Chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że jestem wielką fanką staroci. Ciągoty w rewiry vintage widać zarówno w tym, co na siebie zakładam, jak i w tym, czym się lubię otaczać. Co prawda etap "retro ciotka klotka" mam już za sobą, ale nadal chętnie wybieram elementy nawiązujące do mody sprzed lat i łączę je z tymi bardziej współczesnymi. Podobną zasadą kieruję się, jeśli chodzi o urządzanie mieszkania. Przedmioty z historią ocieplają wnętrze, sprawiają, że staje się bardziej przytulne i swojskie. Nie chciałabym rzecz jasna mieszkać w skansenie, ale nie wyobrażam też sobie, żebym w domu miała same hipernowoczesne, "dizajnerskie" sprzęty.
Mam to szczęście, że moi Rodzice praktycznie niczego nie wyrzucają (to znaczy teraz uważam, że to szczęście, bo kiedy z nimi mieszkałam, doprowadzało mnie to do szału). Tak więc za każdym razem, kiedy ich odwiedzam, plądruję szafki, spiżarnię i piwnicę w poszukiwaniu retroskarbów. Dzięki temu zdobyłam m.in. kolekcję misek i talerzy w niebieskie wzorki, stolik przerobiony z maszyny do szycia, czy stare zlewki laboratoryjne (które są żywym dowodem na to, że u moich Rodziców jest naprawdę WSZYSTKO).
Staroci szukam też w niedziele na pchlim targu pod krakowską Halą Targową. Ostatnio kupiłam tam PRL-owski serwetnik, niebieską bańkę na mleko, którą mam zamiar wykorzystać jako doniczkę na balkon, oraz wiklinowy koszyk, który u dość mocno podchmielonego sprzedawcy kosztował "15 złotych i całusa" (udało mi się znegocjować tego ostatniego). Natomiast przytaszczony stamtąd 8 lat temu skórzany kufer do dziś jeździ ze mną na wszystkie krótkie wyjazdy.
Nieocenionym źródłem retrocudów są również moi znajomi. A to koleżanka z aptekarskiej rodziny ma na zbyciu piękną butelkę z ciemnego szkła, a to kolega pomaga komuś w przeprowadzce i podczas porządków znajduje stare kubki, które "jakoś tak skojarzyły mu się ze mną". Karolina, Marcin - jeszcze raz wielkie dzięki!
Oprócz staroci-staroci lubię też przedmioty mniej lub bardziej inspirowane stylistyką retro. Tak jak moje nowe krzesła z Opa & Company, które są odwzorowaniem modelu wypuszczonego przez markę TON w latach 60. Są dokładnie takie, jak chciałam, a przy tym o wiele lżejsze, niż się spodziewałam (z łatwością podnoszę je i przestawiam jedną ręką). Jeśli lubicie niebanalne dodatki do domu (w retroklimacie i nie tylko), Opa to adres, który warto zapamiętać (i ten internetowy, i fizyczny: Bocheńska 5, Kraków). Ja mogę nie wiedzieć, co jest w aktualnych kolekcjach sieciówek, ale nowości w Opie śledzę z zacięciem, które ociera się niemal o stalking. I zawsze znajduję tam nowe pozycje do wpisania na moją listę marzeń.
krzesła - TON / Opa & Company (po znajomości dostałam megazniżkę - możecie mnie nienawidzić)
chusta - Zara
stolik ze starej maszyny do szycia Singer - od Rodziców
stare kubki - Lubiana i Chodzież / prezent od kolegi
serwetnik - Lubiana / targ staroci (Hala Targowa w Krakowie)
butelki apteczne - od lewej: targ staroci (Hala Targowa w Krakowie), prezent od koleżanki, SklepLegeArtis.pl (jedyna nie vintage) i znowu targ staroci
zlewki laboratoryjne - z domu Rodziców
same cuda <3
OdpowiedzUsuńo matko, mam prawie identyczny kącik z maszyną, dorobionym blatem i takim fajnym krzesłem (tylko prawdziwym vintage, cięęeżkim), nie wiem czy to dobrze, czy źle..:)
OdpowiedzUsuńponieważ ostatnio jestem w trakcie poszukiwań idealnej torby na weekendy oświadczam, kufra zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńa te wszystkie retrogadżety, uwielbiam podziwiam i też zazdroszczę…. a potem patrzę się na moje mieszkanie i w minimalnym szale wyrzucam wszystko (mi się chyba lepiej myśli przy pustym, pewnie bałagan mam w głowie)
Ja może nie jestem fanką bardzo minimalistycznych przestrzeni (są dla mnie za mało przytulne), ale zdecydowanie jestem fanką porządku (m.in. stąd właśnie "sztywniara"). I nie kupuję tych wszystkich rzeczy w celach kolekcjonerskich, tylko jak najbardziej użytkowych :)
UsuńCuda!! :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię eklektyzm we wnętrzach. Ma charakter, w przeciwieństwie do tych wymuskanych, jednorodnych stylowo wnętrz na jedno kopyto :-)
OdpowiedzUsuńRewelacyjne dodatki! Kufra zazdroszczę szalenie.
