12 września 2017

Malowana lala, czyli mój makijaż

Bawiłyście się w dzieciństwie kosmetykami Mamy? Mnie się to zdarzyło chyba tylko dwa razy. Raz, mając z 6 lat, dobrałam się wraz z koleżanką do Maminych szminek, ale zamiast pomalować usta, namalowałam sobie dwa wielkie czerwone kółka na policzkach, tworząc mejkap idealny na występy w cyrku. Potem, już jako nastolatka, żeby nastraszyć moją młodszą siostrę, namalowałam sobie szminką krew wyciekającą z ust i położyłam się na podłodze łazienki, udając trupa. Jak widać, od początku było jasne, że make-up guru raczej ze mnie nie wyrośnie.

Pierwszy raz w życiu "na poważnie" pomalowałam się, idąc na studniówkę. Mój wypasiony, studniówkowy makijaż składał się z pudru i... bezbarwnego tuszu do rzęs. Nie mogłam się nadziwić, jak inaczej wyglądam! Wcześniej zdarzyło mi się używać punktowo korektora w sztyfcie na pryszcze, ale puder to był dla mnie zupełnie nowy poziom wypindrzenia.

Od mojej studniówki minęło prawie 20 lat, ale mój makijaż od tamtego czasu jakoś specjalnie się nie rozwinął. Maluję się tak, że czasem znajome (albo Mama!) pytają mnie, czy w ogóle jestem pomalowana. W komentarzach na blogu też od czasu do czasu pojawiają się sugestie, że powinnam się pomalować, albo pytania, dlaczego nawet idąc na wesele, nie zrobiłam makijażu. A ja zawsze jestem pomalowana! Może na zdjęciach tego nie widać i może powinnam specjalnie malować się mocniej do naszych "sesji", ale po prostu tego nie lubię. Kilka razy przy okazji różnych okołoblogowych akcji miałam zrobiony profesjonalny, wyrazisty makijaż i w takiej wersji NIGDY się sobie nie podobałam. To znaczy owszem, na zdjęciach wyglądało to spoko, sypały się komplementy, ale bardzo nie podobało mi się to, co widziałam w lustrze. Wyglądałam jakoś poważnie, nienaturalnie, smutno i staro (czy raczej: starzej). Jak nie ja.

No dobra, ale może bym tak przeszła do rzeczy. Jak się maluję na co dzień? Tak samo jak od święta. Mój makijaż jest zawsze taki sam: dość minimalistyczny i ma funkcję bardziej tuszująco-porządkującą niż odmieniającą oblicze. Zależy mi na tym, żeby dało się go szybko zrobić (mierzyłam czas, w wersji full wypas zajmuje mi to 4 minuty i 31 sekund), szybko zmyć i żeby różnica przed i po nie przyprawiała mnie ani osób, które widują mnie w obu wersjach (czyli głównie Dzióbka i kuriera Dariusza), o szok.

Na zdjęciu widzicie WSZYSTKIE moje kosmetyki do makijażu. Nie wszystkich używam zawsze - im większy numer, tym mniejsza częstotliwość. Ciągle liczę na to, że moja  skóra w końcu się uspokoi (pisałam o tym w poście o pielęgnacji) i będę mogła całkiem zrezygnować z maskowania twarzy. Niestety, kiedy już jest prawie dobrze (niedawno było tak dobrze, że pierwszy raz w życiu pokazałam się internetowi w wersji #nomakeup!), następuje gwałtowny zwrot akcji i znowu wyglądam jak pryszczata smarkula (taka, której zaczynają się już robić zmarszczki). No ale nie tracę nadziei. Oto, czego używam, żeby zrobić się na... może nie bóstwo, ale na w miarę okejowo wyglądającego człowieka.

My make-up routine


1. KREM KOLORYZUJĄCY ORIGINS GINZING SPF40

Przez wiele lat używałam pokładu w płynie, ale 2 miesiące temu dostałam przesyłkę PR-ową od Origins, a w niej wynalazek, który odmienił moje życie. A przynajmniej makijaż. Ginzing SPF 40 to mazidło 3 w 1: krem koloryzujący, krem nawilżający i filtr przeciwsłoneczny. Czaicie to? Zamiast 3 warstw teraz wystarczy mi tylko jedna! No OK, filtra i tak zwykle nie używałam (właśnie dlatego, że nie lubię / nie che mi się nakładać tylu warstw na twarz), ale wiem, że powinnam. Krem dobrze się rozprowadza, delikatnie wyrównuje koloryt (nie jest to mocne krycie, ale i tak zawsze używałam tylko kilku kropel podkładu, więc mnie to wystarcza) i szybko się wchłania. Idealna opcja dla makijażowego lenia - minimalisty.


