23 sierpnia 2015

Balkoning

Jaki był pierwszy mebel, który kupiliśmy do naszego mieszkania? Nie, nie łóżko. Mieliśmy je z poprzedniego lokum. Otóż krzesła balkonowe. Tak jest, nie mieliśmy szafy, nie mieliśmy kanapy, nie mieliśmy nawet normalnych krzeseł, a ja uznałam, że krzesła na balkon to absolutny priorytet. Myślę, że to mówi wiele o mojej balkonowej obsesji.

Balkon to moje ulubione miejsce w całym naszym mieszkaniu (zwłaszcza odkąd wygraliśmy wojnę z gołębiami - żyłka nad poręczą czyni cuda, polecam). W sumie to chyba w ogóle moje ulubione miejsce - kropka. Od kiedy wyjechałam z rodzinnego domu na studia, czyli od 2000 roku, żadne moje lokum nie miało balkonu. Tak więc własne mieszkanie z balkonem, w dodatku nie takim wcale małym (1,70 m x 5 m), to dla mnie luksus na miarę prywatnego basenu albo jaguara w garażu.

Co nie zmienia faktu, że przez niemal rok wspomniane wyżej krzesła z poduchami (megawygodne, swoją drogą) i skrzynka po jabłkach (w roli stolika) stanowiły jedyne wyposażenie tej części naszego mieszkania. Aż w końcu się zmobilizowałam i dokupiłam składany stolik oraz kilka innych drobiazgów, w tym, ku swojemu własnemu zaskoczeniu,... rośliny. Co może być zaskakującego w roślinach na balkonie? Tutaj musimy cofnąć się do mojego dzieciństwa. Otóż trzeba Wam wiedzieć, że pochodzę z domu, w którym kwiaty były dosłownie WSZĘDZIE. Moja Mama ma świra na punkcie roślin, co skutkowało tym, że nieustannie potykałam się o doniczki, żyłam w ciągłym strachu, że cienkie, ostre liście wielkiej palmy z dużego pokoju wybiją mi kiedyś oko, i regularnie musiałam przeganiać Rodzicielkę usiłującą przemycić do mojego pokoju jakieś zielsko. Przysięgłam sobie, że "jak będę duża", nie będę miała w domu ani jednego kwiatka! I tak w sumie było. Aż na starość doszłam do wniosku, że z roślinami balkon wygląda jednak znacznie przytulniej. Pozwólcie, że tu zrobię miejsce na perlisty śmiech mojej Mamy.

Na zdjęciach poniżej możecie zobaczyć, jak nasz balkon wygląda teraz. Wystrój na pewno będzie jeszcze ewoluował. Marzy mi się na przykład sznur przezroczystych żarówek wzdłuż poręczy (o, taki), koniecznie na baterie słoneczne, bo niestety nie mam możliwości podłączenia go do kontaktu. Jeśli coś takiego rzuciłoby Wam się w oczy, będę wdzięczna za cynk. Póki co wieczorami przesiaduję przy świeczkach i moim najnowszym nabytku: lampie naftowej (mam na balkonie plafon, ale jakoś nie jestem fanką światła, które daje). Przy okazji, jeśli szukacie przepisu, jak zrobić złoty interes, to polecam sposób "na Sztywniarę": trzeba wybrać się na pchli targ, kupić podrdzewiałą lampę za 10 zł, pogratulować sobie fantastycznej okazji (rarytas! unikat!), a następnie iść do Leroy Merlin po olej do lamp i na regale obok niego zauważyć niemal identyczne lampy jak ta, która kupiło się wcześniej,... w zawrotnej cenie 12,90 zł. Tak że ten. Nie ma za co.

dzbanek - targ staroci
lampa naftowa - targ staroci (pierwotnie czerwona, przemalowana na czarno przeze mnie)
krzesła balkonowe z poduszkami - IKEA
stolik balkonowy - IKEA
koc - IKEA
betonowa doniczka (betoniczka!) - GrowRaw
skrzynka po winie - Lidl 
meble balkonowe - IKEA
poszewka - H&M Home
duża skrzynka - po jabłkach, od rodziców
mała skrzynka - IKEA
kosz wiklinowy - targ staroci
bańka na mleko - targ staroci (trzymam w niej odżywkę do kwiatków i olej do lampy)
konewka - IKEA
drewniane spinacze/klamerki w słoiku - Bonami.pl (bo częstą ozdobą balkonu jest suszące się pranie)