31 sierpnia 2009

Re: Szafiarki w showroomie

Rok temu nie wiedziałam nawet, co to "showroom". A teraz nie dość, że wiem, to jeszcze w sobotę miałam okazję się w takim znaleźć. Firma LPP (właściciel marek Reserved, Mohito, Cropp i House) zaprosiła ok. 30 szafiarek i modowych blogerek na przedpremierowe obczajanie nowych, jesienno-zimowych kolekcji. Może przesadzam, ale wydaje mi się, że to wydarzenie można śmiało uznać za historyczne. Po raz pierwszy duża firma odzieżowa doceniła siłę polskich blogów modowych. Ba, przyznała nawet, że są dla niej jednym ze źródeł inspiracji.

Jeśli chodzi o mnie, to fanką ubrań spod szyldu LPP nigdy nie byłam. Mam kilka dodatków z Reserved, ale zazwyczaj ciężko mi tam znaleźć coś dla siebie (za to mój Fotograf nie ma z tym najmniejszych problemów). Kolory jakieś smutne, fasony nieciekawe, jakość też nie najlepsza (choć to akurat cecha większości sieciówek). Okazało się, że w LPP zdają sobie z tego sprawę i szykują zmiany. Jak dowiedziałyśmy się z prezentacji, w nowej kolekcji (przygotowanej przez odświeżony zespół) ma być więcej inspiracji z "catwalków" - sporo ciekawych "shape'ów", słynne "power shoulders", no i mój niekwestionowany faworyt: "zgrungeowane printy". W sensie, będzie tak trendy, że wszyscy z krzeseł pospadacie. Ubrania, które widziałam w showroomie, potwierdzają, że nie są to tylko puste promises... tfu, obietnice ;)

Co do przebiegu imprezy, to organizatorom należą się wielkie gratulacje. Zostałyśmy przyjęte tak serdecznie, że nawet będąc modowym nemo, już od progu czułam się swobodnie i "na miejscu". Do tego jedzonko - palce lizać! O szafiarkach nie będę się rozpisywać, bo ileż można wałkować, że fajne, piękne i wyluzowane - w razie wątpliwości odsyłam do relacji z wcześniejszych zlotów. Trzy godziny minęły bardzo szybko. Na pożegnanie każda z nas dostała płytę ze zdjęciami nowych kolekcji Reserved i Mohito, kupony zniżkowe na zakupy, drobny upominek w postaci bransoletki, paska czy apaszki oraz zapewnienie, że nie było to ostatnie takie spotkanie. Trzymamy za słowo!

Update (25.09.2009): Tutaj trochę więcej o moim stroju i o mnie.


Cudak, ja i Morven / fot. Harel

Nie samym szafiarstwem człowiek żyje / fot. Harel

27 sierpnia 2009

Trzy kolory. I zasmażka.

Dzisiaj mogłabym powiewać na maszcie* przed francuską ambasadą, gdyby nie to, że biel, czerwień i granat okrasiłam jak zwykle karmelową zasmażką. To chyba odpowiedni moment, żeby podziękować wszystkim za wyrozumiałość (a może bardziej rezygnację?) i dyplomatyczne milczenie na temat tego, że ta torba występuje tu prawie od roku, praktycznie post w post. Nie miałam tak jeszcze z żadnym ciuchem ani dodatkiem. W ogóle chyba przestałam ją traktować jak "dodatek" i rozpatrywać w kategoriach "pasuje - nie pasuje". To już niemal część mnie, jak ręka czy noga - po prostu jest ;)

Za to buty to zupełna nowość (przynajmniej na blogu, bo kupiłam je jakieś półtora roku temu). To jedna z tych rzeczy, które człowieka zachwycają, a na które - jak się okazuje po zakupie - zupełnie nie ma pomysłu. Nie pasowały mi do żadnej sukienki ani spódnicy. Dopiero niedawno wpadłam na to, że można je przecież nosić do spodni. Jak widać, kiedy mówię, że wolno myślę, to naprawdę nie żartuję.

* Kto ogląda "Hożych doktorów", ten wie, że jest to możliwe.


lakierki z kwiatkiem - Allegro (ponoć Gabor, ale napis się starł, więc nie ma dowodów) - wszystkie pięciolatki mi ich zazdroszczą
żakiet z atrapą kamizelki - Zara
koszulka na ramiączkach - H&M
dżinsy - Big Star
okulary - Reserved

zasmażka - Ochnik
poza - na klaczkę
fryzura - na Kilowata :)

24 sierpnia 2009

(Prawie jak) Żyleta

I proszę nie pozbawiać mnie złudzeń i nie pisać, że "prawie" robi wielką różnicę. No dobra, wiadomo, skórzana spódnica jeszcze nie czyni ze mnie Pameli (ona zresztą spódnicy nie nosiła), ale myślę, że nadrabiam machiną, bo gdzie tam ten jej marny motorek do mojej lokomotywy!