2. KOREKTOR ARTDECO LONG-WEAR CONCEALER (14 SOFT IVORY)

Bez korektora, podobnie jak bez podkładu / kremu koloryzującego, w zasadzie nie wychodzę z domu. Najbardziej lubię takie w pędzelku albo z aplikatorem zakończonym gąbeczką. Ten z Artdeco z serii Minimal Make-up najlepiej mi odpowiada, jeśli chodzi o krycie i odcień. Stosuję go pod oczy i punktowo na wszelkie niedoskonałości. Pod oczami od razu delikatnie go wklepuję, a resztę korektorowych punkcików zostawiam na chwilę, żeby trochę zastygły, bo próbując je od razu rozetrzeć, wszystko zmazuję. W tym czasie robię brwi i oczy.


3. CIEŃ DO POWIEK SENSIQUE (209 DARK CHOCOLATE)

Przyznaję, ja też się ślinię na widok pięknych naturalnych paletek cieni z Instagrama (może dlatego, że wyglądają trochę jak czekoladki?), ale miałam kiedyś minipaletkę złożoną z 3 cieni, a i tak używałam tylko jednego, więc w moim przypadku większa liczba zupełnie nie ma sensu. Mam jeden jedyny brązowy cień Sensique, kupiony za kilka złotych w Naturze i on mi w zupełności wystarcza. Używam go i do powiek, i do brwi. Parę lat temu marzyłam o eyelinerowych kreskach na powiekach, ale po kilku nieudanych próbach musiałam przyjąć do wiadomości, że to nie dla mnie. Albo moje powieki są jakieś nierówne, albo moje umiejętności tak słabe (najprawdopodobniej jedno i drugie), w każdym razie, efekty były opłakane (i jak to ciężko zmyć!). Dużo lepiej sprawdza się u mnie (i przy okazji bardziej naturalnie wygląda) odrobina brązowego cienia nałożona przy linii rzęs w pobliżu zewnętrznych kącików oka i roztarta pędzelkiem. Reszty powiek nie maluję.


4. ŻEL DO BRWI MAYBELLINE BROWDRAMA (BEZBARWNY)

Moje brwi lubią żyć własnym życiem, dlatego do ich poskromienia przydaje mi się żel modelujący. Mogę nie pomalować oczu i brwi, ale żel zawsze idzie w ruch. To czarny (choć bezbarwny) koń mojej kosmetyczki.


5. TUSZ DO RZĘS MAYBELLINE SENSATIONAL (CZARNY)

Jeśli mam pomalowane rzęsy, to wiedz, że coś się dzieje. Robię to tylko na większe / ważniejsze wyjścia, bo... potem jest za dużo roboty ze zmywaniem. I zawsze maluję tylko górne rzęsy (dolne to by już była dla mnie przesada - nie idę przecież na bal przebierańców! ;) Nie jestem przywiązana do konkretnej marki. Teraz używam tuszu Sensational z Maybelline, ale wkurza mnie ta wygięta szczoteczka. W niczym mi to nie pomaga, a wręcz przeszkadza, bo trzeba ją ustawiać pod odpowiednim kątem. Zdecydowanie wolę te klasyczne, proste.


6. RÓŻ MAC (FLEUR POWER)

Niektórzy dzielą kobiece typy urody na Wiosnę, Lato, Jesień i Zimę. Ja bym dodała do tego zestawu jeszcze jeden typ: Ziemniak, bo on chyba najlepiej oddaje moją karnację. Na szczęście róż z MAC-a potrafi dodać trochę życia mojej kartoflanej cerze. Dostałam go kilka lat temu od Siostry i podejrzewam, że (przy moim stosowaniu tylko na wyjścia) prędzej umrę, niż mi się skończy.


7. PĘDZLE

Jestem wielką fanką pędzli, bo nie lubię dotykać twarzy dłońmi podczas robienia makijażu (to jest jedyna wada mojego kremu koloryzującego - że muszę go nakładać palcami, a nie, jak podkład, moim ukochanym pędzlem Hakuro H51). Do brwi i linii rzęs używam cieniutkiego Hakuro H85, do rozcierania cienia - puchatego pędzelka z Essence, a do różu - Hakuro H24 (kupuję je na Allegro). Uwielbiam to delikatne mizianie :)


***

That's all, folks! Jak zawsze ciekawa jestem Waszych ulubionych kosmetyków. Do większości moich farbek nie jestem jakoś szczególnie przywiązana, więc chętnie poczytam o Waszych sprawdzonych mazidłach i wypróbuję następnym razem coś nowego :)

48 komentarzy:

  1. Oj Ryfko, zmobilizowałaś mnie do podobnego wpisu! Może powstanie w ciągu roku, jeśli uda mi się szybko zmobilizować :D

    Zaintrygował mnie krem Origins i już chciałam pędzić do Sephory (btw. dostałam dzisiaj smska, że do jutra do godziny 11:00 jest -20% na cały asortyment na hasło JESIEN17), ale to słabe krycie przekreśliło mój romans z tym cudeńkiem :( Niestety blizny potrądzikowe są jeszcze zbyt widoczne i u mnie pozostanie opcja 2 warstw - krem nawilżający + makeup z SPF 25/30 (ja niestety nie mogę sobie odpuścić ochrony przeciwsłonecznej, bo mnie pani dermatolog pogoni z gabinetu hehe).

