Się ostatnio normalnie rozbijam po zagranicach! W połowie stycznia poniosło mnie do Berlina na targi mody Bread & Butter. To był mój debiut na tej imprezie (która odbywa się cyklicznie, co pół roku) i nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać, ale uznałam, że jak na każdym feszyn iwencie, o stylówkę trzeba zadbać. Dlatego śpiochy, które założyłam na 5-godzinną podróż samochodem, zamieniłam na targowym parkingu na strój nieco bardziej wyjściowy. Tylko po to, żeby po wejściu do środka odkryć, że cała obsługa występuje w... śpiochach. No dobra, w kombinezonach roboczych. Tak czy siak, od tego momentu wiedziałam, że mi się tam spodoba.
Targi odbywają się na starym lotnisku Tempelhof i naprawdę trudno mi sobie wyobrazić lepsze miejsce na tego typu imprezę. Osiem ogromnych hal, ściany z cegieł, metalowe konstrukcje, rury i rusztowania idealnie komponowały się z tym, co marki prezentowały na swoich stoiskach i jak ubrani byli uczestnicy. A rządził - ku mojej wielkiej radości - styl a la Rewolucja Przemysłowa.
Pierwsze i najsilniejsze wrażenie: nigdy nie widziałam tylu fajnie ubranych facetów w jednym miejscu (nie licząc Mr. Vintage, Szarmanta i Przemka na Blog Forum Gdańsk ;). I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu uważałam, że moda męska jest strasznie nudna i daje o wiele mniej możliwości niż damska. No cóż, młoda byłam i głupia. Teraz wszystko mi się poprzestawiało i przeglądając zdjęcia z modą uliczną, o wiele częściej zachwycam się zdjęciami fajnie ubranych facetów niż kobiet. A jeśli już spodoba mi się zdjęcie jakiejś kobiety, to zwykle dlatego, że jej strój inspirowany jest męską szafą. Na Bread & Butter miałam czym nakarmić oczy, bo panowie naprawdę dawali czadu (ach, ta stylówka na robotnika - eleganta!). Na ostatnich trzech zdjęciach poniżej możecie zobaczyć, o co mi chodzi.
Ale wystarczy o facetach, bo przecież oprócz nich na targach były też jakieś stoiska, a tam ubrania i tak dalej. No więc jeśli chodzi o trendy branżowe, to wygląda na to, że w nadchodzących sezonach najbardziej pożądanym dodatkiem będzie... maszyna do szycia. Wiele marek (np. G-Star czy Pepe Jeans) zdecydowało się zamiast typowych stoisk stworzyć małe manufaktury, w których można było obserwować krawców i kaletników przy pracy (wystawcy z mniejszym budżetem ograniczyli się do dekoracji w postaci starego singera, zardzewiałych nożyc krawieckich czy innych gadżetów spod znaku ręcznej roboty). Zresztą można było nie tylko się przyglądać, ale na przykład zamówić na miejscu spersonalizowane dżinsy, zmajstrować sobie biżuterię albo własnoręcznie przerobić T-shirt.
Jeśli chodzi o kolekcje, które zrobiły na mnie największe wrażenie, to faworyci nie zawiedli. Bezapelacyjnie wygrywa G-Star i Scotch & Soda. Odkryłam te marki w zeszłym roku i od razu się zakochałam, bo ich styl (czyli surowy dżins w robotniczym wydaniu i nieco delikatniejsze, indiańskie klimaty) idealnie wpasowuje się w to, co mi aktualnie w duszy gra. Wszystkie ich ubrania kupuję w ciemno. "Kupuję", niestety, metaforycznie, bo tanio się nie sprzedają. Spodnie, które wisiały w gablotce na stoisku Scotcha, śnią mi się po nocach (beżowe z dziurami, łatami z czerwonego i błękitnego dżinsu, plamami z białej farby i indiańskimi nadrukami po wewnętrznej stronie - no cudo!), podobnie jak połączenia granatowego denimu z musztardowym, które zaprezentował G-Star. Naoglądałam się, napodziwiałam i wróciłam z modowym akumulatorem naładowanym na 100%. Mam nadzieję, że uda mi powtórzyć tę terapię za jakiś czas, bo naprawdę daje niezłego kopa.
