31 stycznia 2008

Wywołana do tablicy

For English see comments :)
Jakiś czas temu Ranna rzuciła mi blogowe wyzwanie. Miałam odpowiedzieć na 4 pytania dotyczące Szafy. Z małym poślizgiem, ale w końcu odpowiadam:

1. Skąd się wzięła nazwa Twojego bloga i Twój nick?
Szafa - wiadomo. A Sztywniary - dlatego że to określenie chyba najlepiej oddaje mój charakter. No i podoba mi się aliteracja w nazwie :)

2. Dlaczego założyłaś bloga?
Zaczęło się od forum Moda na Gazecie.pl i foto-wątków, w których dziewczyny prezentowały zdjęcia strojów oraz lumpeksowych zdobyczy. Pomyślałam, że fajnie byłoby mieć wszystkie swoje fotki z porządnymi opisami w jednym miejscu (tak, porządek to słowo-klucz). Pomysł bloga ubraniowego wydawał mi się bardzo oryginalny i - choć trudno w to uwierzyć - byłam przekonana, że nikt przede mną na to nie wpadł (o naiwności!). Nie miałam pojęcia, że szafiarstwo jest tak rozpowszechnione. Zaczyna ogarniać nawet Polskę! Strasznie się z tego cieszę, bo jeśli jest coś, co lubię bardziej od chwalenia się własnymi zdobyczami, to z pewnością zaglądanie do szaf innym :)

3. Jakie jest Twoje najlepsze i najgorsze doświadczenie związane z blogowaniem?
Najlepsze: Wszystkie fajne osoby, które spotkałam w Szafie, ciekawe blogi i strony, które odkryłam, miłe i zabawne komentarze, od których cieplej się robi na sercu oraz... kilka ciuchów, których bym pewnie nigdy nie zdobyła, gdyby nie moje czytelniczko-oglądaczki.
Najgorsze: Mogłabym się obejść bez pojawiających się od czasu do czasu złośliwych uwag (przez "złośliwe" nie mam na myśli krytycznych, które są zrozumiałe - wszak każdy ma inny gust). No ale one chyba też wpisane są w tę zabawę.

4. Jak myślisz, co stanie się z Twoim blogiem w 2008 roku?
Widzę dwie możliwości: albo będę dalej to ciągnąć, albo zamknę interes. Chciałabym kiedyś założyć internetowy ciucholand, ale najpierw musiałabym się chyba rozdwoić.

* * *

No to na kogo teraz kolej? Jako sztywniara nie chcę nikogo naciskać i naruszać niczyjej bańki, ale jeśli któraś z Was, kochane blogerki z listy po prawej (zarówno modowe jak i nie), chciałaby pociągnąć ten łańcuszek, byłabym wzruszona.


Zdjęcie ze spaceru po krakowskim Kazimierzu, 2007

26 stycznia 2008

Łabędziarnia

Nie wiem, czy już o tym wspominałam, ale nie przepadam za krakowskimi gołębiami. A od czasu, kiedy (odstawieni w najlepsze ciuchy) szliśmy z Panem Fotografem do restauracji i zostaliśmy potraktowani gołębim pociskiem rozbryzgowym (wymierzonym ze snajperską precyzją w punkt styku naszych ramion), można rzec, że pałam do bestii szczerą nienawiścią. Co innego łabędzie. Pływają sobie grzecznie po Wiśle i nie wchodzą człowiekowi w drogę. A jak się cieszą, kiedy rzuci im się chleba! Jednym słowem, z łabędziami (póki co) sztama.

Co do ciuchów, to dziś nic nowego pod słońcem. Tak najczęściej latam po mieście. Kozaki e-bayowe noszę na zmianę, żeby żadnej parze nie było przykro. Mufka niestety sprawdza się tylko wtedy, kiedy nie muszę niczego taszczyć. Wychodząc na zakupy, wymieniam ją zwykle na rękawiczki, dyżurną skórzaną torbę i ze dwie lniane siaty.


szara czapka purchawka- ciucholand
szara mufka z naturalnego futerka - ciucholand
skórzany pasek - ciucholand

brązowy płaszcz - Grey Wolf

dżinsowe rurki - Arizona

skórzane kozaki Ash - e-bay UK

18 stycznia 2008

Sasza szosą sobie szedł

Wacik powraca. Dziś w wersji "syberyjski szyk". Płaszcz ma ze cztery lata - już mi się trochę znudził i wydaje mi się nieco za szeroki (z roku na rok wolę coraz węższe ubrania), ale niedawno odkryłam, że wystarczy dodać pasek i nie tylko lepiej leży, ale mam wrażenie, jakbym miała zupełnie nowy ciuch. I to za darmo, co w moim przypadku nie jest bez znaczenia. To nic, że niektórzy twierdzą, że wyglądam jak partyzant.