    Piąteczka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym żeby istniał taki uniwersalny kosmetyk do makijażu 5 w 1. Nakładasz na twarz i masz pomalowana skórę, powieki, rzęsy, usta i jeszcze nałożony puder. A to wszystko nie wysusza, nie rozmazuje się i łatwo schodzi. Ponieważ wciąż czekam na odkrycie takiego cuda, makijaż ograniczam tylko na okazje, w których nie mogę się czerwienić (np. egzaminy). Na studniówce nie byłam umalowana, ale na finale olimpiady już tak, chociaż niedokładnie, bo po co malować ta część czoła, którą zasłania grzywka? Zwłaszcza kiedy cały trzęsiesz się ze strachu.
    Na osobniki czepiające się mojego braku makijażu mam jedną odpowiedź - jestem alergikiem. Każdy nowy kosmetyk to granat z wyciągniętą zawleczką - uczuli czy nie? Makijaż może dochodzić tylko do linii okularów, bo wszelki bliższy kontakt moje oczy interpretują jako atak i puchną w straszliwym tempie. Musi być zmywalny wodą, bo oczy mają tez problem z demakijażem, mimo że kupowałam im najlepsze produkty dla alergików. Więc co tu innego robić, jak nie chodzić świeżo i radośnie z odmładzającą kolekcją pryszczy?
    Kiedyś zrobiłam sobie na próbę pełen makijaż i wyglądałam jak 40-letni plastik. Nienienienienie

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam różne etapy w makijażu, od tęczy cieni na powiekach, aż do kompletnego braku makijażu przez ostatnie 3 miesiące. Planuję sprawdzić kosmetyki mineralne Lily Lolo, ostatnio miałam okazję być nimi pomalowana i przy tłustej cerze efekt był super. Jest jednak kilka produktów, których najchętniej używam. Maskara, ostatnio zakochałam się w Guerlain, które pachną różami, a rzęsy po nich są piękne i wyglądają naturalnie. Róż Pink Kiss Estee Lauder, pudełko, które mam od pięciu lat i wystarczy na kilka kolejnych. I eyeliner, najczęściej Eveline - tani i świetny. To by było na tyle, a jeśli chcę się poczuć naprawdę wyjątkowo nakładam szminkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czasem dopada mnie chęć wypróbowania jakiejś szminki, ale ja się non stop oblizuję i podejrzewam, że od razu bym ją zjadła. Chociaż są też takie płynne barwniki do ust, które są ponoć trwalsze - może coś takiego byłoby lepsze?

      Usuń
    2. Tak, są trwalsze - jak Cię kusi, wypróbuj sobie pisaki do ust z Kiko, całkiem nieźle trzymają!

      Usuń
    3. I oprócz tego, że trzymają to zmyć się nie dają!😏 U mnie jeszcze dodatkowo pięknie wyrysowany kontur "rozszedł" się wkrótce na boki- dobrze, że w domu próbowałam a nie na wyjście. A po długich próbach zmycia płynem micelarnym, potem dwufazowym, potem mydłem (!)wyglądałam jak klaun! Także zwykła matowa szminka z Golden Rose, fluid nawilżający Astor, słynny żółty tusz z Rossmana, cień do powiek - prawie zawsze granatowy matowy i wychodzę! 😉

      Usuń
    4. I takie matowe szminki z Golden Rose w płynnej, blyszczykowej formie. Dopiero zjedzenie czegoś naprawdę tłustego je pokonuje. ;)

      Usuń
  4. Ja uwielbiam żel do brwi z inglota (brązowy nr 16), bez zrobionych brwi nie wychodzę z domu ��

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze zdjęcie powinno być: "before" i "after"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz akurat przechodzę fazę "pryszczatej smarkuli", więc bez makijażu nawet kurierowi Daruszowi pokazuję się niechętnie, a co dopiero całemu internetu ;)

