To będzie wpis z cyklu propaganda sukcesu, ale dziś Dzień Bloga, więc chyba mi wolno. O co chodzi? Otóż. Kilka dni temu przyszła do mnie książka Fashion Book Poland, w której to zaszczyciłam swoją obecnością stronę 517. Co to jest Fashion Book Poland? Ano, jak piszą autorzy, to "biblia polskiej mody", czyli katalog najważniejszych marek, projektantów, fotografów, stylistów oraz - a jakże - blogerów. Co ja robię w biblii? Dobre pytanie. We wstępie do katalogu blogów szafiarskich czytamy:
Nie można [...] udawać, że blogi traktujące o modzie nie wywierają wpływu na branżę, sprzedaż i wizerunek marek. Dlatego uważałem, że bardzo ważne jest, aby poświęcić blogerom miejsce w tej publikacji. Prezentujemy niniejszym listę blogów, które naszym oraz ludzi rekomendujących listę blogów zdaniem, wywierają największy wpływ na czytelników oraz samą branżę fashion w Polsce.
(Piotr Kiljański, Fashion Book Poland)
Oraz:
Jest wiele kontrowersji związanych z
blogerkami, że nie powinny siedzieć w pierwszych rzędach, że jest ich
wszędzie pełno, a przede wszystkim że zabierają głos na tematy, w
których nie mają doświadczenia. Badania wykazują, że czytelnicy blogów
potrzebują szybkiej i niekoniecznie rzetelnej informacji. Blogi modowe
są od propagowania mody, blogi ekspertów od merytorycznej oceny
kolekcji.
(Mateusz Belattaf, Getfokus.com)
Hmm. Raczej staram się nie wypowiadać na tematy, na których się nie znam, a w pierwszym rzędzie siedziałam raz (zostałam przesadzona z trzeciego, bo w pierwszym były wolne miejsca, co chyba za dobrze nie wyglądało). Natomiast co do wpływowości, to moje ego jest trochę przerośnięte (w końcu jestem blogerką, heloł), ale chyba nie aż tak, żebym uważała, że mam jakiś wpływ na polską modę. No ale skoro ktoś uznał, że Szafa
Sztywniary powinna się w tej publikacji znaleźć, to pozostaje mi się
tylko cieszyć i chwalić wszystkim dookoła. Zwłaszcza że towarzystwo jest doborowe: mieszkam po sąsiedzku ze Styledigger i przez ścianę, tfu, kartkę z Radzką. W sumie w książce znalazło się 20 blogów: 14 blogów szafiarskich i 6 eksperckich (wśród nich m.in. Harel, Mr. Vintage i Freestyle Voguing). Jeśli Waszym zdaniem kogoś brakuje, swoje propozycje do kolejnej edycji możecie przesyłać tędy.
Gratulacje!! A sama książka warta zakupu?
OdpowiedzUsuńSkoro ja tam jestem, to jasne, że tak! ;) A poważnie: to nie jest książka o modzie, tylko (bardzo ładnie wydany) katalog marek i osób z ich danymi kontaktowymi. Dlatego wydaje mi się, że bardziej przyda się osobom pracującym w branży i/lub współpracującym z branżą niż tym, którzy interesują się modą czysto hobbystycznie.
UsuńCzyli taka książka telefoniczna? ;)
UsuńHehe, można tak powiedzieć (numery telefonów rzeczywiście są!) ;)
Usuńdoskonałe zdjęcie wybrali, sto pro ryfkowości. no, może kowbojek brakuje ;D
OdpowiedzUsuńpo prostu obcieli "te brzydkie buty" :D ;)
Usuńgratuluję :)
OdpowiedzUsuńgratuluję! a potem babcia Ryfka będzie mogła pokazać wnukom, jak to się ubierało za jej czasów :) Wyróżnienie zasłużone
OdpowiedzUsuńA ksiazka w jakiej cenie? Bo zapewne kosmicznej... :p
OdpowiedzUsuń159 zł, ale dla czytelników będzie zniżka. Jutro podam specjalny kod rabatowy, który obniża cenę do 99 zł.
