Coś dawno nie było tu aktualizacji mieszkaniowych. Pewnie dlatego, że jesteśmy już w zasadzie urządzeni i mało pojawia się u nas nowości większego kalibru (typu meble). Za to w ciągu ostatnich miesięcy udało mi się zebrać kilka nieco dziwacznych drobiazgów i przecież nie mogę zachować tej informacji tylko dla siebie.
W skrócie, mój mały gabinet osobliwości to mieszanka motywów botanicznych, anatomicznych i apteczno-chemicznych (nie wiem, czy to dlatego, że w liceum byłam na bio-chemie?) oraz "Gwiezdnych wojen" (rok temu w końcu obejrzałam wszystkie części i trzyma mnie jeszcze entuzjazm neofity). W kolekcji znalazł się też drewniany dziadek do orzechów wyhaczony okazyjnie na OLX-ie oraz ceramiczna figurka przedstawiająca zakochaną parę w ukraińskich strojach ludowych. Z tą ostatnią wiąże się pewna historia rodzinna, na tyle abstrakcyjna, że myślę, że świat musi ją poznać.
Otóż gdzieś między końcem liceum a początkiem studiów moją Rodzicielkę zaczął martwić fakt, że jeszcze nie mam chłopaka. Oldskulowo, nie? Nie wiem, czy się bała, że sąsiedzi wywiozą mnie z miasta na wozie z gnojem, ale musiała wiedzieć, jak zareagowałabym na jej obawy, bo słowem nie zdradziła, że taki temat w ogóle zaprząta jej głowę. Postanowiła za to działać. Uciekając się do magii. A dokładnie do feng-shui, którym się wtedy maniakalnie interesowała. Pamiętam, jak wparowała kiedyś do mojego pokoju i ustawiła na szafie tę ukraińską parę. Trochę protestowałam (po co mi tu to badziewie!), ale coś ściemniała, że nie ma gdzie jej postawić, a ja w końcu uznałam, że nie ma sensu się kłócić, skoro w sumie i tak jestem już na wylocie (żegnaj, domu, witaj, akademiku). Jak się potem okazało, figurka została ustawiona strategicznie w Polu Miłości i miała za zadanie zwabić mi tzw. absztyfikanta. Znając moje podejście do wszelkich zabobonów, Mama przyznała się do tych czarów dopiero kilka lat temu, uważając oczywiście, że to dzięki niej na pierwszym roku studiów poznałam Dzióbka (mojego pierwszego i jak na razie jedynego chłopaka). Kiedy ostatnio byłam u Rodziców, przypomniałam sobie tę historię i stwierdziłam, że jest na tyle niedorzeczna, że figurka musi wylądować w naszym mieszkaniu. I nie żebym była przekorna (bo przecież z tego wyrosłam), ale tak się złożyło, że ustawiłam ją w łazience, w... Polu Sedesu. Zobaczymy, jaki będzie to miało wpływ na nasz związek.
druciany kwietnik - Kwietnik.eu (model Wioletta)
PS Kocham tego kwiatka za to, że wytrzymuje nad kaloryferem w okresie grzewczym.
spodek / talerzyk z żukiem - H&M Home
breloczek Darth Vader (Dzióbek ma Kapitan Phasmę) - Lego / Bonami.pl
butelka Darth Vader - Bonami.pl
O jaaa <3 Kocham Twojego dziadka do orzechów!
OdpowiedzUsuńA mnie od dziecka takie dziadki przerażają :)))
UsuńNajczęściej na sedesie robi się test ciążowy. Figurka ustawiona w idealnym miejscu. 😁
OdpowiedzUsuńHaha, piękne! :D
UsuńAleksandro you made my day ;)
UsuńPotwierdzam. Para ukraińska :)
OdpowiedzUsuńспасибі :)
Usuńale ten Pan z ukrainskiej pary wyglada jak kobieta... moze Twoj Dziobek nie jest tym "docelowym"???
OdpowiedzUsuńTo byłby piękny epilog tej historii, gdyby Mama chciała przyciągnąć chłopaka, a przyciągnęłaby dziewczynę :D
Usuńpole sedesu <3
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba podsumowanie klimatu mieszkania jako apteczno-botaniczno-anatomiczny! Gdybym miała wybrać dla siebie, to byłoby to hmmm, leśno-kartograficzno-geometryczne mieszkanko:D
OdpowiedzUsuńCzy ten talerzyk z żukiem jak z aktualnej kolekcji?
OdpowiedzUsuńTak. Są też kubki z tym samym robalem :)
UsuńMój narzeczony uwielbia takie motywy, ale na stronie tylko podkładki http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0324512004.html
UsuńTeż jestem z Krakowa, zdradzisz w którym H&M kupiłaś? Polecę tam!
W Galerii Kazimierz.