      Usuń
    2. Hej, nie wiem czy tobie akurat pomoże, bo wiadomo, każdy z nas jest inny, ale sposoby, które mnie, prawie 30-letniej pomogły na smarkulowatą cerę to: zwykłe szare mydło biały jeleń, maseczka z drożdży i tonik z zielonej herbaty (to kilka lat temu i o ile dobrze pamiętam było ciężko, ale było warto, jednak na efekty trzeba trochę poczekać; pojawiły się jednak szybciej niż po kuracji od dermatologa (!)), a aktualnie mydło różane Barwa, hydrolat geraniowy i glinka z alginitem. Od wewnątrz zielony jęczmień do picia (paskudztwo, ale efekty natychmiast). Widzę, że jak tylko przestaję to mnie wysypuje, więc chyba działa ;)

      Usuń
  6. Nie lubię i nie noszę makijażu, tusz do rzęs i do brwi to jest maksimum, a i tak od dwóch miesięcy nawet do tego się nie potrafię zmusić. Więc nawet rzuciłam okiem na ten krem koloryzujący, bo może to by była jakaś opcja dla mnie, żeby trochę samą siebie oszukać w kwestii makijażu - bo to niby krem, a trochę jakby podkład... Ale nieee, 129 złotych za taki eksperyment to trochę za dużo! :) Twój zestaw kosmetyków wydaje mi się taki normalny i rozsądny, tzn. mam na myśli ilość (choć pędzle mnie zawsze trochę przerażają ;)) - a w chodziłam w post z myślą "uhu, kolejna co to powie, że makijażu to właściwie w ogóle, a potem wymieni pińcet różnych produktów i drugie tyle etapów nakładania tego makijażu". Mam wrażenie, że taki trend się gdzieś przez neta przewija: ja to się prawie wcale nie maluję, preferuję lekki makijaż, używam tylko korektora, podkładu, różu, bronzera, rozświetlacza, paletki, tuszu do rzęs i zalotki, cieni do brwi, szminki, konturówki, eyelinera... I tak leeeci ta lista kosmetyków do prawie-się-nie-malowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, TAK! I jeszcze baza pod makijaż, baza pod cienie, a na koniec mgiełka utrwalająca ;)

      Usuń
  7. Miło czytać, że nie tylko mnie konieczność demakijażu powstrzymuje przed makijażem. Z tym że ja na co dzień w ogóle się nie maluje, chociaż ostatnio zaczęłam używać kremu do twarzy, co już jest sporym osiągnięciem ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przy moim zestawie to prawdziwy arsenał :D zamiast kremu i do demakijażu mam olej z wiesiołka, potem puder w kompakcie Manhattan (całkiem dobrze maskuje, nie tylko matuje) i tusz do rzęs. Na większe wyjścia tem sam zestaw :D pani która malowała mnie do ślubu miała przykaz zrobić to maksymalnie naturalnie, nie przesadziła i makijaż trzymał się świetnie do samego rana ale i tak czułam sie jak kosmita z cieniem na powiekach :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ryfka do tego kremu to spróbuj slikonowych takich trójkątnych gąbeczek! Ja tez nie lubię dotykać twarzy i te gąbeczki sprawdzają się idealnie (chociaż marnują trochę produktu). Z tuszy to wypróbuj koniecznie Natural Glossy z Clinique. Wygląda bardzo naturalnie, super się nakłada i się łatwo zmywa - poleca Ci jeszcze większy makijażowy leń (mam podobny skład produktów, ale gdzie by mi się tam chciało brwiami bawić!).

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Cię za ten dystans do siebie i optymizm, który zawsze mi się od Ciebie udziela :)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie zastanawia skład tego kremu z Origins. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znalazłam na Wizażu (trzeba rozwinąć Składniki na dole), tutaj. Trochę tego jest, nie da się urkyć ;)

      Usuń
  12. Moja mama w ogóle się nie malowała. Nigdy. Uważa, że to by ją postarzało, i ma rację, całe życie ludzie jej lat odejmują. Więc nie mam żadnych podstaw, od końca liceum używam czegośtam matującego (chyba podkładu) dla alergików i pudru. Teraz dorzuciłam pomadkę ochronną plus lekko barwiącą i czasami maluję rzęsy, jak mi się uda, bo trzęsą mi się i ręce, i rzęsy, i powieki, i ogólnie umiem umalować sobie tuszem nawet brodę.
    Cera ziemniak musi być osobliwa. Ja mam cerę gdzieś pomiędzy ostatnim stadium gruźlicy a świeżym trupem :D Nawet ją lubię, ale makijaż tylko zbliża ją w stronę trupa :D
    Ogólnie rzecz ujmując, nie doceniam kosmetyków. Uczulają, często szkodzą skórze, postarzają, wyglądają jak maska. I tak wiem, że będę miała pryszcze do trzydziestki, a zmarszczki dopiero w późnej starości, więc co mam się spinać :P Poza tym nie kumam blogów o kosmetykach i nigdy nie wiem, co kupić, bo kobiety piszą o makijażu dla kobiet, które malują się od dziecka, a nie takich pierogów jak ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką samą mamę :D I to prawda, że makijaż często postarza wizualnie - nie maluję się i dobiegam 30-tki - i W KOŃCU już nie jestem proszona o pokazywanie dowodu, kiedy kupuję piwo w Biedronka lub pubie ("ale bo pani tak młodo wygląda"). I w sklepach też już sprzedawcy mówią do mnie "Pani", a nie "Ty", bo wcześniej brali mnie za nastolatkę - i czuję się tak trochę bardziej dorosła ;)