UsuńNajszczersze gratulacje! :)
OdpowiedzUsuń159zł http://fashionbookpoland.pl/ ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje, ale książki i tak nie kupię :P
OdpowiedzUsuńSuper, strasznie się cieszę :)
OdpowiedzUsuńz Twojego bloga zawsze czuć szczerość, masz też swój styl pisania, a to przyciąga wiernych czytelników. w tym mnie. ;) mam kilka Twoich stylizacji w głowie i tekstów, które zapewne zostaną na długo w głowie, jeśli nie na zawsze!
a zdjęcie piękne.
Ale się cieszę, że tak mnie odbierasz! Dzięki wielkie! :)
Usuńgratuluję ;)
OdpowiedzUsuńale cena książki, moim zdaniem przesadzona :/
Ja wiem, że na półce leży jeszcze 13 książek do przeczytania i obiecałam, że nie kupuję kolejnej dopóki nie przeczytam wszystkich, ale chyba nie wypada nie mieć Biblii w domu, taaaaak? ;)
OdpowiedzUsuńUprzedzam, że to nie jest książka do "poczytania" :) To taki katalog, spis osób i marek związanych z polską modą.
UsuńGratulacje :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! Jednakże miarą uznania dla każdej blogerki powinny być bezinteresowne, pozytywne, komentarze, a nie publikacje, rankingi, sponsorzy z całym przemysłem reklamowo-promocyjno-komercyjnym . Bo nie wszystko jest przecież na sprzedaż. Dlatego popieram początkujące blogerki, niezależne, szczere, bezkompromisowe, które traktują blog jako hobby i sposób na wyrażenie siebie. Są wytrwałe i cierpliwe, nie zrażają się negatywnymi komentarzami i nie dążą do tzw. celebry. Niemniej, Twoja wysoka pozycja na tym "rynku" jest zasłużona, bo nie tylko jesteś polską prekursorką ruchu, ale Twoja niezależność i styl są naturalne.
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Obserwuję i podglądam Szafę Sztywniary prawie od samego powstania tego bloga i jesteś jedną z osób, którym się takie wyróżnienie należało :)
OdpowiedzUsuńTo faktycznie wyroznienie. Ostatnimi czasy poprawilas czestotliwosc wspisow na Twojego bloga, ale poronujac Cie z co niektorymi modowymi blogerkamni co to sie wpisuja co dwa dni, jak nie dziennie, i do tego "zyja z bloga" i to ponoc niezle (bynajmniej nie chodzi mi o Kasie T.),albo pisza ze : ta sukienka tak wam sie podobala, ze mam ja jeszcze i takim i siakim kolorze- koniec niedoslowngeo cytatu, i nic dwa razy sie
OdpowiedzUsuńnie pojawia, no chyba, ze torba od LV. A te komentarze na tych blogach:
och! ach! musze siku! No i jak wisienka na torcie zdjecia na sciankach.
A tu Ryfka juz osmy rok w tych samych atomowych klapkach, na wyprzedazach sie nie opkupuje, serwuje nam koszule z ciucholandu (nawet nie z sekundhendu), a jak juz co napisze to jej to nawet wychodzi.
Juz kiedys o to pytalam, czy Ci jakiejs kolumienki ktora gazeta nie proponowala, chocby to mialo byc tylko online. Kiedys o modzie pisala Barbara Hoff w "przekroju" (o jakze ona pisala), dzis mogla by byc Rafka,
pazura do pisania ma, interpunkcje zna. A czlowiekowi wciskaja jakies gnioty grafomanskie ludzi znanych z tego , ze sa znani.
I to by bylo na tyle, czekam na kolejny wpis (mam nadzieje, ze nie za dlugo).
