27 listopada 2013

Niezbędnik zmarźlucha

To nie będzie wpis typu "zimowe nowości, którymi chcę się pochwalić" ani "zimowe śliczności, które chciałabym mieć". To będzie wpis o może niezbyt efektownych (w porywach do brzydkich), za to absolutnie ulubionych, sprawdzonych, od dawna używanych i intensywnie eksploatowanych przedmiotach, które dla mnie - człowieka, któremu o tej porze roku jest CIĄGLE ZIMNO, który codziennie spędza 2 godziny na dojazdach, i któremu nieobce jest czekanie przy -10 stopniach na spóźniający się autobus, okazały się rewolucją i rewelacją. A, i wszystkich podejrzliwych uspokajam: NIE jest to wpis sponsorowany.

O sprawach typu czapka, szalik, rękawiczki, ciepła kurtka czy legginsy pod spodniami nie będę pisać, bo to najoczywistsze oczywistości i mam nadzieję, że wśród Was nie ma ani jednaj osoby, która "nie nosi czapki, żeby nie popsuć sobie fryzury". A jak jest, to błagam, niech się lepiej nie ujawnia i mnie nie załamuje.

A więc do rzeczy! Moja zimowa Wielka Piątka przedstawia się następująco:




1. EMU

Tak, wiem, "fuj", "bleee", "paskudy", "zdejm to!" i tak dalej. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, że te buty są piękne. Mnie się podobają, bo są pocieszne i człowiek wygląda w nich trochę jak pluszowa maskotka, jednak nie ich wygląd jest tu najważniejszy. One są po prostu niewiarygodnie CIEPŁE i wygodne (mam teorię, że kto je raz założy, już ich nie zdejmie).

Moje pochodzą z tańszej linii Emu Wool, która jakiś czas temu zmieniła nazwę na Ukala. Różnica między nimi a butami marki-matki, czyli Emu Australia, polega na tym, że buty Ukala mają cieńszą podeszwę, cholewkę ze skóry bydlęcej (a nie owczej), a w środku są wyściełane warstwą wełny (Emu Australia są natomiast krojone "z kożucha", czyli skóry owczej RAZEM z wełną, która jest grubsza niż ta wełniana wyściółka Ukali). No i zamiast 8 stów kosztują 4 (a nawet 3, jeśli traficie na rabat).

Wiem, o czym myśli wiele osób, łypiąc na emu: "Zamsz na POLSKĄ zimę?!" Też mnie to dawniej nie przekonywało. A teraz rozpoczynam z nimi już trzeci sezon i bardzo chętnie rozwieję wszystkie wątpliwości.

Czy emu się brudzą? Tak, brudzą się. Ale o wiele mniej, niż się spodziewałam. Tak jak na każdych butach, pojawiają się na nich ślady z soli, ale wystarczy wtedy przetrzeć je wilgotną gąbką. W przypadku zabrudzeń większego kalibru wrzucam je po prostu do pralki, wybierając program do prania wełny. Producent tego co prawda nie poleca (rekomenduje czyszczenie specjalnym preparatem, który jednak u mnie zupełnie się nie sprawdził), ale moim butom pranie w pralce jakoś nie zaszkodziło. Zaraz po wyschnięciu zamsz jest bardziej szorstki i sztywny, ale potem wraca do normy. Pamiętajcie, żeby po wyjęciu z pralki wypchać je gazetami, żeby nie straciły kształtu. I nie suszyć przy samym kaloryferze, bo to nie służy żadnym skórzanym butom.

Czy emu przemakają? Ustalmy coś: emu to nie kalosze. Jak będziecie w nich chodzić po wodzie, to oczywiście, że przemokną. Za to można w nich śmiało śmigać po śniegu, zaspach, mokrych chodnikach, podczas niezbyt dużego deszczu, a nawet kiedy na dworze błoto-ciapa. Moje przemokły mi tylko kilka razy, podczas naprawdę solidnej ulewy, kiedy woda po chodnikach płynęła strumieniami. Na każde inne warunki są OK. Ważne: przed pierwszym założeniem i po każdym praniu spryskajcie je dobrze impregnatem.

Czy pięty się wykoślawiają? Opowieści o wykrzywionych, zwisających piętach pojawiają się zawsze, kiedy pada hasło "emu". Myślę, że to wina tanich, bazarowo-sieciówkocych wersji tych butów, które są szyte z cienkich, kapciowych tkanin, a co za tym idzie, są bardziej wiotkie i skłonne do wypychania się. Oryginalne emu i uggi są zrobione z naturalnej, sztywnej skóry (Emu Australia mają dodatkowo wzmocnione zapiętki), dzięki czemu pięta nie wędruje na boki. U mnie po 2 sezonach używania non-stop pojawiło się z tyłu minimalne zagięcie, ale o żadnym efekcie zwisającej pięty nie ma mowy. Gdybym miała kupować nową parę, wybrałabym jednak rozmiar mniejsze niż normalnie noszę, bo z czasem wełna w środku się ubija i robi się w bucie luz (chociaż podobno dzieje się tak tylko w przypadku Ukali, a nie Emu Australia). Na szczęście można to zniwelować, wkładając do środka filcowe wkładki.


2. KUBEK TERMICZNY

Kiedy na śniegu i wietrze trzymam w rękach kubek z gorącą, parującą herbatą, naprawdę czuję, jakbym wygrała los na loterii. Od 2 lat używam kubka Tchibo i jestem z niego bardzo zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że NIE PRZECIEKA i mogę go spokojnie wrzucić do torby (a nawet postawić do góry dnem). Z moich obserwacji wynika, że kluczowy jest tu mechanizm zamykania. Kubki, które mają taki przesuwany albo podnoszony "zypcyk", są nieszczelne i sprawdzają się tylko w pomieszczeniu albo wsadzone do uchwytu w samochodzie. W teren nadają się tylko te z zamykaniem przyciskowym. Jeśli chodzi o trzymanie ciepła, to nigdy nie mierzyłam tego z zegarkiem w ręku i pewnie zależy to też od temperatury na zewnątrz, ale obstawiam jakieś 2-3 godziny. Najlepiej oczywiście wlewać do środka wrzątek i robić tu tuż przed samym wyjściem z domu.

W Tchibo co sezon pojawiają się nowe wersje mojego superkubka i zwykle kosztują ok. 40 zł. Gdybyście szukali tańszej opcji, to moja koleżanka niedawno znalazła taki w... Biedronce! Ma metalowe wnętrze (mój ma plastikowe), ponoć też jest w 100% szczelny i - uwaga - kosztuje 17 zł.

Aktualizacja: W grudniu 2016 (po tym jak mechanizm w naszych kubkach z Tchibo zaczął się zatykać) odkryliśmy kubki Duki z serii Vacuum, które okazały się jeszcze lepsze. Nie przeciekają, są metalowe w środku i trzymają ciepło ok. 7 godzin!  Cena ok. 60 zł (na promocjach ok. 40 zł).


3. CARMEX 

Odkąd go wypróbowałam (pod wpływem Nissiax83), inne pomadki ochronne przestały dla mnie istnieć. OK, Nivea i Bebe pięknie pachną (właśnie ze względu na obłędny zapach używałam ich przez lata), ale jeśli chodzi o działanie, nie ma absolutnie żadnego porównania. Tamte pomadki nie do końca chroniły, a w dodatku po paru minutach kleiły się i rolowały, tworząc takie okropne białe paprochy.

Carmex może nie wygląda za pięknie (ma kolor takiego żółtawego, półprzezroczystego wosku), może nie pachnie za specjalnie (mięta + kamfora), a uczucie "chłodu", które wywołuje, jest z początku trochę dziwne. ALE on naprawdę działa cuda. Długo trzyma się na ustach, świetnie je nawilża, a na spierzchnięte wargi działa jak opatrunek i ekspresowo przywraca je do normy. Usta po nim mam tak gładziutkie, że normalnie sama mam ochotę siebie pocałować! Po wyjściu z domu automatycznie sięgam po niego do kieszeni i jeśli jakimś cudem go tam nie ma, potrafię się po niego wrócić, nawet kosztem spóźnienia.