Targi odbywają się na starym lotnisku Tempelhof i naprawdę trudno mi sobie wyobrazić lepsze miejsce na tego typu imprezę. Osiem ogromnych hal, ściany z cegieł, metalowe konstrukcje, rury i rusztowania idealnie komponowały się z tym, co marki prezentowały na swoich stoiskach i jak ubrani byli uczestnicy. A rządził - ku mojej wielkiej radości - styl a la Rewolucja Przemysłowa.
Pierwsze i najsilniejsze wrażenie: nigdy nie widziałam tylu fajnie ubranych facetów w jednym miejscu (nie licząc Mr. Vintage, Szarmanta i Przemka na Blog Forum Gdańsk ;). I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu uważałam, że moda męska jest strasznie nudna i daje o wiele mniej możliwości niż damska. No cóż, młoda byłam i głupia. Teraz wszystko mi się poprzestawiało i przeglądając zdjęcia z modą uliczną, o wiele częściej zachwycam się zdjęciami fajnie ubranych facetów niż kobiet. A jeśli już spodoba mi się zdjęcie jakiejś kobiety, to zwykle dlatego, że jej strój inspirowany jest męską szafą. Na Bread & Butter miałam czym nakarmić oczy, bo panowie naprawdę dawali czadu (ach, ta stylówka na robotnika - eleganta!). Na ostatnich trzech zdjęciach poniżej możecie zobaczyć, o co mi chodzi.
Ale wystarczy o facetach, bo przecież oprócz nich na targach były też jakieś stoiska, a tam ubrania i tak dalej. No więc jeśli chodzi o trendy branżowe, to wygląda na to, że w nadchodzących sezonach najbardziej pożądanym dodatkiem będzie... maszyna do szycia. Wiele marek (np. G-Star czy Pepe Jeans) zdecydowało się zamiast typowych stoisk stworzyć małe manufaktury, w których można było obserwować krawców i kaletników przy pracy (wystawcy z mniejszym budżetem ograniczyli się do dekoracji w postaci starego singera, zardzewiałych nożyc krawieckich czy innych gadżetów spod znaku ręcznej roboty). Zresztą można było nie tylko się przyglądać, ale na przykład zamówić na miejscu spersonalizowane dżinsy, zmajstrować sobie biżuterię albo własnoręcznie przerobić T-shirt.
Jeśli chodzi o kolekcje, które zrobiły na mnie największe wrażenie, to faworyci nie zawiedli. Bezapelacyjnie wygrywa G-Star i Scotch & Soda. Odkryłam te marki w zeszłym roku i od razu się zakochałam, bo ich styl (czyli surowy dżins w robotniczym wydaniu i nieco delikatniejsze, indiańskie klimaty) idealnie wpasowuje się w to, co mi aktualnie w duszy gra. Wszystkie ich ubrania kupuję w ciemno. "Kupuję", niestety, metaforycznie, bo tanio się nie sprzedają. Spodnie, które wisiały w gablotce na stoisku Scotcha, śnią mi się po nocach (beżowe z dziurami, łatami z czerwonego i błękitnego dżinsu, plamami z białej farby i indiańskimi nadrukami po wewnętrznej stronie - no cudo!), podobnie jak połączenia granatowego denimu z musztardowym, które zaprezentował G-Star. Naoglądałam się, napodziwiałam i wróciłam z modowym akumulatorem naładowanym na 100%. Mam nadzieję, że uda mi powtórzyć tę terapię za jakiś czas, bo naprawdę daje niezłego kopa.
Kurczę, świetnie to wszystko wygląda! A do tego relacja Twoim okiem i słowem, pięknie! Dziękuję za wrażenia estetyczne i uśmiech pod nosem :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się w końcu być na takiej imprezie! Ale póki co wszędzie daleko i pieniążków brak. ; <
OdpowiedzUsuńzazdroszczę! :) więcej takich wpisów prosimy :)
OdpowiedzUsuńAle super! Dlaczego ja nie wiedziałam o tej imprezie?!?!?!?!
