Obcasy, a do tego sukienka - takiego połączenia na tym blogu nie pamiętają nawet najstarsi górale. Od dłuższego czasu można mnie zobaczyć prawie wyłącznie w spodniach i płaskich butach. Lubię sukienki, ale raczej w teorii. W praktyce zawsze coś mi nie pasuje i w większości czuję się za bardzo wystrojona i "kobieca". Długo szukałam prostej, dzianinowej sukienki, którą mogłabym nosić bez spinania się, aż w końcu (w styczniu) trafiłam na tę kieckę na stronie
COSa. Jest luźna (moja podstawowa zasada: "wolność dla brzucha!"), ma długi rękaw (co to za pomysł w ogóle, żeby produkować dzianinowe sukienki z krótkim rękawem? albo całkiem bez rękawów, za to z golfem?) i uszyta jest z mięsistej dzianiny z wełny merynosów (ciepełko!). Brakuje jej tylko kieszeni i byłaby Sukienką Idealną.
Jeśli chodzi o buty, to jeszcze parę lat temu miałam całkiem sporą kolekcję obcasów, ba, nawet w nich chodziłam, jednak w końcu wygoda wygrała ze stylówą i większość moich eksponatów (tylko stały i zbierały kurz, więc to chyba odpowiednie określenie) musiała znaleźć nowych właścicieli. Jakoś specjalnie z tego powodu nie rozpaczałam, po prostu przyjęłam do wiadomości, że coś takiego jak wygodne buty na obcasie nie istnieje. A tu niespodzianka - wygląda na to, że po latach odnalazłam swój obuwniczy święty graal w postaci butów
ECCO z linii Sculptured. Te cuda są niesamowicie lekkie (to najlżejsze botki, jakie mam), mają stabilny obcas, miękką wkładkę oraz megaelastyczną podeszwę (nie wiem, jak Wy, ale ja pierwsze, co robię, obczajając buty w sklepie, to sprawdzenie, czy podeszwa się wygina - poza obuwiem sportowym rzadko które poddają się takim zabiegom). I co najważniejsze, chodząc w nich, nie muszę cały czas patrzeć pod nogi (to mnie w obcasach zawsze najbardziej wkurzało). Czego chcieć więcej? Bez problemu można w nich przechodzić cały dzień, a nawet przejechać 20 km na rowerze (da się, aczkolwiek nie polecam; płaskie lepiej trzymają się pedałów). OK, mają tylko 6,5 cm, a nie 10 (chociaż w sklepach ma się też pojawić wersja 7,5-centymetrówa), ale i tak uważam, że buty na obcasie, w których można normalnie funkcjonować, nie myśląc cały czas o tym, żeby się nie zabić, to odkrycie, które zasługuje na przynajmniej pół notki na moim blogasku).
PS
Kto z Was idzie w sobotę w warszawskim
ECCO Walkathonie? Dla tych, którzy nie wiedzą, co to: to nie żaden sportowy wyścig, tylko luzacki spacer po mieście, w którym za każdy kilometr przebyty przez uczestnika marka ECCO przekazuje 4 zł na wybraną przez niego fundację. Mocno Was zachęcam do wzięcia udziału. Ja będę na pewno. Właśnie wyruszam do Warszawy!
kapelusz - Bytom (marka, nie miasto ;)
sukienka (granatowa, nie czarna) - COS (zimowa wyprzedaż)
chusta - Soaked in Luxury (prezent od znajomej)
torba - Nowińska / Sagana.pl
buty - ECCO Sculptured (prezent od marki)