4. PIÓRKO DO EKRANÓW DOTYKOWYCH

Odbieranie telefonu nosem opanowałam do perfekcji, ale poczty ani Fejsbunia już sobie nosem nie sprawdzę. W gołe ręce zimno, z kolei czarodziejskie rękawiczki, w których można obsługiwać ekrany dotykowe, są dla mnie za cienkie. A przecież nie mogę po prostu NIE używać internetu na mrozie! Dla takich właśnie uzależnionych od sieci zmarźlaków jak ja ktoś wymyślił piórka do tabletów i smartfonów. Ja używam Bamboo Stylusa firmy Wacom, ale pełno takich ustrojstw, droższych i tańszych (od ok. 20 zł), w sklepach AGD. Rewelacyjna sprawa! Mogę przeglądać net w najgrubszych rękawiczkach, w dodatku z precyzją nieosiągalną dla ludzkich paluchów. Już 2 lata żyję z moim piórkiem w szczęśliwym związku, chociaż ciągle się boję, że gdzieś je zgubię (przydałby się jakiś zaczep do telefonu).


5. ŚPIOCHY 

O mojej miłości do śpiochów pisałam już rok temu, więc nie chcę się za bardzo powtarzać. Powiem tylko, że po spędzeniu w nich całej ubiegłej zimy kocham je jeszcze bardziej. Mam to nieszczęście, że mieszkam w grobowcu - mieszkaniu, w którym jest nie tylko ciemno przez cały rok (depresja murowana), ale w dodatku starsznie ZIMNO. Naprawdę nie wiem, jak wcześniej dawałam sobie w tych warunkach radę bez śpiochów.

Kwestii "wyglądania brzydko", tudzież "aseksualnie", która przy okazji dyskusji o śpiochach często się pojawia, nie mam zamiaru poruszać, no bo o czym tu dyskutować? Jak ktoś chce być seksbombą, to nie zakłada śpiochów - to chyba jasne. A jak zakłada, to znaczy, że na statusie seksbomby zależy mu raczej niespecjalnie.

Jeśli chodzi o cenę - bo ona poprzednim razem również wzbudziła sporo emocji - to teraz na stronie Ziperall można je kupić już za 199 zł, ale moim zdaniem są warte i więcej. Materiał jest naprawdę porządny i mięsisty, z ciepłym "misiem" w środku. To nie jakieś tanie badziewie z sieciówki, tylko kawał porządnego dresu, który grzeje jak żaden i który mimo intensywnego używania, nadal trzyma się  świetnie. Uwaga: rozmiarówka jest dość spora - ja mam XS (przy 173 cm wzrostu) i są dość luźne.

Na koniec tych peanów dodam tylko, że mojego śpiocho-lobbingu nie wytrzymał nawet Dzióbek (taka ze mnie wpływowa blogerka!) i kilka tygodni po mnie kupił sobie własny egzemplarz. I teraz wyobraźcie sobie minę dostawcy pizzy, który dzwoni do naszych drzwi i nagle otwierają mu takie dwa teletubisie. Widok bezcenny - po obu stronach.

***

Kurde, znowu mi coś za długi ten wpis wyszedł. A skracałam, jak mogłam.
Dajcie znać, jakie Wy stosujecie antyzimowe patenty. Chętnie wzbogacę swój arsenał. I trzymajcie się ciepło!

153 komentarze:

  1. też jestem takim zmarzluchem...palce mi bieleją i drętwieją, a stopy zamieniają się w deseczki...potwierdzam, że Emu, to najwspanialsze buty na świecie dla zmarżlaków! w życiu nie miałam cieplejszych!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż drżę na myśl o zimie, też ze mnie zmarzluch, ale odkąd mieszkam z mężem trochę się do zimna przyzwyczaiłam (słabo ogrzewany dom mamy, ale pracujemy nad tym ^^).
    Emu to zbawienie dla stóp zimą, choć ja będę musiała zakupić niedługo nowe. Głównie dlatego, że wybrałam wersję z wiązanymi sznurkami (i takimi zacnymi kółkami, co by te sznurki jak sznurówki trzymały) i to był błąd, bo kilka za mocnych szarpnięć i metal mi wytargał w tamtym miejscu skórę. Ech. A co do wykrzywionych pięt - myślę, że to wina za dużego numeru buta. Jak ktoś nie wie, że trzeba wziąć mniejszy rozmiar, bo się wełna ubija to potem ma luzy i stopa lata po bucie.
    Co do pomadki ja stosuję Lip Medex firmy Blistex - rewelacja, uratowała moje popękane, wypieczone usta po zeszłorocznych katorgach "ogrzewanie - mróz - ogrzewanie - mróz".
    A poza tym ubieranie na "cebulkę" to najlepsze rozwiązanie dla zmarzlaka :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka z Ciebie wpływowa blogerka, że ten kubek z Tchibo już zakupiłam. Od lat szukam SZCZELNEGO kubka termicznego. Wypróbuję. Jeśli się nie sprawdzi, osobiście złożę u Ciebie skargę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ostatnio kupiłam ten kubek pod wpływem Ryfki i sprawuje się świetnie. Podarowałam kubek mojej mamie, która w takich sprawach do testowania jest niezastąpiona. Kubek w jej torbie już leżał, włożyła go do góry nogami i robiła z nim inne dziwne rzeczy i w ogóle nic nie wyciekło.

      Kubek - 40 zł.
      Cisza, kiedy twoja matka już nie narzeka, że nie ma nic ciepłego do picia w pracy - bezcenna ;)

      Usuń
    2. Pokazywałam ten kubek kiedyś na FB i od tamtego czasu dostaję w jego sprawie więcej pytań niż o jakikolwiek ciuch pokazywany na blogu, więc musiałam w końcu o nim szerzej napisać :)

      Usuń
    3. Mój został strącony z ławki szkolnej przez koleżankę, upadek na ziemię zaliczył wzorowo, żadnych wgnieceń, pęknięć, nieszczelności :) Oczywiście nigdy więcej takich doświadczeń, ale wyjątek potwierdza regułę, że kubek to mistrz! Uważałabym tylko z herbatami bardzo mocno aromatyzowanymi, moja koleżanka po jednej herbacie cynamonowej z jabłkiem musiała się kubka pozbyć, bo zapach był nie do wywleczenia, przerodził się w zwykły, przepraszam, smród :p A że paragonu nie miała to reklamacja odpadała. Tak czy siak, kubek super sprawa na zimę i ze swojej strony bardzo polecam! :)

      Usuń
    4. Dziewczyny, cieszę sie bardzo i ...czekam na kuriera z moim kubkiem!

      Usuń
    5. Ja kupiłam kubek w Biedronce. Mam go już dobre 2 lata,jest świetny. Po pierwsze w ogóle nie przecieka a dla mnie to meeega ważne. A po drugie potrafi trzymać ciepło do UWAGA! 9 godzin. Na prawde w zeszłym roku z zegarkiem sprawdzałam ile trzyma ciepło. Herbate zrobiłam o 6 rano a o 12 była gorąca. Było wtedy bardzo zimno a ja przebywałam przez cały ten czas na dworze. Także Biedra w tej kwesti u mnie wygrywa. 15 zł a śmiga jak trzeba :)

      Usuń
  4. ja zwykle nosze chustę pod szalikiem, albo komin i szalik, bo nienawidzę jak mi wiatr wpada pod kurtkę, wszystko szczelnie zawijam wokół szyi i utykam pod kołnierzem. Jedyny mankament jest taki, że żeby spojrzeć w lewo czy w prawo muszę obracać całe ciało bo samą głową ruszyć nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt kołnierza ortopedycznego - znam to doskonale ;)

      Usuń
    2. haha też tak mam. Jak przechodzę przez pasy to cała się muszę skręcać żeby się obejrzeć :)

      Usuń
  5. Ja mam UGGsy i je uwielbiam. Żadna zima mi niestraszna, a zwykle miałam przy naszej standardowej zimie i minusowych temperaturach, zmarznięte okropnie stopy. Tak, nie są piękne, ale komfort, wygoda i ciepło ich wygląd równoważą. Naprawdę warto zainwestować w oryginalne UGG lub Emu bo to nie są jednosezonówki.