OdpowiedzUsuńTakie kubki hmmmm chyba bym mogła znaleźć gdzieś u Babci.. Trzeba pomyszkować w spiżarni przy kolejnej wizycie.
Mam tylko jedno ale. Drobne, ale mnie uwiera ;) Nie jestem przeciwnikiem przerabiania singerów na stoliki, trudne by to było bo właśnie przy jednym takim siedzę, pisząc ten komentarz. Ale takie przerobienie jego podstawy (koło zamachowe wstawione na środku) to moim zdaniem zbyt duża ingerencja. Uwielbiam starocie, ich dostosowywanie do swoich potrzeb i wplatanie pomiędzy nowoczesne elementy, ale mam fioła na punkcie poszanowania przy tym ich ducha, sensu i jakiegoś pierwotnego zamysłu twórcy. Taka przeróbka to moim zdaniem zbyt duża ingerencja, nie mówiąc już o tym, że gdzieś uciekły proporcje.
Rozumiem, że sam pedał mógł przeszkadzać (choć ja osobiście uwielbiam nim machać jak siedzę przy moim biurku;)) ale to koło lepiej wygląda na swoim miejscu.
Pozdrawiam,
Ilona
Czytam i myślę: jaka ingerencja? Blat normalnie przecież nałożony i tyle. Dopiero po chwili mnie olśniło, że to kółko chyba faktycznie było wcześniej gdzieś indziej! :D Ja stolik odziedziczyłam w takim stanie, jak jest teraz. Nie wiem, kto wpadł na pomysł zamontowania tego koła między nogami. Jak dla mnie wygląda to fajnie i do tej chwili nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś było tutaj majstrowane. Minus jest taki, że to koło trochę przeszkadza, kiedy się siedzi przy stole (ogranicza miejsce na nogi). Wcześniej myślałam, że nic się na to nie da poradzić, no ale skoro się dowiedziałam, że ktoś je tam przyczepił, to można je też odczepić! Jak się wścieknę, to może pokombinuję. Dzięki za komentarz! :)
UsuńHaaa :D Tak, to koło było po prawej. Ja bym pokombinowała, nogi wyzgrabnieją temu stoliku ;)
UsuńIlona
Ach, bardzo przyjemnie musi się u Ciebie mieszkać :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie zazdroszczę takiego mieszkania! :)
OdpowiedzUsuńWszystko fajne i klimatycznie, krzesła boskie (mam podobne i je uwielbiam, więc nie mogłoby być inaczej), tylko ten stolik mi niezbyt pasuje. Widziałabym tu drewnianego obskrobanego staruszka albo coś prostego. Albo chociaż blat pobielony? No, ale to Wam ma się podobać :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ten stolik był idealny, dopiero kiedy pokazałam go na blogu i ludzie zaczęli pisać, że zmieniliby blat, przemalowali górę albo dół, albo usunęli to kółko, zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie czegoś nie zmienić. Ale póki co chyba dam sobie spokój ;)
UsuńTe menzurki z podzialka to chyba tylko na kieliszki dla Dziobka....
OdpowiedzUsuńHa! Rzeczywistość jest o wiele bardziej sztywniacka. Tej większej używam do odmierzania składników, kiedy piekę ciasto :)
UsuńAle w mniejszej mozna zrobic po maluchu.. i jeszcze jeden i jeszsze raz.......Na zdarowije.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, ale musialam Ci to wyslac :)
OdpowiedzUsuńhttp://pudelekx.pl/ojciec-roku-w-nowojorskim-metrze-45955
Dziennie dostaję tyle linków związanych z Minionkami, że mogę chyba powiedzieć, że jeśli jest coś minionkowego w internecie, to na bank już to widziałam :) Tak było i tym razem.
UsuńIntrygują mnie te zlewki - czy ktoś w Twojej rodzinie wykonywał zawód chemika bądź farmaceuty? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie! :) Zlewki ponoć przywiózł dawno temu wujek od siebie z pracy. A pracował, co ciekawe, w zakładach górniczo-hutniczych :D
Usuńa tak z ciekawości, ile dałaś za skórzany kufer? jest przepiękny
OdpowiedzUsuń50 zł :)
UsuńZazdraszczam kubeczka z warsu!! Namiętnie wyszukuję porcelanę z prlu na starociach, im bardziej stołówkowa tym lepsza ^^
OdpowiedzUsuńW mieście, w którym żyję Targ staroci, Pchli targ, Bazarek to niedzielna tradycja. Ludzie zjeżdżaj z okolic miasta aby zaopatrzyć się w warzywa i owoce prosto od umięśnionego i spalonego słońcem rolnika. Na szczęście niewiele osób poluje na typowe starocia, meble i porcelanę. Z pewnością znalazłabyś tu niejedną perełkę, bo mieszkańcy Kujaw nie mają jeszcze świadomości jakie cuda mają w piwnicach :)
OdpowiedzUsuń