Ania
Hehe, moje klapki wyrastają na prawdziwe gwiazdy tego bloga, tylko patrzeć, aż będą miały własny fanpejdż ;)
UsuńDzięki za miłe słowa! Blog to taka moja "kolumienka" i nie planuję ekspansji na inne media :)
Gratulacje! Z tego co mi wiadomo o Twojej działalności to jak najbardziej powinnaś się tam znajdować
OdpowiedzUsuńgratulacje:) jednak, było nie było, sukces jest!:) a taki katalog chyba był potrzebny w naszym polskim światku modowym.
OdpowiedzUsuńświetnie!!! Gratulacje!!:)
OdpowiedzUsuńA ja nie rozumiem kompletnie tej afery wokół "modowej blogosfery". Każdy dziś może założyć blog i pozować w łaszkach. Jedni lepiej, drudzy gorzej, ale to wszystko jest już tak wtórne i naciągane, że naprawdę nie wiem, nad czym tu się zachwycać. Są blogi, które mogą poszczycić się faktycznym artyzmem. Są o czymś. Są inspiracją. A blogi takie jak Twój, to taka inspiracja w stylu "kawa i ploteczki z koleżanką"; "pokażę Ci, co kupiłam i jak było w kinie na najnowszym filmie". Robisz fotki na torach w jakimś żakiecie, później na stacji w portkach połyski i sypią się salwy zachwytu. Chcesz bardzo pokazać, jaki masz do tego dystans, a ja to odbieram, jako swoistą zasłonę dymną, bo żartem i autoironią dużo można przykryć. W końcu, nadal prowadzisz tego bloga, więc widocznie masz potrzebę tego obfotografowania się i pisania o zakupowych łowach u Cioci Zary.. W porządku, rozumiem, to też może być dla kogoś atrakcyjne i potrzebne, ale na litość, nie pompujmy tego do takiej rangi. Wydajesz się być sympatyczną osobą, ale dosłownie śmiać mi się chce, kiedy patrzę, jak w dzisiejszych czasach tak łatwo ubić pianę i zrobić wielkie halo z niczego nadzwyczajnego. Czasem zabawnie i ironicznie coś skomentujesz, ale nie jesteś Ziemkiewiczem, czy Gretkowską, czyż nie? A kiedy czytam te komentarze, to myślę sobie, że ludziom naprawdę niewiele potrzeba do zachwytu. I słodzą, piszą jakieś bzdury, typu "ooo, ja też mam taki, o jak super, że Ty też masz. Mam i ja. Zapraszam do mnie. Jestem nikim przy Tobie, ale mam nadzieję, że zajrzysz". No słabo się od tego robi. Do tego te wszechobecne reklamy i produkty do testowania za free, bo marki aż się ślinią na to, by dotrzeć do jak największej liczby osób. Bo w końcu to ich kasa. I na koniec dodam, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości - nie, nie jestem zaniedbana, brzydka i sfrustrowana, żal nie ściska mi żadnej części ciała i nie życzę nikomu porażki, ani nie jestem typowym Polakiem narzekającym. Powiedziałabym raczej, że mam do tego spory dystans i trzeźwe spojrzenie. Świat stoi naprawdę na głowie, jeśli czyta się o tym, że ktoś prowadząc bloga i pisząc naprawdę przeciętne notki o tym, co kupił i jak to zestawił, oraz czerpiąc zyski z reklam, zarabia po kilka tysięcy lub nawet kilkanaście (nie piję tutaj akurat do Ciebie), a ktoś inny chciałby mieć lepszą pensję, ale to oczywiście nie takie proste przecież, pomimo faktu, że nie leży odłogiem tylko chce zrobić coś fajnego w życiu. Jaki wniosek? Żyjmy za tyle, marząc o lepszej przyszłości, albo załóżmy blogi o łaszkach, które zawsze w cenie, napiszmy o targach mody, "feszyn łikach" w Koziej Wólce i zarabiajmy na reklamach, wówczas będzie nam w życiu lepiej. Kij z wykształceniem, celami, wartościami. Płyńmy na fali, która nigdy nie opada - konsumpcjonizm i zawrotne tempo życia. Pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńZiemkiewiczem i Gretkowską??? Ale gust... Ryfko, to cudownie, że nie jesteś Gretkowską, dzięki temu piszesz zabawne, inteligentne, niewymuszone, bezpretensjonalne i pełne dystansu teksty, które ujawniają Twoją spostrzegawczość i oryginalny sposób patrzenia na świat. Ziemkiewiczem i Gretkowską, no nie wierzę...