    Carmex natomiast używałam latami zmiennie z Tisane, ale ostatnimi czasy przerzuciłam się na Blistex, który jest teraz moim zdecydowanym faworytem. Polecam ten w sztyfcie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Swój kubek Tchibo z zeszłego roku nosiłam całą zimę i zbierałam dzięki niemu spojrzenia pełne zazdrości w drodze do pracy. Niestety dobiłam go ostatnio zakiszeniem w nim zupy (nie wiem czy to ma znaczenie, ale była z soczewicy). Zapachu nie dało się już wywabić, więc z przyjemnością kupiłam następny, tym razem bardziej błyszczący, też w Tchibo oczywiście.

    Ja do swoich niezbędników dopisałabym jeszcze wielki, 3,5 metrowy szal z RISK made in warsaw. Ma kaptur, kieszenie i jest na tyle wielki, że owinę się nim tak jak lubię (coś w rodzaju wysokiego, przytulnego kołnierza ortopedycznego) i mam jeszcze zasłoniętą klatkę piersiową i brzuch. Tak jest super :D http://zuzolinska.files.wordpress.com/2013/10/medicine1.jpg?w=696&h=492

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam dziś w lumpku szal z kapturem i kiieszeniami, nie tak długi, ale ten patent się jak najbardziej sprawdza :) zwłaszcza, jak nie ma się czapeczki, a nagle zawieje wiatr. Ważne, żeby kupować szaliki na prawdę grube i z dobrego materiału, wtedy i grzeją, i są grubsze!

      Usuń
    2. Jak to bez czapki :P

      Usuń
    3. wobec kataklizmu wiatrowego nawróciłam się już na czapkę !

      Usuń
  7. ja mam pytanie o piórko- ryśka ;>
    gdzie go trzymasz? albo co robisz, żeby mieć go w zasięgu telefonu? Bo u mnie to raczej wyglądałoby tak, że najpierw 5 minut szukam w torebce telefonu, potem kolejny nurek na kolejne 5 minut do torebki w poszukiwaniu piórka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam je razem z telefonem w małej kieszonce wewnątrz torebki, albo w kieszeni płaszcza.

      Usuń
  8. U mnie standard, czyli ciepłe gacie i prawdziwa wełna, ale do tego BARDZO WAŻNE jest jedzenie, dostosowane do pór roku. Warto w zimie zrezygnować z jogurtu, zielonej herbaty i cytrusów (wychładzają, sa przecież cudownie orzeźwiające w lecie) na rzecz zup - cebulowa, porowa, paprykowa, rosołek;), ciepłych śniadań (jaglanka z jabłkiem i cynamonem, owsianka, są bardzo pyszne) i generalnie dodawanie do wszystkiego rozgrzewających przypraw - imbiru, gałki muszkatołowej,papryki, goździków.

    Zapewniam, że to działa:) Sama stosuję te zasady od pary lat i jest mi cieplej wewnętrznie, odporność wzmocniona i samopoczucie lepsze.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jogurt i herbata z cytryną z rana - nie wyobrażam sobie inaczej.

      Usuń
    2. Naprawdę zielona herbata wychładza? Nawet ciepła?
      Jeśli tak to wygrałam życie, bo wreszcie wiem, dlaczego ciągle mi zimno. Dzięki :)

      Usuń
    3. Moja dietetyczka też uważa, że zielona herbata wychładza. Cytrusy też, ale wystarczy np. do świeżo wyciskanego soku z pomarańczy dodać trochę imbiru.

      Od 2 lat codziennie rano (oprócz upalnych dni) jem kaszę (jaglaną lub orkiszową) z bananem, jabłkiem lub kiwi (lub innymi owocami), różnymi orzechami, siemieniem lnianym, ewentualnie suszonymi daktylami itp. - zimą koniecznie z rozgrzewającymi przyprawami: cynamonem, gałką muszkatołową, kardamonem, mielonymi goździkami. I to jest najlepszy sposób na marznięcie zimą - zgadzam się z Polą :) Bardzo polecam, poprawia samopoczucie na wielu płaszczyznach :) / Małgorzata S.

      Usuń
  9. hahaha rozśmieszyła mnie na maksa ta pizza...:D hmm ja jeszcze nie znalazłam idealnego sposobu na zimę, chyba czas najwyższy go poszukać.

    OdpowiedzUsuń
  10. takie piórka do telefonu można za parę złotych kupić, więc nawet jak zgubisz, to nie martw się, zawsze możesz tanio odkupić ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż mi się tak milej zrobiło, gdy zauważyłam, że już prawie jestem do tej zimy przygotowana. Brakuje mi tylko śpiochów, a że teraz zalały falą wszelkie możliwe sklepy włącznie z niezawodnym tesco - jestem pewna, poprzednia zima była ostatnią bez tego cudu. A póki co nie wyobrażam sobie życia przy -10 stopniach bez skarpetek z antypoślizgami, idealnego rozwiązania, gdy nie lubi się kapci :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kubek termiczny w Biedronce zakupiłam już w zeszłym roku - niestety z napisem Euro 2012, ale stwierdziłam, że wolę ciepłą herbatkę zamiast "unoszenia się" gustem ;) Teraz nie wyobrażam sobie zimy bez niego! Nie wiem, jak z Tchibowym, ale z moim trzeba odczekać trochę po zakręceniu, aż się plastik zakrętki rozszerzy, bo inaczej cieknie, mało tego! Jak się go odwróci do góry nogami, to potrafi wybuchnąć (eh, ta para...)! XD

    OdpowiedzUsuń
  13. ja na zime kupiłam sobie po raz pierwszy śniegowce - ale nie emu a pajar - jeszcze brzydsze niż emu, ale mają skórę licową w tej dolnej części - jakoś mimo wszystko bardziej do mnie przemawia niż zamsz. W tym roku stawiam na wygodę dlatego będę nosić je do spodni dresowych - które są cieplejsze niż jeansy w dzięki temu że są luźne można pod spód włożyć rajstopy albo getry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w rajstopach pod spodniami czuję się jak w pampersie, najgorsze uczucie na świecie

      Usuń
    2. A ja chodzę tak od października do marca i dziwnie mi później bez tego uczucia, haha :D

      Usuń
    3. ja też potem nie mogę przestać nosić rajstop pod spodniami :D ciężko się z tym rozstać. często też chodzę w spódniczkach, a wtedy zakładam dwie, a nawet 3 pary rajstop - wszystkie grube :) mam bardzo szczupłe, a wręcz chude, nogi, więc lubię to.

      Usuń
  14. moim numerem jeden wśrod balsamów do ust jest ... Natural LipStick z Wibo. Przebił Carmex i Neutrogene. Można go dostac w wygodniejszej formie sztyftu i pudełeczka, w którym można pogrzebać paluchem. Niestety ostatnio w rossmanach pojawiła sie przy nim, o zgrozo, zielona etykietka "cena na do widzenia". Tak więc ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, może spróbuję :) Ale słoiczek odpada - nienawidzę nakładać kosmetyków palcami, a już balsamu do ust w szczególności, w dodatku na mieście, kiedy nie zawsze ma się czyste ręce (wiem, że można je najpierw przetrzeć chusteczkami nawilżającymi, ale nie chcę tracić czasu na takie zabawy - szczególnie na mrozie).

      Usuń
  15. ja bym tu jeszcze dorzuciła 2 rzeczy: porządny krem do rąk z masłem shea, o którym ostatnio pisałaś na fb z L'occitane :) i serum silikonowe do zabezpieczania końcówek (kaptury i szaliki zawsze strasznie mi kołtunią włosy). Druga rzecz nie wpływa na subiektywne odczucie zimna/ciepła, ale chociaż tego nie czujemy to włosom zimno też szkodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja w zimne dni używam podgrzewaczy do rąk. Wkładam w rękawiczkę i na czas spacerku jest ciepło :) Minusem jest to, że trzeba spędzić trochę czasu na gotowaniu żeby użyć ich drugi raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogrzewacze do rąk to super sprawa. Też stosuję, kiedy robi się naprawdę zimno :)

      Usuń
  17. Też nie wyobrażam sobie życia bez carmexu! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. I jeszcze czapka albo chociaż bluza z kapturem pod kurtką.