OdpowiedzUsuńpan stylowy hobbit <3333333
OdpowiedzUsuńAch, świetna impreza i genialna relacja! A pan Hobbit faktycznie super :-)
OdpowiedzUsuńwow! swietne zdjecia ! a pan hobbit najlepszy!!
OdpowiedzUsuńRyfka, wrzucasz posta bez żadnych teaserów, znienacka, o godzinie niesprzyjającej klikalności; już prawie 10 rano a tu żadnego "przypomnienia" na wallu.... Bogowie Marketingu załamują ręce;)
OdpowiedzUsuńJestę hipsterę! ;)
UsuńChyba się wybiorę na kolejną edycją w lipcu, zwłaszcza, że z Poznania to żabi skok. A jeśli można na miejscu nie tylko oglądać, ale i kupować, to może już teraz przejdę na dietę z ryżu, a resztę sobie odłożę? ;) A co do indiańskich wzorów, Pendleton jakoś się wykaraskał z afery o wykorzystywanie w nazwie produktów słowa "Indian" czy "Indian Navajo", ale warto się przyjrzeć innym "indiańskim" produktom, żeby nie naruszać praw Indian. Nie chodzi o to, żeby tym komukolwiek obrzydzać zakupy, ale po prostu warto wiedzieć co kupować i jak to się ma do praw mniejszości indiańskiej. Kiedyś już o tym pisałam: http://modologia.blox.pl/2011/12/Czyj-jest-ten-wzorek.html
OdpowiedzUsuńNa niektórych stoiskach można było coś kupić (głównie drobiazgi, np. biżuterię), ale większość raczej tylko do oglądania, a i to nie zawsze (marki prezentują kolekcje na przyszłe sezony, więc na niektóre stoiska wstęp mieli tylko partnerzy biznesowi; na części z nich obowiązywał też ścisły zakaz fotografowania).
UsuńI dzięki za podrzucenie wpisu na blogu. Czytałam kiedyś o tym. Trudna sprawa - sama nie wiem, co o tym myśleć.
Teraz mogę bywać w Berlinie, kiedy zechcę, więc chyba się wybiorę!:) Podpisy pod zdjęciami bezbłędne:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjna fotorelacja! Zazdroszczę wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńCudowne fotografie!
OdpowiedzUsuńkurczę, faktycznie był szał! :)
OdpowiedzUsuńha, zaczynam rozumieć, skąd u mnie ta ostatnia fascynacja koszulami w kratę i marzenie o szelkach do nich :)
OdpowiedzUsuńswoją drogą, coś niesamowitego jest w tych ciuchach - z jednej strony mocno dają się osadzić w określonym czasie i grupie społecznej (przynajmniej pierwotnie), a z drugiej są maksymalnie proste i są kwintesencją danej rzeczy. No bo czy torba może być torbą niż skórzana teczka w naturalnym kolorze? Jest mocna, dużo uniesie, jest z naturalnego materiału, nie potrzebuje dodatkowych popierdółek. Tak samo buty, skórzane, o uniwersalnym kolorze, solidne, wiązane.
Dobrze powiedziane :)
UsuńTo musiała być bardzo inspirująca impreza! Zasłonka z torebek herbaty - super:)
OdpowiedzUsuńZasłonka z torebek herbaty nad wyraz kusi do zrobienia w domu; żeby jeszcze aromat trzymała, to żyć, nie umierać i cały czas ruszać powietrze dłonią. :)
OdpowiedzUsuńFotorelacja cudowna, aczkolwiek ogrom wydarzenia mnie przeraża; podobnież ilość ludzi. Udało Ci się zwiedzić wszystkie albo chociaż większość stoisk czy ograniczyłaś się do tych najciekawszych? :>
Przeszłam wszystkie hale wzdłuż i wszerz, ale nie wchodziłam na każde stoisko, bo bym tam pewnie siedziała do tej pory ;)
UsuńFajny wpis i czuc ze mialas tam frajde. Pare rzeczy z G-Star jest jak by dla mnie zrobionych ale ceny sa slone. Ja podobny styl znalazlaw u Cmpusa
OdpowiedzUsuń(www.campus72.com) i korzystajac z przecen sie tam obkupilam. Berlin polecam nie tylko jako miejsce targow, ale jako miasto godnie zobaczenia.
