Wyobraźcie sobie pięcioletnie dziecko, które jakimś cudem ląduje w fabryce cukierków. To ja w krakowskiej pracowni de Mehlem :) Trochę mi wstyd, że mieszkam w Krakowie, a o istnieniu tej manufaktury dowiedziałam się dopiero teraz. Zwłaszcza że firma nie działa od wczoraj, tylko od 1940 roku! Ale to nic, szybko nadrabiam i jestem na najlepszej drodze do tego, by z totalnej ignorantki zmienić się w prawdziwą demehlemową groupie.
A to dlatego, że całkowicie "urzekła mnie ich historia". Firma produkuje torebki od 70 lat i tę tradycję widać i czuć w pracowni na każdym kroku. Właściwie gdyby nie kalendarz wiszący na ścianie, można by się zastanawiać, który mamy rok. Jeszcze żadna z moich blogowych "wizytacji" nie sprawiła mi tyle radości. Zwoje przepięknych skór, terkot starych maszyn, a przy pracy najprawdziwsze mistrzynie kaletniczego rzemiosła. W ogóle nie chciałam stamtąd wychodzić! Na szczęście Filip de Mehlem, właściciel, to człowiek o anielskiej cierpliwości. Oprowadzał mnie po pracowni, tłumaczył wszystko jak dziecku i odpowiadał na moje najbardziej laickie pytania.
Cała produkcja odbywa się na miejscu - wszystkie torebki są w 100% Made in Cracow. Trzy panie kaletniczki produkują wspólnie ok. 70 egzemplarzy miesięcznie. Czas wykonania jednej torebki zależy od złożoności modelu - czasem zajmuje to kilka godzin, a czasem nawet kilka dni. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że jest to tak skomplikowany proces, i obserwując, jak Filip wykrawa ze skóry kolejne elementy, których istnienia nawet nie zauważam przy zwykłym użytkowaniu torby, przeżywałam szok za szokiem.
Nie mniej zaskoczona byłam poziomem dopieszczenia klienta. Oprócz tego, że może on wybierać spośród niezliczonej liczby gotowych produktów, ma również możliwość zamówienia torby, która zostanie wykonana specjalnie dla niego. Albo wybiera jeden z już istniejących wzorów i sam określa kolory, rodzaje skór, okucia, podszewkę, wykończenia, dodatki (kieszonki, zawieszki, serduszka itd.), ba, nawet kolor nici (!) albo... wspólnie z właścicielem opracowuje od podstaw zupełnie nowy projekt - własną "torebkę marzeń". Na tym nie koniec. Można również swoją torebkę "podpisać" za pomocą blaszki z wygrawerowanym imieniem, inicjałami czy dedykacją. Słowem, full wypas customizacja i personalizacja.
No dobra, wiem, o czym teraz wszyscy myślą: a ile taka przyjemność kosztuje? Wszystko zależy od modelu, rodzaju skór i przede wszystkim wkładu pracy. Projektując torebkę od podstaw, najpierw opracowuje się szkic i szablon, potem tworzy "wersję demo", którą następnie dopracowuje się zgodnie z uwagami klienta, i dopiero wtedy szyje się torbę właściwą. Jak się można domyślić, nie jest to tania zabawa. Ceny gotowych torebek wahają się od 300 do ok. 1000 zł, a przy specjalnych super hiper zamówieniach mogą dochodzić nawet do kilku tysięcy.
W najbliższym czasie de Mehlem szykuje sporo nowości. Firma przymierza się do stworzenia kolekcji męskiej (jest już zalążek w postaci teczki i kilku toreb podróżnych), a także tańszej linii "Young" (aktualne klientki firmy to panie od trzydziestki w górę). Planowany jest również lifting strony internetowej oraz uruchomienie sklepu na Facebooku. No i jak dla mnie absolutny hit: powstanie limitowana seria kuferków a la Dr. Quinn z oryginalnymi okuciami, które zachowały się z lat 70.! Będzie ich tylko 30 i każdy będzie miał swój numer. Chyba trudno sobie wyobrazić piękniejsze połączenie tradycji ze współczesnością.
Wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę oraz Facebooka de Mehlem (niedługo rusza fajny konkurs). Na żywo torebki można obejrzeć w salonie firmowym na Grodzkiej 43 lub w showroomie przy pracowni na Filareckiej 12/9. Oczywiście w Krakowie. W maju natomiast będzie można odwiedzić stoisko firmy podczas łódzkiego tygodnia mody.
