25 kwietnia 2009

Uwolnić śpiochy 2

Doczekały się, bidule. Kupione jakoś we wrześniu zeszłego roku, kiedy było już na nie za zimno, skazane zostały na długie miesiące leżenia w szafie. Dziś w końcu wyrwały się na wolność. To już moje drugie śpiochy i podejrzewam, że nie ostatnie, bo naprawdę mało mam aż tak wygodnych ciuchów. Te co prawda nie mają pieluchy, ale uszyte są z pieluchopodobnego materiału, więc bez obaw, nadal pozostają w sferze nieCosmo.


czerwony kombinezon - Vintage Shop
pleciony pasek z PCV udającego skórę - ciucholand
okulary - Reserved
skórzane japonki - White Mountain

16 kwietnia 2009

What the Huck?!

Słomkowy kapelusz, przykrótkie gacie, potargane włosy i rzeka w tle - no Huckleberry Finn jak żywy! Że co, że niby obcasy do imidżu nie pasują? Oj tam, współczesny Huck mógłby się z powodzeniem lansować w sandałkach na platformie. Gdyby tylko chciał. W końcu żyjemy w nowoczesnych, tolerancyjnych czasach - tak czy nie?

Spodnie zapewne wyglądają znajomo - to słynny model "dziadkowy", prawdziwy hicior wśród szafiarek. Całkiem możliwe, że kapelusz zrobi podobną furorę: rano w telewizji prezentowała go już Podszewka, a z pewnego źródła wiem, że zaopatrzyła się w niego również nasza Dilemmatka. Zaraz, zaraz, w telewizji? Ano tak. Dziś w "Pytaniu na śniadanie" gościła trzyosobowa szafiarska reprezentacja: Ewa, Podszewka i Baglady. Kto nie oglądał, niech żałuje :)


kapelusz - H&M dział męski
biała koszulka na ramiączkach - H&M
dziadkowe spodnie - H&M
pasek - ciucholand
granatowa (męska!) koszula
z surferami na tyłach - stara jak świat (albo z ciucholandu, albo Mama dostała wieki temu od jakiejś znajomej, której dzieci już z niej wyrosły)
sandały - Topshop (e-bay)

9 kwietnia 2009

Oczi cziornyje, oczi strastnyje...

W końcu dotarły do mnie zapowiadane fotki z Luli. Z moim rysopisem i fotogenicznością cudów nie oczekiwałam, ale w sumie wyszło nieźle. O fryzurze autorstwa Łaskotki już pisałam (szkoda, że nie jestem taka zdolna i nie mogę się tak czesać codziennie), ale tego dnia miała miejsce jeszcze jedna rewolucja: wystąpiłam w megawypasionym mejkapie. To zdecydowanie najmocniejszy makijaż, jakim kiedykolwiek potraktowano moją fizys (wiem, co mówię, bo w swoim życiu zaliczyłam już trzy!). Na zdjęciach może nie wygląda aż tak dramatycznie, ale w realu czułam się, jakby ktoś całkowicie przemalował mi twarz. Nie powiem, doświadczenie ciekawe, ale to chyba jednak nie moja bajka.

Żeby jednak nie było, że ze mnie taka niereformowalna naturalistka, wyznam, że przez Aife zaczęły mi się ostatnio podobać wytuszowane rzęsy i kreski na powiekach (o matko, naprawdę coś takiego napisałam?). No i w związku z tym planuję zakup odpowiednich mazideł. Byłabym wdzięczna za jakieś wskazówki, bo w drogeriach zwykle dostaję oczopląsu połączonego z atakiem paniki. Chodzi mi o dobry tusz pogrubiająco-wydłużający (NIE podkręcający!), eyeliner i coś, czym to wszystko można łatwo zmyć. I może modlitwę w intencji? Z góry dzięki.


jedwabna tunika - Zara (wyprzedaż!), spodnie - Big Star, kozaki - Salamander (ciucholand), kolczyki - Target

5 kwietnia 2009

Ciasteczkowy kontratakuje

Ulubioną bluzę z Ciasteczkowym już pokazywałam. Dziś pora na równie ulubioną koszulkę. Jeszcze do niedawna nawet do głowy by mi nie przyszło połączenie jej z czymś innym niż spodnie od dresu albo dżinsowe rurki, ale przez szafowanie człowiek się wyrabia. Żakiet z atrapą kamizelki spasował mi do niej idealnie. Poleciałam po niego zaraz po tym, jak zobaczyłam go u Kaka Bubu. Miał to być rewanż za odgapienie przez nią moich "pradowych" butów. Niestety, kiepsko mi wyszedł, bo ona kupiła "moje" buty sześć razy taniej, a ja "jej" żakiet dwa razy drożej. Ale kto by to liczył...

PS
Mam jeszcze ciasteczkowe skarpetki.


koszulka - Junk Food (znaleziona - dłuuuga historia)
marynarka z niby-kamizelką - Zara
dzwony - Zara
skórzany pasek - ciucholand
kolczyki - Target
torba - Ochnik

buty - Benetton

1 kwietnia 2009

Szafa wzięta!

Ze zdjęć w moim albumie wynika, że ostatni raz miałam na sobie legginsy z lycry w roku Pańskim 1993. Nie myślałam, że ta moda kiedykolwiek wróci. Podobnie zresztą było z rurkami (które pamiętam jeszcze jako "gumki"): kiedy kilka lat temu przeczytałam gdzieś, że mają być znowu modne, potraktowałam to jako dobry żart ("Jasne, już widzę, jak cała ulica przerzuca się na wąskie spodnie, hahahaha!"). Ma się ten szósty zmysł modowy.

Ale wracając do legginsów... Zdołałam się oprzeć popularnym (niby)lateksom vel "mokrym" gaciom i już miałam się ustawiać w kolejce po medal za trendoodporność, kiedy plany pokrzyżowały mi dziewczyny z A&E. Przed ich Lookbookiem musiałam skapitulować i przyznać, że bez kwiecistych legginsów z tej (absolutnie genialnej!) stylizacji moja szafa nie ma sensu (ba, przez tę sesję prawie przekonałam się do marmurkowego dżinsu). Od razu wystosowałam do nich mejla z pytaniem, czy legginsy będą do kupienia. Ania i Ewa odpisały, że nie planowały wstawiać ich do sklepu, bo są trochę rozciągnięte, ale jeśli chcę, to mogą mi je podarować. Ma się rozumieć, że chciałam! Legginsy okazały się nie tyle rozciągnięte, co po prostu o kilka rozmiarów za duże (zwłaszcza w górnych partiach), jednak po zakryciu newralgicznych miejsc wyglądają moim zdaniem całkiem nieźle.

Ale, ale! Na tym nie koniec nowości. Jak widać, zdobyłam w końcu upragniony melonik. Wszystko przez Keirę Knightley oraz koleżankę Marzymską. Steven Tyler chyba takiego nie nosił, ale i tak czułam się w tym zestawie, jakbym jechała w trasę koncertową z Aerosmith. W sumie nie wiem dlaczego.

upragniony melonik - Allegro (na razie w fazie oswajania)
wielkie szlafrokowate swetrzysko George - ciucholand

zwykła koszulka - Target

niespodziewany łańcuch - C&A
(no ja pierniczę, prawie dwa lata szafowania, a Fotograf nadal nie wie, że jeśli coś się przekrzywi, to trzeba mi powiedzieć)
kwieciste legginsy - prezent od
A&E Vintage Store

spódnica z pseudoskóry - ciucholand
skórzane botko-kaloszo-kozaki - ciucholand