UsuńO gustach się nie dyskutuje, podobno? I tutaj też nie rozchodzi się o Twoje, tylko o zgrabność i trafność słowa, spostrzeżenia, więc emocje zbędne. Można nie lubić żadnego z tych pisarzy, ani też nie popierać kwestii merytorycznej, ale nie można im zarzucić braku intelektu, czy też zdolności samego pisania. Oddzielaj pewne zasadnicze sprawy. Nikt nie zarzucił autorce bloga jakiejś, za przeproszeniem, tępoty, ale to, że notki, które pisze, a nad którymi pieją fejsbukowi, domorośli krytycy pióra, nie aspirują do jakiegoś szału pisarskiego. Czytając niektóre komentarze, można by pomyśleć, że zostaje już tylko Pulitzera wręczyć.
Usuńdobra, idź być mądra gdzie indziej
Usuń* w portkach po łydki
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze: nie mam nic przeciwko Tobie, raczej nie rozumiem, umieszczania blogów tego typu w jakichś "bibliach modowych", bo dla mnie to nie jest blog modowy. Nie dzieje się tutaj nic takiego, co miałoby się do polskiej mody szczególnie przyczyniać. To moje zdanie i z góry pozdrawiam tych wszystkich, którzy prawdopodobnie mnie zaraz tutaj zlinczują.
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimie, przeczytałeś mój wpis? Łącznie z fragmentem w którym piszę, że "moje ego jest trochę przerośnięte (w końcu jestem blogerką, heloł), ale chyba nie aż tak, żebym uważała, że mam jakiś wpływ na polską modę"? No to pewnie zauważyłeś, że się z Tobą zgadzam :) Ale to nie znaczy, że nie jest mi miło, że mój blog trafił do tej książki i że nie mogę o tym napisać. Ewentualne skargi i zażalenia proszę kierować do autorów :)
UsuńPoza tym:
To nie jest blog modowy - masz rację. To jest blog o ciuchach. I o mnie.
Nie ma tu artyzmu - znowu masz rację. I nie ma być! Ponieważ...
... to właśnie jest taka "towarzyska herbatka" - czyli masz rację po raz kolejny! Właśnie porównania do "herbatki" używam, tłumacząc ludziom, o co chodzi z tym moim blogiem. To moje hobby, zabawa, coś, co robię z przyjemnością i dla przyjemności. Nie kupujesz tego? Okej :)
A czy Ty przeczytałaś, Droga Autorko, że Twój niby dystans jest dla mnie zasłoną? Dla mnie on nie jest szczery. Dystans można mieć do sytuacji, w których ktoś lub coś Cię stawia, a Ty sama wystawiasz się na świecznik, a później masz niby dystans i autoironię. Nie można pogadać w zaprzyjaźnionym gronie i wypić herbatkę, tylko wynurzać się na forum całego kraju? Przecież każdy może tutaj zajrzeć. Po co Ci to? Jak dla mnie, uwielbiasz to zainteresowanie własną osobą. Nie kupuję tego kompletnie.
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że lubię zainteresowanie - inaczej nie pisałabym bloga.
UsuńA że jakąś nieszczerość u mnie podejrzewasz - cóż mogę na to poradzić? Absolutnie nic.