A tymczasem już zapowiadam, że to nie ostatnia relacja z pracowni. Następnym razem foto-story dokumentujące krok po kroku narodziny mojej nowej torby! :)
A to dlatego, że całkowicie "urzekła mnie ich historia". Firma produkuje torebki od 70 lat i tę tradycję widać i czuć w pracowni na każdym kroku. Właściwie gdyby nie kalendarz wiszący na ścianie, można by się zastanawiać, który mamy rok. Jeszcze żadna z moich blogowych "wizytacji" nie sprawiła mi tyle radości. Zwoje przepięknych skór, terkot starych maszyn, a przy pracy najprawdziwsze mistrzynie kaletniczego rzemiosła. W ogóle nie chciałam stamtąd wychodzić! Na szczęście Filip de Mehlem, właściciel, to człowiek o anielskiej cierpliwości. Oprowadzał mnie po pracowni, tłumaczył wszystko jak dziecku i odpowiadał na moje najbardziej laickie pytania.
Cała produkcja odbywa się na miejscu - wszystkie torebki są w 100% Made in Cracow. Trzy panie kaletniczki produkują wspólnie ok. 70 egzemplarzy miesięcznie. Czas wykonania jednej torebki zależy od złożoności modelu - czasem zajmuje to kilka godzin, a czasem nawet kilka dni. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że jest to tak skomplikowany proces, i obserwując, jak Filip wykrawa ze skóry kolejne elementy, których istnienia nawet nie zauważam przy zwykłym użytkowaniu torby, przeżywałam szok za szokiem.
Nie mniej zaskoczona byłam poziomem dopieszczenia klienta. Oprócz tego, że może on wybierać spośród niezliczonej liczby gotowych produktów, ma również możliwość zamówienia torby, która zostanie wykonana specjalnie dla niego. Albo wybiera jeden z już istniejących wzorów i sam określa kolory, rodzaje skór, okucia, podszewkę, wykończenia, dodatki (kieszonki, zawieszki, serduszka itd.), ba, nawet kolor nici (!) albo... wspólnie z właścicielem opracowuje od podstaw zupełnie nowy projekt - własną "torebkę marzeń". Na tym nie koniec. Można również swoją torebkę "podpisać" za pomocą blaszki z wygrawerowanym imieniem, inicjałami czy dedykacją. Słowem, full wypas customizacja i personalizacja.
No dobra, wiem, o czym teraz wszyscy myślą: a ile taka przyjemność kosztuje? Wszystko zależy od modelu, rodzaju skór i przede wszystkim wkładu pracy. Projektując torebkę od podstaw, najpierw opracowuje się szkic i szablon, potem tworzy "wersję demo", którą następnie dopracowuje się zgodnie z uwagami klienta, i dopiero wtedy szyje się torbę właściwą. Jak się można domyślić, nie jest to tania zabawa. Ceny gotowych torebek wahają się od 300 do ok. 1000 zł, a przy specjalnych super hiper zamówieniach mogą dochodzić nawet do kilku tysięcy.
W najbliższym czasie de Mehlem szykuje sporo nowości. Firma przymierza się do stworzenia kolekcji męskiej (jest już zalążek w postaci teczki i kilku toreb podróżnych), a także tańszej linii "Young" (aktualne klientki firmy to panie od trzydziestki w górę). Planowany jest również lifting strony internetowej oraz uruchomienie sklepu na Facebooku. No i jak dla mnie absolutny hit: powstanie limitowana seria kuferków a la Dr. Quinn z oryginalnymi okuciami, które zachowały się z lat 70.! Będzie ich tylko 30 i każdy będzie miał swój numer. Chyba trudno sobie wyobrazić piękniejsze połączenie tradycji ze współczesnością.
Wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę oraz Facebooka de Mehlem (niedługo rusza fajny konkurs). Na żywo torebki można obejrzeć w salonie firmowym na Grodzkiej 43 lub w showroomie przy pracowni na Filareckiej 12/9. Oczywiście w Krakowie. W maju natomiast będzie można odwiedzić stoisko firmy podczas łódzkiego tygodnia mody.
A tymczasem już zapowiadam, że to nie ostatnia relacja z pracowni. Następnym razem foto-story dokumentujące krok po kroku narodziny mojej nowej torby! :)
Model archiwalny, czyli kuferek z lat 70. Szykuje się limitowana reedycja.
Skóry w pracowni.
Wzór jakby żywcem zdarty ze ściany królewskiej komnaty.