      Usuń
  13. Moja przygoda z makijażem zaczęła się dość niefortunnie, bo jako zafascynowana mamusiowymi rzeczami trzy- czy czterolatka popsułam jej szminkę, wykręcając ją i zamykając taką właśnie wkręconą. 🙈 Ze strachu miałam potem przerwę od kosmetyków. 😂 A tak na serio to umalowałam się na półmetek, kupionymi na tę okazję moimi pierwszymi kosmetykami: pudrem (oczywiście za ciemnym) i tuszem do rzęs (nie był bezbarwny i właściwie był super, ale oczywiście został wycofany). A moja makijażowa kolekcja zaczęła sie rozrastać, jak stan cery zaczął się pogarszać. Dlatego na problemy z cerą juz miałam sporo malowideł i mogę śmiało polecić płynny korektor z Catrice (ten zastygający). Pozdrawiam! 😊

    OdpowiedzUsuń
  14. Ryfko, bardzo dobrze Cię rozumiem. Na codzień używam kremu CC, tuszu do rzęs i lekko układam moje brwi. I to tyle (oczywiscie nakładam jeszcze pod to wszystko krem bazujący). Więc mogę Ci przybić makijażową piąteczkę. Nie ma to jak się dobrze czuć w swojej twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja się czasem zastanawiam, czy nie lubię się malować dlatego, że uważam, że jestem taka piękna, czy dlatego, że jestem po prostu leniwa ;)

      Usuń
  15. Głównie maluje się, żeby zakryć niedoskonałości, czyli krosty i blizny. Przeważnie podkład, puder, tusz do rzęs i pomadka do ust nawilżająca. Czasami kredka to oczu i rozświetlacz. Chciałabym się nie malować, bo po pierwsze szkoda skóry, po drugie szkoda czasu, po trzecie szkoda pieniędzy na kosmetyki,lecz jeszcze nie mam odwagi, żeby pojawiać się publicznie z wszystkimi niedoskonałościami na buzi :(
    Kiedyś chciałam nawet nauczyć się jakiegoś fajnego makijażu z tutorialu, ale nudzi mnie to i myślę, że nawet nie dorównałabym do oryginału, a raczej przypominałoby to zabawy małej dziewczynki :P
    P.S. Też próbowałam robić kreski eyelinerem, ale po kilku zamachnięciach zrezygnowałam. To nie dla mnie :>

    OdpowiedzUsuń
  16. W temacie trwałych kolorów - tint do ust marki It's Skin, kolor trzyma sie bardzo mocno. Nie schodzi nawet przy wielokrotnym oblizywaniu warg.

    OdpowiedzUsuń
  17. No i właśnie o to chodzi! Większość kobiet nie potrzebuje więcej, a wręcz nawet zupełnie mniej, no, ale na czymś trzeba zarobić, a przecież nie zarobi się na kosmetykach promując makijaż minimalny. A od ostatnich paru lat to już w ogóle jest jakaś schiza z makijażem. Ilości i rodzaje produkowanych kosmetyków są przerażające. A kompletny makijaż może fajnie wygląda na zdjęciu czy filmie na youtube, ale w życiu...

    OdpowiedzUsuń
  18. A, jeszcze dopiero teraz zauważyłam - no przesłodkie te kwiatuszki na zdjęciu;)