UsuńDzięki!
UsuńAle super :)
OdpowiedzUsuńSiedzę sobie w pracy, o Ryfka i nowy post - wchodzę. Czytam, czytam, a tu nagle "Pole Sedesu" i roześmiałam się na głos na całe biuro :D
OdpowiedzUsuńO rety, fajna ta para ukraińska, ale sposób malowania takich figurek mnie rozprowadza po podłodze w stanie ciekłym :P Hem, jako dziecko miałam taką figurkę pastereczki na półce, czy to oznacza, że z pracą naukowa powinnam dać sobie spokój, i zacząć szukać celu życia wśród podhalańskich owiec?
OdpowiedzUsuńJa bym chyba się natychmiast wyprowadziła za takie aluzje ze strony mamy :P Chociaż teraz to już nieaktualne, bo i tak się wyprowadziłam, a elementem szantażowania rodziców jest częstotliwość wracania...
Anatomiczne i chemiczne przedmioty strasznie mi się podobają, chociaż przygodę z chemią i biologią skończyłam w gimnazjum... Ale kto powiedział, że nie mogę mieć do tych przedmiotów romantycznego podejścia? Poza tym lubię turpizm. I takie trochę makabryczne elementy wystroju zaraz uświadamiają gościom, z kim mają do czynienia!
Dziadek do orzechów jest przerażający, serio. W życiu bym czegoś takiego nie postawiła na półce. Brry, ta bródka...
Dlatego dobrze, że o niczym nie wiedziałam, bo byłaby wojna domowa :)
UsuńDziadek do orzechów - rewelacja! :)
OdpowiedzUsuńRyfka, ja po obejrzeniu Łotra kupiłam biografię Georga i szykuję się do obejrzenia po raz pierwszy całej gwiezdnej Sagi. myślałam że jestem jedyna na świecie , ale widzę że i Ty to miałaś w zeszłym roku.U mnie w domu syn już śpi w piżamce Star Wars, mamy taką skarbonkę i chyba trzasnę sobie jakiś plakat nad biurkiem :) LOVE za ten wpis, Pole Sedesu Rulez :)
OdpowiedzUsuńMy w poprzednie święta zrobiliśmy sobie starwarsowy maraton i obejrzeliśmy wszystkie części (plus najnowszą w kinie). Nawet bez oglądania trudno nie wiedzieć, kto to Vader czy Yoda, ale fajnie w końcu mieć to wszystko poukładane w głowie :)
UsuńW tym roku planowałam filmowy maraton "Harry'ego Pottera" (bo też nie widziałam, a czytać nie planuję), ale nie wyszło. Nic to, kiedyś na pewno go dopadnę.
O, skąd niechęć do czytania książek o HP? Pytam, bo nieznajomość tej serii to w dzisiejszych czasach rzadkość i szczerze mnie to zaskoczyło ;)
UsuńJakoś nie nęci mnie czytanie książek fantasy. Ale film w takim klimacie lubię czasem obejrzeć :) Tak miałam np. z Tolkienem - nie przeczytałam ani "Hobbita", ani "Władcy Pierścieni", a w kinie na wszystkich częściach bawiłam się naprawdę nieźle :)
UsuńPrzeboski dziadzio <3
OdpowiedzUsuńU mnie na wiosce gadajo, że ukraińska para ustawiona w Polu Sedesu zapewni Wam regularne wypróżnienia w geriatrycznych czasach, gdy seks już nie cieszy, ale zdrowy stolec owszem. Pozdrowienia z Dzikiego Wschodu:)
OdpowiedzUsuńhahaha, genialne!
UsuńNo i to jest najważniejsze! Bez seksu można żyć, bez wypróżniania - nie da rady.
UsuńWszystko fajnie. Gadżety są mega, strasznie mi się podobają, ale... nie u mnie w domu. Prosta sprawa. Na każdym z nich zbiera się kurz. Dziadka - używasz, no dobra może się nie zakurzy, ale Klon na domofonie? Ja pomyślę, o odkurzaniu bibelotów każdego z osobna, to mi się jakoś 'odechciewa' tak jakby. Tym bardziej brawo TY! :)
OdpowiedzUsuńPati
Zgadzam się z Tobą. Też nienawidzę odkurzać. Dlatego ograniczam liczbę domowych durnostojek do minimum. Staram się, żeby wszystkie fukcjonalne przedmioty będące na widoku (pojemniki, naczynia, doniczki itd.) były na tyle ładne, aby same w sobie stanowiły ozdobę. Przedmiotów, które nie pełnią żadnej funkcji poza ozdobną, jest u mnie bardzo mało. Jeśli coś już stoi (jak dziadek do orzechów, czy ukraińska para), to znaczy, że naprawdę nie potrafiłam się powstrzymać :)
Usuń