Każdy model ma swoją tekturową formę.
Torebki in progress.
Wiosna!
Pani Aneta przy pracy.
Wszystko nie tyle grubymi, co mocnymi nićmi szyte :)
Miesięcznie powstaje tu ok. 70 torebek. W środku pani Małgosia, która pracuje w zakładzie już od 30 lat.
"Alicja" w kolorze sezonu już gotowa. Za nią finiszuje zamszowa torebka z Kolekcji Różanej.
Ta ogromniasta torba to tak naprawdę ten mniejszy model w powiększeniu.
Powstała na specjalne zamówienie - pod wymiar samochodowego bagażnika :)
Rozpiska z zamówieniami. Porządek musi być!
A w showroomie na dole można podziwiać efekty. Duuużo efektów :)
Minitorebka ze skóry strusia.
Po lewej jeden z moich ulubionych modeli - "Paula". A po prawej torebka - piłka stworzona specjalnie z myślą o Euro 2012. W przygotowaniu jest jeszcze drugi, większy model :)
Czerwona lakierowana skóra i zielone, kwieciste wnętrze - genialne (i jakże krakowskie) połączenie!
"Mozaika". Jak wszystkie torby de Mehlem, dostępna w wielu kombinacjach kolorystycznych.
Sprawczyni chyba mojego największego pisku - fantastyczna torba weekendowa.
Boki można też spiąć ze sobą u góry - wtedy staje się nieco mniejsza.
Po lewej "Tina" - jeden z klasyków de Mehlem.
Do wyboru, do koloru :)
Torebki mnie zachwycily, chetnie widzialabym je w swojej szafie,szczegolnie pierwsza i ze skory strusia- cos pieknego!
OdpowiedzUsuńwzdycham i się zachwycam. i zazdroszczę wizyty.
OdpowiedzUsuń:)
O kurka wodna nie miałam pojęcia o istnieniu takiego skarbu w grodzie Kraka:) koniecznie muszę udać się i zbadać teren, powzdychać, pobuczeć i zapłakać nad pustką portfela:P ale i również zachwycić się rzemiosłem bo mi mało, więcej zdjęć chcę:)
OdpowiedzUsuńNiesamowite, po pierwsze naprawdę mnie oprowadziłaś po tym magicznym miejscu i mimo że torebki nie są jakimś ważnym dodatkiem dla mnie, czytałam i patrzyłam z wielką uwagą. Po drugie miło, że firma z tak wieloletnią tradycją nie zamknęła się na stare wzory, często taki staż raczej zamyka producenta na konkretne wyroby, a tu różnorodność i naprawdę fajne okazy!
OdpowiedzUsuńBoże, Boże, ile piękności! Za Tinę mogłabym sprzedać duszę!
OdpowiedzUsuńtakie cuda, cuda torebkowe... a tu urodziny się zbliżają wielkimi krokami... :) dzięki ogromne za relację, łakomie oglądam każde zdjęcie...
OdpowiedzUsuńśliczne torebki,też mi się marzy obejrzeć taką pracowanię,wszystko podotykać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:)
Jak miło pocieszyć oko!! Torebki to wielka moja słabość ...
OdpowiedzUsuńzazdroszczę! też z chęcią zobaczyłabym jak powstają takie cuda!
OdpowiedzUsuńmeeeeeeeeeeega!
OdpowiedzUsuńmatko i córko jakie cuda!!!!!
OdpowiedzUsuńoszaleć idzie, autentycznie :D
jako maniaczka torebek dostałam oczopląsu i absolutnie Ci zazdroszczę i koniecznie zaczynam zbierać na jakąs krakowską torebkę do mojej kolekcji:)
OdpowiedzUsuńI jak tu nie śmiać się z ludzi zbierających na jeden głupi napis całe miesiące,skoro za ułamek ceny można mieć wszystko wedle życzenia...Zazdroszczę wizyty.Wielbię strusia. Nie dostałaś przypadkiem jakiego cudeńka za taką reklamę? A nazwy (Tina i Paula) spowodowały u mnie napad śmiechu-brzmią niczym nazwy PRL-owskich zakładów fryzjerskich w Biłgoraju.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jest w czym wybierać.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, sklep powinien mieścić się w Katowicach a nie w Krakowie. Ot co!