    OdpowiedzUsuń
  19. W kwestii tuszu - to jest odkrycie: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt,157201,hypoallergenic-dlugotrwaly-tusz-do-rzes-zmywalny-woda.html (oczywiście, są też droższe tusze zmywalne, zmywalne tylko ciepłą wodą...). Przedtem miałam tradycyjne tusze, zmywałam różnymi rzeczami (także lepszych, droższych marek) i zawsze to była droga przez mękę plus nie zmywało się dokładnie. To schodzi po zmyciu wodą plus czym tam myjesz (ja delikatny żel lub olejek do mycia) i daje naturalny efekt. Bardzo polecam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetnie wbiłaś się w wypierający powoli instaglam ruch "prawdziwy no make-up to... brak makijażu". A tak na serio, z zainteresowaniem oglądałam przez jakiś czas filmiki na youtube, na których dziewczyny robiły ze swoimi twarzami cuda (do tej pory zasypiam przy pixiwoo, świetne kobiety z super podejściem). Przez chwilę próbowałam nawet wcielić tę magię u siebie, ale moja problematyczna cera szybko przekonała mnie, że najpierw muszę poradzić sobie z trądzikiem, bliznami i innymi jej kaprysami. I wpadłam w zupełnie inną dziurę - kosmetyków do pielęgnacji. Trzepie mnie po kieszeniach, a wszystkie elementy żeńskie tego świata sprawy nie ułatwiają. ;)
    Chciałabym też coś zauważyć. Podejrzewam, że swoim postem nie chciałaś czegoś takiego zasugerować, ale zdarza się, że osoby, które nie malują się albo malują się szczątkowo, patrzą z góry na dziewczyny malujące się intensywnie, warstwami i od linijki. A może nie trzeba. Są różne powody, dla których to robią i czasami nie jest to brak pewności siebie i wmówione przez media kompleksy albo z drugiej strony - próżność i pustka w głowie, którą starają się zakryć tapetą. Dajmy sobie trochę luzu, dziewczyny.
    Pokój temu postowi,
    agacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, broń bogini, nie chciałam wcale sugerować, że dziewczyny, które się malują, marnują czas, są puste, głupie czy co tam jeszcze. Przyznaję, tak mogłam myśleć, kiedy byłam nastolatką, ale jednak myślenie trochę mi się od tamtego czasu rozwinęło ;)

      Jeśli ktoś się lubi malować, robić ze swoją twarzą cuda, eksperymentować z kosmetykami, albo po prostu musi mocno się zamaskować, żeby czuć się ze sobą lepiej, pewniej itd. - zupełnie nic mi do tego. Ja tego nie lubię, więc ograniczam się do minimum, które daje mi poczucie komfortu wśród ludzi. Każdemu według potrzeb - zawsze i we wszystkim :)

      Usuń
    2. Noooo tak myślałam, Ryfko! Piąteczka!
      agacie

      Usuń
    3. Ja się na co dzień w ogóle nie maluję (ostatnio staram się używać regularnie kremu nawilżająco-matującego z lekkim filtrem, o ile to się liczy jako makijaż :D), i o ile mocny makijaż u kobiet mi się nie podoba (a przynajmniej nie na dzień i nie na co dzień), to dobry nieprzesadzony makijaż już tak i zazdroszczę, bo też bym tak chciała, tylko 1) nie potrafię 2) rano jestem zombie, cieżko znaleźć czas na śniadanie czy uczesanie się, nie mówiąc że z trudem trafiam kubkiem z kawą do ust czy stopą w buta, jakoś nie widzę u siebie malowania się rano 3) kwestie zdrowotne - pomijając fakt, że makijaż na dłuższą metę jest szkodliwy, to nawet na krótką nasila lub generuje problemy ze skórą i oczami, które miewam i bez makijażu, więc z reguły nie chcę sobie dokładać. No, ale podziwiam malowanie się u innych :)

      Usuń
  21. Szczerze, to ta lista jest sporo dluższa niż się spodziewałam :D Ale ja u BARDZO wielu dziewczyn podejrzewam kompletny brak makijażu, a tu okazuje się, że i podkłady, i cienie, i róże/bronzery, itd. ... Taki mam męski sposób widzenia świata ;) Nie pomaga też fakt, że się nie maluję, tylko na jakieś wielkie okazję parę razy w roku (czarny tusz do rzęs i czarny cień aplikowany "Ryfkowo" ;), czasami do tego szminka).
    Ja ze swojej strony mogę polecić moje ostatnie odkrycie - płyn micelarny HYDRAIN3 HIALURO z Dermedic - naprawdę nie wierzyłam, że zmywanie makijażu może być czynnością szybką, łatwą i przyjemną ;) Bezzapachowy, skuteczny do demakijażu, ale łagodny dla cery - jako pierwszy nie podrażnia mi oczu, bezsmakowy (przetestowane przy zmywania z ust trwałej szminki). Dzięki temu niemu jest spora szansa, że będę częściej się malować :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam podobnie z makijażem, który wygląda jakby go nie było. Mam farbowane włosy, zawsze pomalowane rzęsy, a ludzie myślą, że to 100% naturalny look:/

    Moje ostatnie odkrycie to tusz do rzęs firmy Eveline Extension Volume, bardzo tani, a oceniam go na równi z kilkakrotnie droższym Clinique. Ma prostą szczoteczkę.