    OdpowiedzUsuń
  19. Do pracy ide jakies 5 min wiec marzniecie na zewnatrz mnie nie dotyczy (o szczesliwa ja!) ale zaraz po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu biore goracy prysznic, wskakuje w moje puchate dresy z Primarka, owijam sie cieplutkim kocykiem a pod nim trzymam termofor w puszystym ubranku, w rece kubek goracej czekolady. Jesli tak sie niefortunnie wydarzy, ze musze wyjsc spod kocyka wtedy zakladam moje ala uggowe ciapy - z wierzchu wygladaja jak robione na drutach, w srodku maja puch i jazda! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, termofor to genialny wynalazek! Ja mam taki w sweterku :)

      Usuń
  20. Śpiochy kupiłam wlasnie w tchibo, ciepłe i misiowate. Uwaga, przy moim wzroście 160cm wybrałam największy rozmiar dziecięcy i jest ok, tzn wisi gdzie ma wisieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Dołożyłabym jeszcze ocieplacze na nogi w postaci zakolanówek. To się wiąże z moją, dla niektórych nie do pojęcia, teorią, według której najlepszym strojem na zimę wcale nie są rajstopy+kalesony+dżinsy, ale rajstopy+wełniane zakolanówki + ciepła spódnica.

    Dresośpiochy kupiła mi szwagierka dosłownie wczoraj. Są w New Looku - nie chciałam ryzykować zakupu przez internet, bo wzrost to nie jest jedyny parametr jednak ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to spódnica z dodatkami cieplejsza niż spodnie z dodatkami??? Uzasadnij, bo to wykracza poza moje pojmowanie, a jeśli tak jest naprawdę, to chętnie spróbuję:)

      Usuń
    2. Chyba rozumiem Olgę - po prostu dżinsiory na zimnie straszliwie sztywnieją i zmieniają się w blachę. A trudno od blachy oczekiwać, żeby była skutecznym ocieplaczem.
      Co prawda zimą rzadziej wybieram spódnice (raczej rajstopy i spodnie, ale np. takie z dodatkiem wełny), ale znam dziewczynę, która nawet przy -20 st. je nosiła, a pod spodem miała 2 pary rajstop (chyba tego nie opatentowała, więc można ten pomysł wykorzystać :)).
      /KK

      Usuń
    3. Coś w tym jest. Dżinsy na mrozie robią się strasznie zimne. Dlatego ja zawsze noszę pod nimi legginsy - zakładanie ich zimą na gołe nogi w ogóle nie wchodzi w grę. Kiedyś miałam grubą wełnianą spódnicę za kolana i ona w połączeniu z grubymi rajstopami i ocieplanymi kozakami rzeczywiście grzała super.

      Usuń
    4. Sukienka+dwie pary rajstop lub sukienka+rajstopy+"rajstopowe legginsy", obowiązkowo sukienka z dzianiny lub sweterkowa, rękaw długi lub minimum 3/4. Pod nią podkoszulka, na to cienki sweetr i dopiero grube, wełniane swetrzysko zwane przez moją rodzinę "brzydkim swetrem". Po przyjściu do pracy narzucam "kocyk", czyli sweter z ogromnymi, zarzucanymi na ramiona połami. Efekt biustu równego z brzuchem gwarantowany!
      Na zimne dłonie i stopy nic nie poradzę, mam je nawet latem.
      Koniecznie nauszniki i jakiś porządny, wielokrotnie zamotany szalik/komin. Włosów nie zmieszczę pod żadną czapką, więc ratuję się kapturem.
      To pozwala jako-tako przetrwać, choć nie powiem żebym nie zmarzła idąc do pracy czy miasta ;) Dodatkowo wychodząc w ekstremalną pogodę (czyli już jakieś -10 bez śniegu, wiatru czy deszczu) mówię: "U nas na Syberii nie jest ciekawie. Jeśli nie wrócę przed północą, nie szukajcie mnie - ratujcie siebie". Miny rodziny jak zawsze bezcenne, bo oni by jeszcze poszli pobiegać w samym dresie...

      Usuń
    5. ja jestem w stanie przechodzić całą zimę w spódnicach :) zestaw kozaki skórzane+cieple skarpety+rajstopy/leginsy+spódnica+dłuższy płaszcz całkowicie daję radę i jest zdecydowanie cieplej niż w dżinsach :)

      Usuń
  22. Ryfko, powinnaś robić takie "best of" częściej! Wszyscy znamy twój sztywniacki charakter i wiemy, że czegoś nie polecisz bez bardzo wnikliwej analizy, wymagających testów i osiągnięcia oczekiwanego poziomu satysfakcji, no i nigdy nie zapomnisz o wymienieniu wad produktu! Powinni wprowadzić w sklepach "Ryfka poleca" - kupowałabym w ciemno :D

    Nie wiem tylko jak wy, zmarźluchy dajecie sobie radę z tymi warstwami wełnianych szalików i legginsami pod spodniami (??????!!!!!!!! ja nie jestem w stanie zalozyc pod spodnie nawet rajstop!!!). Większość poprzedniej zimy prześmigałam w spódnicach i rajstopach 100 den, bo moje zimowe motto brzmi "zawsze może być jeszcze zimniej, i co wtedy będę nosić?" :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miło to słyszeć :) I mogę powiedzieć, że w planach mam kolejne 2 wpisy w tym stylu :)

      Usuń
    2. Popieram Aleksandrę i cieszę się z takiej, a nie innej odpowiedzi Ryfki :)
      A propos ważnego pytania: "co wtedy będę nosić?" - mam to samo, jeśli chodzi o ogrzewanie - "a jeśli będzie jeszcze zimniej, a nie będę mogła już podkręcić?" ;)

      Usuń
  23. Droga Ryfko, uprzedzasz moje myśli - to moja pierwsza zima ze smartfonem i dziś po raz pierwszy odebrałam telefon nosem, ku uciesze przechodniów... muszę się zaopatrzyć w takie piórko, dzięki za podpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
  24. długie wpisy są spoko! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja na zimę polecam prawdziwe futro. Tak, prawdziwe ;) Ja mam z jagniąt i jest najcieplejsza rzeczą jaką miałam na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczę Twojej teorii - założyłam emu i zdjęłam przy kolejnym mrugnięciu oka. Nope, ciepłe - owszem - wygodne? Nie. Gdyby były mniej ciapkowate z wyglądu to jeszcze jeszcze, mnie przypominają bardziej góralskie ciapki - w wersji botek. Już wolę mieć podwójną parę skarpetek, poważnie. Na śnieg może i fajne, ale tylko po bułki do sklepu, gorzej jak na drodze pojawi się większa kałuża a w torbie brak odrzutowca.

    Kubek termiczny za to powinien być nieodłącznym zapychadłem torebki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale chodziłaś w nich po mrozie? Bo jak tylko przymierzyłaś, to się nie liczy ;)

      Usuń
  27. Coś w czym będę prawdopodobnie chodzić tylko i wyłącznie w domu - w tym przypadku zipperal za 200 zł , hmm śpiochy za taką cenę ? Bez sensu... Jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to "tylko" w domu? Przecież właśnie w domu spędza się najwięcej czasu, dlatego warto zadbać o komfort :) Nie wiem, ile Twoim zdaniem powinien kosztować dobrej jakości dres (podkreślam: dobrej jakości), ale 200 zł za taki kombinezon to naprawdę spoko cena.

      Usuń
    2. Chciałabym mieć taki fart żeby to w domu spędzać najwięcej czasu...:(

      Usuń
  28. Jeżeli chodzi o buty na mrozy i śniegi, to moja mama rok temu sprawiła nam śniegowce z heavy duty. Z początku nie chciałam ich nosić, bo wydawały mi się niesamowicie brzydkie, a mój chłopak stwierdził, że wyglądają jak buty do rzutu młotem (są w ogóle takie buty?! :P), ale kiedy zrobiło się naprawdę zimno i mokro przełamałam się i od tej pory nie wyobrażam sobie bez nich zimy! ;) W środku są porządnie ocieplone, a na zewnątrz pokryte gumą i nieprzemakalnym materiałem, więc nie ma opcji, żeby cokolwiek dostało się do środka. I nie ma problemu z myciem, bo wystarczy je po prostu opłukać wodą. Największe zmarzlaki mogą spokojnie założyć do nich grube skarpety, bo buty są wiązane i zmieści się w nie nawet najbardziej obabuchana stopa. ;) Urodą nie grzeszą, ale naprawdę warto! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeśli mogę Ci poradzić coś mądrego.. skoro to delikatna skóra i suszy się w cieple, to warto byłoby do detergentu dodać lanolinę; powinna fajnie skórę zmiękczać i zabezpieczać. Gdyby to była skóra licowa to bez obaw potraktowałbym ją woskami do skór w sprayu.
    Moje wątpliwości co do zasadności kupowania australijskich butów na polską zimę rozwiałaś Ryfko.

