o mydło w kształcie Batmana? Gdzie można takie znależć? Sądzę, że łatwiej byłoby mi przekonać Lubego właśnie takim mydłem/szamponem niż wersją z serduszkiem :D Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  66. Cześć, bardzo fajny wpis.
    Mam pytanie o butelkę, gdzie kupiłaś tą złotą?
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Wink bottle, ale jest takich pełno np. w TK Maxxie.

      Usuń
  67. Dzięki za interesujący wpis! Jestem na początku drogi less waste i jestem z Krakowa, więc zwłaszcza linki do lokalnych miejsc zakupów się przydadzą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed chwilą edytowałam wpis, bo niestety sklep Pasikonik niedawno się zamknął :(

      Usuń
  68. Jeszcze jeden pomysł na bycie eko można dodać do tej listy - związany z oszczędzaniem wody. Pomysł może wydawać się kontrowersyjny, wypatrzony przy oglądaniu "najbardziej oryginalnych reklam" i promowany przez jakiś rząd (nie pamiętam jaki, ale chyba z Ameryki Południowej). Chodzi o sikanie pod prysznicem zamiast 3 minuty wcześniej do toalety. Do stosowania tylko podczas pryszniców bez towarzystwa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to siusianie praktukuję i polecam. Często mam tak, że przed wejściem pod prysznic nie chce mi się siusiu, a jak już biorę prysznic to moje zwieracze się rozluźniają i nie muszę wtedy spod prysznica wychodzić ;)

      Usuń
  69. Podejście podobne do mojego. Staram się być jak najbardziej zero waste, choć nie tak, żeby uprzykrzyć życie sobie i rodzinie. Mydła i szampony kupujemy w kostkach od 4szpaki. Na owoce i warzywa moja mama uszyła całej rodzinie tzw. firanówki (u nas w mieście nikogo to już nie dziwi, bo wiele osób ma takie). Pijemy kranówkę po przefiltrowaniu i wszyscy mamy swoje butelki, jak bierzemy z domu wode "na wynos". Soki robię sama , kupiłam Sap Zeegmy na nieduże pieniądze i chodzi po kilka razy w tygodniu. Dzieci piją głównie soki z jabłek, a my często warzywne. To kolejny przyczynek do "zero waste" bo do warzywnych często dorzucam tzw. resztki (a to kawełek podwiędniętego selera, a to resztkę szpinaku, która nie poszła na kanapki, a to dupkę z imbiru itd.). Warzywa i owoce mamy od lokalnego rolnika, więc i ślad węglowy mniejszy. Mamy kominek, więc wszelkie niebarwione papiery i kartony idą na podpałkę a barwione do segregacji. Torebek i akcesoriów prezentowych też nie wyrzucam. Jak są jakieś okazje zazwyczaj robimy z córką swoje wariacje na temat opakowania prezentów, wykorzystując to co mamy w domu. Bilety zawsze kupuję online, jak się da. duzo rzeczy kupujemy używanych o ile są w dobrym stanie a te, które niepotrzebne są nam, puszczamy dalej w świat. Nie-zerowaste jesteśmy w temacie motoryzacyjnym - jeździmy autem prawie wszędzie i z racji wygody rodziny i charakteru wykonywanej pracy z tego raczej nie zrezygnujemy. Uważam, że generalny bilans nie jest zły :-)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :)
* Uwaga: Na blogu działa SPAMOWSTRZYMYWACZ. Spam = linki do sklepów, Allegro, zaproszenia do odwiedzenia bloga itp. (jeśli podpiszecie się "Krysia" i podlinkujecie swój nick do sklepu z dachówkami / kosmetykami / karmą dla kota, to nadal jest to spam).