OdpowiedzUsuńSklep na grodzkiej znam dzięki mamie, która uświadomiła mnie właśnie, że kilka podkradzionych jej"staroci" z niego pochodzi. Wstyd się natomiast przyznać, że mieszkam na ulicy równoległej do filareckiej, którą przechodzę dość często i nie miałam pojęcia o istnieniu takiej perły! Następnym razem przyjrzę się uważnie!
OdpowiedzUsuńaaah mega!
OdpowiedzUsuńoh dziewczyno, jak kusisz.... doslownie kilka dni temu przechodzilam przez jakies centrum handlowe i na wystawie sklepu z galanteria skorzana zauwazylam swietną torbę męską, taką właśnie w stylu pierwszego zdjęcia. ta w sumie prezentuje się jeszcze lepiej. !!! nie będę mogła zasnąć. 10% to za mało ;p
OdpowiedzUsuńfantastyczne zdjęcia :) ach te nasze torebeczki :D
OdpowiedzUsuńśliczne torebki
OdpowiedzUsuńwow! świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńCo za cudowna wiadomość! To jeszcze nie wszystko ma metkę Made in China, jest też Made in Kraków i to z 70letnim stażem!;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że firma nigdy nie padnie, bo to skarb.
Piękne miejsce, piękny post :) Uwielbiam zapach całych stosów skór (znam z hurtowni) i atmosferę panującą w takich pracowniach.
OdpowiedzUsuńświetny post, nawet jeśli ktoś nie jest fanem Twojego stylu, to warto tu zaglądać ze względu na zawartość merytoryczną :) fajnie mieć świadomość że pomimo lat spędzonych w tym mieście ciągle jest w nim tyle do odkrycia. takie miejsca warto promować!
OdpowiedzUsuńPiękne torebki, bajka.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłaś niesamowitą wycieczkę. Nie każdej dane jest poznać jak jest robiony jej największy skarb :) Czytając to myślałam z radością, że jednak jeszcze coś z Polskiego rzemiosła się zachowało i nie wszystko zostało sprzedane.
OdpowiedzUsuńPiękne te torebki, nie mogę się doczekać aż pokażesz swoją :)
łódzki tydzień mody
OdpowiedzUsuńw końcu moje miasto rozkwitnie ;)
wpadasz?
Poziomka
no właśnie, i teraz fanki wszystkich etorebek i innych mizersów mogą się schować i wstydzić. Tak właśnie powinien wyglądać świat, bez bylejakości i chińskiej tandety. Trzeba doceniać takie miejsca, brawo Ryfka!
OdpowiedzUsuńTorebki cudne, ja zakochałam się w pomarańczowej kopertówce, szybko klik klik i już wiem, że mnie nie stać :( ale nie zmienia to faktu, że nadal ją kocham :)
OdpowiedzUsuńtak sobie pomyślałam, że wybrali idealną osobę do "promocji" zakładu. jesteś w tym wszystkim tak cudownie wiarygodna, bo to, wpisuje się przecież w Twój styl- i taką reklamę, to ja lubię :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce. Jestem pod wielkim wrażeniem i chyba chce taką torebkę, zrobioną specjalnie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTo cudownie, że są jeszcze na świecie takie miejsca, gdzie robi się coś powoli, starannie i z taką dbałością o szczegóły. Zresztą sama miałam podobne przygody - nie tak dawno temu odwiedzałam w Warszawie pana szewca, który ręcznie robi buty. To, jak je robi i z czego je robi, prawie się nie zmieniło od lat 30. O, to jest ten pan: http://brunon.pl/
OdpowiedzUsuńO. Jezu... Na widok jednej torebki na stronie de Mechlem (z kolekcji ornamentowej, taka mała brązowa, z zapięciem na bigiel) pomyślałam, że gdybybm ją dostała, to już zawsze byłabym grzeczna. A myślałam, że już wyrosłam z takich obietnic...
OdpowiedzUsuńO jaaa, zaśliniłam klawiaturę.
OdpowiedzUsuńNamieszałaś mi w głowie! ;) Już miałam kupować wiosenno/letniego Ochnika, ale teraz sama nie wiem na co się tu zdecydować.