    PS
    Gdybyś napisała coś z gatunku Twoich łamańców semantycznych, oj jak przyjemnie byłoby to poczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodaję płyn do zmiękczania tkanin :)

      PS "Łamańce semantyczne"? Ale o co chodzi? :) Bo dzisiaj mój mózg coś na zwolnionych obrotach pracuje.

      Usuń
    2. Jako córka wskrzesicielki zawodu pucybuta, stanowczo rekomenduję woski do zamszu w sprayu - Coccine ma fajny, nazywa się bodaj 'Crazy Oil' ;-)

      Usuń
    3. Chodzi o to .. że Ty masz wspaniały talent do nazywania/określenia pewnych rzeczy i zjawisk w taki wyjątkowy sposób. Twoje słowotwórstwo, szczególnie mocno przejawiające się we wczesnych postach wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika (bo niby dlaczego chłop i konserwatysta zagląda do Ciebie tak często ? ) Mimo, że niektóre frazy/zdania są naprawdę wesołe, to czuć w nich klasę i kompetencje językowe (może mam do czynienia z absolwentką uniwersytetu w dawnym stylu).

      Kończąc podsumowuje; nie każdy Twój czytelnik zagląda tu by spojrzeć na Twoją garderobę , etc., są też tacy jak Ja; chcą nacieszyć się wspaniałością Twojej krakowszczyzny-polszczyny

      Nota bene:
      Mój dziadek przed wojną uczęszczał do gimnazjum w Chrzanowie, w ziemi krakowskiej.

      Usuń
    4. Clarcastel: Chyba trochę przeceniasz moje zdolności, ale dzięki za tyle miłych słów! :)
      A, i jakby co, od 10 lat mieszkam w Krakowie, ale pochodzę z okolic Kielc i nadal uparcie wychodzę na dwór, a nie na pole ;)

      Usuń
    5. wlasnie! ryfka jest nasza i nikomu jej nie oddamy zatem hasa po dworze w swoich emu a nie po jakims polu!juz z niej zrobili krakowianke! juz! a phi a phi a phi :P a pisze tak jak gada bo u nas wszyscy tak gadaja (taka nasza gwara pisze) :P

      Usuń
  30. Z emu brałaś swój rozmiar? Bo przymierzam się do kupna i nie wiem właśnie, raz piszą żeby brać swój a gdzie indziej, że mniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brałam mój rozmiar, czyli 39, ale teraz wiem, że trzeba było wziąć 38.

      Usuń
  31. Zimą muszę mieć ze sobą coś ochronnego do ust. Kiedyś kupiłam Carmex, ale nie przypadł mi do gustu. Nie lubiłam tego kamforowego smaku i zapachu i dlatego nadal szukałam czegoś co będzie skuteczne. Wiosną trafiłam na balsam Medic L'biotica. Nie roluje się, nie klei, a za to ładnie chroni, pielęgnuje usta, dobrze się wchłania dając mocne nawilżenie, wygładza i leczy popękane i spierzchnięte usta. Zastosowany na noc sprawia, że budzimy się z gładziutkimi wargami bez śladu suchości, żadnej skórki. Spokojnie można nałożyć każdą szminkę.

    OdpowiedzUsuń
  32. Czemu się nie ujawnisz na Niemodnych? Czytasz tam każdy komentarz o sobie i pewnie sama siebie bronisz anonimowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka razy odezwałam się na ich Fejsie, ale na blogu napisałam tylko jeden komentarz (jako ja), bo nie widzę sensu, żeby włączać się do dyskusji na poziomie, który reprezentuje tam większość komentatorów. Sądząc po Twoim pytaniu, z Tobą też raczej nie mam o czym dyskutować.

      Usuń
    2. Niektórzy ludzie mają już paranoję albo niezwykle specyficzne poczucie humoru.

      Usuń
  33. Ryfko, nie ma takiego wyrazu jak "zmarźluch" :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszperałam trochę, bo u mnie w domu zawsze się tak mówiło i Twoja uwaga bardzo mnie zaciekawiła. No i wszystko jasne! Wychodzą po prostu moje świętokrzyskie korzenie ;) Tutaj "zmarźluch" podany jest jako przykład - uwaga - "asymilacji i uproszczenia grup spółgłoskowych rst, rsk, rszt, rz, rż, rść" charakterystycznych dla gwar kieleckich. No to jesteśmy w domu ;)

      Usuń
    2. Ja jestem z Warszawy, a też od dziecka znam i używam tego słowa :)

      Usuń
    3. No widzisz, a tu niespodzianka: w słowniku jest tylko zmarzluch - przez Z, a nie Ź :)

      Usuń
    4. U mnie w domu też się mówi "zmarźluch: a pochodzę znad samego morza ;)

      Usuń
    5. ja jestem zmarŹluchem z Lubelszczyzny :)

      Usuń
    6. Ryfka, asymilacje to ja mam na porządku dziennym - studiuję śmieszną filologię polską :) stąd zboczenie poprawiania wszystkich. sama też mam tendencję do zmyślania wyrazów - co ciekawe, siebie samej jakoś nie lubię poprawiać :) a język polski znał już takie przypadki, kiedy wyraz nieprawidłowy stawał się prawidłowym, tak więc spokojna głowa :)

      Usuń
    7. a w asymilacji chodzi tylko o to, że: język układa się inaczej przy wymowie każdej głoski, (np wypowiedz sobie głoskę z i głoskę l - inaczej, prawda?) a ponieważ człowiek jest leniwy, zamiast głoski z wymawia ź, bo przy przejściu z l do ź język musi zmienić swoje ułożenie mniej niż przy przejściu z l do 'z'. ciekawe rzeczy :)

      Usuń
  34. Odbieranie telefonu nosem brzmi komicznie, ale gdzieś czytałam, że na przeciętnej komórce jest więcej bakterii niż na przeciętnej desce klozetowej - lądują tam z gęby i z palców, a potem mnożą się szczęśliwie w elektronicznym ciepełku. Ja miałabym nos jak klaun, moja skóra nie wybacza niestety takich akcji.

    OdpowiedzUsuń
  35. W zimie najlepiej rozgrzewają rano: gorące śniadanie (na bogato!), rozgrzewające balsamy do ciała, gorące napoje w kubku termicznym, tłusty krem do twarzy i do dłoni, balsam do ust i olej do włosów.
    Wypróbowałam ostatnio fryzurę pod czapkę - wcieram odrobinkę oleju od połowy długości włosów i splatam w warkocz albo koka, włosy trzymam pod wszystkimi warstwami i cały dzień wyglądam jak człowiek :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja póki co mam "Emu" nieoryginalne, z bardzo dobrą elastyczną podeszwą, kupione za 1/8 ceny ;P i kolejny rok-już trzeci, nic się z nimi nie dzieje. Uważam że jak ktoś chodzi jak pokraka o każde buty "wykrzywi";))))

    OdpowiedzUsuń
  37. Czyli już wiem co mnie rozgrzeje o 5 rano na przystanku, kiedy autobus spóźnia się 15 minut całe 5 dni z rzędu i kolejne 40 wiezie mnie do pracy - kubek z kawką! :3
    Wypróbuję na pewno kubek + emu (które kupuję w obłędnym błękitnym kolorze - mały must have!) + gdzie można dostać pomadkę z Carexu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Carmex jest chyba w większości drogerii. Ja zwykle kupuje je w Rossmannie. Są różne smaki i rodzaje (m.in. błyszczyki w tubce), ale ja zawsze trzymam się tego tradycyjnego sztyftu.

