Trochę mnie tu nie było. Co się przez ten czas wydarzyło? A na przykład zdążyłam zostać fanką One Direction, na co prawdopodobnie jestem za stara, ale też zdecydowane jestem za stara, żeby się tym przejmować. Oprócz tego moja szafa przyjęła z nieukrywaną ulgą nadejście jesieni, czego dowodem jest dzisiejszy zestaw. Dawno w niczym aż tak dobrze się nie czułam i (dopuśćmy do głosu mojego wewnętrznego narcyza) aż tak się sobie nie podobałam. To chyba moja ulubiona stylówka w całej (już ponad 7-letniej) historii bloga.
Większość elementów zestawu widzieliście już tutaj wiele razy. Nowością są dżinsy w azteckie wzory, do których zapałałam miłością w chwili, kiedy pierwszy raz zobaczyłam je na Facebooku Lee. To już moje drugie dżinsy Scarlett (poprzednie kupiłam półtora roku temu) i teraz jestem przekonana, że ten model powinien się nazywać Sztywniara. Leżą na mnie idealnie, są miękkie, wygodne i - co ważne - nie wypychają się. Szczerze polecam, szczególnie wszystkim chudakom o figurze typu "kołek".
Kolejna nowość to... pierścionek. Jak widać po zdjęciach na blogu, nie przepadam za biżuterią, a jeśli już jakąś noszę, to raczej drobną. Dlatego nie przestaje mnie zadziwiać liczba propozycji współpracy, jakie dostaję właśnie od marek biżuteryjnych. Większość z nich jest niestety zupełnie nie w moim stylu, ale od czasu do czasu trafi się jakaś perełka. I taką niewątpliwie jest biżuteria Magdaleny Paszkiewicz. Pierścionek z kółkiem, stworzony - jak wszystkie kolekcje projektantki - według zasady "maximum in minimum", kupił mnie od razu. I nie mogę przestać myśleć o tym, jaki byłby z niego - ze względu na brak kamienia - cudownie wywrotowy pierścionek zaręczynowy. Niestety, Dzióbek na to nie wpadł i tym samym stracił swoją jedyną szansę.
Większość elementów zestawu widzieliście już tutaj wiele razy. Nowością są dżinsy w azteckie wzory, do których zapałałam miłością w chwili, kiedy pierwszy raz zobaczyłam je na Facebooku Lee. To już moje drugie dżinsy Scarlett (poprzednie kupiłam półtora roku temu) i teraz jestem przekonana, że ten model powinien się nazywać Sztywniara. Leżą na mnie idealnie, są miękkie, wygodne i - co ważne - nie wypychają się. Szczerze polecam, szczególnie wszystkim chudakom o figurze typu "kołek".
Kolejna nowość to... pierścionek. Jak widać po zdjęciach na blogu, nie przepadam za biżuterią, a jeśli już jakąś noszę, to raczej drobną. Dlatego nie przestaje mnie zadziwiać liczba propozycji współpracy, jakie dostaję właśnie od marek biżuteryjnych. Większość z nich jest niestety zupełnie nie w moim stylu, ale od czasu do czasu trafi się jakaś perełka. I taką niewątpliwie jest biżuteria Magdaleny Paszkiewicz. Pierścionek z kółkiem, stworzony - jak wszystkie kolekcje projektantki - według zasady "maximum in minimum", kupił mnie od razu. I nie mogę przestać myśleć o tym, jaki byłby z niego - ze względu na brak kamienia - cudownie wywrotowy pierścionek zaręczynowy. Niestety, Dzióbek na to nie wpadł i tym samym stracił swoją jedyną szansę.
koszula - ciucholand (+ aksamitka z pasmanterii)
płaszcz - Charlotte Halton / ciucholand
dżinsy - Lee (prezent od marki)
torba - Bags by MAY
buty - Bronx
pierścionek - Magdalena Paszkiewicz Jewellery (prezent od projektantki)