No widzisz, a niektórzy piszą blogi, bo zajmują się pożytecznymi lub pięknymi rzeczami, albo ciekawie komentują świat. To zdecydowanie lepsze argumenty niż tylko to, że lubisz być w centrum uwagi. Zwłaszcza, że nierzadko sprawa dotyczy np. paczki draży albo pęsety. Jest tyle niesamowitych rzeczy na świecie, a ludzie rozpisują się o bzdetach. To nie znaczy, że nie można skomentować jakości czegoś, ale żeby robić o tym ogólnopolskie wywody? Nie pojmuję. No i jest tyle ciekawych publikacji, nad którymi ktoś siedział tygodniami, miesiącami i sprzedają się za 49,90, a taki katalożek kosztuje 159 zł.. Ja chyba zwariowałam..
UsuńNaprawdę przykro mi, że świat nie spełnia Twoich oczekiwań.
UsuńAnonimko, ogromne rzesze ludzi, również tych konsumujących z przyjemnością kulturę wysoką (wyższą nawet niż Gretkowska i Ziemkiewicz), czerpią przyjemność z nurzania się w sprawach przyziemnych, takich jak herbatki, ciuchy, zakupy, i tym podobne. Nie ma w tym nic złego, to jest po prostu samo życie. Akurat nie mam wrażenia, że Ryfka zbija miliony na swoim blogu, ale jeżeli ktoś jest na tyle zdolny i zdeterminowany, że udało mu się skierować strumień zainteresowania na swoją internetową działalność, to dlaczego nie miałby zarobić na tym pieniędzy? Wiem, ludzie z doktoratem z filozofii ledwo wiążą koniec z końcem, a programy o kulturze lecą w TV po północy, ale na tym polega elitarność: niewiele osób należy do klubu. Jest też kilka wybitnych postaci, którym udaje się dobrze zarabiać jednocześnie produkując dzieła wysokiej jakości. Ale, jak powiadam, jeśli pragniesz skrytykować fakt zbijania fortuny na miałkiej treści, to sugerowałabym forum innego bloga.
UsuńNie chodziło głównie o pieniądze. Chociaż nie jedna akcja reklamowa, czy konkurs wprawia mnie w osłupienie. Przede wszystkim o sens takiego blogowania. Rozumiem, ze można chcieć pogadać o zwykłych rzeczach, również jestem człowiekiem, ale nie rozumiem, jak można rozdmuchiwać rzeczy naprawdę przeciętne, może i sympatycznie napisane, do takich rozmiarów. Wystarczy napisać jedno zdanie przełamujące bezkrytyczne zachwyty, nierzadko pozbawione głębszej treści, a już odzywają się obrońcy i zwolennicy. Piszesz o umiejętności skierowania strumienia zainteresowania w Internecie. Naprawdę uważasz, że to jest trudne i wymaga zdolnosci? Dzisiaj niewiele trzeba, żeby wzbudzić zainteresowanie. Zresztą, ludzie uwielbiają podglądać innych i żyć tym. Cokolwiek by to nie było - nowe spodnie, czy gumka do włosów. I jeszcze te komentarze: "widziałam Cię w galerii, ale super wyglądałaś, ale bałam się podejść". No jak tu nie poczuć się gwiazdą. Czy naprawdę nikt tego nie widzi, że to jest w pewnym sensie wykładnikiem ogólnej mentalności i tego czym ludzie żyją? I sugerowałabym dać spokój już z Ziemkiewiczem i Gretkowską, bo to był tylko przykład.