Naprawde warto.
Acha, no i czekam(y) na wpisy inspirowane pobytem w Berlinie.
pozdrowienia z Hamburga
A.
Tym razem niestety byłam tylko na targach i nie zobaczyłam ani kawałka Berlina, ale kiedyś na pewno wybiorę się turystycznie :)
UsuńPan przy maszynie [(chcę mieć w końcu gdzie postawić swoją :D) ] i nosorożce w słojach!!! WOW!!!
OdpowiedzUsuńW UK od jakiegoś czasu można zauważyć męską tendencję do ubierania się w dwóch stylach: styl wiktoriańskiego chłopca(kojarzycie Olivera Twista?) i pseudokanadyjskiego drwala. Niby wszystko jest fajnie, niby to ciekawe i orginalne ale jakos tego nie ogarniam. Chyba wole jak takie trendy pozostaja niszowe i z rzadka spotykam ciekawie ubranych facetów, niż napataczam się co chwilę na czyściciela kominków albo drwala. Zaczyna ich być za dużo na metr kwadratowy chodnika. A może tylko niepotrzebnie narzekam...
OdpowiedzUsuńB@śka
U nas niestety czyścicieli kominów i drwali niedobór, stąd moje podjaranie. Jeśli za bardzo się rozmnożą, to możliwe, że moja ekscytacja też przeminie.
UsuńJednak szkoda, ze nie ma tu zadnego zdjecia Ryfki.
OdpowiedzUsuńEch....a mogla to byc taka fajna relacja.
No bo jak już się przestawię na tryb reportażowy, to całkiem zapominam o tym, żeby robić zdjęcia sobie :) Ale nie sądzę, żeby relacja bardzo na tym ucierpiała ;)
UsuńRyfka a gdzie zniknął z twego bloga link do linków na górze obok FAQ i "O blogu i o mnie"? -.-
OdpowiedzUsuńWklejam mój komentarz spod poprzedniego posta:
UsuńLinki zniknęły, bo weszłam tam pierwszy raz od bardzo dawna i odkryłam, że połowa z nich jest już nieaktualna (albo blogi nie istnieją, albo już ich nie odwiedzam). Jeszcze nie wiem, czy będę robić nową, zaktualizowaną listę.
Ubrania obsługi są faktycznie świetne. :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia i dodatki są fantastyczne, zwłaszcza czerwona mucha i azteckie wzory :)
OdpowiedzUsuńRyfko, relacji z BFG raczej już nie będzie?
Ja uwielbiam szyć dżinsyyy!!!! I nosić też ;) Ale Ci zazdroszczę tego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńWyslaalam kiedys zapytanie do organizatorow B & B , czy mozna tam sobie wejsc,,,ot tak, jako "zwykly" zjadacz chleba nieposiadajacy wlasnego ubraniowego biznesu....odpowiedz: NIE!
OdpowiedzUsuńChetnie bym sobie tam pojechala....kiedys...hmmmmm
ale zdjęcia fantastyczne..chociaż namiastka tego co tam zobaczyłaś!!<3
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecia . cos pieknego
OdpowiedzUsuńA ja nazwe tego wydarzenia potraktowalam doslownie jako targi zywnosciowe ;)
OdpowiedzUsuńGosia
piękne zdjęcia. Pozdrowienia z Si
OdpowiedzUsuńRewelacyjna relacja i bardzo inspirujace zdiecia , A pan Hobbit przeslodki:)))
OdpowiedzUsuń