31 marca 2016

#SztywniaraCzyta: Zakonnice odchodzą po cichu

Ta-dam! Dzisiaj ruszam z nową kategorią na blogu. Panie i Panowie, od teraz w Szafie poczytacie również o... KSIĄŻKACH! Obstawiam, że raczej nie będziecie mieć nic przeciwko, bo po komentarzach na Facebooku i Instagramie widzę, że na oko 99% z Was należy do elitarnej grupy 37% Polaków, którzy w zeszłym roku przeczytali co najmniej jedną książkę, i że żadna wyprzedaż w Zarze nie jest w stanie wywołać u Was takich emocji jak rabat do księgarni.

O blogowym cyklu książkowym myślałam od dawna. Zwlekałam długo, bo po pierwsze, jestem mną i wprowadzenie każdego nowego pomysłu w czyn zajmuje mi średnio 4 lata, a po drugie... sama niespecjalnie lubię recenzje książek. Dlatego moje książkowe posty to nie będą żadne elaboraty, w których będę się mądrzyć czy analizować treść (za cienka jestem na to), tylko raczej takie... książkowe trailery.

Mam też niespodziankę. Ponieważ chciałabym, żeby książkowe fluidy kursowały tu w obie strony i żeby ten cykl motywował mnie to czytania więcej i częściej, będę wdzięczna, jeśli polecicie w komentarzach ciekawe książki, z którymi mieliście ostatnio (lub nieco dawniej) do czynienia. Osoba, której uda się zachęcić mnie do sięgnięcia po nową pozycję, dostanie ode mnie książkę, którą polecam w danym poście. To jak, umowa stoi? :)

A teraz do rzeczy. Na pierwszy ogień idzie książka...


ZAKONNICE ODCHODZĄ PO CICHU
Marta Abramowicz
Wydawnictwo Krytyki Politycznej 



Wyłowił ją Dzióbek, który, jak na polonistę przystało, jest milion razy bardziej oczytany ode mnie, zawsze wie, co na księgarskich półkach piszczy, i odpowiada za to, że mamy w mieszkaniu regał książkowy, który zajmuje całą ścianę. Ja, przyznam, byłam trochę sceptyczna. Książka o zakonnicach? No nie powiem, żeby ten temat był moim pierwszym albo nawet dwudziestym wyborem, kiedy zastanawiałam się, o czym by tu poczytać. Ale Dzióbek słyszał, że dobra, więc postanowiłam dać jej szansę.

O czym to? O polskich zakonnicach, które odeszły z zakonu, o tym, jak wygląda życie w żeńskim klasztorze i o pozycji kobiet w hierarchii Kościoła. Czytaliśmy tę książkę synchronicznie, co jakiś czas robiąc przerwy na przedyskutowanie co mocniejszych fragmentów. I potem rozmawialiśmy o niej jeszcze przez kilka dni.

Wiecie, ja się domyślałam, że życie zakonnicy to raczej nie są kolonie, ale nie miałam pojęcia, że one są ograniczane aż do tego stopnia. Bohaterki reportażu nie mogły mieć żadnych własnych pieniędzy, o podpaski czy inne środki higieny osobistej musiały prosić przełożoną i nawet do lekarza nie mogły iść, jeśli przełożona nie wyraziła na to zgody. Autorka wspomina książkę Kler. Psychogram ideału (1989) napisaną przez niemieckiego księdza, teologa i psychoanalityka Eugena Drewermanna, który surowo krytykował Kościół, pragnąc jego odnowy. Ten fragment dobił mnie chyba najbardziej:

[Drewermann] dalej pisze, że najbardziej wyrazistym i przerażającym przykładem władzy absolutnej Kościoła nad ludźmi są katolickie zakonnice. Przez całe życie nie mogą przeczytać ani jednej gazety i ani jednej książki, którą sobie same wybiorą. Nie wolno im obejrzeć żadnego filmu, sztuki teatralnej, pójść na wykład czy wziąć udziału w jakiejkolwiek dyskusji, jeśli ich przełożona nie uzna tego za potrzebne i nienaganne. "Czy można wyraźniej oznajmić, że Kościół w ogóle nie życzy sobie samodzielności myślenia, zdolności krytycznych, dojrzałości ducha?" - pyta.