UsuńPostanowiłam nazwać się jakoś, bo trochę dziwnie to wygląda, gdy Anonimowy wykłóca się sam ze sobą. A więc po kolei. Internet to nie książka, ani prasa, ani film, to takie podwórko osiedlowe ze spożywczakiem, tylko w makro-skali. Pani z pieskiem wychodzi sobie na ławkę, spotyka Ryfkę i zaczynają nawijać o ciuchach - tylko że tutaj jest tysiąc takich pań z pieskiem. Stąd "rozdmuchiwanie do takich rozmiarów". Sens jest dokładnie taki sam, jak Twoich komentarzy: podzielić się z ludźmi swoim spojrzeniem na świat. Ryfka uważa, że ma fajne ciuchy i że umie o nich coś ciekawego napisać i wiele osób podziela ten pogląd. Ty uważasz, że zdemaskowałaś miałkość jej bloga dzięki swej zdolności postrzegania rzeczy takimi, jakie są, i kto wie, może ktoś podzieli też Twój pogląd (choć fakt, że postanowiłaś napisać o tym właśnie tutaj, świadczy raczej, że szukałaś konfrontacji; no to miej :).
UsuńPodglądanie - nie widzę tu żadnego podglądania, tylko normalny mechanizm społeczny: spotykam kogoś, kto myśli podobnie jak ja, rozmawiamy sobie i prawimy komplementy i regularnie powtarzamy to spotkanie. Rozmawianie o gumkach do włosów również może bardzo poprawić nastrój i (przynajmniej dla mnie) taką właśnie funkcję spełnia ten blog. I naprawdę uważam, że podtrzymanie zainteresowania sobą przez pięć lat jest trudne i wymaga zdolności właśnie dlatego, że Internet roi się od coraz to nowych sensacji, które machają do nas i wrzeszczą: ja, ja, wybierz mnie! I po raz kolejny: tak, ludzie tym żyją, co w tym dziwnego? A czytasz blogi kulinarne? Ludzie bardzo się interesują jedzeniem. Dlaczego? Bo jedzą. Ciuchy? Bo ubierają się. Podróże? Bo jeżdżą na wakacje. Wnętrza? Bo mają mieszkania. A niewielki ułamek ludzkości interesuje się do tego wszystkiego jeszcze na przykład zasadą relatywizmu językowego, albo wpływem GMO na światową gospodarkę i też mają swoje fora i blogi - odsyłam.
Iksie, bardzo Ci dziękuję za cierpliwe tłumaczenie (do którego ja chyba nie mam już siły). Mogę się tylko podpisać pod Twoimi komentarzami. I ucieszyć, że mam takich czytelników :)
UsuńMoim zdaniem podtrzymanie zainteresowania takimi tematami wcale nie jest trudne, ponieważ ludzi zawsze interesowały plotki i to, że ktoś opowiada z chęcią o sobie oraz swoich upodobaniach. Takie rzeczy zawsze znajdują odbiorców, dlatego nie zgodzę się z Tobą. Trudne to jest utrzymanie wyższego poziomu, zainteresowania bardziej złożonymi problemami, utrzymanie ambitniejszego pisma na rynku, albo stacji radiowej, która nie wieje komercją. Za to brukowce z opisem tego, co zjadła na śniadanie dana celebrytka, czy też w czym wystąpiła na takiej, czy innej gali są wciąż na półkach i mają się świetnie. Ot, co. Internet funkcjonuje na podobnych zasadach. Jak cała reszta. Co do blogów - dziękuję za polecenie, akurat na nie jeden kulinarny, "wnętrzarski", pisarski, modowy, czy podróżniczy już trafiłam. Jest sporo zdolnych ludzi z ciekawym postrzeganiem świata. Nie przeszkadza mi, że ktoś ma ochotę prowadzić sobie blog akurat taki jak ten tutaj, jeżeli się w takich tematach spełnia, ale dorabianie wielkiej filozofii przez niektóre osoby jest po prostu znaczną przesadą.