      Usuń
  38. Kiedyn Twoja kolezanka kupila kubek w Biedro?? :PPP bo poluje na niego, ale pojawiam sie chyba sezonowo

    OdpowiedzUsuń
  39. Zimą idealnie rozgrzewa gorący rosół :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Porada z serii "co na usta zimą" - u mnie wszystkie Carmexy i Tisane'y (ten drugi bardzo lubię i używam go ze słoiczka na noc i w domu; Carmex niestety jakoś mi nie podszedł) leżą i kwiczą, kiedy zestawiam je ze sportową (zaznaczam - sportowiec ze mnie żaden, wypróbowana w warunkach miejskich) pomadką ochronną Bella. Była super, ale w zeszłym roku mi się skończyła i do tej pory nie mogę znaleźć siostry bliźniaczki (możliwe, że już nie produkują - tylko iść i się powiesić...).
    Emu nigdy nie nosiłam, ale ostatnio zastanawiam się nad najważniejszą dla mnie kwestią w butach zimowych: jak reagują na lód? Czy podeszwy są w miarę antypoślizgowe? Z moją koordynacją jest to naprawdę ważna sprawa :)
    Zainspirowałaś mnie i miliony Polaków do zakupu kubka termicznego, ale chyba na początek wypróbuję ten z Biedronki (kwestia podstawowa - czy w ogóle będę go nosić? jeśli okaże się, że tak to kupię sobie porządniejszy).
    Raczej nie korzystam z komórki na mrozie, kiedy nie ma konieczności, ale rękawiczki (mam takie misiowe, bez palców) przeszkadzają mi w przewracaniu kartek w książkach, które czytam, kiedy stoję na przystanki dłużej niż minutę. Nie wiem, czy ktoś kiedyś znajdzie rozwiązanie mojego Problemu...
    A po domu zwykle chodzę zimą w szarych dresach i równie szarej bluzie z hipokrytycznym napisem "I love sport" - kiedyś znajoma skomentowała ten zestaw: "wyglądasz jak przedszkolak" - gdyby wiedziała, jaką przyjemność mi sprawiła...;)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na więcej postów gdzie będę jakiekolwiek ZESTAWIENIA, LISTY itp. - kocham to :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Kubki z Biedronki to super wynalazek. O połowę tańsze od tych z Tchibo, ale w ogóle nie ciekną. W OGÓLE! No i mają jeszcze takie śliczne wzory (mój jest niebieski w białe kwiatki). Po dwóch nieudanych eksperymentach z kubkami termicznymi trochę bałam się kupić ten marki Biedronka, ale przycisk otwórz-zamknij mnie skutecznie zachęcił. Mam od początku października i po prostu rozpływam się z zachwytu. A herbata rano taka pyszna... Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  42. w domu termofor, a nawet dwa. Na zewnątrz bez Emusiów ani rusz :) brrr.....

    OdpowiedzUsuń
  43. Uratowałaś mi tym wpisem życie, naprawdę! <3

    OdpowiedzUsuń
  44. Carmexa truskawkowego posiadam <3 ale w tubce, uwielbiam, jednak na moich spierzchniętych ustach i na około niestety też lepiej sprawuje się o dziwo krem nivea. Kubek termiczny mam w pracy, jakoś nie umiem jechać mega zatłoczonym autobusem z kubkiem w łapie, bo znając moją niezdarność skończyłoby się to bardzo źle. Emu nie dla mnie. Daję radę z moim starym telefonem (co prawda dotykowym, no ale xd) bez piórka, więc jest okej. A takiego śpiocha mam do spania, w zeberkę <3

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja wyprałam moje Emu Wool i nie wyszło im to na dobre. Strasznie przemakają i piją wodę mimo impregnacji. Przerzuciłam się na Stingery, ale cena jest boleśnie wysoka... Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  46. Przerażające jest to, że jestem koszmarnym zmarzluchem, a Twoje (rewelacyjne) metody stosuę... po swojemu i chyba mniej skutecznie ;) Biorę przykład!

    OdpowiedzUsuń
  47. Zmarźluch w Sosnowcu też funkcjonuje...ale u nas połowe z kieleckiego, więc może stąd;) Emu i kubek z Tchibo zimą rządzą, chociaż faktycznie kubek po zakręceniu wrzątku, jak źle zassa syczy i wypuszcza bańki;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Pizamki cudowne. A na popękane usta i suchą skórę Retimax 1500. Działa cuda!

    OdpowiedzUsuń
  49. pytanie techniczne a propos kubka Tchibo. Sama mam 2 kubki termiczne-jeden z uchem, a drugi z chropowata powierzchnia. Ten z Tchibo jest gladki. Czy w takim razie nie ma problemu z utrzymaniem go w rekawiczkach? nie wyslizguje sie?:) bo kusi mnie taki szczelny kubek, potrzebny w szczegolnosci, kiedy biegne do autobusu (czyli codziennie),a w obecnych kubkach kawa chlupta na zewnatrz:/ trzeba biec wolniej=wyjsc z domu minute wczesniej=spac minute krocej (na Boga!). moze wiec kubek Tchibo jest dobrym rozwiazaniem?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, jakoś nie mam z tym problemu. Biegnąc na przystanek, trzymam go zwykle w torbie albo w kieszeni płaszcza (mam wielkie kieszenie). A jak już siedzę albo stoję, to daję radę go obsłużyć nawet w wielkich, dwupalczastych rękawicach. Jeszcze ani razu mi nie upadł.

      Usuń
  50. Czytam od lat, ale dopiero teraz się zmobilizowałam to skomentowania, bo mnie bardzo ten wpis ujął. Po carmex lecę do rossmana jutro, a w domu rozpoczynam na razie cichą jeszcze kampanię, której główne hasło brzmi: jak miło by było znaleźć pod choinką zipperal :) Aseksualnością się nie martwię od dawna, myślę, że od momentu, gdy zainwestowałam w damskie kalesonki idealne pod spodnie :D

    OdpowiedzUsuń
  51. Ha, przekonalaś mnie, jutro idę zmierzyć Emu! ale pomimo mojego skąpstwa, dziadostwa i krzywieniu się na wszystkie zakupy powyżej 50 zł, tylko te oryginalne. A historia jest taka: będąc młodą lekarką, przyszedł raz do mnie pacjent, konkretnie pacjentka. Śliczna młoda dziewczyna w "Emu". Niestety, jej problem dotyczył stopy, i kiedy te buty zezuła, gabinet napełnił się nieziemskim smrodem. To coś jak ten letni zapach balerinek z tworzywa, tylko sto razy bardziej. Przypuszczam, że to wina podróbki z Bóg wie czego, i prawdziwa skóra nie daje takich atrakcji, prawda??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie ma z tym problemu, choć to pewnie kwestia indywidualna :)

      Usuń
  52. Za to ja mam dobry balasam rozgrzewający na zimę, zawsze marzną mi nogi od kolan w górę więc przyszedł mi na ratunek balsam na... cellulit! http://i293.photobucket.com/albums/mm68/600v600v/MyBodyClinicEVELINESLIMEXTREME3DTHERMOACTIVESERUMSHAPINGWAISTABDOMENANDBUTTOCKS.jpg

    Jeżeli o mnie chodzi, mogę nawet godzinę spacerować jak się w nim wykąpię. ;))

    OdpowiedzUsuń
  53. Carmexa używałam zwykłego i w ogóle mi nie odpowiadał, ale miałam kiedyś próbkę wiśniowego i był super, nie wiem czemu nie kupiłam go więcej? Może wrócę.
    Zeszłej zimy ratowałam się zwykłym Blistexem, teraz mam Neutrogenę z maliną nordycką. Oba bardzo spoko :)
    Z rzeczy dla mnie niezbędnych: tłusty i ciężki krem do rąk. Kiedyś miałam Garniera czerwonego - mała tubka, skoncentrowana, ale jednak znowu Neutrogena przewyższa wszystko w tej kwestii. Dzięki temu nie mam suchych i przemarzniętych dłoni :)
    A z rozgrzewaczy: zimą jem (nie tylko piję) więcej ciepłych posiłków. Naprawdę to utrzymuje ciepło, nie mówię tutaj o tłustych i ciężkich daniach. Rano staram się jeść owsiankę i generalnie nie wychodzić bez śniadania.
    Dodatkowo dostałam w tym roku od chłopaka ogrzewacze w kształcie serduszek, muszę wypróbować jak się będą sprawowały na mrozie ;)

    OdpowiedzUsuń
  54. Rewelacyjny wpis! A już tekst o teletubisiach mnie rozwalił, bo ostatnio stałam się ich wielbicielką ;) jeśli chodzi o moje patenty na zimno (bo też jestem strasznym zmarźluchem) to pokażę je w specjalnym wpisie o 7 prezentach dla zmarźlucha na moim prezentowym blogu

    OdpowiedzUsuń
  55. Badałaś sobie tarczyce na niedoczynność?
    Też kiedyś marzłam, pomogła regulacja tarczycy + witaminy dla kobiet w ciąży (mimo, że nie jestem).