Wow jakie cuda, jestem pod ogromnym wrażeniem. Jaka różnorodność, i te kolory...! Rozmarzyłam się... :)
OdpowiedzUsuńłał. Nigdy nie byłam maniaczką torebek (czyt. ma być duża, dyndająca i mieścić co najmniej a4, koniec kropka), ale lubię rzeczy tworzone z pasją i dopieszczone. Z konkretów urzekła mnie ta kraciasta (fajna, graficzna), czerwona z zieloną podszewką (moje ukochane zestawienie kolorystyczne) i torebka-piłka (chyba nie mogłabym się oprzeć, żeby jej nie kopać albo chociaż podbijać ;P)
OdpowiedzUsuńRyfka, fantastyczny reportaż :)
piękne torby! :D a jeżeli na fashion week'u będzie można odwiedzić stoisko firmy to na pewno mnie tam nie zabraknie :))
OdpowiedzUsuńŁał, nie spodziewałam się aż takich pozytywnych reakcji (jak zwykle wydawało mi się, że wszyscy pousypiają przy takiej długości tesktu). Bardzo się cieszę, że relacja Wam się podoba :)
OdpowiedzUsuń-> AlexValensi: Tina to trochę taka demehlemowa Birkin ;)
-> Helena: To nie był układ typu: "zrób nam reklamę, to damy ci torebkę" :) Ja tam szłam z autentycznej ciekawości, no i żeby zdobyć fajny materiał na wpis. W trakcie pojawił się jednak pomysł zrobienia dla mnie torby i udokumentowania całego procesu na blogu. Oczywiście nie mogłam przepuścić takiej okazji! :)
-> Malena: Pracownię łatwo przegapić, bo jest "schowana" - wchodzi się do niej przez kamienicę, a na zewnątrz nie ma żadnego szyldu (tylko napis na domofonie).
-> Poziomka: Wybieram się, ale zobaczymy czy dostanę akredytację i czy będzie mi się chciało ruszyć tyłek :)
-> Panna Marta: Jest tylko jeden mały problem - nie każdego stać na torbę za kilkaset zł ;) Chociaż z drugiej strony, jeśli ktoś co kilka miesięcy kupuje torbę z ceraty za ok. 150 zł, to chyba lepiej odłożyć i kupić jedną porządną. No chyba że ktoś zmienia styl co sezon i nie chce inwestować pieniędzy w coś, co może się za jakiś czas znudzić. Pewnie dlatego klientki firmy to na ogół babki dojrzałe, które mają już określony gust (no i kasę ;)
-> Morven: Ja się tak rozochociłam, że jak tylko dowiedziałam się o planowanym pokazie tworzenia butów Tod's w Warszawie, od razu postanowiłam się wprosić. Niestety, chyba niezbyt skutecznie :/
-> Anonim: Widziałam jeszcze zdjęcia tej piłki zrobionej z czarnej wytłaczanej skóry z sierścią (a w środku czerwona podszewka) - no bajka po prostu.
Śliczne te torebki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
+ja mam podobny kuferek,leży w szafie ;D
Ale perelki. Kilka chetnie bym widziala na moim wieszaku w szafie ;) pozazdroscic mozliwosci poobcowania w takiej pracowani z taka iloscia przepieknych torebek
OdpowiedzUsuńTe torebki są niesamowite! Kilka egzemplarzy chętnie bym powitała we własnej szafie. Szczególnie tinę, szkoda, ze są takie drogie :)
OdpowiedzUsuńhmmmm, "kopertówka"- to chyba jednak NIE jest kopertówka
OdpowiedzUsuń-> Anonim: Fakt, rączka przecież jest. Już zmieniam :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna pracownia, i bardzo ciekawa relacja. Cieszę się, że dzięki Tobie mogłam zwiedzić miejsce torbowych narodzin ;) Niemal poczułam zapach tych zwojów wyprawionej skóry...
OdpowiedzUsuńA tak z zupełnie innej beczki.
Bardzo lubię Twojego bloga. Masz ciekawe teksty, poprawnie i często z humorem skonstruowane - czytanie to sama przyjemność. Masz we mnie stałą czytelniczkę. Pozdrawiam :)
Cudeńka! Mi najbardziej podoba się ta czerwona z lakierowanej skóry z kwiecistym zielonym wnętrzem! Św. Mikołaju (Gwiazdorku czy jak cię tam zwał;)… wiesz… nie obrażę się jakbym taką w grudniu znalazła pod choinką ;)
OdpowiedzUsuń-Lexi
Piękne te wszystkie torebki.;))
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wizyty. ja już od dłuższego czasu szukam odpowiedniej torebki dla mnie i dla moich ciuchów.;) no ale jednak trudno mi taką znaleźć !