UsuńRyfko - cała przyjemność po mojej stronie. Zazwyczaj nie angażuję się w internetowe dysputy, ale siedzę ostatnio w USA, a tu nic, tylko small talk i small talk, aż człowiek marzy, żeby rzucić się do walki w jakiejś słusznej sprawie. No to ciach :)
UsuńAnonimko - oj Anonimko, Anonimko... Ja Ci wymieniam blogi kulinarne, wnętrzarskie, podróżnicze itp. jako przykłady paplania o "niczym," zaś odsyłam na blogi o relatywizmie językowym i GMO jako poruszające tak wymarzoną przez Ciebie, ważną problematykę, a Ty żwawo zaliczasz te pierwsze do "kultury wysokiej". No i co ja mam z Tobą począć? Nie wiem też, skąd nagle celebrytki w Twojej wypowiedzi, bo jako żywo, nie przypominam sobie, by Ryfka kiedykolwiek dzieliła się z nami swoim menu śniadaniowym. Natomiast dzieli się swoim ciekawym (przynajmniej dla mnie) postrzeganiem świata, co może, wytężywszy inteligencję, zauważyłabyś, gdybyś tylko zechciała przeczytać ze 20 postów z tego bloga. I jeszcze jedna uwaga: posłuchaj sobie kiedyś, o czym rozmawiają ludzie. Odkryjesz, że nie interesują ich upodobania i śniadania innych, ale własne upodobania i własne śniadania. No chyba że ci inni to Kim Kardashian. Ale jeśli ci inni to Ryfka (z całym szacunkiem, Ryfko), albo jakaś inna Kasia, Basia, czy Krysia nie dysponujące sex video, to talentu wymaga przywiązanie do siebie na kilka lat wiernej grupy czytelników.
Oj Iksie, Iksie... Tak się składa, że właśnie takie blogi pozornie o "niczym" mogą być zrobione ciekawie, z klasą i polotem.. :) O tym właśnie mówiłam, ale nie załapałeś/aś. Widać, że słabo mnie zrozumiałeś/aś, niestety.. A jeśli chodzi o moje rzekome niezaznajomienie się ze starymi postami Autorki, to widocznie ktoś tu słabo czytał blog i "fanpejdż" i to akurat nie byłam ja.. Za dyskusje, mimo wszystko, dziękuję. To zawsze miła odmiana po dziesiątkach jednozdaniowych komentarzy w jednym sosie. Miłego wieczoru wszystkim.
UsuńPotwierdzam to, co pisze Anonim. Na moim Fejsie było i śniadanie, i obiad, i deser. Nie ma dla mnie ratunku :)
UsuńDodam jeszcze, że przytyk o wytężaniu inteligencji był dość słaby, ale rozumiem, że emocje Cie poniosły.. No cóż.. wybaczam :)
UsuńAch, rzeczywiście, Ryfka w podróży! Że też o tym nie pomyślałam... Przy okazji, Ryfko, do Twojego zdjęcia z Barcelony pt. "zaginiony brat bliźniak", wracam regularnie.
UsuńAnonimko - i co, to już? Koniec? Celny strzał z pozycji moralnej wyższości i padam, wijąc się, pokonana? No ale przynajmniej mi wybaczono :)
Nie jest tak źle, ale dziękuję za troskę. Cieszę się, że spełnia Twoje..
OdpowiedzUsuńAleż się zrobiło ciekawie tu w komentarzach! Ryfka! Jak mogłaś! Anonima powyżej widocznie bardzo poruszyła Twoja sława - niech mu ziemia lekką będzie. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę zastanów się, zanim napiszesz taki bezmyślny komentarz.. Kolejny pokaz "radosnej twórczości". Jeśli nie masz nic ciekawego i konstruktywnego do dodania, milczenie jest znacznie lepszą opcją..
UsuńZiemia lekką będzie? A.. to faktycznie, bardzo adekwatne stwierdzenie :-I
OdpowiedzUsuńRyfka, mam trochę osobiste pytanie. Ile masz wzrostu? Pytam, bo ładnie wyglądasz na swoich zdjeciach i masz figurę modelki. Pozdrawiam serdecznie, Monika
OdpowiedzUsuńMam 173 cm wzrostu.
UsuńEkhm... Ja z tych, co często czytaja i uwielbiają, ale nigdy nie komentują. Dziś się złamałam. Bo zobaczyłam NOWE LITERNICTWO NAGŁÓWKA. No i nie wiem czy mi się podoba, czy nie...?