Zszokowała mnie też różnica między zasadami i zwyczajami panującymi w żeńskich i męskich zakonach. Przez kilkaset lat kobiece zakony były wyłącznie klauzurowe, tzn. bez możliwości wychodzenia poza mury klasztoru. Zakonnicy mieli wybór: mogli albo wieść życie pustelnika, albo pracować wśród ludzi (w szkołach, szpitalach czy przytułkach). "Aut maritus, aut murus - głosiło średniowieczne powiedzenie: albo mąż, albo mury okiełznają kobietę".

Obecnie członkowie zgromadzeń męskich mają dostęp do prasy i książek, mogą w każdej chwili skorzystać z internetu. Podczas gdy siostry potrafią poświęcać 8 godzin dziennie na pracę i 6 na modlitwę w kaplicy, niektóre męskie klasztory mają tylko jedną wspólną modlitwę dziennie. Wspomnienia Magdaleny, byłej zakonnicy: 

Mistrzyni uczyła: nie myśl, trwaj w kontakcie z Bogiem, rozważaj. Więc rozważa, że wolałaby konkretniej służyć Bogu. Pomagać ludziom, uczyć religii. Myślała, że dominikanki to żeńska odmiana dominikanów. Że będzie jak u braci: teologia, filozofia, nauka. Ale nie, siostry mają sprzątać, gotować i ustrajać ołtarz.

Te różnice potwierdzają wypowiadający się w książce dominikanie:

W zakonach żeńskich zatrzymał się czas. Wszystko, co przed wiekiem zostało zapisane w konstytucjach, jest tak samo ważne i dziś. Co gorsza, siostry nie mają ani formacji intelektualnej, ani duchowo-moralnej. To jest fundamentalny problem: czysto pobożnościowa formacja. A to zabójcze. [...] Ja siostrom do pięt nie dorastam w litaniach, różańcach, medytacjach. Ale wiara to coś więcej. Głęboki kontakt z Panem Bogiem. Używanie rozumu. Bez niego mamy naiwność albo fanatyzm.


Niektórzy z nas, księży, mówią wprost, że zakonnice to współczesne niewolnice. Chciałbym, żeby było inaczej. [...] Ale kiedy poznałem misjonarkę, która traktowała mnie jak równego sobie, to czasem i dla mnie było to dziwne. Bo okazało się, że ja też przywykłem. Bo tak jak ktoś ciebie traktuje, tak ty potem siebie.

Jak widać, z książki nie wieje optymizmem. Owszem, są i zabawne fragmenty o potajemnym jedzeniu czipsów przez nowicjuszki czy zamawianiu po kryjomu pizzy i odbieraniu jej od dostawcy poprzez wywieszenie jednej z sióstr za nogi przez okno. Jednak zdecydowanie jest to lektura na smutno, z gatunku tych, które "ryją mózg" i nie dają zasnąć. Ale takie są najlepsze.


***
I tak jak zapowiedziałam, czekam na Wasze książkowe rekomendacje w komentarzach pod tym postem. Co ciekawego ostatnio czytaliście? Dajcie znać! Dla najskuteczniejszego zachęcacza egzemplarz "Zakonnic" (papierowy lub ebooka) sponsoruję ja. Pamiętajcie tylko, żeby zostawić jakiś kontakt do siebie (mejl, adres bloga albo profilu fejesbukowego). Macie czas do 4 kwietnia 2016.

WYNIKI: Dziękuję za wszystkie komentarze! Książkę otrzymuje JJ, która poleciła "Małe zbrodnie małżeńskie" Erica Emmanuela Schmitta. Myślę, że to będzie lektura w sam raz na naszą zbliżającą się 15. rocznicę ;) Gratulacje!