PS
Po napisaniu tego posta odkryłam, że "moja" lokomotywa ma nazwę. Zwie się... Żyleta! :) No jeśli to nie jest znak...


bluzka (a właściwie tunika) - Topshop (e-bay) - całe lato szukałam czegoś tak kolorowego - lepiej późno niż wcale
skórzana spódnica - ciucholand
pasek - ciucholand
naszyjnik - H&M
torba - Ochnik
legginsy - Gatta
baleriny - Topshop (e-bay)


14 sierpnia 2009

Ja tu tylko sprzątam

Ostatnio praktycznie nie kupuję nowych ciuchów. Chciałabym móc powiedzieć, że to wynik mojej silnej woli, ale prawda jest taka, że chodzę po tych sklepach, ale nic mi się, kurde, nie podoba. Dobrze, że są jeszcze sklepy internetowe, bo od zakupowej abstynencji można się przecież rozchorować! A tak upolowałam dżinsową sukienkę, która kojarzy mi się trochę z PRL-owskimi fartuchami sprzedawców, dozorców albo jakichś innych "sił porządkowych". Idealnie pasowałyby do niej "buty woźnej", jednak do nich jeszcze nie dojrzałam ;)

Ale co tam sukienka! Dziś zdarzył się cud - występuję bez mojej domyślnej torby! Żeby nie było za dużego szoku, nowa też jest skórzana i też karmelowa. Dostałam ją jakiś czas temu od właścicielki pewnego internetowego sklepu (ach, jak fajnie mieć bloga!). Zwykle unikam zamszu, ale jak za darmo, to można potestować ;) Z góry przepraszam modową policję za idealne dopasowanie torebki do butów - nie dość że kolor taki sam, to jeszcze podobne sploty. Nie planowałam tego, tak jakoś wyszło... W ramach pokuty już sobie zadałam dziesięć seksów-w-wielkim-mieście.


torba - Mango - prezent ze sklepu internetowego (jest nowiutka, te "wytarte" plamy to od słońca)
sukienka - Levi's - Vintage Square (pierwszy raz mi się zdarzyło, że używany ciuch przyszedł wyprany i pachnący!)
rajstopy - Calzedonia
sandały - Topshop (e-bay)

2 sierpnia 2009

Foliówki - nie biorę

Dziś w ramach kolejnego szafiarskiego pospolitego ruszenia, tym razem zainicjowanego przez Robaczka, prezentuję jedną z moich toreb na zakupy. Od razu zastrzegam, że nie chcę się tu lansować na żadną ekomisjonarkę. Święta nie jestem, ale kran zakręcam, śmieci segreguję, no i zawsze mam ze sobą materiałowy worek. Za każdym razem proszę przy kasie, żeby mi "nie pakować", co często wymaga niezłego refleksu, a czasem i zdolności negocjacyjnych ("może jednak dam pani siateczkę"). Na szczęście coraz więcej sklepów wycofuje foliówki albo każe za nie płacić. I dobrze, bo nagle niektórzy się zorientowali, że dwa batoniki można schować do torebki albo kieszeni.

Żeby nam się jednak nie zrobiło za poważnie na tym niepoważnym blogu, to teraz trochę o ciuchach. Bluzkę (ptaaaszkiii!) kupiłam bez mierzenia, bo do przymierzalni była kolejka, a do kasy akurat nie. W domu stwierdziłam, że dekolt jest jednak za szeroki i już ją miałam zdegradować do roli piżamy, kiedy mnie oświeciło, że to jest bluzka typu "seksi ramionko". Znaczy się, seksi w założeniu, nie konkretnie w moim przypadku (no chyba że ktoś lubi kości). Być może niektórzy się zastanawiają, jak ja - wielbicielka symetrii - znoszę psychicznie krzywą górę i krzywy dół. Sama nie wiem. Powiedzmy, że to moja interpretacja "wakacyjnego szaleństwa". Zresztą podwójna asymetria to już prawie symetria, nie?

PS
Więcej otorbionych szafiarek oczywiście na blogu Robaczka :)

PS 2
Na wypadek gdyby to komuś umknęło, jest już nowy, wakacyjny numer Dilemmas Magazine - a w nim m.in. właśnie o ekotorbach.

okulary - Reserved
asymetryczna (!!!) bluzka w ptaszki - Bershka
skórzana torba - Ochnik
 

spodnie - Ralph Lauren (TJ Maxx)
japonki - White Mountain
torba z Wrocławia (w którym nigdy nie byłam - jeszcze) - prezent od Pana Fotografa