zapraszam do komentowania i obserwowania mojego bloga.;))
Wczoraj przechodziłam koło sklepu z galanterią (nienawidzę tego określenia) skórzaną w Warszawie na Nowym Świecie. Po Twoim poście zatrzymałam się przed oknem wystawowym, żeby zobaczyć co my w tej Stolicy mamy i...jakież było moje zdziwienie, kiedy na jednej z torebek, która wpadła mi w oko, zauważyłam nazwę "Mehlem". Weszłam do tego sklepu, zmacałam wszystkie torebki jak na prawdziwą maniaczkę przystało i.. zakochałam się. Ok, Twój post jest rewelacyjny, ale jednak dotknąć, zobaczyć, przymierzyć do ręki to co innego, a do Krakowa ostatnio mi nie spieszno:) Zgodzę się Ryfko z Twoimi słowami, że dość kupowania torebek z ceraty, wolę kupić sobie jedną za 700 zł i cieszyć się nią długo, długo, bo taka torebka - jestem pewna - będzie mi służyć na lata. Dzięki za info o tej marce!
OdpowiedzUsuńniektóre są śliczne, i na pewno 100 razy lepiej wykonane niż śieciówkowe. 30 lat w jednym miejscu pracy, teraz to rzadkość. Fajnie jest się przyjrzeć produkcji od kuchni, ja miałam okazję doświadczyć tego w zakładzie produkującym marynarki, niesamowite było ile par rąk przyczyniało się do ich powstania.
OdpowiedzUsuńFantastyczna wizyta :)
OdpowiedzUsuńPiękne torebki :)
-> Jag: Ha! Właśnie ostatnio pytałam właściciela o sklepy, gdzie (poza Grodzką w Krk) można kupić ich torby, i mówił mi o jakimś salonie w Warszawie przy Nowym Świecie :) Zdjęcia zdjęciami, ale jednak nie ma to jak zbadać sprawę na własne oczy i ręce. Gdybyś się zdecydowała, to koniecznie się pochwal! :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Paula, chociaż wolałabym inny kolor, może brudny róż?
OdpowiedzUsuńjeśliś któraś z szanownych Komentatorek zna podobne miejsca w innych miastach (np. w Łodzi) niech będzie tak miła i poda link/adres pracowni/cokolwiek
Magda
ŚWIETNE. ten artykuł wzbudził mój entuzjazm. zwłaszcza ten pomysł linii "young"- gdyby każda nastolatka zamiast 50 szajsowatych toreb z sieciówki kupiła sobie 1 ręcznie robioną i nosiła ją wiele lat... byłoby mniej śmieci na wysypisku i mniej tandety na ulicy. wychowujmy młode pokolenie we właściwym kierunku.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Antysieciówka Antymasówka
ta ze skóry strusia świetna! też nie miałam pojęcia, że w Krakowie jest coś takiego...
OdpowiedzUsuńo w mordeczkę... ja chcę taką torebeczkę! i tą i tamtą. oczopląsu można dostać - piękności
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za tą wspaniałą podróż do świata torebek. Przysięgam, że gdybym ja tam trafiła, siłą by mnie nie wyciągnęli :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
WOW, super miejsce, a niektóre torebki rewelacyjne!!! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany tekst reklamowy. Napisane z weną przez dobrego copywritera
OdpowiedzUsuńAh te torby! wspaniałe !
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie :
nicolemlotkowska.blogspot.com
Firma ma piekne torebki, ktore przy odrobinie dopracowania moglyby konkurowac z calym swiatem. Niestety rzuca sie w oczy brak umiejetnosci prezentacyjnych. Ustawianie torebek na stole troche traci zeszlym stuleciem.
OdpowiedzUsuńJakis podswietlony blat, dekoracje i juz producent do ceny moglby dodac dreszcz emoscji jakich potrzebuje kupujaca kobieta.
Ryfko, jak to wygląda cenowo? Wpadło mi w oko kilka modeli, mniejszych i większych :)
OdpowiedzUsuń-> Gabi: Tak jak napisałam, od 300 do ok. 1000-1200 zł. Ceny konkretnych modeli możesz zobaczyć w sklepie na stronie i w nowym sklepie na FB.
OdpowiedzUsuńja tam kocham torebki,że chyba bym tam zemdlała:) szkoda,że finanse mi na nie nie pozwalają:(ale dobrze,że te cuda mozna u ciebie choć pooglądać:)zazdroszczę...:)
OdpowiedzUsuńAle zazdroszczę Tobie tej "wyprawy". Strasznie chciałbym kiedyś taką pracownię na żywo zobaczyc :)
OdpowiedzUsuń