OdpowiedzUsuńNagłówek jest tymczasowy. Stary mi się znudził, a na nowy nie mam za bardzo pomysłu. Ten mi się średnio podoba, ale warto było go wstawić, skoro skłonił Cię do ujawnienia się ;)
UsuńTrochę mnie zastanawia jak to jest, że mamy internet, zakładamy blogi i konta na portalach społecznościowych... Ok niektórzy będą się bronić, że to w ważnej sprawie, żeby utrzymywać kontakt ze znajomymi... Inni przyznają się wprost, że lubią się wewnętrznie obnażać, bo to wszystko taka trochę nowa pornografia. I znajdują się ludzie, którym się to podoba. Chcą widzieć jak autorka bloga się ubiera, co gotuje, o czym czyta. Zaczynają się dyskusje, dowiadujemy się czegoś, poznajemy ludzi. I z reguły jak uda nam się coś osiągnąć gdzieś u kogoś się włączy polska mentalność i zaczyna się dyskusja. Taka osoba nie ma do nikogo o nic żalu, tak tylko gdzieś musi dać upust swojej frustracji. Ma do tego pełne prawo, bo po to m.in. komentarze są, ale po co dalszy atak? Osaczanie i zaprzeczanie wszystkiemu. Na każde słowo znalazł się dwukrotnie dłuższy kontratak. Nawet przyznanie racji, uznaje za fałszywą pozę, a z tego co pisze zupełnie nie można wyczytać, jak bardzo go boli.
OdpowiedzUsuńJednego nie rozumiem, dlaczego jedne blogi "o niczym" są ok, a inne nie. Bo tak na dobrą sprawę mało z nich ma coś wspólnego z kulturą wysoką, co nie znaczy, że źle się je czyta. I co mnie zastanawia najbardziej. Jeżeli kogoś tak bardzo denerwują komercyjny sukces blogów to po co "mocno" czytać blog Autorki i jej fanpage? Jeśli mnie coś denerwuje, to po prostu przestaję się tym interesować.
I na koniec chciałabym przeprosić Ryfkę i wszystkich tu obecnych, za to co napiszę, ale uważam, że porównywanie notek blogerskich do dzieł pisarskich niezależnie jakiego pokroju, jest po prostu nie na miejscu.
I właśnie tego można było się spodziewać - zawsze, gdy ktoś ma inne zdanie, to jedynym wytłumaczeniem jest to, że coś go boli. Ależ mnie nic nie boli :) Każdy może dziś założyć blog jaki chce i uprawiać internetowy, modowy ekshibicjonizm, lepiej, czy gorzej, od spinki po skarpetki. Ja uważam to za daremne zjawisko ostatnich lat. Ten blog przeczytałam z czysto socjologicznych pobudek. Jak pisałam wcześniej, poza blogami traktującymi, nazwijmy to o "rzeczach wyższych", są blogi POZORNIE o niczym, a to nie to samo, co wpisy "zjadłam bułkę" i "Drodzy Czytelnicy...kupiłam buty, więc świat już nie będzie od dziś taki sam". Zatem, co ma mnie boleć? Naprawdę, nie mogłaś gorzej trafić z oceną. Pozdrawiam.
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńLudzie hejtują, a ja pogratuluję. Miło jest być docenionym :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ojej, ale zrobił się magiel. "Iks", albo siedzi w domu na chorobowym, albo naprawdę miał skoczyć do magla, ale wysiadł nie na tym przystanku ;P Droga Ryfko nie szaleję za Twoimi stylizacjami, ale lubię Twój blog. W jednym z komentarzy ktoś już wspomniał, że piszesz lekko, inteligentnie i na temat i myślę, że to jest jednym z głównych atutów "Szafy Sztywniary". pozdrawiam Vanessa :)
OdpowiedzUsuń