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie rozumiem fenomenu Carmexa. Uważam, że o wiele lepszy jest Chap Stick. Carmex w ogóle nie nawilża ust, wręcz mam wrażenie, że przeciwnie. I do tego to pieczenie, wazelinowa konsystencja... Nie wiem czemu Chap Stick nie zyskał takiej popularności, może dlatego, że nie jest dostępny w popularnych drogeriach? Kupuję go w aptece... I zawsze o smaku wiśniowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomadki nie mają nawilżać i tego nie robią, mają zatrzymywać wilgoć w środku, stąd wazelinowa konsystencja. Usta są pozbawione naturalnej warstwy sebum jak reszta ciała, więc trzeba je zabezpieczyć przed utratą wilgoci.

      Usuń
  57. Ach, zapomniałam wtrącić paru słów o Emu. Dzięki temu, że mam stopę w rozm. 37,5, kupuję dziecięce rozmiary tych butów i zaoszczędzam połowę kwoty, a jak wiadomo nie są tanie :) Ukala to tańsza wersja Emu i nie posiada tak dobrego wykończenia, chociaż trochę podwyższyli standardy bo pierwowzór był wykonany wręcz fatalnie. Rozmiar 36 z dziecięcej kolekcji idealnie pasuje na moją stopę więc jak ktoś ma podobny polecam rozejrzeć się za dziecięcymi bucikami. Różnią się tylko kolorem futerka w środku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie można kupić buty Ukala? Istnieje jakaś ogólnopolska sieć sklepów, oferujących również i tę markę? Bo, szczerze powiedziawszy, nieco obawiam się zakupów tego rodzaju na Allegro- nieuczciwych sprzedawców ci u nas dostatek, niestety.

      Usuń
    2. Ach, zapomniałam doprecyzować: myślę właśnie o takich dziecięcych rozmiarach butów, bo rónież noszę rozm. 37 i ten trick u mnie też mógłby się sprawdzić :)

      Usuń
    3. Buty Ukala można kupić w większości sklepów internetowych: Butyk, Answear, Sarenza itd. W realu się za nimi nie rozglądałam, więc niestety, nie wiem.

      Usuń
  58. Oj ja też jestem ogromnym zmarźluchem. Po latach doszłam do wniosku, że niezależnie od ilości ubrań nabitych na sylwetkę i tak mi jest zimno :) zimny nos, ręce mam niemal zawsze :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Na zimę najlepszy jest kot, oczywiście jeśli chodzi o siedzenie w domu. Ciężko go wykorzystać na przystanku albo w tramwaju ;)

    OdpowiedzUsuń
  60. Witajcie,
    Jeżeli chodzi o dres kombinezon to od czasu do czasu można taki wyszukać w Robanach :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  61. Dzięki za podpowiedź o Carmex-ie:) Na pewno wypróbuję, szukam idealnej bo moje dotychczasowe, pomadki ochronne był nieskuteczne. Ryfko nie nosisz puchówki? Długiej oczywiście. Bo to prawdziwy kaloryfer. Polecam też szaliki, czapki i rękawiczki z alpaki. Nie mam butów emu - tylko skandynawskie "foczki" na największe mrozy- też rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na megamrozy mam kożuch :) Puchówki wybitnie mi się nie podobają, ale kto wie, czy się kiedyś nie przekonam.

      Usuń
  62. Kupiłam sobie taką piżamę za 12 złotych w ciucholandzie rok temu. Spałam w niej tylko raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej no, to nie jest piżama! To jest jednoczęściowy dres :) Owszem, są też takie kombinezony-piżamy z cieńszych materiałów, ale moje śpiochy są grube i ciepłe (typowo dresowa dzianina) - pod kołdrą bym się w nich zagotowała :)

      Usuń
  63. Carmex też uwielbiam <3 A emu mi się marzą ;< Mówisz, że nie nie trzeba wydawać 700 zł, bo te za 400 też dają radkę? Hm, to jest nadzieja!

    OdpowiedzUsuń
  64. Co najlepiej na zimę? Na zimę najlepiej wyjechać.

    OdpowiedzUsuń
  65. Ogrzewacz benzynowo-katalityczny pod kurtkę - od razu jest mi ciepło i czuję się Makgajwerem. Rodzina biadoli, że to dziwaczne, ale myślę, że to tylko dodatkowy atut ;)

    OdpowiedzUsuń
  66. Tak tu sobie czytam i czytam i aż mi się ciepło robi :) Dla mnie odpowiedni byłby poradnik "jak przeżyć lato i się nie zagotować" :) W zimę muszę mieć tylko rękawiczki, szalik i błyszczyk. A tak to do ok. -7 stopni chodzę w jesiennej kurtce i wiecznie słyszę "ubierz się cieplej, mróz jest". Na nogach zwykłe stopki, głowa bez czapy, a w domu zakręcone kaloryfery. W zimę czuję, że żyję! :)

    Pozdrawiam wszystkie zmarźluchy :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  67. witam, czy te kubki tchibo pojawiają się sezonowo w sklepie? Bo teraz widzę, że są wyprzedane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, one pojawiają się regularnie. Nie wiem, jak w sklepach stacjonarnych, ale w internetowym widzę, że dostępny jest teraz biały.

      Usuń
  68. O tak, ja mam termos z Biedronki, faktycznie świetny, choć przez pierwsze ok. 5 użyć czuć takie metowy posmak w kawie/herbacie

    OdpowiedzUsuń
  69. buty (emu) są fuj ale tylko te nie emu ani UGG tylko kupione na bazarku za grosze. Dziewczyny które krzywo chodzą depczą po podeszwie w dziwny sposób i idą "obok buta" swojego :D mam polew kiedy to widze

    OdpowiedzUsuń
  70. Było słuchać Ryfki, to bym teraz nie oddawała się gorącym chwilom w łóżku z katarem :-P Chociaż tak pociągająca dawno nie byłam :-D

    OdpowiedzUsuń
  71. oj, nie ma mojego komentarza :( - pewnie dlatego, że linkowałam a pewnie nie można?
    no nic. powtórzę - bo merynosowe getry i koszulka z długim rękawem, które zakłada się na gołą skórę/pod ubranie to wspaniała sprawa jeśli chodzi o ochronę przed zimnem. cieniutkie, elastyczne, a niesamowicie ciepłe. minus - można się ugotować jeśli wejdzie się w tym do ciepłego pomieszczenia. to całkiem inny rodzaj ocieplenia podspodniowego niż zwykłe getry czy rajtki.
    mimo wszystko polecam, szczególnie na duże mrozy!
    podpatrzyłam u Norwegów - tam noszą to wszyscy, z merynosów (niegryzących!) szyją nawet staniki i majtki oraz niemowlęce/dziecięce ubranka.
    a właśnie! śpiochy vel jednoczęściowy dres z merynosów też jest w sprzedaży, ale możliwe, że tylko w ofercie dla dzieci. nie wiem na pewno.
    do Emu mnie przekonałaś i kupię sobie na tę zimę.
    swoją drogą szkoda, że u mnie na Podhalu, w krainie owcami płynącej nie szyją tego typu butów. byłyby może tańsze niż australijskie, a materiał ten sam, więc byłyby tak samo ciepłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, nie pojawił mi się w panelu żaden Twój wcześniejszy komentarz. U mnie linkować można (jeśli tylko nie jest to spam).
      A co do wełny merynosów, to ponoć nie ma lepszego materiału na chłody. Muszę rozejrzeć się za takimi ciuchami pod ubranie :)

      Usuń
    2. to linkuję:
      http://www.janus.no/index.php/en/
      (sklep wirtualny jest tu: http://www.janusull.no/ tam łatwiej oglądać produkty)
      http://www.pierrerobert.no/

      to dwie główne norweskie firmy produkujące tego typu rzeczy - szał, jeśli chodzi o wybór, można sobie pooglądać. niestety, w Polsce tego nie ma w sprzedaży, a i z wysyłką poza Skandynawię ciężko (w sklepie nie ma nawet chyba opcji zmiany języka na english). ja kupuję przez kogoś, kto mieszka tam.
      podobno można kupić podobne wyroby w sklepach sportowych typu Decathlon. ja jakoś ufam tym norweskim. z tych dwóch, 'porządniejszy' (trwalszy) jest Janus.