    Polecam błyszczyk L'oreal Xtreme Resist w płynie z pędzelkiem. Daje delikatny kolor, delikatniejszy od tradycyjnej szminki, jest bardzo trwały.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja jeszcze kilka miesięcy temu nie wychodziłam z domu bez pelnej tapety, do czasu wizyty u kosmetolog, która zbeształa mnie konkretnie za syf, którego używałam w formie tzw. Kosmetyków do twarzy. Odstawiłam cala chemie, ktora aplikowalam i obecnie używam tylko kremu z filtrem i różu na policzki i moja cera dostała drugie życie 😊 jest świetlista i jakąś taka zdrowsza. Do demakijażu używam hydrolatów, w moim przypadku oczarowy i czarna porzeczka bo mam cerę z przebarwieniami. Czasami plynu micelarnego z Biolavenu ale tylko do oczu. Dzieki temu pozbyłam się wszelkiego rodzaju wyprysków a i przebarwienia się zmniejszyły. Nie powiem lubię podkreślić oko ale na codzień zazwyczaj kończy się na kresce i tuszu. Ja akurat używam tego samego co Ty i nie zamienię go na żaden inny 😉 no i u mnie zazwyczaj szminka musi być, ale caly makijaż zajmuje mi kilka minut wiec mogę sobie pozwolić na takie szaleństwa 😉 Polecam zerknąć na skład tego co nakladasz na twarz, jeśli zawiera parabeny, olej parafinowy, propylen glycol, itp odstaw to bo nigdy nie pozbędziesz się stadium pryszczatej smarkuli :) w moim przypadku przelamanie się i pokazanie światu bez makijażu, mimo niedoskonałości, przyniosło naprawde szokująco zadowalający efekt, bo juz po tygodniu bylo widać różnice.
    Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio do pielęgnacji wprowadzam coraz więcej kosmetyków naturalnych, ale nadal składy większości mazideł to dla mnie czarna magia. To znaczy wiem, że im mniej składników, tym lepiej, że parafina, parabeny czy inne SLS-y to zło, ale większość nazw kompletnie nic mi nie mówi, a nie mam tyle samozaparcia, żeby wszystkie sprawdzać. Czasem, jak widzę dużo dziwnych składników, to po prostu rezygnuję z zakupu, ale czasem macham ręką i biorę na zasadzie "ryzyk - fizyk" (czy raczej chemik) ;)

      Usuń
    2. Żaden problem, wrzucasz skład kosmetyku do fajnej maszynki która nazywa się Cosdna (nie podaję linku, google pomoże jak zwykle). Maszynka analizauje co i jak i wyniki jak na dłoni. Tylko trzeba uważać bo dowiedziałam się że Ziaja to wcale nie jest naturalna firma, wręcz przeciwnie :( Ale samą stronę polecam, regularnie używam.

      Usuń
    3. Dzieki za podpowiedz! Wlasnie sprawdzilam Cosdna. Rozpisano mi caly krem przeciw wysypce skornej:)

      Usuń
  24. Ja też się mało maluję. Przeraża mnie nakładanie barwiących kremów na całą twarz. Codziennie nakładam tylko korektor pod oczy, bo naprawdę muszę i szminkę. Szminka może być nawet czerwona. Natomiast tusz do rzęs kupowałam raz na 5 lat kiedy byłam zaproszona na czyjś ślub. W tuszu czuję się zmalowana. Cieni/kredek nie umiem nakładać i spływają mi po 10 minutach. Musiałabym używać bazy pod cienie- ale to już za dużo warstw i za dużo roboty. Nie mówiąc już o tym, że mam wrażliwe spojówki. Teraz mam problem, bo dobiegam 40, a córka wkraczająca w wiek nastoletni błaga, żebym coś ze sobą zrobiła idąc na szkolne zebranie... Zaczęłam więc na te okazje używać tuszu, choć przypłacam to czerwonymi oczami... I czuję, że jestem pod silną presją :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, to strasznie smutne, że nawet bardzo młode dziewczyny uważają, że aby dobrze wyglądać, kobieta musi być umalowana :(

      Usuń
  25. Ryfka, na niespodzianki na twarzy użyj mydła dziegciowego. Działa cuda !

    OdpowiedzUsuń
  26. Też niedawno zminimalizowalam ilość nakładanych na codzień kosmetyków. Co do tuszu - od lat używam Rimmel Extra Super Lash. Ma bardzo spoko szczoteczkę, taka normalna a ładnie podkreśla rzęsy. Do tego tusz jest bardzo trwały, używam go do ostatnich resztek a NIGDY się nie kruszy ani nie rozmazuje. Szczerze polecam. Zaczęłam go kupować x lat temu kiedy kosztował z 12 zł (najpierw ze względu na cene), i kupuje do teraz, kiedy kosztuje już prawie 23! Do twarzy ostatnio odkryłam fajny krem CC z Belle. Wyrównuje koloryt, trochę kryje - jak dla mnie w zupełności wystarczający (ale nie mam większych problemów z wypryskami).