Kuferek to najnowsza zdobycz... Pana Fotografa! Tak, tak, łaziliśmy ostatnio razem po ciucholandach i on miał o wiele więcej szczęścia niż ja. Co prawda miałam unikać takich małych, niepraktycznych torebek, ale urzekł mnie ten oryginalny kształt - trochę jak sakiewka, a trochę jak kościelne kadzidło (hmmm... to już wiem, dlaczego zwiedziliśmy dziś aż dwa kościoły).


czapa z lisa - Allegro
brązowy płaszcz (stary, ale jary) - Grey Wolf
skórzany pasek - ciucholand
kremowe rękawiczki - ciucholand
skórzana torebka - ciucholand
brązowo-kremowy golf Oasis - ciucholand
dżinsowe rurki - Arizona
sznurowane kozaki ze skóry F & F - e-bay

12 stycznia 2008

Wieś tańczy i śpiewa

Ponieważ dziś na dworze piękna wiosna, wybraliśmy się na mały spacer. Zakończył się trochę surwiwalowo: błoto, chaszcze, strome zbocza i ja na obcasach, ale warto było (chociaż nie obeszło się bez marudzenia).

Kozaki a la Zespół Pieśni i Tańca "Mazowsze" to wspomniana już kiedyś e-bayowa zdobycz nr 2. Zarówno te, jak i prezentowane poprzednio rumcajsy są tak wygodne, że aż trudno uwierzyć, że mają dziesięciocentymetrowy obcas. Na błotnistych pagórkach też radziły sobie całkiem nieźle.

Jakby mało mi było wiejskich akcentów, do mazurków dołożyłam jeszcze chustę w kwiaty. W ogóle to ciekawa sprawa: dwa lata temu chodziłam w podobnych (po Mamie), potem jakoś mi przeszło, wszystkie wydałam (pozdrowienia dla MojegoStylu!), po czym natknęłam się w lumpeksie na to cudo i po prostu musiałam kupić. Chyba zadziałało jedno z praw Murphy'ego: jeśli coś wyrzucisz, zaraz będzie ci to potrzebne. Albo po prostu jestem ofiarą mody...


ludowa chusta - ciucholand
skórzana torba (nie widać, ale już ją tu pokazywałam) - ciucholand
sznurowane kozaki ze skóry F & F - e-bay

czerwony płaszcz - H&M
wzorzyste kremowe rajstopy - Calzedonia

Szczęśliwego Nowego Jorku!

Sława, sława... Moje ukochane zdjęcie z mufką pojawiło się w artykule o zimowych gadżetach, opublikowanym 27 grudnia w nowojorskim wydaniu tygodnika The Epoch Times (str. B7). Piszą o mnie (a raczej pokazują mnie) w wielkim świecie! Tylko patrzeć, jak na drzewach za moim oknem uwieszą się paparazzi.

The Epoch Times, Dec 27, 2007

Szafa - reaktywacja

Dobra, nie ma się co oszukiwać - nie mogę żyć bez mojej Szafuńci! Dzióbasek - prorok od razu mówił, że długo nie wytrzymam. Nienawidzę, jak ma rację.

Wypadałoby się teraz chyba wytłumaczyć, czemu w ogóle Szafę zamknęłam. W sumie nie było jakiegoś poważnego powodu - znudzenie blogiem i ciuchami, brak czasu, marudzenie Fotografa przy robieniu zdjęć (spowodowane moim marudzeniem) i takie tam. Wytrzymałam trzy tygodnie, zrozumiałam, że jestem uzależniona i teraz jadę dalej z tym koksem.

Przy okazji, dzięki za wszystkie mejle. Fajni jesteście.

No to zaczynamy...