      Usuń
  72. jeszcze jedno - jak z przyczepnością emu? są/nie są śliskie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedziałabym, że te moje są śliskie standardowo, jak przeciętne zimowe buty. Na lodzie czasem się pojedzie, ale nie utrudnia to jakoś wyjątkowo życia (jeszcze się w nich nie wywaliłam). Natomiast te droższe (Emu Australia) mają antypoślizgową podeszwę z wypustkami i ponoć lepiej trzymają się podłoża.

      Usuń
  73. emu mam i nie zamieniałbym na inne buty, no może na timberlandy, przymierzam się w tym roku do zakupu.
    kubek z tchibo wygląda perfekcyjnie, zaspokaja moją estetyczną potrzebę jeśli chodzi o wygląd :D a jeśli do tego jest praktyczny i szczelny, to chodzący (pijący?) ideał!

    śpiochy jeszcze przede mną, ale czuję, że już niedługo... ;)

    OdpowiedzUsuń
  74. kubek z Tchibo został dziś zakupiony i czeka z niecierpliwością na najbliższą okazję kiedy będę mogła go wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  75. A co z owczymi kłakami na skarpetkach? Jak sobie z nimi radzicie? Ja przestałam nosić emu-z tego powodu. I wyrzuciłam wszystkie swoje zakłaczone skarpety - nie miałam cierpliwości czyścić ich rolką klejącą. Nie koniec na tym: małżonek, którego skarpetki zakłaczyły się od moich podczas prania w pralce (!), do tej pory zmaga się z problemem, a mijają właśnie dwa lata odkąd z żalem wywaliłam swoje emu. Nb. kłaczyły oryginalne buty. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  76. Nawiązując do komentarza do norweskich merynosów: u nas znalazłam coś takiego: www.merino.com.pl. Nie używałam, nie znam się, ceny dość kosmiczne, ale jeśli to faktycznie działa, to może warto spojrzeć łaskawym okiem....Pozdrufka, Magda

    OdpowiedzUsuń
  77. Emu kupuje się na brytyjskim Amazonie. Teraz mają np. czekoladowe za 70 funtów :) Do tego jeszcze zniżka 20% z newslettera i jedziesz :) Przesyłka darmowa. Kilka dni i pan z DHL-u puka do twych drzwi :)
    http://www.amazon.co.uk/Emu-Australia-Womens-Stinger-Boot/dp/B0029U23N6/ref=pd_sim_sh_1
    a link do newslettera tu i na maila przyjdzie ci kod: http://www.amazon.co.uk/b/ref=amb_link_175514867_2?ie=UTF8&node=1597067031&pf_rd_m=A3P5ROKL5A1OLE&pf_rd_s=merchandised-search-3&pf_rd_r=1GC5F62M8E0W29686ASS&pf_rd_t=101&pf_rd_p=451510307&pf_rd_i=355005011

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoje Ukale kupiłam jakiś czas temu na polskiej stronie i zapłaciłam niecałe 160zł. Także można je kupić w naprawdę dobrej cenie. A do tego kurier zapukał do mych drzwi już następnego dnia ;).

      Usuń
  78. Na problemy z brzydkim zapachem kubka polecam zwykły ocet. :)

    OdpowiedzUsuń
  79. Kurcze felek nie zgadzam się! Niestety nie wierzę w emu. Ja mam oryginalne Emu słabszej próby (tańszej linii) i oklapły. Kupiłam je, bo ciepłe, pomimo mojej ideologicznej niechęci do skórzanego obuwia i miałam zamiar nawet reanimować (kazałam wewnątrz doszyć usztywnienie, by te oklapnięte pięty postawić), ale pięty nie powstały. Tak więc proponuję zaznaczyć, że u ludzi o koślawych piętach nawet oryginalne emu mogą się nie sprawdzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo trzeba sprawdzać czy mają usztywnioną piętę. Ukale chyba faktycznie pod tym względem są słabsze. Ale ja swoich nie koślawię. Zostają Ci Stingery :D

      Usuń
  80. Rajstopy pod spodnie i dwie pary rajstop do sukienki to MÓJ SPOSÓB NA POLSKA ZIMKĘ ;D

    Pozdrawiam Ryfkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. polecam termo-rajstopy z Tchibo, sa tylko czarne, ale gwarantuje ze nie zmarzniesz, ja juz tak trzecia zime w tych(samych) rajtkach w Hamburgu biegam.

      Usuń
  81. Przeczytalam i przyjelam do wiadomosci: nastepny wpis Ryfki bedzie koncem marca, poczatkiem kwietnia. Trzymajmy sie cieplo...
    Ale jak sobie pomysle o tych wszystkich warstwach jakie mozna w zimie na siebie ponawlekac, to moze jednak bylo by o czym pisac.
    pozdrawiam Ania i zajrze tu jak sie zrobi cieplej.

    OdpowiedzUsuń
  82. Po Twoim poscie napisalam list do Mikolaja i poprosilam m.in. o wspomniany kubek...bo jeszcze nie trafiłam na taki który by nie przeciekał. Pełna nadziei wyczekiwałam 6-go i magic! Nie tylko Mikolaj spelnil zyczenie ale Ty masz 100% racje, kubek jest ekstra, nie przecieka i mozna go przechylac nawet do gory dnem (tylko trzeba mocno dokrecic - pierwsza proba, goraca herbata na podlodze:D ). Nastepny punkt programu to EMU :)
    D.

    OdpowiedzUsuń
  83. Pierwszy raz słyszę o takim piórku :D

    OdpowiedzUsuń
  84. Jeśli chodzi o kubki z "zypcykiem", polecam te starbucksowe. Na Allegro kosztują mniej więcej tyle, co te z Tchibo, a są naprawdę szczelne. Noszę mój w torbie z książkami, którą rzucam albo upuszczam ciągle (brawo ja, wiem), i wylał mi się tylko raz - kiedy w biegu go nie domknęłam. :) Więc jeśli ktoś, tak jak ja, po prostu woli tę opcję to naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń
  85. Po przeczytaniu Twojego postu stwierdzam ze az takim zmarzluchem nie jestem, ale kubek termiczny pomadka ochronna to podstawa, tak samo emu. Bez spiocha zyje i jak narazie nie czuje potrzeby zalupu takiego, ale kto wie... :) za to uwielbiam sie wylegiwac w lozku wraz z termoforem. Nie wyobrazam sobie zimy bez termoforu :)

    OdpowiedzUsuń
  86. Co do ceny, znalazłam spoko spiochy w lumpie za 10 zł. Jeszcze fajniejsze, bo nie mają zamka przez cały kaptur -nie cierpię tego nieestetycznego drapaka.

    OdpowiedzUsuń
  87. Ale fajny artykul! A komentarze?! Juz tak dawno sie nie usmialam!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :)
* Uwaga: Na blogu działa SPAMOWSTRZYMYWACZ. Spam = linki do sklepów, Allegro, zaproszenia do odwiedzenia bloga itp. (jeśli podpiszecie się "Krysia" i podlinkujecie swój nick do sklepu z dachówkami / kosmetykami / karmą dla kota, to nadal jest to spam).