    OdpowiedzUsuń
  27. Używałam kremów z apteki dla cery trądzikowej np. La roche czy avene, kiedyś mieli świetne podkłady kryjące Unifiance czy jakoś tak. Dobiegam 40 i mogę przebić Ci pionę jeśli chodzi o problemy z cerą. Walczę wytrwale przy pomocy antybiotyku punktowo ale jakieś 3 lata temu zrobiłam rewolucję w kosmetykach - zaczęłam nawilżac na Maxa i używać regularnie peelingow enzymatycznych i maseczek błotnych. Jestem wierna marce eris /kosmetyki profesjonalne dostępne tylko w instytutach eris, dostępne po badaniu skóry - nie mają nic wspólnego z tym co eris sprzedaje w sklepach/ - kupuję całe programy dzień - noc - pod oczy. Moja skóra dziadowska reaguje na nie cudownie - dużo lepiej niż na te cudne apteczne kremy - nie jest to tania impreza ale jak mówią przyjaciółki w rozgrzeszenia " na twarzy się nie oszczędza" :)))

    OdpowiedzUsuń
  28. A ja jestem w grupie kobiet, które lubią delikatny makijaż i do jego wykonania posiadają spory arsenał kosmetyków i pędzli:D używam mineralnych podkładu, różu i rozswietlacza, który zastępuję mi też cień do powiek. Pudru bananowego żeby zakryć cienie pod oczami, tuszu do rzęs, pomady do brwi, a po pracy mocnej szminki, rzadko granatowej kredki do oczu, bo nie chce mi się jej zmywać. Makijaż zmywam ściereczką. Najczęściej jak się użyje podkładu, to cera wygląda nienaturalnie i wtedy już ją trzeba domalować. Tutaj plus dla minerałów, bo można je dozować. Jeśli chcę zrobić pełen makijaż, to nakładam więcej. Jeśli w wolny dzień stwierdzam przed lustrem, że ja się z takimi przebarwieniami nie pokażę, to nakładam odrobinkę, żeby wyrównać koloryt cery i na tym kończę zabawę. Nie cierpię pełnego krycia i klejących kremów BB. Miewam ciągoty do przeróżnych kolorowek i palet cieni, ale się opieram, bo przez większość czasu leżałaby nieużywane.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ech, zazdroszczę konsekwencji! U mnie jest dwojako. Albo zero makijażu lub naprawdę niewielka ilość, albo idziemy na całość :D i w sumie taka dwojakość mi się podoba. Na co dzień używam podkładu mineralnego, tuszu do rzęs i cienia do brwi, do tego balsam do ust i tyle. Czasem nie maluję się w ogóle i patrzę w lustro, i myślę, że tak właśnie wygląda milion dolarów :D Ale czasem bywa zupełnie na odwrót, mam ochotę pomalować się mocniej, pobawić się i pokombinować. Ostatnio kupiłam swoją pierwszą w życiu paletkę cieni do oczu. Wiem, że wystarczą mi na najbliższą dekadę :D ale są piękne! I bawię się makijażem oczu. Malować się umiem, ale daleko mi do niektórych kobiet i ich umiejętności, niemniej czasem mizianie się pędzelkami po prostu sprawia mi radochę. Zgadzam się zatem - każdemu według potrzeb.

    OdpowiedzUsuń
  30. Odnośnie składu kosmetyków to jest taka stronka http://www.cosdna.com/eng/ingredients.php.
    Większość osób nie wie, że pryszcze lub jakieś problemy skórny informują o nieprawidłowym funkcjonowaniu organizmu lub alergiach. Z książek popularnonaukowych Skóra. Fascynująca historia autorka jest dermatologiem. Mnóstwo ciekawych anegdot i wytłumaczenie procesów zachodzących w organizmie w bardzo prosty sposób. Z ciekawych książek jest jeszcze Młoda bez skalpela. Tylko, że jest to poradnik i trzeba pamiętać, że każdy organizm jest inny, ale może komuś się przyda. Poprzez odpowiednią dietę można mieć mniej zmarszczek, ale trzeba unikać opalania i nie palić papierosów.

    OdpowiedzUsuń
  31. Używam skincarisma. ma tę samą funkcję co cosdna, ale wygląda lepiej

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz :)
* Uwaga: Na blogu działa SPAMOWSTRZYMYWACZ. Spam = linki do sklepów, Allegro, zaproszenia do odwiedzenia bloga itp. (jeśli podpiszecie się "Krysia" i podlinkujecie swój nick do sklepu z dachówkami / kosmetykami / karmą dla kota, to nadal jest to spam).